środa, 12 sierpnia 2015

Book2 - 26

- Aha? – odparłam zmieszana, ignorując jej dłoń. – Nie wiem czy miło mi Cię poznać.
- Dlaczego? – uśmiechnęła się sztucznie.
- Bo myślałam, że mój narzeczony miał lepszy gust co do uległych – również odpowiedziałam jej ironicznym uśmieszkiem. Rosalie zmarszczyła czoło. – I proszę, zasłoń ten biust, uwierz mi, że widziałam większe – parsknęłam. Rosalie zarumieniła się i założyła ręce na klatce piersiowej.
- Czego chcesz, Chachi? – zapytał Zayn ostrym tonem.

Chachi? Dlaczego zaleciało mi psem?

- Chciałam się przywitać!
- Hej – wywrócił oczami. – Wracaj do pracy.
- Coś ty taki zgryźliwy? Może mam Ci pomóc w rozluźnieniu się? – puściła mu oczko, a we mnie aż się zagotowało. Zdzira robiła to na moich oczach!
- Chyba zapomniałaś co Ci kiedyś mówiłem, co? – fuknął, a ona automatycznie spoważniała. Zayn groził „Chachi’?
- Spokojnie kochanie, nie zapomniałam – parsknęła, patrząc z powrotem na mnie. – Radzę Ci na niego uważać, maleńka. On kryje wiele tajemnic i potrafi być… nieokiełznany.
- Nie musisz mnie ostrzegać, wiem na co się piszę – powiedziałam, mierząc ją wzrokiem. Rosalie się zaśmiała.
- Wyrwałeś niezłą kocicę, Malik. To pierwsza, która nie poleciała na Twoją kasę? – prychnęła.
- Najwyraźniej ty jesteś jedną z tych materialistycznych suk, które tylko tego chcą – burknęłam.
- Skończ już Chachi – warknął Zayn do Rosalie, a ta automatycznie się przymknęła. – Wracaj do swoich klientów, inaczej w końcu wyjebię Cię z hotelu na zbity pysk, bo co raz częściej dajesz mi do tego powody.
- Skończ już Malik – fuknęła i odwróciła się na pięcie, po chwili odchodząc od nas. Spojrzałam na Zayn’a, który był cały napięty.
- Chachi? – uniosłam zagadkowo brwi do góry.
- Jej poprzedni Pan był treserem psów.

