poniedziałek, 30 marca 2015

Book2 - 8

Zawsze myślałam, że miłość między ludźmi rodzi się latami. W końcu muszą się oni poznać na tyle, by można było sobie w pełni zaufać.

Więc, do jakiej grupy należałam razem z Zayn’em?

Może od samego początku popełniłam błąd? Powinnam zignorować „zaloty i zapędy” Zayn’a i znaleźć kogoś normalnego i bez dominackich upodobań. Czasami jego bipolarny charakter zmusza mnie do ponownego pomyślenia nad tym, czy faktycznie do niego pasuję. Codziennie nachodzą mnie wątpliwość. Zayn nie był zupełnie dla mnie. Dominat? Mógł mieć przecież mieć wiele innych kobiet, które mu się oddadzą bez jakichkolwiek uczuć.

Lecz czy byłabym wstanie oglądać je przy Zayn’ie – mężczyźnie, którego kochałam całym sercem?

To było dobre pytanie. I odpowiedź była jasna jak słońce : nie wytrzymałabym tego widoku. Zayn był mój. Mimo przeciwności losu, dało ono nam drugą szansę i ponownie mogliśmy spróbować bycia ze sobą. Musiałam powiedzieć mu o wszystkim, co mnie trapi… Nie zniosłabym kolejnego rozstania.

- Telefon do Ciebie, mami! – oznajmił mi David, wręczając służbową komórkę. Doskonale wiedziałam, że dzwonił Zayn. Cały dzień go ignorowałam. Wiedziałam, że wychodził z siebie, ale… miałam po raz milionowy mętlik w głowie i to właśnie przez niego! Zayn kochał mnie, ale…

Co z jego potrzebami?

- Powiedz, że jestem zajęta – skwitowałam, nie mając odwagi z nim w tej chwili rozmawiać.
- Jest zajęta, Zayn – powiedział do słuchawki. Nie minęła chwili, a usłyszałam stłumione krzyki Malik’a, na które David aż zadrżał. Powstrzymałam się od ironicznego uśmiechu, gdyż wiedziałam, że Zayn nie lubił odmowy. David popełnił radykalny błąd. – Zayn mówię poważnie, oddzwoni do Ciebie! – David podniósł odrobinę głos, a ja już nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam się śmiać. Mój przyjaciel spojrzał na mnie z miną zbitego psa. Och przepraszam, że musiałeś doświadczyć gniewu Zayn’a na sobie! – Miłego dnia! – krzyknął David zapewne mu przerywając i się rozłączył, teatralnie wzdychając. Spojrzałam na niego rozbawiona. – Ten dupek potrzebuje czułości! Ktoś musi go częściej przytulać! – jęknął zdesperowany. – Idę po kawę, bo przez tego skurwiela rozbolała mnie głowa! – rzucił telefon na biurko i rozdrażniony wyszedł z biura, po drodze zabierając swój portfel. Wtedy dopiero głośno się zaśmiałam, nie mogąc uwierzyć, że Zayn naprawdę nakrzyczał na Davida.

Teraz David z pewnością nie będzie już chciał się dobrać do jego kutasa.

Ponownie zaczytałam się w książce, dopijając swoją kawę ze Starbucks’a, którą kupiłam rano. Uwielbiałam czytać dobre romanse. Czasami stawiałam się na miejscu głównej bohaterki. Każda z nas za pewno nie raz marzyła o idealnym mężczyźnie, który zawsze byłby wobec Ciebie troskliwy. Dlaczego Zayn nie mógł być normalnym 27-latkiem? Ciekawa byłam, co by było gdyby nigdy nie został dominatem…

Czy przypadkiem nie straciłby swojej wyrazistości?

Westchnęłam głośno zamykając książek, nerwowo spoglądając na zegarek i odliczając minuty do końca pracy. Nie chciałam napatoczyć się przypadkowo na swojego ojca. Gdy już to robiłam, odpowiadałam mu lakonicznie, nie zagłębiając się w szczegóły. Wiedziałam, że był zły po akcji, jaką mu zrobiłam na bankiecie przy jego nowej „dziewczynie”. Nie mogłam jej zaufać.

Dzień ciągnął się niemiłosiernie. Głównym powodem był Zayn, lecz i spotkania, które realizowałam tego dnia. Kiedyś było to dla mnie wszystkim, ale teraz? Zayn był kimś, kogo pierwszy raz tak otwarcie i szczerze kochałam, mimo tego, że chwilami mnie przerażał swoimi nagłymi napadami złości.  Chciałam pokazywać się z Zayn’em bez żadnych problemów i krzywych spojrzeń na ulicy. W szczególności martwiłam się o to, jak zareaguje na wieść mój ojciec, że jego córka spotyka się ze swoją największą konkurencją, której chce się pozbyć. Tata był draniem, matka puszczalską dziwką… Nikt nie ma przecież rodziny idealnej, prawda?
- Nie zapomnij na jutro przygotować projektu dla Morgana, Clarisso – oświadczył ojciec przyglądając się mi, jak pakuje swoje rzeczy do torby.
- Okay – uśmiechnęłam się do niego słabo.
- Masz pozdrowienia od Mirandy – powiedział sucho. Cała się spięłam, słysząc imię tej szmaty.
- Bez wzajemności – burknęłam, wkładając swój telefon do kieszeni moich obcisłych jeansowych rurek.
- Bądź dla niej milsza, Clairy. Wiem, że może mój typ kobiet Ci się nie podoba…
- Nie podoba mi się Miranda i tyle tato – warknęłam. Zaczynałam tracić cierpliwość, a gdy była już mowa o Carmen i Mirandzie, skakało mi ciśnienie.
- Nie oceniaj książki po okładce – odparł.
- Z niej się łatwo czyta, tylko ty tego nie zauważasz – spojrzałam na niego, zarzucając swoją torbę na ramię. Twarz ojca była napięta. Był zły.
- Nie obrażaj proszę Mirandy… To dobra kobieta z wyższej sfery.
- Wyższa sfera i tylko ta wyższa sfera. Istnieją ważniejsze rzeczy, niż pierdolone pieniądze! – fuknęłam. Zauważyłam w jego oczach szok. – Mam dosyć słuchania o nich, o tym jak działa firma… Mam tego po uszy!
- Clairy…
- Nie, tato. Powinieneś zastanowić się, czy nie znaleźć nowej projektantki, bo moja pasja zamieniła się w coś, czym powoli zaczynam gardzić.
- Ja nie wiedziałem… - zająknął się.
- Dokończę te projekty, które mi zleciłeś i wykonam to, co chciał Jackson McTyler, a potem będę myśleć co…
- Chyba nie zamierzasz odejść, prawda? – zaniepokoił się. Tak, a bo na pewno martwił się moim odejściem!
- Jeśli sam mi to mówisz – stwierdziłam i obróciłam się na pięcie, opuszczając biuro. Odetchnęłam głęboko pierwszy raz w ciągu tego dnia i po minutowej jeździe windą opuściłam budynek. Czyżbym naprawdę myślała nad odejściem z pracy? Tym samym będę zmuszona do zatrudnienia się u Zayn’a.

