czwartek, 13 sierpnia 2015

Book3 - 4

Patrzyłam z niedowierzaniem na karteczkę.

To przecież nie mogła być Carmen… Była zamknięta w szpitalu psychiatrycznym! Zostawała tylko jedna osoba.

Zajebana Chachi.

- Pierdol się suko – warknęłam, rwąc karteczkę na kawałeczki i wyrzuciłam na trawnik. Może nie dałam tym najlepszego popisu ekologicznego, ale w tamtej chwili miałam to głęboko w dupie. Ponownie uległe Zayn’a wpieprzały się w nasze życie. Czy tak miało być za każdym razem? Na samym początku moja matka z Lukiem, następnie Carmen, potem mój ojciec… Dlaczego nie mogłam mieć normalnego życia choć przez chwilę?
- Coś się stało? – zapytał mnie troskliwie Zayn, gdy weszłam do kuchni i zobaczył moją minę. – Znowu paparazzi?
- Nie, ja po prostu… - słowa ugrzęzły mi w gardle, a do oczu niespodziewanie naleciały mi łzy. Nie płacz idiotko! Nie płacz!
- Clairy, mów natychmiast co się dzieje! – odparł wstając ze stołka i podszedł do mnie. Jego dłonie ujęły moją twarz. – Powiedz mi.
- Ktoś podrzucił pod drzwi karteczkę… Ten ktoś napisał, żebym uważała na czyhające mnie kłopoty i podpisał się tylko literą C.
- Myślisz, że to mogła być Carmen? – spytał mnie, marszcząc brwi.
- Albo Chachi – stwierdziłam. – Ja mam dosyć Zayn. Za każdym razem gdy mamy choć trochę spokoju, to jak zwykle coś musi się wydarzyć… Ja naprawdę mam tego serdecznie dość.
- Spokojnie – szepnął, ścierając kciukami moje wypływające z oczu łzy. – Wiem, że jest Ci trudno, ale dajesz sobie doskonale radę. Jesteś silną i dzielną kobietą.
- Nawet i ona ma swoje granice wytrzymałości – szepnęłam. – Czego od nas oni wszyscy chcą?
- Nie wiem – westchnął, przyciągając mnie do siebie. – Po ślubie nasz temat w prasie ucichnie i każdy da nam spokój, obiecuję.
- Twoje nazwisko krzyczy sukcesem, Zayn, a ja weszłam w Twoje życie i…
- To jest najlepsza rzecz, jaka mogła mnie kiedykolwiek spotkać – powiedział, wchodząc mi w zdanie. – Inni po prostu nie mogą znieść, że komuś takiemu jak ja udało się znaleźć partnerkę na stałe. Sam nie mogłem w to przez dobre kilka tygodni uwierzyć. Nawet nie wiesz, jak długo na Ciebie czekałem, Clarisso.
- Ty to potrafisz obrócić obieg spraw – parsknęłam śmiechem, całując go w szczękę. – Chcę tylko spokoju, na kilka dni. Bez żadnych chujów pałętających się z aparatami, biegającymi za mną reporterami, nagłych wizyt Twoich byłych uległych…
- Co? – spojrzał na mnie zdziwiony Zayn.

Jasna cholera, nie miałam zamiaru mu o tym mówić.

- Clairy? Masz mi zamiar o czymś powiedzieć? – zapytał mnie, przyglądając się mi uważnie. Wiedziałam, że teraz mi nie odpuści.
 - Bo… któregoś dnia po wizycie w Twoim hotelu przyszła Chachi do biura i ona…
- I ona co? – dopytywał się.
- Ona powiedziała mi… że kiedyś miała z Tobą dziecko i poroniła przez Ciebie – rzekłam, a Zayn zesztywniał.
- To kłamstwa – warknął od razu. – Brała tabletki i w dodatku jeszcze stosowałem prezerwatywy, bo Chachi nie była tylko moja.
- Co? – zdziwiłam się. – Nie była wyłącznie na Twoje żądania?
- Chachi było wiecznie mało, a że ja nie dawałem jej pieniędzy, to szła do innych. To był też jeden z wielu powodów, dla których zerwaliśmy umowę.
- Więc, okłamała mnie? – spytałam.
- Najwyraźniej. Nigdy bym takiego błędu nie popełnił i nie zapłodnił jej. To byłaby najgorsza decyzja w całym moim życiu.
- Po co Chachi miałaby kłamać?
- Chachi zawsze lubiła dramatyzować, nie widziałem lepszej aktorki od niej – powiedział. – Gdyby coś się znowu działo…
- Powiem Ci tym razem od razu – dokończyłam za niego gdyż wiedziałam, o co chciał mnie poprosić.
- Świetnie – Zayn przytulił mnie do siebie jeszcze na kilka chwil. – Potrzebujesz wolnego w pracy? Kilka dni?
- I tak opuściłam zdecydowanie za dużo godzin… Niedługo mój szef może mnie wyrzucić na zbity pysk – odparłam, uśmiechając się kwaśno. Zayn spojrzał na mnie z nutą rozbawienia.
- Tak? Ten szef musi być niezłym pojebem.

***
- Gotowa na wybór sukni?! – krzyknął podekscytowany David, gdy tylko usiadłam w jego aucie na miejscu pasażera. Na tylnych siedzeniach była Gab, matka Zayn’a i Waliyha.
- I tak nie mam wyboru? – parsknęłam śmiechem zapinając pas i po chwili ruszyliśmy do centrum. Niemalże przez całą drogę słuchałam Waliyhi, że nie dowierza, że jej upierdliwy brat znalazł dziewczynę i niedługo się żeni. – Uwierz mi, ja też nie wierzyłam w cuda – powiedziałam, śmiejąc się.
- Cieszę się, że wybrał Ciebie, a nie jakąś laskę, która tylko myśli jak dobrać mu się do kasy – prychnęła. – Jak można być takim materialistą? Zayn zarabiał na to całe swoje życie!
- Tak, Zayn to wspaniała osoba – poparłam ją, uśmiechając lekko. Nie mogłam sobie wyobrazić ile czasu poświęcił na rozwinięcie swojej firmy po śmierci jego ojca. W pewnym sensie pięćdziesiąt procent zasług była właśnie taty Zayn’a, bo bez niego firma by nie powstała, a Zayn wybił ją na szczyty.

Mój zdolny mężczyzna.

- A Tobie jak idzie w pracy u Zayn’a, Clairy? – zapytała Tricia.
- Wiesz, próbuję pracować, ale Zayn we wszystkim mnie wyręcza – ponownie się zaśmiała. Kobieta mi zawtórowała. – Robię ile mogę, by choć trochę mu ulżyć w tej papierkowej robocie.
- Zayn wspominał mi, że niedawno wysłałaś projekt dla McTyler’a.
- Tak, nadal czekam na jego odpowiedź z oceną – rzekłam. Poniekąd byłam zła na Jacksona, że tak długo nie odpisywał, bo sam domagał się szybkiego zrobienia projektu ogólnego, a teraz mnie zbywał? Dziwny człowiek. – Ale cóż, jeśli się mu nie spodoba, to jego strata.
- Dokładnie – parsknęła śmiechem Tricia. – Poza tym musisz wpaść do nas któregoś dnia, by skompletować listę gości. Czas już wysłać zaproszenia.
Tyle rzeczy było jeszcze do zrobienia, a czasu było co raz mniej. To mnie najbardziej martwiło. Ślubu się Zayn’owi zachciało!
- Przynajmniej nie musimy się martwić salą, całe szczęście, że Zayn ma tą ogromną salę balową, bo inaczej pewnie byśmy się nie wypłacili za wynajęcie Sali na ostatnią chwilę – odparł David przyśpieszając na prostej, na której nie było żadnego samochodu. To było dziwne, były godziny szczytu.
- Zayn zrobiłby wszystko, jakbyś go nie znał – powiedziała Gab.
- No to fakt – zgodził się z nią David. – Ale misiaczku, mówię Ci, oszalejesz na widok tych sukien, które dla Ciebie wybraliśmy. Są po prostu obłędne!