***
- Dlaczego tak bardzo nie znosisz Rosalie? – spytałam, gdy braliśmy razem kąpiel. Leżałam na jego klatce piersiowej, a gorąca woda okalała nasze ciała.
- Bardzo utrudniała mi życie – szepnął, głaszcząc dłonią moje udo i pośladek. – I nadal to robi.
- Czemu?
- Bo ma taki charakter – odparł wymijająco.
- To nie jest wytłumaczenie – stwierdziłam, zerkając na niego. Wtedy zauważyłam jak bardzo był spięty.
- Możemy porozmawiać na inny temat? Wystarczy, że zabrałem Cię do tego cholernego hotelu – warknął.
- Nie mów do mnie takim tonem – powiedziałam cicho.
- Przepraszam – mruknął, a jego głos stał się bardziej milszy dla ucha. – Po prostu nie lubię o niej rozmawiać Clairy. W ogóle nienawidzę mówić o swoich byłych uległych. Mam teraz Ciebie i to na Tobie skupiam swoją całą uwagę.
- Wiem, ale musisz mi kiedyś o tym wszystkim powiedzieć… Mamy być małżeństwem, a praktycznie Cię… nie znam, Zayn – rzekłam, przygryzając dolną wargę.
- Ja odkrywam Twoje zalety codziennie, Clairy. Każdego dnia widzę w Tobie coś nowego – odparł, całując moje czoło. To wystarczyło, żeby odwrócić moją uwagę od tematy Chachi i jej dziwnego zachowania. – A propos ślubu… Myślałaś już nad tym?
- Tylko troszkę – uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Masz jakiś pomysł? – spytał zainteresowany.
- Marzyłam o weselu na plaży… Wiesz, pełne słońce, lekka bryza morska… Mało gości, tylko Ci najbliżsi.
- Podoba mi się – powiedział z zawadiackim uśmiechem. – Potem mógłbym wziąć Cię na tej plaży i…
- Zayn! – klepnęłam go w ramię, na co się zaśmiał.
- Oboje wiemy, że podobałoby Ci się to – odparł.
- Może i tak.
- No widzisz – puścił mi oczko. – Wracając do ślubu… Kiedy chciałabyś go wziąć.
- Nie wiem… O tym jeszcze nie myślałam tak szczegółowo – odparłam, siadając na nim okrakiem. Udałam, że nie czuję, jak jego męskość napiera na moją cipkę, choć w środku moje ciało krzyczało, żebym go dosiadła.
- A ogólnie?
- Może tak za… rok?
- Rok? – wybałuszył na mnie oczy.
- No dobra, może za półtorej lub dwa – westchnęłam.
- Weźmiemy ślub w przyszłym miesiącu.
- Że co? – zachłysnęłam się powietrzem. – Żartujesz, prawda?
- Czy ja jestem człowiekiem, który żartuje?
- Ale Zayn! Nie ogarnę tylu spraw w miesiąc! Przecież to trzeba napisać listę gości, menu, znaleźć miejsce…
- Spokojnie – wszedł mi w zdanie spokojnym tonem. – Znam kilka osób, które na pewno by nam pomogły. Nie musisz zawracać sobie tym głowy.
- Zayn, nie w miesiąc! – parsknęłam śmiechem. – I to jest zdecydowanie za wcześnie!
- Chcę byś jak najszybciej była moja – odparł stanowczo.
- Od początku byłam Twoja – przypomniałam mu.
- Zostaniesz moją Panią Malik w przyszłym miesiącu – powiedział.
- Jesteś szalony! – zaśmiałam się.
- I po uszy zakochany w niezwykle pięknej kobiecie – dodał.
- Dlaczego tak bardzo zależy Ci na tym? – spytałam.
- A po co czekać? – odpowiedział pytaniem.
- I tak nie mam nic do gadania, prawda? – burknęłam.
- W tej kwestii niezbyt – pokręcił głową z szelmowskim uśmiechem.
- Co się tak szczerzysz?
- Uwielbiam, gdy się złościsz.
- Jestem zła, bo znowu podjąłeś decyzję sam – fuknęłam.
- Clairy…
- Nie Clairy! Taka jest prawda! – podniosłam odrobinę głos. – Wychodzę – prychnęłam, próbując się wyplątać z jego objęć. Na marne. – Zayn, puść mnie.
- Nie – odparł.
- Nie?
- Nie – potwierdził.
- Zachowujesz się jak dziecko!
- I vice versa.
- Niby kiedy? – oburzyłam się.
- Non stop? – uśmiechnął się szerzej. Dupek mnie prowokował i doskonale o tym wiedział!
- Non stop powiadasz? – uśmiechnęłam się lekko, szarpiąc lekko swoimi biodrami o jego naprężoną męskość. Syknął. – Lubisz się ze mną droczyć, prawda?
- Kocham – zacmokał.
- To zobaczymy jak zaraz będziesz… jęczał? – przygryzłam dolną wargę i zeszłam z jego kolan, by wejść między jego nogi. Zayn wplątał palce dłoni w moje mokre włosy i pchał delikatnie moją głowę do przodu, wprost na swojego penisa. – Chętny? – parsknęłam śmiechem, delikatnie go ściskając u nasady.
- Mm, Twoje dłonie i usta czynią cuda, maleńka – mruknął z aprobatą, opierając głowę o wannę i spoglądał na mnie spod swoich długich rzęs.
- Kwestia wprawy na moim mistrzu palcówek – powiedziałam, całując jego główkę.
- Mistrz palcówek? – zaśmiał się ochryple. – Zapamiętam to sobie, a teraz ssij mnie, maleńka.

Apodyktyczny jak zawsze.