Dziwka.

- Pierdol się – prychnęłam i poszłam do swojego auta.

***

Droga do One Hyde Park nie trwała za specjalnie długo w efekcie czego byłam na miejscu już koło siedemnastej. Miałam dziwne przeczucie, że na miejscu czeka mnie coś… nie miłego.

I nie pomyliłam się.

Przestraszona Scarleth niemal się na mnie rzuciła, gdy ja z szeroko otwartą buzią obserwowałam swój zdemolowany apartament. Wszystkie meble były połamane i zdewastowane, powybijane szkła z okien walały się po podłodze wymieszane z kwiatami, cały sprzęt elektroniczny był rozwalony w drobny mak. Cały salon wyglądał jak pobojowisku.
- Mój Boże… - zaszlochałam, przyciskając do siebie kurczowo torbę i Scarleth, która aż piskała ze strachu. – Spokojnie malutka… - pogłaskałam ją po główce, którą chwilę później i pocałowałam. Drżącą ręką wyjęłam telefon z kieszeni i wykręciłam numer Zayn’a. Na odebranie połączenia nie musiałam czekać długo.
- Dlaczego nie odbierałaś moich telefonów!? Clairy czy ty naprawdę chcesz, abym zszedł na zawał?! – krzyknął, a moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Z moich ust wyrwał się szloch. – Clairy, ty płaczesz? – jego ton głosu diametralnie się zmienił. Bardziej przynosił ukojenie mojemu ciału, niż przypominał dźwięk cięcia drewna.
- Zayn przyjedź do apartamentu – wydukałam siadając na ziemi i opierając się plecami o drzwi, całkowicie bezradna.
- Clairy, co się dzieje?
- Przyjedź, proszę – szepnęłam słabym głosem.
- Już jadę – i się rozłączył.

A ja wybuchłam gromkim płaczem.

***

- Jak to możliwe, że ktoś się tu dostał?! To miejsce jest pod ciągłym okiem kamer! – wrzasnął Zayn, kłócąc się z Leo i dwójką innych mężczyzn, których imion nie znałam. Siedziałam na kanapie ze Scarleth na kolanach z twarzą zalaną łzami. Nie miałam na nic siły. Byłam wycieńczona psychicznie tym dniem. W dodatku nastrój Zayn’a mi w tym tylko sprzyjał.
- Panie Malik, kamery na pewno pokażą nam kto mógł się dostać do apartamentu Panny Watson – odparł uspokajającym tonem jeden z nieznanych mi mężczyzn. Wyglądał na znacznie starszego od całej reszty. Był farbowanym blondynem, ukrywając zapewne tym samym swoją siwiznę. Na twarzy miał kilka zmarszczek mimicznych, ale nie kłamiąc, że był przystojnym mężczyzną. Budową ciała również nie grzeszył. – Moi ludzie zajmą się dziś sprawdzaniem monitoringów z całego hotelu.
- To jest absurd, by tak nie dopilnować apartamentu! – Zayn aż kipiał złością, którą mogłam poczuć za każdym razem gdy podniósł głos. Moim ciałem wstrząsały dreszcze, a nastrój Zayn’a nie pomagał mi nic, a nic się uspokoić.
- Spokojnie Panie Malik, sam wszystkiego osobiście dopilnuję – odparł cicho, lecz dobitnie blondyn.
- Landon, jeszcze raz coś się takiego wydarzy…
- Nie wydarzy – wtrącił mu się w zdanie Landon.
- Mam taką nadzieję – fuknął Zayn.
- Zayn, uspokój się najważniejsze jest to, że nic się nie stało Clarissie – Leo spojrzał niepewnie w moją stronę. Ja gapiłam się w czarne niebo za oknem, jak automat głaszcząc sierść Scarleth. Boże, jakie miałam szczęście, że jej nic się nie stało. Wolałam by to cholerne mieszkanie zostało zniszczone, niż odebrano mi moje małe, białe szczęście na czterech łapach.
- Panowie, jesteśmy w kontakcie. Landon, gdybyś miał coś ważnego mi do powiedzenia, dzwoń od razu, nie patrząc na godzinę – rzekł dobitnie Zayn. Czułam jego czuły wzrok na swoim ciele. Tym razem nawet to nie pomogło.
- W porządku – i po jego słowach cała trójka opuściła apartament, bez słowa pożegnania. Wtedy po raz pierwszy zerknęłam na Zayn’a. Nawet gdy był zły, wyglądał jak anioł. Mój anioł.
- Clairy, proszę nie płacz – szepnął podchodząc do mnie i od razu biorąc w ramiona. Scarleth uciekła z moich kolan, a ja sama wstałam i wtuliłam głowę w jego szyję, oplatając rękoma jego tułów.
- Przepraszam, że nie odbierałam telefonów – mruknęłam łamiącym się głosem, zaciskając palce na jego czarnej marynarce od garnituru.
- Czemu David odprawił mnie z kwitkiem? Dlaczego skłamał, że jesteś zajęta? – spytał, biorąc moją twarz w obie dłonie. Przenikliwie mi się przyglądał.
- Bo byłam – szepnęłam, unikając jego wzroku.
- Proszę nie okłamuj mnie, Clairy – burknął. – Nie chciałaś ze mną rozmawiać?
- Zayn…
- Myślałem, że między nami jest już wszystko w porządku – odparł ze słyszalnym bólem w głosie.
- Nie wiem czy chcę teraz o tym rozmawiać – powiedziała niepewnie. – I z pewnością nie tutaj.
- Z tym się akurat zgodzę – pokiwał głową, pocierając dłońmi moje policzki. – Od dzisiaj mieszkasz ze mną i nawet już nie słyszę słowa odmowy.
- Okay – powiedziałam cicho, tym samym zbijając go z pantałyku.
- Naprawdę? – Zayn uśmiechnął się lekko, a jego oczy rozbłysły.