Czułam, że to będzie ciężkie popołudnie.

***

- Mój Boże – jęknęłam, padając plackiem na łóżko, tuż obok Zayn’a, który ze śmiechem mi się przyglądał.
- Widzę, że przymierzanie sukien poszło dobrze – powiedział, a ja ostatkiem sił podniosłam głowę i posłałam mu groźne spojrzenie. - Mam pomóc Ci się odprężyć? – przygryzł dolną wargę i zacisnął dłoń na moim odsłoniętym pośladku. Wady spania w samej bieliźnie.
- Gdybym i na to miała siłę – westchnęłam w kołdrę. – Marzę tylko o tym aby pójść spać.
- No to ja dam Ci małe co nie co, na dobranoc – stwierdził, odwracając mnie na plecy i wszedł między moje nogi.
- Zayn… - stęknęłam, ziewając.
- Jeszcze nic Ci nie zrobiłem, spokojnie – zaśmiał się krótko, podnosząc moją pupę do góry i zsunął z niej moje czarne figi. – Ile takiej seksownej bielizny trzymasz przede mną w ukryciu?
- Sporo – uśmiechnęłam się zawadiacko.
- Od dzisiaj to ja sprzątam u Ciebie w szafkach – odparł i Zayn położył dłoń płasko na mojej kobiecości, zakrywając ją. Napięłam się lekko, w oczekiwaniu na najlepsze. – No to co, maleńka? Gotowa na pobudkę? – spytał, rozszerzając palcami moje kobiece fałdki, a kciukiem zaczął masować moją łechtaczkę. Jęknęłam cicho, a po moim ciele przeszły dreszcze. – Hmm, cudowne uczucie, nieprawdaż? – Zayn nacisnął na mój nabrzmiały guziczek, a ja zaszamotałam się pod nim, chcąc więcej. Czułam na swojej twarzy jego pełne podniecenia spojrzenie, gdy ja w tym samym czasie miałam zamknięte oczy i rozkoszowałam się tą pieszczotą. W pewnym momencie poczułam jego ciepły oddech w okolicach prawego wnętrza uda. Otworzyłam oczy i popatrzyłam na niego spod rzęs. Kąsał leniwie moją skórę, zasysając w niektórych miejscach. Wiedziałam, że tam na sto procent będą malinki. – Ogoliłaś się – zauważył, a moja twarz zalała się rumieńcem. Boże, dlaczego on wymawiał to z taką łatwością? – Jesteś taka wilgotna – mruknął, muskając ustami mój wzgórek, a następnie łechtaczkę. Jęknęłam cicho, z trudem patrząc na jego poczynania. To był zbyt erotyczny widok jak na moje oczy. Gdy chciałam oderwać od tego wzrok, Zayn pokręcił głową. – Patrz na to Clairy, patrz jak sprawiam Ci przyjemność – uśmiechnął się szelmowsko, gdy ponownie nawiązałam z nim kontakt wzrokowy. Zayn zarzucił sobie moją prawą nogę na ramię i zaczął mnie pieścić tym swoim uzdolnionym językiem.
- Zayn – stęknęłam głośno, a moje biodra bezwiednie uniosły się ku górze, by czuć bliskość jego języka jeszcze bardziej. Trzepotał czubkiem języka mój guziczek, by potem mocno go ssać. – O mój Boże… - otworzyłam usta z przyjemności. Po moim ciele przechodziły mocne dreszcze, a uczucie rozkoszy w podbrzuszu było co raz większe.
- Mm, tak Clairy, podoba Ci się, prawda? – spytał i z łatwością wsunął w moją kobiecość dwa palce. Przez chwilę ich nawet nie czułam. Byłam tak mokra. Czy taka ilość płynów była normalna?
- Zayn, proszę… - syknęłam, wplatając palce w jego włosy i przybliżając twarz do swojej świętości. Usłyszałam cichy śmiech Zayn’a i przyśpieszył swoje poczynania. – Zayn! – krzyknęłam, wyginając się w łuk. Moje biodra falowały wraz z jego ruchami języka i pchnięciami palców. Czułam kiełkowanie orgazmu w dole swojego brzucha i to było nie do zniesienia. – Jestem blisko – wysapałam, mocno przygryzając dolną wargę. Moje ścianki zaciskały się na jego palcach, próbując je uchwycić.
- Robisz się ciasna – rzekł i oderwał usta od mojej małej i złączył je z moimi, w namiętnym pocałunku. Jego dłoń jednak przyśpieszyła jeszcze bardziej, a palce które się we mnie znajdowały, uderzały w mój czuły punkt. – Dalej, Clairy – zachęcił mnie Zayn, ciągnąc zębami za moją dolną wargę. Kciuk Zayn’a na powrót zaczął masować moją obolałą łechtaczkę. – Dojdź dla mnie – warknął, a ja dobiłam do szczytu. Jego usta pożerały moje jęki i ciche krzyki, gdy orgazm sparaliżował moje ciało. Zayn prowadził mnie przez szczyt, powoli wpychając palce w moją zaciśniętą cipkę. – Rozbudziłem Panią, Panno Watson.
- Yhym – tylko tyle udało mi się powiedzieć.

***
- Halo? – odparłam zaspanym głosem, gdy dwie godziny później zadzwonił mój telefon. Zasnęłam z Zayn’em od razu po jego pieszczotach. Oboje byliśmy zmęczeni.
- Clarisso? Obudziłem? – po drugiej stronie usłyszałam znajomy głos.
- Jackson! Miło jest mi Cię słyszeć – powiedziałam, bezgłośnie ziewając. Zayn słysząc imię McTyler’a, otworzył oczy. Wiedziałam, że nie podoba mu się to, że z nim nie rozmawiam. Nie pałał do tego mężczyzny sympatią.

Ani do żadnego innego, który ze mną rozmawiał.

- Ale chyba obudziłem – zaśmiał się nisko.
- To nic. W jakiej sprawie dzwonisz? – zapytałam.
- Obejrzałem dokładnie Twoje prace i jestem nimi zachwycony! Wszystko jest tak, jak sobie ułożyłem w głowie. Na pewno zrealizuję Twój projekt.
- Naprawdę?! – pisnęłam, ale po chwili opanowałam swój ton głosu. – Znaczy się… - odchrząknęłam. – Bardzo się z tego cieszę.
- Więc, kiedy przylatujesz do Nowego Jorku aby zacząć?

- Że ja co? 