- Komuś chyba naprawdę brak cierpliwości – szepnęłam, obejmując ustami główkę.
- O kurwa, Clairy – warknął, a jego klatka piersiowa gwałtownie uniosła się do góry. – Mocniej kochanie, weź mnie mocniej.
- Ciszej – mruknęłam ze śmiechem i ścisnęłam jego nasadę dłonią. Jęknął pojedynczo.
- Uwielbiam Cię oglądać ze mną w ustach… Boże, wyglądasz tak pociągająco – westchnął głęboko. – Potrzebuję się w Tobie zatopić.
- Musisz na to zasłużyć – uśmiechnęłam się szerzej i zassałam jego penis. Od razu poczułam jak stał się twardszy.
- Clairy! - krzyknął. Pracowałam na nim swoim językiem, dokładnie pieszcząc jego wrażliwą główkę. Pchał swoje biodra do góry tak, że penisem niemal uderzał w mój tył gardła. Z trudem powstrzymywałam się od odruchu wymiotnego, lecz był tak duży, że było to nieuniknione. Chwyciłam wolną dłonią jego jądra i masowałam je, co go doprowadzało do jeszcze większego obłędu i podniecenia. Oglądanie go takim było czymś niezwykłym i rzadkim. – Chcę Cię ostro pieprzyć Clairy…

I wiedziałam, że muszę w tym momencie powiedzieć „STOP”.

Z zadziornym błyskiem w oku oderwałam się od niego i uśmiechnęłam się złośliwie, gdy napotkałam jego zdziwione spojrzenie.
- Co ty robisz? – zapytał dysząc, spoglądając kątem oka na swojego twardego jak stal penisa.
- Mówiłam Ci, na wszystko trzeba zasłużyć – odparłam szelmowsko i wyszłam z wanny, czując jego twarde spojrzenie na plecach i opuściłam łazienkę tak szybko, nim mógł mnie przed tym powstrzymać.

***

Ranek przywitał mnie jak zwykle : dosyć chmurnie, słońce próbowało przebić się przez grubą warstwę puchu, a usta Zayn’a całowały mnie wzdłuż szyi. Byłam lekko zdziwiona, że po akcji z wczorajszego wieczoru był tak dla mnie miły i czuły. W końcu zostawiłam go kompletnie podnieconego! Mógł mieć mi to za złe.
- Dzień dobry, kochanie – mruknął w mój obojczyk, a jego ciepły oddech owiał mój dekolt. Zadrżałam.
- Czym sobie zasłużyłam na takie powitanie? – szepnęłam, cicho ziewając i chcą rozprostować ręce. Ku mojemu zdziwieniu coś mi w tym przeszkodziło. Zdezorientowana pociągnęłam rękoma po raz kolejny i usłyszałam zgrzyt metalu. Spojrzałam za siebie. Cholerny Zayn przyczepił moje dłonie kajdankami do ramy łóżka! – Co do cholery?
- Jeszcze sobie nie zasłużyłaś, ale musisz się naprawdę postarać – powiedział złośliwie i siadł na moim już nagim tułowiu. Nawet nie czułam przez sen, kiedy mnie rozebrał z bielizny. – Wczoraj zostawiłaś mnie samego i byłem tak wykurwiście twardy…
- I co z tym zrobiłeś? – spytałam zgryźliwie.
- A jak myślisz? – odpowiedział mi pytaniem, a ja w odpowiedzi buchnęłam gromkim śmiechem. – Zobaczymy jak ty będziesz jęczała maleńka na skraju orgazmu.
- Zayn, przestań sobie robić ze mnie żarty – parsknęłam śmiechem, lecz on całkiem poważny nadal nade mną tkwił i obserwował mnie pod osłoną podniecenia. To miała być zemsta.

Bardzo męcząca i przyjemna zemsta.