Cholera, czy dobrze zrobiłam?

- Tak, przecież sam mnie o to prosiłeś, zapomniałeś? – parsknęłam śmiechem stając na palcach i delikatnie całując jego wiśniowe wargi.
- Kocham Cię, Clairy -  szepnął, po czym złączył nasze wargi w jeszcze jednym, namiętnym pocałunku. – Zobaczysz, będzie nam ze sobą jeszcze lepiej.
- Zwolniłam się z pracy – nie wiedziałam dlaczego, ale stwierdziłam, że był to odpowiedni moment do tego, aby mu to powiedzieć. Oczy Zayn’a ponownie rozbłysły.
- Czyli…?
- Jestem zmuszona by pracować u Ciebie, by mieć pieniądze na życie, zadowolony? – uśmiechnęłam się do niego kwaśno.
- Przecież mam pieniądze, nie musisz pracować – odparł, sunąc ustami po mojej twarzy.
- Nie, Zayn, muszę pracować – pokręciłam głową.
- Dlaczego nie pozwalasz mi sobie pomóc? – zapytał lekko oburzony. Jego zmiany nastroju były nie do wytrzymania. Raz był troskliwy, a kilka chwil później odpowiadał mi warknięciami.
- Bo chcę być chociaż trochę samodzielna, a nie przebywać wyłącznie pod Twoim kloszem bezpieczeństwa.
- Myślisz, że odbieram Ci Twoją samodzielność? – uniósł zagadkowo brwi do góry.
- Tak trochę… - powiedziałam, patrząc na niego niepewnie.
- Trzymam Cię pod kloszem?
- Chwilami – odpowiedziałam mu zgodnie z prawdą.
- Zaskakujesz mnie każdego dnia Clairy – westchnął, przytulając mnie do siebie. – Chcę byś miała ze mną jak najlepiej.
- Jest mi z Tobą wspaniale, Zayn, ale…
- Nie ma żadnych ale. Gdy ostatnio tak mówiłaś, opuściłaś mnie – jego głos pod koniec ścichł. Przygryzłam dolną wargę, spuszczając zawstydzona wzrok na podłogę. Palce Zayn’a machinalnie chwyciły mój podbródek i podniosły go do góry. – Tym razem nie pozwolę Ci uciec.
- Nawet nie zamierzam.
- Wiem.

***
Spakowanie moich rzeczy nie zajęło mi długo ( gdyż pierdolony włamywacz ukradł mi połowę moich ubrań ) i od razu pojechaliśmy do willi Zayn’a. Malik próbował rozładować napiętą atmosferę przez zaistniałe sytuacje, lecz mój humor wisiał na włosku. Byłam koło niego tylko ciałem, a umysł mój był gdzieś daleko stąd. Cieszyłam się przede wszystkim, że Scarleth nic nie było, która teraz niewzruszona siedziała na moich kolanach z pyskiem opartym na desce rozdzielczej samochodu Zayn’a.
- Leo już wiezie Twoje auto pod willę, powinien tam być za jakieś dwadzieścia minut – oświadczył Zayn po zakończeniu połączenia, co tylko skwitowałam kiwnięciem głowy. – Hej – Zayn oderwał jedną rękę od kierownicy i chwycił moją lewą. – Uśmiechnij się dla mnie, maleńka – zmusiłam się do uśmiechnięcia, co pewnie przypominało grymas bo Zayn głośno się zaśmiał. – Na miejscu poprawię Ci humor.
- Jak? – zapytałam niskim głosem. Zayn mocniej ścisnął moją dłoń, poruszając się na fotelu.
- Nie drażnij się ze mną, Clarisso – warknął, na co głowa mojej psiny odwróciła się automatycznie w jego stronę. Zaśmiałam się, wtulając policzek w sierść Scarleth. – Przez cały dzień się do mnie nie odzywałaś… chyba muszę Ci wbić do tej głowy, że mnie się nie ignoruje.
- Miałam powód – wywróciłam oczami rozdrażniona.
- Porozmawiamy o tym w domu – fuknął. Spodobało mi się jedno w tym zdaniu : przesłanie. - Ale cholernie potrzebuje się w Tobie znaleźć i chcę Ci przypomnieć, że mnie się nie ignoruje.
- Och czyżby? Skąd wiesz, że będę chciała się z Tobą pieprzyć? – położyłam nacisk na ostatnie słowo i po wyplątaniu swojej dłoni z jego ręki, położyłam ją na małym wybrzuszeniu, które pod moim dotykiem rosło.

- Clairy, poczekaj aż moje ręce nie będą trzymały tej cholernej kierownicy. 


****************************
Hmm... Clairy chyba lubi, gdy Zayn nie trzyma rąk na kierownicy XDD

Hm... Dużo się działo w tamtym tygodniu... Nie napiszę, że Zayn odszedł, bo dla mnie zawsze jego miejsce będzie w 1D i czekało na niego z szeroko otwartymi ramionami. Mam swoje zdanie na ten temat i wiem, że Zayn wróci, tylko potrzebuje od groma CZASU. 

Kochani! :

Nowe ( stare ) opowiadania na wattpadzie! :





44 komentarze = NOWY ROZDZIAŁ!!! :* <3


Komentujcie <3

K.