Book3 - 3

-  Patrz – zwróciłam na siebie uwagę Zayn’a, który pisał jakiś dokument na Wordzie, a ja przeglądałam jedną ze stron plotkarskich i zauważyłam swoje i nazwisko Zayn’a. Jeśli ktoś pisał o Tobie na takich stronach, to można było zacząć się bać.
- Znowu coś o nas? – spytał Zayn ironicznie.
- Zayn Malik już wkrótce przestanie być kawalerem do wzięcia. Dwudziestosiedmioletni milioner znalazł swoją wybrankę serca, Clarrisę Watson, córkę znanego w całej w Europie i Ameryce Północnej właściciela firmy architektonicznej. Na jej palcu można zobaczyć bardzo bogaty pierścionek zaręczynowy! Należy tutaj postawić pytanie : na jak długo będą w swojej bańce szczęścia? Zayn Malik jest znany z wielu skandali, które ze szturmem odbijały się w prasie i mediach. Czy przyszła Pani Malik zniesie wszystkie plotki na temat swojego narzeczonego, czy nie zniesie presji i bańka pęknie? – czytam na głos, a przysłowiowa gula zdenerwowania we mnie rośnie.
- Szuje z The Sun – splunął Zayn, warcząc pod nosem ze złości. – Muszę powiadomić o tym swoich prawników, aby…
- Ale co to da Zayn? Tylko to ich podjudzi do dalszych plotek, a tego nam w tej chwili brakuje – westchnęłam.
- Chcesz te przemilczeć? – zdziwił się.
- Chyba tak trzeba – wzruszyłam ramionami, zamykając klapę laptopa i padłam „plackiem” na biurko.
- Witaj w świecie kłamstw, maleńka – parsknął, głaszcząc mnie pieszczotliwie po włosach. – Chcesz kawy? – pokiwałam lekko głową. Zayn wziął swój telefon i przez chwile składał zamówienie w Starbucksie. – Wyglądasz na zmęczoną – stwierdził, gdy skończył rozmowę.
- Gdybyś nie pieprzył mnie codziennie po kilka razy…
- I tak jesteś mi coś  winna za rano – odparł z krzywym uśmiechem. – Podniecenie mnie i zostawienie samego pod prysznicem jest niewybaczalne.
- Och czyżby? Robiłeś mi to już wiele razy – powiedziałam, odsuwając się wraz z krzesłem od biurka i nałożyłam prawą nogę na lewą. Nie próbowałam ukryć faktu, że pod swoją ołówkową spódnicą nie miałam bielizny. Uśmiech Zayn’a przerodził się w dzikszy, a oczy pociemniały.
- Lubię się z Panią droczyć, Panno Watson – mruknął wstając i podszedł do mojego biurka, by przysiąść na jego kancie.
- No tak, Tobie wszystko uchodzi na sucho – parsknęłam ironicznie, zakładając ramiona na piersiach.
- Widzę co robisz – odparł, sunąc leniwie wzrokiem po moich nogach, a następnie po piersiach. – Chyba nie chcesz, abym wziął Cię na tym biurku i zastosował karne rżnięcie?
- Nie omieszkam zaprzeczyć – uśmiechnęłam się słodko. – Poza tym, masz spotkanie za pół godziny.
- Tyle mi wystarczy – warknął, a mi się zrobiło gorąco.

***
- Dlaczego chodzisz tak, jakbyś miała ogromnego kija w dupie? – zapytał mnie David, gdy poszliśmy na lunch do KFC. Miałam niewiele czasu, bo miałam umówione spotkanie z klientem, a byłam straszliwie głodna. Spojrzałam na David’a wzrokiem „na pewno wiesz skurwielu”, na co się zaśmiał. – Niewyżyty dupek.
- Jakbyś nie znał Zayn’a – wywrócił oczami.
- Masz jutro czas po południu? – nim miałam zaoponować, zaczął mówić dalej. – Oczywiście, że masz. Jutro masz przymiarkę sukni ślubnych.
- Że co? – zakrztusiłam się własną śliną z zaskoczenia.
- Ślub już za niecały miesiąc, a doskonale wiesz, że organizacja tego wszystkiego nie jest praktycznie możliwa.
- Praktycznie, a jeśli ma się takiego przyjaciela jak David Stiller, wszystko jest możliwe – uśmiechnęłam się do niego sztucznie.
- Też Cię kocham, szmato – posłał mi całusa.
- W ogóle David, coś ty do cholery zrobił z włosami? – zapytałam go, dotykając jego blond pasemek we włosach. – Wyglądasz jeszcze bardziej homo.
- Trzeba przyciągać do siebie ponętne ciasteczka – poruszał zabawnie brwiami.
- A co z Brucem? – zaśmiałam się.
- Zerwaliśmy – powiedział.
- Naprawdę? – zdziwił mnie. – Dlaczego?
- Potrzebujemy czasu, wszystko się działo zdecydowanie za szybko.
- Bruce chciał… zakładać rodzinę? – zapytałam.
- Coś w ten deseń – westchnął teatralnie, udając rozgoryczonego. – Ale cóż, na jednym związku człowiek nie kończy.
- Co Ty nie powiesz? – zaśmiałam się.
- Ty się nie liczysz, Malik jest jednym na milion… Więc jutro?
- I tak nie odpuścisz – machnęłam ręką.
- Widziałem te suknie i powiem Ci moja kochana, że wiele głupich gwiazdek w Hollywood chciałoby takie mieć na swoim ślubie.
- Bałam się, że zaoferujesz mi coś dziwkarskiego.
- To Twój ślub! – niemalże krzyknął.
- A po Tobie nigdy nie wiadomo, czego się spodziewać – burknęłam.