- Więc, jak to wczoraj szło? – puścił mi oczko ignorując wszystkie sprzeciwy z mojej strony. Zayn ustami zaczął swawolnie kreślić ścieżkę po moim ciele, którego temperatura wzrastała z każdym jego kolejnym ruchem lub gestem.
- Ty nie miałeś skutych rąk – zauważyłam, wyginając się lekko pod nim.
- Nie, ale mi to sprawia frajdę, jak ty to mówisz – powiedział z zadziornym uśmiechem, całując moje piersi, każdą dokładnie pieszcząc. Powstrzymywałam się od jęków, by nie dać mu satysfakcji z tego, co robi. – Widzę co robisz, maleńka… Uwierz mi, nie uda Ci się być cicho nie dłużej, niż dziesięć sekund.
- Zawsze warto próbować – odparłam.
- Nie wierzysz w mistrza palcówek, Watson? – zarumieniłam się słysząc te słowa i głośno jęknęłam, gdy wbił we mnie ostro swoje palce. – A nie mówiłem? Lubisz takie perwersyjne rzeczy, prawda? Podnieca Cię to – warknął. Wtedy spojrzałam w jego oczy. Były czarne jak węgiel. Był to dla mnie obcy widok. I dosyć przerażający.
- Zayn, przestań – powiedziałam drżącym głosem. Jego pieszczoty powodowały, że byłam niemal na skraju, lecz jednocześnie bałam się jego spojrzenia, którym skanował moją twarz.
- Jesteś blisko prawda? – syknął, wchodząc we mnie i wychodząc ostro trzema palcami. Moje ciało było w niebie, lecz było z tym, jak ja się czułam.
- Przestań! – krzyknęłam, szarpiąc się z nim, dopóki jego oczy nie nabrały swojego normalnego odcienia. – Rozkuj mnie z tych kajdanek – poprosiłam go cicho, próbując by mój głos się nie załamał.
- Clairy ja…
- Rozkuj mnie – powtórzyłam bardziej stanowczo. Zayn szybko chwycił klucz i pozbył się kajdanek.
- Przepraszam Cię maleńka – mruknął, porywając mnie w ramiona. – Naprawdę przepraszam, nie chciałem…
- Zayn, Twoje oczy… - popatrzyłam na niego. – Były takie bez uczuć.
- Nie wiem co się ze mną stało, skarbie…
- Już spokojnie, Zayn – uciszyłam go, wtulając się w jego klatkę piersiową i owinęłam ręce wokół jego tułowia. – Musisz się kontrolować.
- Nie panuję nad tym – odparł.
- Wiem, że tak – rzekłam pewnie. – Gdy chcesz, potrafisz być delikatny i czuły. Nie lubię takiego Zayn’a.
- Nie mogę, gdy mam takie sny...
- Jakie sny?
- O dominacji z Tobą, Clairy – szepnął. Zamarłam.
- Opowiedz mi o nich – poprosiłam.
- Zazwyczaj widzę Cię przykutą lub związaną… Błagasz mnie, abym Cię zbił, pieprzył najmocniej jak potrafię i pieścił tak długo jak będę tylko mógł… Najczęściej są to jednak klapsy.
- Tęsknisz za dominacją – stwierdziłam z obawą. Wiedziałam, że Zayn w końcu będzie chciał… choć na chwilę wrócić do swojego dawnego „wcielenia”, ale nie podejrzewałam, że nastąpi to tak szybko. – Zayn…
- Wiem co o tym sądzisz, ale ja muszę to przełknąć i przyzwyczaić.
- A Twoje potrzeby? – spytałam smutnawo.
- Ty wystarczasz mi w stu procentach.
- Nie o to pytałam – rzekłam.
- Chcesz znać prawdę? – pokiwałam niepewnie głową. – Chciałbym Cię tutaj teraz posiąść, oglądając jak Twoja ciasna cipka zaciska się wokół mnie, a ty krzyczysz z rozkoszy dochodząc.
- A te bardziej perwersyjne rzeczy? Klapsy na przykład? Kiedy masz na to chęć? – zapytałam.
- Gdy tylko mnie wkurzysz, Clarisso – parsknął śmiechem. – Potrzebuję Cię wtedy ukarać.
- Zayn, wiesz, że ja…
- Chcę abyś powstrzymywała mnie przed tymi wszystkimi zachciankami – powiedział, głaszcząc delikatnie mój policzek. – Nie chcę, by stała się Tobie krzywda. Nie przeżyłbym tego…
- Przestań tak mówić.
- Mówię prawdę. Kocham Cię i chcę dla Ciebie jak najlepiej. Swojej przeszłości już nie zmienię, ale pragnę by nasza przyszłość była jak najlepsza.
- To ty też musisz się postarać, aby Twój dominat w końcu znikł – odparłam.
- Staram się, ale…
- Nie ma żadnych ale – przerwałam mu po raz kolejny. – Wszystko będzie okay, jasne? Jesteśmy w tym razem na zawsze.
- Dlaczego mam wrażenie, że mówisz to bez przekonania? – smutek był widoczny w jego oczach.
- Wydaje Ci się – powiedziałam. – Zobaczysz, zwalczymy to. Musisz po prostu w siebie wierzyć, a to jest już połowa drogi do sukcesu.
- Nie wiem dlaczego zechciałaś takiego człowieka jak ja, Clarisso. Tyle razy byłem wobec Ciebie ostry, nieustępliwy… kłamałem Cię, aby trzymać Cię z daleka od hotelu, a ty nadal przy mnie jesteś – odparł.
- To jest miłość, idioto – zaśmiałam się, cmokając go pojedynczo w wargi. – A ja muszę być naprawdę szalona, aby tak cholernie mocno Cię kochać.