poniedziałek, 16 marca 2015

Book2 - 7

- Jesteś zestresowana – stwierdził Zayn, powoli jedząc kolację, którą przygotowała nam Halley. Mi jakoś nie rwało się do jedzenia, choć wyglądało naprawdę smakowicie.
- Boję się tego, co mogę od Ciebie usłyszeć – powiedziałam, biorąc łyk soku pomarańczowego ze szklanki, by nawilżyć osuszony z nerwów przełyk.
- Większość już wiesz – spojrzał na mnie z powagą.
- Dlaczego mnie okłamywałeś, Zayn? Czemu ukrywałeś prawdę tak długo? – spytałam zduszonym głosem.
- Nie chciałem Cię zranić, Clairy… Ja…
- Zraniłeś mnie kłamstwem, a oliwy do ognia dolała Carmen i jej wizyta tutaj – przypominając sobie o niej, od razu mój humor się popsuł. Nienawidziłam tej kobiety i tego nie ukrywałam.
- Uwierz mi, nie miałem pojęcia, że tutaj będzie… Nawet nie domyśliłbym się, że wplątała się w jakiś plan z Twoim ojcem…
- Powinieneś lepiej dobierać sobie przyjaciółki – parsknęłam ironicznie.
- Nigdy tak się nie zachowywała, Clarisso. Poza tym, my się tylko przyjaźniliśmy – odparł obojętnie.
- Kiedyś przyjaciele z bonusem – rzekłam. Nie mogłam znieść napastujących mnie obrazów Zayn’a i Carmen, którzy pełni namiętności uprawiają seks… Ugh! To Zayn przez tą kobietę był dominatem!
- Kiedyś, doskonale to ujęłaś – warknął, a jego ton głos świadczył o tym, że tracił cierpliwość. – Pragnę tylko Ciebie.
 - Miałeś mi kiedykolwiek zamiar powiedzieć o hotelu? – skrzyżowałam ręce na piersiach i popatrzyłam na niego wyczekująco.
- Na pewno.. Nie chcę nic przed Tobą ukrywać – odparł.
- To nie rób tego – szepnęłam. Z jego ust wyrwało się westchnienie.
- Moja przeszłość jest naprawdę mroczna, Clairy. Nie chcę byś była jego częścią.
- Ale Zayn…
- Nie, Clairy – pokręcił głową, przerywając mi. – To ty wyprowadziłaś mnie na prostą z tej całej sytuacji. Pomogłaś mi po części wyleczyć się z samotności i nauczyłaś mnie okazywać miłość. Nawet nie wiesz jak bardzo tego chciałem.
- Jeśli mnie kochasz, mogłeś mi o wszystkim powiedzieć – powiedziałam.
- Clairy… obiecuję, że kiedyś opowiem Ci wszystko, ale… nie teraz, dobrze? – z niechęcią pokiwałam głową. Gdybym go bardziej przycisnęła, może wydusiłabym z niego prawdę? – Zdecydowanie powinniśmy porozmawiać o hotelu.
- O tak, rwę się do tego – parsknęłam z frustracją.
- Drwi sobie Pani ze mnie? – uniósł pytająco brwi do góry, a jego usta wygięły się w złośliwym uśmieszku.
- Jakby mogła? – wywróciłam oczami, powoli jedząc swojego dorsza.
- Jeszcze raz wywrócisz na mnie oczami, to nie będę się wahał i w końcu porządnie złoję Twój tyłek – warknął groźnie, a ja z trudem przełknęłam rybie mięso.
- Przepraszam? – wzruszyłam ramionami, czując się niczym jak mała dziewczynka, która zrobiła coś złego.
- Przeprosisz później – puścił mi oczko, a ja niemal od razu oblałam się rumieńcem.

Weź się w garść, przyjechałaś tutaj poważnie rozmawiać!

- Zayn wiesz, że to co się stało wczoraj nie powinno mieć miejsca? – odezwałam się poważnie, odsuwając od siebie talerz z jedzeniem. Zayn zmarszczył brwi, ale skinięciem głowy się ze mną zgodził. – Najpierw, jak cywilizowani ludzie powinniśmy się dogadać i wszystko sobie dokładnie objaśnić…
- Zauważ, że my do normalnych nie należymy – przerwał mi.
- No tak, ale Zayn… o to właśnie w tym wszystkim chodzi. Jesteśmy zaślepieni seksem!
- Nieprawda – zaoponował od razu. Dlaczego myślałam, że ta rozmowa będzie łatwa? – Seks to tylko dodatek.
- Myślałam, że pieprzenie to u Ciebie podstawa – odparłam z powątpieniem.
- Pieprzyć przestaliśmy się już dawno, maleńka. Ja Cię kocham i uprawiamy miłość.
- Ale hotel chyba właśnie służył do pieprzenia, tak? To była odskocznia, mam tak to rozumieć?
- Żadna odskocznia, Clairy… To był biznes – rzekł.
- Biznes! – parsknęłam. – Prowadzenie seks hotelu to biznes?
- Nawet nie wiesz, jak bardzo dochodowy – uśmiechnął się figlarnie.
- Czy w tym hotelu… klientami były wyłącznie kobiety? – spytałam z wahaniem. Nie chciałam usłyszeć, że brał wiele razy udział w takim czymś. Nie zniosłabym tego.
- Nie, z początku prowadzili go sami mężczyźni i sprowadzali do niego kobiety, który były zainteresowane stosunkami BDSM.
- Pewnie było ich od groma – stwierdziłam.
- Żebyś się nie przeliczyła – prychnął. – Kobiety nie lgną do tego jak owady do światła… Naprawdę trudno jest znaleźć kobiety, które wolą trochę cierpienia, zamiast słodkiego seksu.
- Brałeś kiedykolwiek w tym udział? – szepnęłam, spoglądając na niego by wyłapać każdą jego reakcję. Zauważyłam, że się lekko spiął.
- Tylko na początku.. Może z dwa razy, nie więcej. Nie bawiło mnie to jakoś szczególnie – odparł obojętnie, a mi to poniekąd przyniosło ulgę, choć i tak wyobrażanie sobie jak Zayn zabawia się z kimś innym, niż ja łamało mi serce.
- To dlaczego szukałeś dla siebie partnerek na wyłączność?
- Dobrze to ujęłaś : na wyłączność. Nie chciałbym pieprzyć kobiety, która była chwilę wcześniej rżnięta przez mojego współpracownika – tutaj westchnął.
- A teraz? Czym jest hotel? – moja ciekawość brała nade mną górę. – Nadal jest takim seks klubem?
- Poniekąd, ale Ci którzy chcą brać w tym udział płacą grube pieniądze no i są zmuszeni milczeć – odparł, popijając powoli szampana ze swojego kieliszka. W sposób jaki język zgarnął kropelki z wierzchu… cholera, zrobiło mi się gorąco! – Ale do tego jest dla nich oddzielne piętro. Ogółem teraz jest to taki normalny hotel.
- Z gratisem – odparłam.
- Tak – potwierdził. – Ot i cała historia.
- Dlaczego Carmen nie chciała odejść z Twojego życia? – palnęłam. Pożałowałam tego pytania tylko przez chwilę. Poniekąd mogłam pytać go o co chcę. Należało mi się to i doskonale to wiedział.
- Przyjaźniliśmy się, Clarisso… Po tym co się zdarzyło kilka tygodni temu, otworzyło mi to poniekąd oczy i zobaczyłem, że chce zniszczyć to, co się między nami utworzyło… Tą więź, którą dość sporo czasu budowaliśmy.
- Źle się czułam z tym, że ciągle się przy Tobie kręciła – powiedziałam, odpychając od siebie natrętną twarz zdziry - Carmen Paoli. – Jeśli już jesteśmy w tym temacie… Wiedziałeś, że mój ojciec spotyka się z jej matką?
- Co? – zapytał zdziwiony.
- Wczoraj ojciec poznał mnie z Mirandą podczas bankietu. Nie wiem czy to spotkanie można zaliczyć do… udanych – uśmiechnęłam się lekko gdy przypomniałam sobie minę Mirandy, gdy wyzwałam jej córkę.
- Po Tobie spodziewam się wszystkiego – Zayn parsknął śmiechem. – Ale nie uciekajmy od tematu… Chcę byś zobaczyła hotel.
- Naprawdę myślisz, że po tym wszystkim co tam się działo będę chciała tam pojechać? – mój głos był przesiąknięty ironią.
- Chcę byś poznała wszystkie moje strony, Clairy – spojrzał na mnie spod swoich długich rzęs. Gdyby wzrok mógł czarować, byłabym pierwsza, która byłaby przez niego totalnie urzeczona.
- Nie wiem, czy byłabym w stanie patrzeć obojętnie na to miejsce… Dla mnie to nie będzie zwykły hotel, Zayn – odparłam, nerwowo sącząc pomarańczowy sok.
- Uwierz mi, na pewno nie zobaczysz tego, co oczekujesz – powiedział niskim głosem.
- Jak to? – zmarszczyłam czoło w konsternacji.
- Są dni, w których odbywają się spotkania, którzy są zainteresowani…
- Dobra, wiem o co chodzi – machnęłam na to ręką. – Dużo z tego masz?
- Ze sto rocznie będzie – wzruszył ramionami, a moje oczy omal nie wylądowały przede mną na stole ze zdziwienia.
- Sto funtów? – zapytałam zduszonym głosem. Czyli te usługi nie należały do najdroższych…
- Żartujesz? – o dziwo Zayn wybuchł śmiechem. – Sto tysięcy rocznie.
- Och – oblałam się rumieńcem, ponownie zatapiając usta w soku ze wstydu. Zayn ciągle się ze mnie śmiał. – Dzięki, że wydaję Ci się zabawna – prychnęłam, wywracając oczami.
- Czy ty wywróciłaś oczami? – raptownie spoważniał, a moje serce na moment zatrzymało się. Zayn wstał i w ciągu kilku sekund pokonał odległość, która nas dzieliła. – Odpowiedz na moje pytanie.
- Ttak – zająknęłam się, przez co jego uśmiechnął się lodowato.
- Wiesz, co Cię teraz czeka? – uniósł zagadkowo brew.
- Jeszcze nie skończyliśmy rozmawiać.
- W tej chwili gówno mnie to obchodzi – burknął chłodnym tonem, chwytając mnie za ramiona zmuszając tym samym do wstania z krzesła i oboje przenieśliśmy się na kanapę stojącą w salonie. Nie zdążyłam nawet zareagować, a już leżałam na jego kolanach tułowiem, a moja pupa zwisała i była zdana na jego łaskę.
- Zayn…
- Sza! – tym mnie całkowicie uciszył. Nie znałam go od tej strony. Nie wiedziałam, że był aż tak władczy, choć mój umysł podpowiadał mi, że jeszcze wiele rzeczy przy jego boku mnie czekało. – Uderzę Cię dziesięć razy, Clairy i uwierz mi, będzie to najprzyjemniejsza rzecz z jaką kiedykolwiek się spotkałaś.