***
- Tylko kurwa nie to – warknęłam pod nosem, gdy zauważyłam, że przy bramie wjazdowej do willi czają się na mnie te kutasy z aparatami. Założyłam szybko okulary przeciwsłoneczne na swoje oczy, które wcześniej służyły mi do podtrzymania włosów i wybrałam numer do Zayn’a.
- Co się dzieje? – Zayn odebrał w połowie drugiego sygnału.
- Leo wyjdzie po mnie? Paparazzi znowu są pod naszym domem – odparłam zdenerwowana, mocno ściskając jedną rękę na kierownicy. Blask fleszy tych skurwieli mimo okularów i tak mnie oślepił.
- Ja wyjdę – rzekł poważnie.
- Nie wiem czy to…
- I tak wyjdę – zaśmiał się ironicznie i przerwał połączenie. Parsknęłam śmiechem i położyłam telefon na siedzeniu, by zaparkować centralnie za Bentley’em Zayn’a. Nie minęła nawet minuta, a drzwi właśnie otwierał mi mój narzeczony. – Szybko – pośpieszył mnie, pomagając mi zebrać rzeczy z tylnych siedzeń auta. – Chyba nie chcemy wzbudzać sensacji, prawda? – uśmiechnął się głupkowato.
- To nie jest śmieszne – ale i mimo wszystkiego i tak się zaśmiałam, zamykając auto. Poszłam przodem, gdy Zayn deptał mi po piętach i poniekąd zakrywał przed fleszami. – Może poważnie powinieneś porozmawiać ze swoimi prawnikami. Widzę tych kutasiarzy co pięć minut – jęknęłam zdesperowana.
- Dobrze – parsknął śmiechem Zayn i weszliśmy w pośpiechu do willi. Wtedy dopiero odetchnęłam z ulgą.
- Ile jeszcze będziemy się tak męczyć? – popatrzyłam na niego zmęczona.
- Postaram się, aby jak najszybciej załatwić tą sprawę.
- To zaczyna mnie drażnić.
- Mnie również – przytaknął mi, położył rzeczy na kanapie i mocno mnie przytulił. – Wszystko będzie dobrze.
- Mam nadzieję – szepnęłam, wtulając głowę w jego szyję. – Jestem totalnie zmęczona.
- Weźmy kąpiel, a potem chodźmy się poprzytulać – stwierdził Zayn, spoglądając na mnie czule.
- Poprzytulać? – zaśmiałam się cicho.
- Poprzytulać – potwierdził.
- W porządku – musnęłam ustami jego chropowatą brodę. – Musisz się w końcu ogolić.
- Myślałem, że lubisz mnie nieogolonego – mruknął w moje włosy, a w jego głosie słyszałam rozbawienie.
- Ale jeszcze bardziej lubię Cię gładkiego – odparłam stając na palcach, aby złożyć soczystego całusa na jego malinowych ustach. Gdy chciałam przerwać pocałunek, Zayn z uśmieszkiem pokręcił głową i pogłębił pieszczotę, tuląc mnie do swojego ciała. – Wiedziałam, że Twoja definicja przytulania brzmi nieco inaczej – stwierdził. Z jego warg wydobył się gardłowy śmiech.
- Masz refleks szachisty, Clarisso – wyszeptał, zdejmując z moich ramion skórzaną kurtkę, która po sekundzie spadła na podłogę.
- Przez Twoje eskapady w biurze przez pół dnia nie mogłam chodzić, a ty nadal nie masz dość? – mruknęłam również pozbywając się jego czarnej bluzy.
- Nigdy nie mam dość – rzekł, przygryzając moją dolną wargę.
- Wyprowadziłeś Scarleth?
- Ganiałem za nią prawie godzinę – westchnął oburzony, przez co znowu się zaśmiałem. – Trochę przypomniała mi Ciebie.
- A to dlaczego? – zapytałam, nadal rozbawiona.
- Ciągle uciekała, ale na samym końcu ją złapałem – syknął i połączył wymagająco nasze usta. Chwyciłam się jego ramion i przechyliłam głowę, by wzmocnić pocałunek. Zayn podniósł mnie i nie przerywając pieszczenia moich ust, ruszył na piętro. – Pozwól, że zrekompensuje się Ci to ostre pieprzenie w biurze.
- Kwiatki i serduszka? – oderwałam się od niego, by wydymać zabawnie wargi.
- Tak – uśmiechnął się szerzej, zaciskając palce na moich pośladkach. Jęknęłam cicho, gdy przyjemne dreszcze i prądy przebiegły po moim kręgosłupie. Gdy Zayn pokonał schody, pokierował się do sypialni.
- A co z kąpielą? – zapytałam.
- Po co nam ona, jeśli zaraz będziemy spoceni? – zauważyłam błysk w jego oku. Zarumieniłam się lekko. – Do twarzy Ci z czerwonym.
- Pieprz się – szepnęłam zirytowana.
- Za chwilę będę to robił – oblizał dolną wargę i nie puszczając mnie, otworzył drzwi do naszej sypialni. Nie minęła minuta, a leżałam na miękkiej kołdrze, będąc bacznie obserwowana przez ciemne spojrzenie Zayn’a. Dokładnie skanował moją twarz. – Dlaczego musisz być tak perfekcyjna?
- Do perfekcji jeszcze dużo mi brakuje – mruknęłam, dotykając czubkami palców jego bicepsów i obrysowując ich okrągły kształt.
- Dla mnie jesteś idealna – odparł, delikatnie muskając ustami moją szyję. Dotykał każdy jej skrawek. – Kocham Twoje oczy, Twoje zarumienione policzki, usta, które mogę całować kiedy mi się żywnie podoba i to ciało… - Zayn przebiegł po nim swoimi dłońmi, jakby pierwszy raz je odkrywał. – Które jest moje – dodał z mocą.
- Twoje – powiedziałam zduszonym głosem.
- Powiedz, że jesteś moja – poprosił, gryząc kawałek skóry tuż nad moim obojczykiem.
- Jestem Twoja – szepnęłam do jego usta i próbowałam by mój głos był niski i pociągający.
- Boże, dziewczyno, pragnę Cię bardziej, niż wszystkiego innego – powiedział, ponownie łącząc nasze usta w dzikim pocałunku. Wplątałam palce w jego czuprynę, a nogami obwiązałam tułów, lecz na krótko, bo po tym, jak szorstko zakończył naszą pieszczotę, zdjął moją spódnicę i czarną, koronkową bluzkę. – Tylko stanik? Bardzo niegrzecznie – skomentował, a po chwili owego stanika już na sobie nie miałam. – Rozbierz mnie – rozkazał. Z uśmiechnęłam podniosłam się do klęczek i nie spuszczając wzroku z jego oczu, zdarłam z niego koszulkę i spodnie. On też był bez bielizny. Był przygotowany. – Jesteś na mnie gotowa? – spytał, z powrotem przykrywając mnie swoim ciałem, a jego ręka powędrowała między moje nogi. Stęknęłam bezsilnie, gdy jego palce zanurzyły się we mnie i rozprowadziły wilgoć po łechtaczce. – Bardzo gotowa – mruknął, całując mnie delikatnie i tak samo we mnie wszedł. Zajęczałam w jego usta, czując w sobie boskie uczucie. – Jesteś dla mnie zawsze taka miękka i ciepła – odparł z aprobatą, wdzierając się językiem do moich ust. Nasze języki toczyły wzajemną walkę, gdy jego biodra powoli i dokładnie atakowały mnie, przynosząc niebywałą rozkosz.
- Uwielbiam kwiatki i serduszka – odparłam zdyszana, kładąc dłonie na jego klatce. Czułam pod nimi mocne bicie serca Zayn’a.
- Ono bije tylko dla Ciebie, maleńka – powiedział, patrząc na mnie spod swoich długich rzęs. Jego spojrzenie było tak samo szczere jak i słowa, które powiedział. Zadrżałam głęboko, wtulając twarz w jego zagłębienie szyi. – Tak, kochanie, czuj to… - mruknął, jęcząc cicho pod nosem. Widok Zayn’a, który jest blisko spełnienia, jest niesamowity. Mogłam na niego patrzeć i myśleć co we mnie takiego widział, gdy próbował mnie zdobyć.

Ale jego byłam już od samego początku, nawet wtedy, gdy nie zdawałam sobie z tego sprawy.

Kochałam tego człowieka. Nigdy nie sądziłabym, że to uczucie może być aż tak wielkie. Tym bardziej, że taki Zayn Malik mnie nim obdarzy. Gdyby nie on, byłabym sama jak palec, nadal wykorzystywana przez swojego chciwego ojca.
- Zayn! – jęknęłam, gdy mocna fala orgazmu uderzyła w moje ciało. Cała się napięłam, a w sypialni było słychać nasze głośne stęki rozkoszy.
- O Boże, Clairy! – Zayn doszedł, mocno naprężając swoje mięśnie. Odetchnęłam głęboko, opadając głową na poduszkę. Zayn ułożył się na mojej klatce, doprowadzając swój oddech do porządku.
- Dlaczego mam wrażenie, że nasz seks staje się co raz bardziej intensywniejszy? – spytałam go cicho.
- Bo każdego dnia chcemy siebie co raz mocniej, Clairy – odparł, podnosząc swoją głowę tak, że czubki naszych nosów się ze sobą stykały. – A jestem bardzo zachłannym człowiekiem.
- Wiem o tym – uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy, by przedłużyć jeszcze chwilę rozkoszy. – Kocham Cię, Zayn.
- Ja Ciebie mocniej, słońce – poczułam jak muska wargami moje usta i układa się obok mnie. Kilka minut później oboje spaliśmy jak zabici, nigdy nie wypuszczając siebie ze swoich ramion.

***
- Ktoś pukał? – spytałam, gdy usłyszałam ciche dudnienie w nasze drzwi podczas śniadania. Zayn przerwał jedzenie swojej jajecznicy i wzruszył ramionami. – Pójdę zobaczyć – odparłam zeskakując ze stołka i pobiegłam truchtem przez korytarz, docierając do drzwi wyjściowych, które bez wahania otworzyłam. Nikogo za nimi nie było, prócz małej białej karteczki, leżącej przed moimi stopami. Ze zmarszczonym czołem podniosłam ją i rozwinęłam.

„Uważaj na siebie suko, bo niebezpieczeństwo może czyhać na każdym kroku. C”




Book3 - 2

~ Zayn’s P.O.V ~

Wiedziałem, że Katie posiadała w sobie tego „demona”, o którym zawsze marzyłem. Owszem, wolałem sam ją zaspokajać, bo od tego byłem, ale chciałem spełnić jej każdą fantazję. Tylko w całym swoim życiu miałem dwie sytuacje, gdy musiałem używać zabawek, zamiast swojego penisa.

Ale były to dziwki, Clairy to inna, poważniejsza sprawa.

Nie chciałem jej skrzywdzić. Ostatnim razem o mały włos nie straciłem nad sobą panowania. Nie zamierzałem zrobić tego ponownie… Nie mogłem, bo Clairy i tak dość już przeze mnie wycierpiała. Chciałem by jako moja żona miała najlepsze życie na świecie.