***
Staraliśmy się z Zayn’em nie wspominać incydentu z ranka i próbowaliśmy normalnie pracować. Cieszyłam się z powrotu do pracy. W końcu mogłam się czymś zająć i zapomnieć o wszystkich problemach w koło, które mnie napastowały.
- Idę po lunch, chcesz coś, maleńka? – zapytał mnie Zayn, jednocześnie odrywając mnie od projektowania pierwszej części budynku dla Jacksona. Miałam nadzieję, że mu się ona spodoba.

Inaczej chujowi nogi z dupy powyrywam.

- Kawę – uśmiechnęłam się do niego lekko.
- Tylko?
- Taak – powiedziałam z wahaniem. – A co? Mam chcieć podwójnego hamburgera z dużą colą?
- O to mi właśnie chodziło – zaśmiał się i złożył czuły pocałunek na szczycie mojego czoła. – Będę za góra dwadzieścia minut.
- W porządku – rzekłam i wróciłam do pracy, gdy tylko Zayn opuścił gabinet. Moja praca jednak nie potrwała długo. Głośnie walenie w drzwi przerwało moje dotychczasowe zajęcie. – Proszę! – krzyknęłam. Do gabinetu wleciała Rosalie. Na jej widok aż mnie zmroziło. Przynajmniej piersi miała schowane pod białą, obcisłą sukienką. – Czego tutaj chcesz? – spytałam ją oschle.
- Ciebie też jest miło widzieć, Clairy – wywróciła oczami. – Chcę, abyś uważała na Zayn’a.
- Dziękuję za ostrzeżenie, nie skorzystam – prychnęłam wstając od biurka.
- Mówię poważnie. Nie wiem czego nagadał Ci Zayn, ale radzę Ci nie wierzyć w każde jego słowo, bo możesz się ostro przeliczyć.
- Bo Ciebie zostawił? – powiedziałam z pogardą.
- To ja od niego odeszłam kochana, wiesz dlaczego? – fuknęła. – Traktował mnie jak zabawkę… jak śmiecia… I on zabił nasze dziecko.
- Co? – zrobiło mi się sucho w gardle.

- Przez tego palanta poroniłam. On zabił nasze maleństwo.


****************************
KONIEC CZĘŚCI 2 :)

3 komentarze:

  1. Jaki koniec części drugiej?! Co?! No nieeee, a będzie 3 prawda? ; c Nie przeżyje bez tego opowiadania ;<
    Jeju ta Rosalie mnie wkurzyła, ale ich rozmowa była śmieszna na początku xdd
    Ale potem to drażnienie się z Malikiem w wannie było pełne śmiechu xdd
    Ale to co zrobił rano nie zbyt ciekawie się prezentowało ;/ Mam nadzieję, ze jakoś sobie z tym poradzą i jego dominat zniknie. A zakończenie już w ogóle o co chodzi?! W jaki sposób poroniła? Co?! Jestem zmieszana tym co dalej się wydarzy, bo Clari obiecała, że nie odejdzie już od niego, tu taka wiadomość masakra ;/ Ale może ona tak ściemnia z tym dzieckiem, by Zayn wrócił do hotelu do niej czy coś ; < Nie wiem i czekam na następną część ^^
    Pozdrawiam! ; 3
    I dziękuje za te piękne i cudowne dwie części jakie tutaj wypisałaś ^^ Na prawdę opowiadanie na szóstkę z plusem ; **

    OdpowiedzUsuń
  2. O kuźwa! Nie rób na tylko tego i nie rozdzialaj ich! ProszE! :( Oni muszą być razzem, mieć dzieci, wnuki, siedzieć przy kominku i robić na drutach popijając herbatkę! :D

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest dla mnie zachętą do dalszej pracy! <3