Od kiedy dawanie klapsów należy do przyjemność?!

- Zayn, ja prze…
- Ostrzegałem, maleńka. Należy Ci się kara… - w jego zdanie wtrącił się dzwonek jego telefonu. Poniekąd odetchnęłam z ulgą. Zayn z warknięciem wyjął swojego Iphona z kieszeni i przyłożył go do ucha. – Malik – fuknął i wsłuchał się w głos po drugiej stronie linii. Wieści nie mogły być dobre, bo jego szczęka napięła się jeszcze bardziej. Niezdarnie zeszłam z jego kolan i usiadłam obok niego na kanapie. – Zabiję tego cholernego Friedman’a, będę tam za pół godziny – oświadczył i rozłączył się. – Jedziemy do hotelu.
- Nie chcę, mogę zostać tutaj? – jęknęłam z dezaprobatą.
- Chcę żebyś pojechała tam ze mną – odparł uparcie.
- Nie jestem jeszcze gotowa. Poczekam na Ciebie tutaj – zacisnęłam nerwowo palce na swojej białej sukience, patrząc w jego miodowe tęczówki.
- Nie namówię Cię? – pokręciłam przecząco głową. – Będę za góra godzinę.
- W porządku – posłałam mu ciepły uśmiech. Zayn go odwzajemnił i nagle naparł na mnie swoimi wargami. Zaskoczona oddałam pocałunek, który zakończył zdecydowanie za szybko.
- Nie myśl, że zapomniałem o Twojej karze. Zleję Cię tak mocno, że nie usiedzisz przez tydzień.

***
Z pewnością minęło więcej, niż pieprzona godzina. Leżałam sama na kanapie i piłam kolejne kieliszki wina, który sobie uprzejmie wyjęłam z barku Zayn’a. Zastanawiało mnie co takiego musiało się stać, że zostawił mnie i od razu poleciał do „hotelu”… Czyżby ktoś za mocno potraktował jedną z klientek?

A chuj im w dupę!

W końcu zmęczenie po całym dniu i wypitym alkoholu przerosło mnie i zasnęłam, nim wybiła północ. Spałam spokojnie, dopóki nie poczułam jak ktoś unosi mnie do góry. Otworzyłam od razu oczy i napotkałam twarz Zayn’a, na której już nie widziałam grama zmartwienia czy napięcia : był spokojny i opanowany.
- Śpij skarbie – szepnął Zayn, składając miękkiego całusa na moim czole.
- Czemu tak długo Cię nie było? – zapytałam sennie, wtulając głowę w jego szyję. Uwielbiałam zapach jego perfum. Były tak pociągające, jak sam Malik.
- Powiem Ci jutro, teraz czas na sen – mruknął. No tak! Wiedziałam, że tak łatwo mi nie odpowie…  Pan tajemniczy.