- Gotowa? – spytałem cicho Clairy, gdy już byliśmy w naszej sypialni. Pokiwała głową, patrząc na mnie z wahaniem. – Na pewno tego chcesz? Wyglądasz na niepewną.
- Zapomniałeś, że zawsze na początku przeżywam? – parsknęła śmiechem stając na palcach i całując mnie namiętnie w usta. Stęknąłem i chwyciłem ramionami jej drobne ciało. Jej usta były miękkie, delikatnie jak aksamit i jednocześnie gorące jak ogień. Rozchyliłem jej wargi językiem i wyszedłem na spotkanie z jej. Badaliśmy sobie nawzajem językami podniebienia i drażniliśmy się. Pchnąłem lekko Clairy na łóżko, na które z cichym łoskotem spadła. Znalazłem się nad nią i przebiegając dłońmi po jej boskiej skórze. Chwyciłem jej czarny top i po tym jak uniosła ręce, definitywnie się go pozbyłem. Objąłem dłońmi jej duże piersi i ściskałem, jednocześnie ponownie całując. Sapała mi w usta i delikatnie poruszała biodrami. Uwielbiałem, gdy pożądanie zaczynało nią władać. Stawała się zupełnie inną osobą.
- Teraz zacznijmy prawdziwą zabawę – mruknąłem, przerywając pocałunek. Czułem jej wzrok na swojej twarzy, gdy wyjmowałem z zamykanej na klucz szuflady to, czego pragnęła. Popatrzyłem na nią z szelmowskim uśmiechem i położyłem dwa wibratory na szafce, a w drugą wziąłem dwie pary kajdanek. Klucze od nich położyłem tuż obok sztucznych kutasów. – Wystaw ręce skarbie – rozkazałem. Clairy wyciągnęła dłonie w moją stronę, gdy wszedłem między jej nogi. Na widok kajdanek Clairy rozszerzyły się na moment oczy. Zatrzasnąłem jedną parę z nich na jej nadgarstkach, a drugą szczepiłem razem z ramą łóżka. Wyprostowałem się, obserwując swoje „dzieło”.

Mmm, rozciągnięta Clairy na łóżku to było to.

- Pozbędziemy się tych spodenek, prawda? – bez jej odpowiedzi pochyliłem się nad jej dolną partią i powoli ściągnąłem jej obcisłe jeansowe spodenki. Były one zdecydowanie za krótkie, ale gdy nosiła je w domu, jej tyłek oglądałem tylko ja, więc nie miałem nic przeciwko. Chwilę później rozdarłem jej czerwone figi.
- Znowu? – westchnęła.
- Kupię Ci nową – mój uśmiech się powiększył i musnąłem palcami jej czułe miejsce. Zadygotała delikatnie pode mną i cicho jęknęła. – Jesteś już taka mokra kochanie – skomentowałem i zacząłem okrężnymi ruchami pieścić jej maleńki guziczek.
- Och Zayn – stęknęła, ciągnąc rękoma. Dźwięk grzechotania kajdanek rozniósł się po sypialni.  
- Tak Clairy, oddaj się przyjemności – odparłem, zbierając jej wilgoć i rozprowadziłem po kobiecości i wnętrzu ud.
- Boże, to jest takie dobre… - zagryzła swoją dolną wargę i wypchała biodra w stronę mojej dłoni, by znaleźć się jeszcze bliżej niej.
- Moja dziewczynka jest spragniona rozkoszy, tak? – uśmiechnąłem się zadowolony z siebie, przestając ją pieścić i sięgnąłem po mały wibrator w kształcie naboju. Usłyszałem, jak Clairy wciąga gwałtownie powietrze. Puściłem jej oczko i włączyłem nabój na razie na delikatne wibracje. Przebiegłem jego czubkiem po jej lekko opalonych ramionach. Robiąc małe kółka, dostałem się na jej piersi, zwiększając wibracje i drażniąc jej sutki. Z jej ust uciekł cichy stęk, a jej klatka zaczęła się szybciej unosić. Uśmiechnąłem się ponownie na ten widok i powoli przejechałem nabojem przez gwiezdną ścieżkę, która ciągnęła się przez brzuch, aż do jej kobiecości. Dotknąłem jej wzgórka. Jęki przybrały na sile. Była to muzyka dla moich uszu.

Ale dla penisa już nie, bo był w chuj twardy.

- Przyjemnie Ci, Clairy? – zapytałem cicho, wpychając wibrator między jej kobiece fałdki.
- O Boże, tak – wystękała głośno, szarpiąc rękoma jeszcze mocniej, jednocześnie sycząc.
- Nie ruszaj się, a będzie bolało mniej – powiedziałem, trzymając nabój na jej łechtaczce. Widziałem, jak jej podbrzusze zaciskało się, a biodra falowały. To był cudowny widok. Uwielbiałem patrzeć, jak Clairy wije się z rozkoszy. To był prawie jak fetysz.
- Zayn, ja chyba będę docho…
- Co to to, to nie, maleńka – oderwałem nabój od jej guziczka, który był mocno zaczerwieniony i wilgotny.
- Nienawidzę Cię za to, Malik – warknęła podniecona. Mój uśmiech przerodził się w złośliwy.
- I tak wiem, że mnie kochasz – złożyłem soczysty pocałunek na jej podbrzuszu i odłożyłem wibrator na szafkę, biorąc tym razem ten większy. Nie znosiłem tego pierdolonego ustrojstwa, bo mój kutas był o niebo lepszy od tego gówna na baterie.

No, ale czego nie robiło się dla swojej ukochanej?

- Po tym wszystkim wypieprzę Cię tak mocno, że nie usiedzisz przez najbliższy dzień – syknąłem. Clairy przygryzła dolną wargę, rumieniąc się na głęboką czerwień. Ta dziewczyna doprowadzała mnie do szaleństwa swoją niewinnością i delikatnością. Jakim cudem taki anioł trafił akurat na mnie? – I to gumowe coś już nigdy więcej nie znajdzie się w Tobie – włączyłem wibrator na najmocniejszy stopień i bez oporów włożyłem do jej ciasnej kobiecości. Clairy warknęła gardłowo, wyginając się w łuk.
- Zayn, proszę… - zaszlochała, chcąc ścisnąć nogi. Powstrzymałem ją od tego pomysłu i chwyciłem jedno z jej drżących ud, a drugie rozszerzyłem swoją nogą.
- Pomyśl kochanie… Czy to jest lepsze od mojego kutasa? – zapytałem ją, wchodząc i wychodząc dildo z jej mokrej cipki. Nie mogłem wyzbyć się aprobaty, że w tak szybkim czasie stawała się na nowo wilgotna. – Czy on tak rozciąga Cię i rozpycha tak, jak mój?
- Nnie… - jęknęła, oddychając głośno przez otwarte usta. – Zayn, jestem blisko!
- Widzę – mruknąłem obserwując, jak jej kobiecość co chwilę zaciska się na wibratorze.
- Chcę Cię poczuć w sobie – westchnęła.
- Nie chcesz dojść z tym czymś?
- Nie, chcę Ciebie – burknęła. Wedle jej życzenia wyłączyłem to gówno i rzuciłem w głąb pokoju i po szybkim pozbyciu się jej kajdanek z nadgarstków, rozebrałem się w tempie ekspresowym i wszedłem w nią swoim sterczącym kutasem. Niemalże od razu poczułem ulgę, gdy się w niej znalazłem. Tego potrzebowałem przez cały dzień. Wilgotnego środka mojej pięknej dziewczyny. Nie bawiąc się w ckliwe gierki ruszyłem swoimi biodrami, uderzając mocno i stanowczo. Clairy chwyciła się moich ramion, wbijając mnie swoje palce i drapiąc.
- Kurwa, jesteś taka dobra – wyszeptałem drżącym głosem, łącząc na chwilę nasze usta w namiętnym pocałunku. Złapałem jej nogi i obwiązałem je sobie wokół talii, po czym uniosłem ciało Clairy, które przylgnęło do mojej klatki piersiowej. Wsuwałem się w nią nieustępliwie, dopóki nie poczułem jak powoli zaciska się na mnie. Zwolniłem swoje tępo pchnięć, by się z nią trochę podroczyć.
- Zayn, szybciej… - szepnęła słabo w moje wargi.
- Cierpliwości, maleńka – moje wargi wykrzywiły się w złośliwy uśmiech, które potem przeniosłem na jej twarde sutki.
- Zayn! – krzyknęła, naprężając się cała, poruszając swoją miednicą tak, że mój penis nie był w stanie tego znieść.
- Cholera – syknąłem i ponownie zacząłem mocno nacierać na jej wilgotną jamkę, dodatkowo stymulując łechtaczkę. Otworzyła szeroko usta i doszła, dysząc i w chuj mocno zaciskając swoje ścianki na moim penisie. Doszedłem tuż po niej z ochrypłym jękiem, pożerając jej usta w gorącym całusie.
- Wszystko mnie boli – wymruczała pomiędzy pocałunkami. Parsknąłem śmiechem.
- Obietnica to obietnica, kochanie.