Dopóki nie położył mnie w swoim łóżku, nie rozebrał i sam nie wykonał tych czynności, nie byłam w stanie ponownie zasnąć. Obserwowałam go z pół przymkniętych powiek i napawałam swoje oczy cudowny widokiem jego torsu oraz tatuaży.

- Nie ładnie tak patrzeć – zbeształ mnie, a ja lekko uśmiechnęłam.
- Patrzę na to, co moje – odparłam cicho.
- Tylko Twoje – powiedział i wszedł pod kołdrę, tuż obok mnie. Od razu przyciągnął mnie do siebie. Słodki i opiekuńczy Zayn to było moje niebo. – Chciałbym abyś wyjechała ze mną zamieszkała.
- Co? – spojrzałam na niego oniemiała.
- Zamieszkaj ze mną, Clairy – rzekł, a jego dłoń pogłaskała mój policzek.
- To za wcześnie… To zdecydowanie za wcześnie! – mój głos bardziej przypominał pisk.
- Wyobraź sobie, jak byłoby nam ze sobą dobrze – mruknął, dokładnie mnie obserwując. – Nie musiałoby nic nas dzielić… Gdybyś jeszcze zaczęła u mnie pracować…
- Małe kroczki – przerwałam mu. – Poza tym, mam pracę Zayn.
- Wiesz jakie mam zdanie na ten temat, wolałbym…
- A ja wolałabym zostać przy swojej pracy – ponownie weszłam mu w zdanie.
- Jeszcze Cię przekonam – odparł pewnie. – Lecz zamieszkaj ze mną. Chciałbym codziennie mieć Cię przy sobie, budzić u Twojego boku i…
- I?

- Mógł pieprzyć Cię do nieprzytomności. 




***********************************
No to mamy kolejny! Seks hotel? Hm... Malik potrafi XD Ale spokojnie, nie będzie z tym miejscem żadnego szczególnego wątku. Clairy będzie jak najbardziej trzymała od tego miejsca z daleka :D 


41 komentarzy = NOWY ROZDZIAŁ!! :* <3


Komentujcie <3

K.

piątek, 6 marca 2015

Book2 - 6

- Zostań dzisiaj ze mną, maleńka – prosił mnie po raz enty Zayn, obserwując jak się szykuję do pracy. Leżał nagi na moim łóżku w sypialni z zawadiackim uśmiechem. Wiedział, że nie mogę się mu oprzeć i bez szczelnie to wykorzystywał. Podły, seksowny drań.
- Mam dziś dwa spotkania, na których muszę być – odparłam z niechęcią, wyjmując ze swojej szuflady białą sukienkę. Była elegancka i dosyć przylegająca do ciała.
- Nie pójdziesz w tym! – oczy Zayn’a rozszerzyły się, gdy mnie zobaczył. Wyśmiałam go.
- Przecież to normalna sukienka – powiedziałam rozbawiona.
- Skarbie, ona za dużo odsłania! – wskazał na moje nogi, który były ukazane niemalże w pełnej krasie. – Zdejmij to!
- Nie? – parsknęłam. Nie minęła chwila, a Zayn stał przede mną, zaciskając palce na białym materiale.
- W takich sukienkach mogę oglądać Cię tylko i wyłącznie ja – szepnął mi na ucho, a jego dłonie stopniowo podwijały materiał do góry.
- Może ubiorę się w habit i wtedy będziesz zadowolony? – prychnęłam.
- Pod warunkiem, że nie będziesz miała nic pod nim – odparł z emfazą, uśmiechając się w ten swój zabójczy sposób.
- Zayn, zostaw ją, mówię poważnie – rzekłam odpychając jego natarczywe ręce. Zayn warknął i po wzięciu mnie na ręce rzucił na łóżko. – Zayn! – pisnęłam, ale potem nie przeszkadzało mi zbytnio, gdy znalazł się nade mną. Jego masywna sylwetka dezorientowała mnie w ten przyjemny sposób.
- Przebierz się maleńka, dla mnie – mruknął, używając swojego intensywnego wzroku.
- Co Ci w niej przeszkadza? – zapytałam. – Nie podobam Ci się w niej?
- Och kochanie, mam ją ochotę z Ciebie zedrzeć i wypieprzyć – warknął, a mną wstrząsnął dreszcz. – Wyglądasz w niej seksownie i nie chcę by Twoi klienci ślinili się na Twój widok. Zwłaszcza ten dupek, Jackson.
- Znasz go? – spytałam zaskoczona, marszcząc brwi. Nie odpowiedział mi i zmienił temat.
- Gdy zobaczyłem was wczoraj na przyjęciu… cholera, pierwszy raz poczułem tak cholernie mocną zazdrość – powiedział, całując delikatnie każdy skrawek mojej twarzy.
- Dostałam od niego propozycję – oznajmiłam i pożałowałam tego. Jego mięśnie się spięły, a usta zacisnęły się w wąską linię.
- Jaką? – wycedził.
- Będę projektowała dla niego trzydziestopiętrowy budynek w Nowym Jorku – rzekłam cicho.
- Ten kutas Cię pragnie, Clarisso – syknął.
- Zayn… - westchnęłam.
- Jesteś tylko moja… Jeśli ręka tego skurwiela spocznie na Twoim ciele…
- Zayn – przerwałam mu stanowczo i wtedy dopiero przestał mówić. – To tylko zlecenie. Ty jesteś moim wyjątkowym klientem, któremu pozwalam się pieprzyć i dotykać.
- Nie przeklinaj, Clairy – mruknął zirytowany.

Despotyczny Zayn wrócił.

- Poza tym, musimy poważnie porozmawiać i nie zapominaj o tym – mówię, patrząc na niego twardo.
- Omówmy to przy kolacji u mnie w willi. Potem chcę Cię mieć tylko dla siebie – mruknął cicho, ale stanowczo. – O której kończysz?
- O piątej.
- Przyjadę po ciebie.
- Wiesz, że mój ojciec nie będzie zachwycony, gdy nas zobaczy? – mówiąc o nim przypomniałam sobie wczorajszą sytuację, gdy przedstawiał mi matkę Carmen. Czy miałam powiedzieć o tym Zayn’owi?
- Nie zobaczy, uwierz mi.
- W porządku – zgodziłam się z lekkim wahaniem, całując delikatnie jego usta . – A teraz mnie puść, bo śpieszę się do pracy, Zayn.
- Pierw się przebierz – trzymał się uparcie swojego zdania.
- Zayn!

***
- Dziękuję Panno Watson, że chciała Pani poświęcić czas takiej starej zrzędzie jak mi – powiedział Pan Bradley, po skończonym spotkaniu w jednej z bogatszych restauracji w centrum Londynu. Pan Bradley był po sześćdziesiątce i był naszym stałym klientem. Prawie co pół roku kupował nowy apartament i prosił mnie o zaprojektowanie każdego pokoju. Robiłam to z nieukrywaną chęcią. Pracowanie dla takiej osoby jak Pan Bradley było samą przyjemnością.
- Gadatliwy klient, to dobry klient, Panie Bradley – stwierdziłam z lekkim uśmiechem.
- Zgodzę się, Panienko – również się uśmiechnął, co odmłodziło go o kilka lat.
- Jak się czuje Pana żona? Jej noga jest już cała?
- Tak, odzyskała sił.
- Niech Pan ją ode mnie pozdrowi – odparłam, zerkając na ekran swojego Iphona. Dochodziła piąta. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Miło było mi się spotkać z Panią ponownie, Panno Watson – wymieniłam z Panem Bradley’em uścisk dłoni i razem opuściliśmy pomieszczenie. Po biurze kręciło się jeszcze kilka osób, wliczając w to David’a, którego nie widziałam od czasu, gdy wczoraj wyszłam wcześniej z przyjęcia.
- Wyglądasz inaczej, maleńka. Ty się uśmiechasz! – powiedział, ilustrując dokładnie moją twarzą.
- To chyba dobrze, prawda? – zapytałam, puszczając mu oko. Zaskoczyłam go.
- Proszę powiedz mi, że za tym nie stoi facet o imieniu Zayn i nazwisku Malik! Inaczej skopię Ci dupę! – rzekł udając oburzonego, marszcząc czoło. Nie odpowiedziałam mu i ruszyłam po swoje rzeczy, które leżały na biurku w moim stanowisku pracy. – Nie wierzę, Clairy!
- Przestań David – mruknęłam.
- Boże, jego kutas znowu Cię splądrował! Jak mogłaś!? – parsknął śmiechem.
- Pogadamy o tym jutro, okay? Spieszę się – burknęłam, wrzucając swoje projekty do torby.
- Do niego? – uśmiechnął się szelmowsko.
- Może! – prychnęłam, na co się zaśmiał i ucałował mnie w policzek na pożegnanie.
- Baw się dobrze!

Kilka minut później stałam już przed firmą i swoim wzrokiem szukałam samochodu Zayn’a. Ku mojemu zdziwieniu nie mogłam go znaleźć. Przygryzłam dolną wargę w konsternacji. Przecież nie mógł mnie wystawić. Wtedy ktoś delikatnie postukał mnie po ramieniu. Odwróciłam się jak oparzona. Przede mną znikąd pojawił się Leo. Uśmiechnęłam się do niego.
- Hej, Leo.
- Dzień dobry, Panno Watson. Czekałem na Panią – odparł formalnie.
- Na mnie? A gdzie Zayn? – zapytałam.
-  Został w samochodzie, Panno Watson.
- W porządku. To chodźmy – mruknęłam. Okazało się, że jego Leo zaparkował przecznicę dalej. No tak… sama prosiłam go o dyskrecję. Nie mogłam narazić kariery Zayn’a, którą mój ojciec próbował zniszczyć w drobny mak. Na pewno zrobiłby to gdyby dowiedział się, że potajemnie spotykam się z Zayn’em. Gdy Leo zatrzymał się przed dużą limuzyną, stanęłam przez chwilę jak wryta, dopóki nie otworzył mi drzwi. Podziękowałam mu cicho i z gracją wsiadłam do środka. Zostałam porwana w ramiona Zayn’a, nim Leo zatrzasnął za mną drzwi. Z wrażenia opuściłam torbę na podłogę limuzyny i spojrzałam w miodowe tęczówki Zayn’a.
- Minęło nie całe dziesięć godzin, a ja zdążyłem się za Tobą stęsknić milion razy, skarbie – szepnął, wpijając się wymagająco w moje wargi. Jęknęłam otwierając usta i pozwalając jego językowi zawładnąć moim. Objęłam go ciasno ramionami i usiadłam na jego kolanach, przez co moja sukienka podwinęła mi się prawie do pasa. Spróbowałam ją obciągnąć, ale Zayn powstrzymał mnie od tego pomysłu, zaciskając mocno palce na moich nadgarstkach. W moich żyłach obudziło się podniecenie, które dawało  sobie znać za każdym razem, gdy pomyślałam o Zayn’ie i o tym, co potrafił zrobić jego język. – Nigdy więcej nie ubierzesz tej sukienki do pracy – syknął w moje usta, sugestywnie całując po raz kolejny. – Jest stworzona do zdejmowania, a nie cholernego chodzenia – warknął, wkładając dłonie pod moje pośladki i przycisnął mocniej do siebie. Przygryzłam jego dolną wargę, czując jak jest podniecony i przez to ja robię się mokra. – Czujesz jak bardzo jestem Ciebie spragniony? Potrzebuję Cię.
- Zayn, nie tutaj… - szepnęłam słabo, nerwowo zerkając co chwilę w stronę „okienka”, za którym siedział Leo, niczego nie świadomy co się dzieje za jego plecami.
- Tylko my go widzimy skarbie, on nas nie – mruknął, dłońmi pozbywając się mojego kardiganu.
- Zayn, poczekaj…
- Nie mogę. On… - ukradkiem zerknął na dół, wprost na swoją męską, którą uwalniał spod spodni od garnituru i ciasnych bokserek. – Daje mi się mocno we znaki. Wątpię, bym poczekał do końca kolacji, Clarisso.
- Czy moja cipka kiedykolwiek odpocznie? – spytałam ironicznie.
- Odpoczywała dwa tygodnie – fuknął, rzucając mnie na fotel tak, bym wylądowała na plecach. W jednej chwili zrobiło mi się gorąco i po raz kolejny odczułam niepochamowane pragnienie kochania go na tysiąc sposób. – Teraz trzeba to nadrobić – Zayn rozszerzył gwałtownie moje nogi i zdjął ze mnie czerwoną koronkę. – Koronka – powiedział z aprobatą i zawisł nade mną, zrzucając z siebie marynarkę. Obserwowałam go, jednocześnie zdejmując jego spodnie do połowy ud. Był bardzo podniecony. Główka jego penisa była lekko czerwona. Cholera jasna! – Potrzebuję Cię, maleńka – stęknął biorąc moje nogi w swoje ręce i obie położył na swoich ramionach.
- Kolejna nowa pozycja? – spytałam patrząc, jak nadstawia się przed moją kobiecość.
- Trzeba próbować nowości – posłał mi dziki uśmiech i wbił się do mojego środka. Krzyknęłam i od razu spojrzałam spanikowana w stronę okienka. – Spokojnie, nie usłyszy nas – odparł, nieustępliwie we mnie wchodząc.
- Zayn! – jęknęłam, chwytając się dłońmi jego szerokich bicepsów. Zayn pokazał mi kolejną pozycję, którą zaczynałam uwielbiać. Czułam go z każdym pchnięciem w sobie co raz głębiej i dosadniej.
- Tak, właśnie tak… - stęknął, muskając ustami moją gładką łydkę, potem delikatnie ją przygryzł. Zadrżałam głęboko, napierając na jego męskość swoimi biodrami. Ten mężczyzna doprowadzał mnie do obłędu! Nigdy nie znałam kogoś takiego jak on… Ba! Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, to robić z Zayn’a osobę, która pragnie uległości kobiet… Zayn skrywał naprawdę wiele tajemnic. Bardzo chciałam je odkryć.
- Zayn, jestem blisko! – niemal wyszlochałam, czując zaczątek orgazmu gdzieś w dole brzucha, który nasilał się z biegiem kolejnych minut i natarczywych ruchów.
- Cholera, Clairy! – krzyknął, palcem odnajdując moją łechtaczkę. Zdusiłam w sobie wrzask i doszłam, zaciskając się mocno na jego penisie, który aż we mnie wrzał. Odnalazłam jego usta i chwilę później i Zayn osiągnął szczyt, wlewając we mnie całe swoje nasienie, jednocześnie pochłaniając moje wargi w głębokim pocałunku, wkładając w niego całą pasję i miłość. – Kochanie, jest mi w Tobie tak dobrze… - mruknął, poruszając delikatnie biodrami. Moim ciałem ponownie wstrząsnął dreszcz. – Lecz chcę, byś miała siły na później.
- A co dla mnie szykujesz? – zapytałam cicho, przygryzając dolną wargę.
- Poznasz moją ciemną stronę, maleńka.