***
- Co robisz? – spytałem, gdy Clarissa była pogrążona w czytaniu jakiegoś listu i oglądania zdjęć.
- Dostałam maila od kwiaciarni, którą najwyraźniej dzisiaj odwiedził David z Gab – powiedziała, wywracając oczami. Nie lubiłem, gdy to robiła, lecz ukryłem swoją irytację.
- Więc, nie ściemniali gdy mówili, że pomogą – zaśmiałem się cicho, siadając obok niej na kanapie. Kwiaty jak na mój wypaczony gust, były naprawdę… ładne? Czy tak przypadkiem nie mówią dziewczyny? – Te są całkiem w porządku – stwierdziłem, wskazując na stroik kwiatowy składający się z białych, fioletowych i jasno różowych róż ozdobione fantazyjnymi liśćmi i łodygami.
- Podobają Ci się? – zerknęła na mnie. Pokiwałem głową i cmoknąłem ją w czoło.
- Wybierz to, co Ci się tylko spodoba – odparłem, kładąc dłoń na jej odkrytym kolanie.
- Nie chcę wydawać za wiele pieniędzy… Sama ceremonia nie będzie najtańsza…
- Pieniądze nie grają roli, skarbie. Chcę by w ten dzień wszystko było tak, jak to sobie wymarzyłaś – powiedziałem z lekkim uśmiechem.
- Po prostu nie chcę, abyś wydawał na mnie fortunę – szepnęłam, spuszczając wzrok na swoje dłonie.
- Za miesiąc moje pieniądze, będą i Twoje, radzę Ci się do tego przyzwyczaić – rzekłem.
- Nie chcę, by ludzie mówili, że jestem materialistką.
- Niech sobie mówią, ja wiem swoje – chwyciłem delikatnie jej policzki i uniosłem głowę do góry. – Ci wszyscy chuje chcieli być na Twoim miejscu.
- Z pewnością – zaśmiała się, zamykając klapę laptopa. – Więc, żeby nie przeholować…
- Clairy…
- Chcę, żeby wesele odbyło się tutaj – powiedziała cicho.
- Tutaj? – kiwnęła głową. – Czemu?
- Bo to miejsce jest w sam raz… Masz tutaj…
- Mamy – poprawiłem ją.
- Mamy tutaj sale balową, która spokojnie pomieści setkę gości, bo chyba więcej jest nam nie potrzeba, prawda?
- Prawda – potwierdziłem.
- Poza tym, mieszkamy w centrum, więc każdy będzie miał blisko – stwierdziła z uśmiechem.
- Niech będzie – westchnąłem.
- Nie wyglądasz na zbytnio zainteresowanego – stwierdziła.
- Znam się na wszystkim, prócz na planowaniu i organizowania weseli. To nie moja bajka – odparłem, kładąc się. Pociągnąłem Clairy za sobą i wylądowała tuż obok mnie. – Ja tylko chcę usłyszeć od Ciebie to „tak” i mieć Cię tylko dla siebie.
- Będziesz musiał czekać na to cały wieczór – zaśmiała się.
- Ja nigdy nie czekam, bo zawsze biorę to, co chcę – uśmiechnąłem się szelmowsko i musnąłem jej wargi. – Kocham Cię, maleńka.
- Ja Ciebie bardziej – szepnęła, układając się wygodnie przy moim boku. – Powiedz mi coś o sobie, czego jeszcze nie wiem.

Jest tego całkiem sporo, kochana.

- Przecież ty wiesz wszystko – uśmiechnąłem się krzywo.
- Och, nie odbiegaj od pytania! – zaśmiała się uroczo.
- Przyłapałem Wal z jej chłopakiem gdy się pieprzyli niespełna rok temu – powiedziałem bez ogródek. Clairy spojrzała na mnie rozbawiona.
- Przyłapałeś?
- No trudno było ich nie przyłapać jeśli słyszałem ich jęki ze swojego biura.
- Perwersyjnie – skomentowała.
- Ty coś o tym wiesz prawda? – mruknąłem, kładąc swoją dłoń na jej jędrnym pośladku i ścisnąłem go. Clairy krótko sapnęła. – Powiedz mi, Clairy… Czy kiedykolwiek przeszło Ci przez myśl, aby być moją uległą?
- Poniekąd zgodziłam się na to kilka dni przed tym, gdy my… – odparła, a ja oklapłem przypominając sobie tamten dzień. Zostanie on zawsze wyryty w mojej pamięci jako jedno z moich najgorszych przeżyć. Ta pustka w sercu była najbardziej dotkliwa. – Ale czasami myślałam nad tym… jak to by było.
- Nie mógłbym Cię tak traktować. Jesteś taka niewinna…
- Niewinna? – parsknęła śmiechem. – Nie wiem gdzie dostrzegasz tą niewinność.
- O tutaj – i złączył nasze usta w czułym pocałunku. Uśmiechnęła się delikatnie i wtuliła w moją klatkę całowała tak długo, na ile nam wystarczyło tylko siły.


Słodka Clairy był zdecydowanie moją ulubioną. 


Book3 - 1

- Wyjdź stąd – warknęłam do Rosalie, która niezbyt chętnie się do tego rwała. Stała niczym kołek wbity w ziemię, patrząc na mnie, jakby nic do niej nie docierało. – Opuść ten gabinet, nim wezwę ochronę.
- Myślisz, że się tym wystraszę? – prychnęła. – Gdybyś tylko znała prawdę…
- Nie byłaś w ciąży z Zayn’em – przerwałam jej niemalże pewna swoich słów. Rosalie nie zachowywała się jak matka, która straciła swoje dziecko przez poronienie. Na pewno większość z nich nie pracowała w ekskluzywnym burdelu.
- Co? – zbiłam ją z pantałyku. To był dobry znak.
- Jakoś nie wyglądasz na taką rozgoryczoną z tego powodu, że poroniłaś, kochana – powiedziałam rozbawiona.
- Nie znasz mnie – powiedziała rozzłoszczona.
- Nie muszę Cię znać, aby stwierdzić, że jesteś zwykłą zdzirą – splunęłam. – Ja nie musiałam być uległą, by znaleźć sobie mężczyznę, a ty? Pewnie płacą Ci za pieprzenie.
- Może i nie byłam z nim w ciąży, ale myślisz, że prasa nie kupi tej bajeczki i całej reszty o hotelu? Będziesz z Zayn’em skończona – parsknęła ironicznie śmiechem.
- Kto będzie miał większą siłę przebicia? Jakaś psycholka, czy jego własna narzeczona i sam Zayn? Przemyśl to najpierw, nim spotkają Cię poważne konsekwencje.
- Jebie konsekwencje...
- Nie tylko to Cię jebało, skarbie – ponownie weszłam jej w zdanie i tym ją uciszyłam. – Wyjdź stąd i więcej nie przychodź.
- Jeszcze nie wiesz z kim zadarłaś – syknęła.
- Nie z takimi miałam do czynienia, Chachi – nie mogłam się powstrzymać i zaśmiałam się, gdy wymówiłam jej „pseudonim”.
- Idź do diabła, suko! – pokazała mi środkowy palec i wyszła z biura, trzaskając za sobą drzwiami. Z głośnym westchnięciem opadłam na swój miękki fotel. Nie chciałam wspominać Zayn’owi o jej wizycie. I tak w naszym związku było wiele wybojów. To by ponownie zaburzyło naszą harmonię. Chciałam przynajmniej przez kilka dni pobyć z nim w spokoju, bez żadnych seksualnych afer i natrętnych uległych.
Pragnęłam normalnego życia, czy to było tak wiele?

***

Nie minęły dwa dni, a całą Wielką Brytanię ( jak i nie cały świat ) obiegła wieść o naszych zaręczynach. Co w związku z tym? Nachalni dziennikarze zaczęli czatować pod naszym domem, pod biurem Zayn’a oraz masowo dostawaliśmy zaproszenia na gale lub wywiady do znanych czasopism. Wiedziałam, że ustabilizowanie się Zayn’a wywoła spore zamieszanie w mediach, ale nie żeby na taką skalę! Zayn nie przejął się tym za specjalnie, bo był przyzwyczajony do rozgłosu, ale ja? Byłam na tylko jednej gali, zazwyczaj broniłam się rękoma i nogami by tylko na nich nie być, bo nie czułam się komfortowo w otoczeniu błysków fleszy.

Teraz to było do chuja nieuniknione.

- Wy parszywe gnojki, dlaczego nic nam nie powiedzieliście o zaręczynach i dopiero dowiadujemy się o nich z mediów!? – zagrzmiał David, wparowując razem z Gab do mojego i domu Zayn’a, udając złych i naburmuszonych.
- Zapomniałam? – parsknęłam śmiechem, siedząc razem z Zaynem i Scarleth na kanapie, słuchając jakiegoś spokojnego utworu Coldplay.
- Zapomniałaś! – powiedział David, łapiąc się za serce.
- David zapomniał dodać, że mimo wszystko gratuluje – zaśmiała się Gabriela. Wstałam z kanapy i się do niej przytuliłam. – Z początku nie uwierzyłam, gdy o tym usłyszałam! Nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że wy oboje tak szybko…
- A ja wiedziałem! – przerwał jej David. – Geje mają ten taki magiczny włącznik w mózgu i wiedzą wszystko – dodał.
- Przestać pieprzyć farmazony, David – parsknęłam śmiechem i chwilę później wtuliłam się w mojego przyjaciela. – Przepraszam Cię.
- Spokojnie, moje dziecko, wujek David jest z was dumny – odparł, a ja ponownie się zaśmiałam. – Więc, kiedy bierzecie ślub?
- My…
- W przyszłym miesiącu – wszedł mi w słowo Zayn, nim zdążyłam ułożyć jakiekolwiek zdanie. Spojrzałam na niego, gromiąc go spojrzeniem. – Chyba już o tym rozmawialiśmy – dodał szeptem.
- Naprawdę?! – pisnął David. – Musimy zacząć je organizować! To musi być widowiskowe! Fajerwerki, sztuczne ognie, masa ludzi…
- Kolego, czy to ma być koncert Madonny? – prychnęłam. Zayn zaśmiał się krótko i wrócił do głaskania Scarleth po łbie. Ta psina była zdecydowanie za bardzo rozpieszczana.
- Ale ten ślub musi być widowiskowy! – powiedział David oburzony. – Nawet jeśli ma to wyglądać jak koncert Madonny.
- Myślę, że Clairy wolałaby normalny ślub w gronie rodziny i przyjaciół – odezwał się Zayn, zerkając na nasza trójkę. – Ja zresztą też.
- Ugh, psujecie mi całą frajdę! – jęknął mój przyjaciel zdesperowany.
- Dam Ci się wyżyć przy dobieraniu dekoracji i…
- Sukni ślubnej! – dodał podjarany z bananem na twarzy.
- Niech Ci będzie – machnęłam ręką.
- Ale pomimo tego wszystkiego musicie oznajmić całej reszcie o zaręczynach – wtrąciła się Gab. – Tak przynajmniej należałoby zrobić.
- Nie nasza wina, że ktoś nas uprzedził – odparłam ironicznie.
- Jak myślicie, kto to mógł być? – spytała. Wzruszyłam ramionami.
- Pewnie ktoś kto interesuje się życiem Zayn’a, wścibski fotograf lub…
- Ja – przerwał mi Zayn, a mi w dosłownym sensie : opadła szczęka.
- Dlaczego? – zapytałam zduszonym głosem, patrząc na niego z niedowierzaniem. Jego mina dawała mi jednogłośne przekazy : to nie była rozmowa przy Gabrieli. Czyli musiała albo dotyczyć hotelu lub jakiegoś gorszego problemu, o którym nie miałam pojęcia.
- Powiedziałem o tym paru swoim znajomym, a oni pewnie sprzedali to do prasy – skłamał, lecz brzmiało to dość sensownie.
- Więc przyjęcie zaręczynowe na sto procent musi zostać zorganizowane, bez żadnych ale – podjęła za nas decyzję Gab.
- A ja zacznę dzwonić do ludzi od dekoracji, muszę też skontaktować się z Jeanine od sukien…
- Powoli chojraku! – odparłam, wznosząc ręce do góry. – Mamy czas.
- Czas?! Jaki czas! Niecały miesiąc! Wiesz ile normalnie trwa organizacja wesele! Minimum pół roku! A ty masz zamiar zrobić to w miesiąc?
- Jeśli przestaniesz się tak drzeć to tak – skwitowałam.
- Żeby nie marnować czasu, Gab, jedziemy do Jeanine – David wziął Gab pod rękę i zaczął prowadzić ku wyjściu.
- Miłego dnia! – krzyknęła Gabriela nim wraz z Davidem opuścili willę.
- Więc, o co chodzi? – zapytałam Zayn’a, z powrotem siadając na swoje poprzednie miejsce na kanapie. Scarleth zbiegła z siedziska i pobiegła na górę.
- Media dowiedziały się o Carmen i o tym, że wylądowała w psychiatryku – oświadczył, a ja zdębiałam na tą wieść.
- Jakim cudem?
- Nie wiem, ale wszyscy o to wypytywali moich prawników. Musiałem jakoś odwrócić kota ogonem, żeby można było jakoś zatuszować tą sprawę.
- Jest już mniejsze zainteresowanie tym tematem?
- Znacznie – westchnął.
- To dobrze – odparłam, kładąc się na jego boku, które było do mnie idealnie dopasowane. – Tylko tyle chciałam wiedzieć – szepnęłam, przebiegając palcami po jego torsie okrytym obcisłym podkoszulkiem. Nadal nie mogłam napatrzeć się na jego perfekcyjną budowę ciała. Był aż nazbyt idealny.
- Lubię tę koszulkę – powiedział znienacka i do końca nie wiedziałam, o co mu chodziło. Jego ręka powędrowała na mój pośladek i mocno go ścisnęła. Syknęłam. – Jest krótka i mam łatwy dostęp do Twojego tyłka – dodał z zawadiackim błyskiem w oku.
- Czyżby? – spytałam retorycznie. – A ja leżąc tak mam łatwy dostęp do tego… - położyłam dłoń na jego kroczu, które automatycznie zaczęło rosnąć pod moim dotykiem. – Ty chyba też to lubisz – parsknęłam śmiechem. – Zayn?
- Hmm? – spojrzał na mnie ciepłym, miodowym wzrokiem.
- Masz zabawki… erotyczne? – spaliłam buraka nim dokończyłam mówić to zdanie. Mimo Zayn’a, który preferował dzień tysiąc razy dziennie, widział moje ciało z każdej perspektywy, nadal odczuwałam wstyd, gdy mówiłam o sprawach intymnych.
- Jako dominat? Masę – powiedział.
- Używacie biczy i tych podobnych?
- A czy ja wyglądam na Indiane Jones’a? – prychnął. – Ja nie preferuje tego rodzaju przedmiotów, bo większość moich uległych ich dobrze nie znosiła.
- Ale czy kiedykolwiek ich używałeś?
- W… hotelu – odparł niepewnie. Na dźwięk słowa „hotel” zesztywniałam. Nie lubiłam tego miejsca. Źle mi się ono kojarzyła i w mojej głowie tworzyły się okropne obrazy, z Zayn’em w roli głównej. Wyobrażenie sobie mojego narzeczona z inną kobietą, w dodatku uległą, było nie do zniesienia.

To się nazywa zazdrość, skarbieńku.