***

Niecałe pół godziny później byliśmy pod willą. Od feralnego dnia mojego odejścia nie zmieniła się nic, a nic. Powinnam nienawidzić to miejsce. To przez nie i perfidną sukę w niej moja „seks znajomość” z Zayn’em została zerwana.
- Hej – poczułam, jak Zayn muska palcem mój policzek. Odwróciłam machinalnie głowę, odrywając wzrok od budowli i spojrzałam na niego. – Co się dzieje?
- Nic, po prostu się zapatrzyłam – uśmiechnęłam się lekko.
- Coś się za tym kryje – stwierdził.
- Wiesz co mi się przypomniało – szepnęłam. Zayn zacisnął usta w wąską linię, z których wyrwało się westchnięcie.
- Nie wspominajmy tego już, Clarisso – powiedział poważnie.
- Czy Carmen odzywała się do Ciebie? – spytałam.
- Nie – pokręcił głową. – Próbowała się ze mną skontaktować na każdy możliwy sposób, ale… ja po prostu nie chciałem.
- Czuje coś do Ciebie – odparłam.
- Mówi się trudno, jestem tylko Twój – odparł, składając na moim czole czuły pocałunek. Uśmiechnęłam się lekko i wtuliłam w jego bok. Z chęcią mnie na chwilę objął i pogłaskał po ramieniu. – Uwielbiam Cię przytulać, wiesz?
- Kwiatki i serduszka – mruknęłam, wdychając zapach jego perfum.
- Kwiatki i serduszka – potwierdził.

***

- Dzień Dobry, Panie Malik! – na powitanie wyszła nam kobieta. Przynajmniej wiedziałam, że tym razem nie była Carmem, a pomoc domowa Zayn’a.
- Dzień Dobry, Halley – powiedział formalnie, przyciskając mnie mocniej do swojego boku. – Halley, poznaj proszę Clarissę Watson, moją dziewczynę.

Boże, ponownie to określenie!

- Miło mi Panią poznać, Panno Watson! Słyszałam o Pani tyle miłych i pozytywnych rzeczy! – odparła wesoło. Już zaczynałam ją lubić.
- Och, czyżby? – spojrzałam na Zayn’a, a ten wzruszył ramionami, uśmiechając się do mnie niepewnie.
- Jesteś godna chwalenia się Tobą – rzekł, a na moją twarz wpełzł rumieniec.
- Kolacja jest już gotowa, Panie Malik i podana do stołu – odparła Halley, patrząc to na mnie, to na jego z szerokim uśmiechem. Halley nie mogła być wiele starsza od mojej matki. Ją zdobiło naturalne piękno, a nie to co moją matkę : solarium i karnety na botoks.
- Dziękuję Halley, jesteś już wolna.
- Życzę miłego wieczoru – Halley zdjęła kuchenny fartuch, odwiesiła go na mały wieszaczek tuż obok lodówki wraz z innym fartuchami i wyszła z willi, nim zdążyłam powiedzieć jej chociażby „cześć”.
- Wygląda na sympatyczną – stwierdziłam, z powrotem patrząc na Zayn’a.
- Tak to wspaniała kobieta, gdyby nie ona byłbym biznesmanem anorektykiem – westchnął.
- Czy ona wie o Twoich… upodobaniach?
- Nie – pokręcił głową, poważniejąc. – Chodźmy zjeść. Czeka nas długa rozmowa.

- Bardzo długa rozmowa.  





*****************************************
Kochani! Witam was w nowym rozdziale! :D Mam nadzieję, że każdy z powrotu Zayn'a i Clairy się baardzo cieszy tak jak ja :3

Teraz mniej przyjemna kwestia :(

Co się z komentarzami? Kolejny raz? Nigdy tak długo wam nie przychodziło nabicie "limitu komentarzy" :/ Martwi mnie to poniekąd, bo chyba mam wrażenie, że znudziło się wam to opowiadanie :/ Czyżby czas na zawieszenie? Mam nadzieję, że tego nie chcecie :(


40 komentarzy = NOWY ROZDZIAŁ!! :* <3



Komentujcie <3

K.