- A inne rzeczy? – pytałam dalej.
- Co masz na myśli?
- Nie wiem… kajdanki…
- Wibratory? – pokiwałam nieśmiało głową. – Czy mnie oczy nie mylą, czy moja Clairy właśnie się zarumieniła? – uśmiechnął się szelmowsko, przez co czułam, jak moja twarz czerwienieje jeszcze bardziej. – Tak, mam te wszystkie rzeczy – zaśmiał się. – Dlaczego pytasz?
- Bo… ja…
- Przecież ich wcześniej używałaś, więc w czym problem? – zapytał.
- Do David ostatnio opowiadał mi…
- Nie no, David? Tylko nie mów mi, że też pokazywał Ci pornosy? – westchnął, udając rozgoryczonego.
- Pokazywał, ale ja…
- Nie wierzę – odparł. – Moja Clairy oglądała filmy erotyczne?
- Sama! Nie przy nim! I tak ta rozmowa krępuje mnie jeszcze bardziej, niż same oglądanie tego! – pisnęłam, chowając swoją rozgrzaną twarz w jego podkoszulku.
- Co Cię tak w tym zainteresowało? – zapytał, chwytając mój podbródek i unosząc głowę tak, abym mogła spojrzeć w jego oczy.
- Ja…
- Mów szczerze, ze mną o takich rzeczach możesz rozmawiać… ba! Wyłącznie ze mną – uśmiechnął się delikatnie. – Więc?
- Ja zastanawiałam się… Jakby to było, gdybyś ty…
- Gdybym to ja pieścił Cię zabawkami? – uniósł pytająco brwi do góry. Ponownie skinęłam głową, w zakłopotaniu przygryzając dolną wargę. – Chciałabyś tego?
- Chyba tak – szepnęłam.
- Okay.
- Okay? – powtórzyłam po nim.
- Okay, zaraz postaram się abyś krzyczała z rozkoszy, Clairy – powiedział, a jego oczy stały się ciemniejsze. Moje serce przyśpieszyło.
- Ale ja…

- Mnie też nie zadowala to, że będę musiał pieścić sztucznym kutasem, a nie swoim, Clairy. 


************************
Witam w 3 i OSTATNIEJ części :)

środa, 12 sierpnia 2015

Book2 - 26

- Aha? – odparłam zmieszana, ignorując jej dłoń. – Nie wiem czy miło mi Cię poznać.
- Dlaczego? – uśmiechnęła się sztucznie.
- Bo myślałam, że mój narzeczony miał lepszy gust co do uległych – również odpowiedziałam jej ironicznym uśmieszkiem. Rosalie zmarszczyła czoło. – I proszę, zasłoń ten biust, uwierz mi, że widziałam większe – parsknęłam. Rosalie zarumieniła się i założyła ręce na klatce piersiowej.
- Czego chcesz, Chachi? – zapytał Zayn ostrym tonem.

Chachi? Dlaczego zaleciało mi psem?

- Chciałam się przywitać!
- Hej – wywrócił oczami. – Wracaj do pracy.
- Coś ty taki zgryźliwy? Może mam Ci pomóc w rozluźnieniu się? – puściła mu oczko, a we mnie aż się zagotowało. Zdzira robiła to na moich oczach!
- Chyba zapomniałaś co Ci kiedyś mówiłem, co? – fuknął, a ona automatycznie spoważniała. Zayn groził „Chachi’?
- Spokojnie kochanie, nie zapomniałam – parsknęła, patrząc z powrotem na mnie. – Radzę Ci na niego uważać, maleńka. On kryje wiele tajemnic i potrafi być… nieokiełznany.
- Nie musisz mnie ostrzegać, wiem na co się piszę – powiedziałam, mierząc ją wzrokiem. Rosalie się zaśmiała.
- Wyrwałeś niezłą kocicę, Malik. To pierwsza, która nie poleciała na Twoją kasę? – prychnęła.
- Najwyraźniej ty jesteś jedną z tych materialistycznych suk, które tylko tego chcą – burknęłam.
- Skończ już Chachi – warknął Zayn do Rosalie, a ta automatycznie się przymknęła. – Wracaj do swoich klientów, inaczej w końcu wyjebię Cię z hotelu na zbity pysk, bo co raz częściej dajesz mi do tego powody.
- Skończ już Malik – fuknęła i odwróciła się na pięcie, po chwili odchodząc od nas. Spojrzałam na Zayn’a, który był cały napięty.
- Chachi? – uniosłam zagadkowo brwi do góry.
- Jej poprzedni Pan był treserem psów.

***
- Dlaczego tak bardzo nie znosisz Rosalie? – spytałam, gdy braliśmy razem kąpiel. Leżałam na jego klatce piersiowej, a gorąca woda okalała nasze ciała.
- Bardzo utrudniała mi życie – szepnął, głaszcząc dłonią moje udo i pośladek. – I nadal to robi.
- Czemu?
- Bo ma taki charakter – odparł wymijająco.
- To nie jest wytłumaczenie – stwierdziłam, zerkając na niego. Wtedy zauważyłam jak bardzo był spięty.
- Możemy porozmawiać na inny temat? Wystarczy, że zabrałem Cię do tego cholernego hotelu – warknął.
- Nie mów do mnie takim tonem – powiedziałam cicho.
- Przepraszam – mruknął, a jego głos stał się bardziej milszy dla ucha. – Po prostu nie lubię o niej rozmawiać Clairy. W ogóle nienawidzę mówić o swoich byłych uległych. Mam teraz Ciebie i to na Tobie skupiam swoją całą uwagę.
- Wiem, ale musisz mi kiedyś o tym wszystkim powiedzieć… Mamy być małżeństwem, a praktycznie Cię… nie znam, Zayn – rzekłam, przygryzając dolną wargę.
- Ja odkrywam Twoje zalety codziennie, Clairy. Każdego dnia widzę w Tobie coś nowego – odparł, całując moje czoło. To wystarczyło, żeby odwrócić moją uwagę od tematy Chachi i jej dziwnego zachowania. – A propos ślubu… Myślałaś już nad tym?
- Tylko troszkę – uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Masz jakiś pomysł? – spytał zainteresowany.
- Marzyłam o weselu na plaży… Wiesz, pełne słońce, lekka bryza morska… Mało gości, tylko Ci najbliżsi.
- Podoba mi się – powiedział z zawadiackim uśmiechem. – Potem mógłbym wziąć Cię na tej plaży i…
- Zayn! – klepnęłam go w ramię, na co się zaśmiał.
- Oboje wiemy, że podobałoby Ci się to – odparł.
- Może i tak.
- No widzisz – puścił mi oczko. – Wracając do ślubu… Kiedy chciałabyś go wziąć.
- Nie wiem… O tym jeszcze nie myślałam tak szczegółowo – odparłam, siadając na nim okrakiem. Udałam, że nie czuję, jak jego męskość napiera na moją cipkę, choć w środku moje ciało krzyczało, żebym go dosiadła.
- A ogólnie?
- Może tak za… rok?
- Rok? – wybałuszył na mnie oczy.
- No dobra, może za półtorej lub dwa – westchnęłam.
- Weźmiemy ślub w przyszłym miesiącu.
- Że co? – zachłysnęłam się powietrzem. – Żartujesz, prawda?
- Czy ja jestem człowiekiem, który żartuje?
- Ale Zayn! Nie ogarnę tylu spraw w miesiąc! Przecież to trzeba napisać listę gości, menu, znaleźć miejsce…
- Spokojnie – wszedł mi w zdanie spokojnym tonem. – Znam kilka osób, które na pewno by nam pomogły. Nie musisz zawracać sobie tym głowy.
- Zayn, nie w miesiąc! – parsknęłam śmiechem. – I to jest zdecydowanie za wcześnie!
- Chcę byś jak najszybciej była moja – odparł stanowczo.
- Od początku byłam Twoja – przypomniałam mu.
- Zostaniesz moją Panią Malik w przyszłym miesiącu – powiedział.
- Jesteś szalony! – zaśmiałam się.
- I po uszy zakochany w niezwykle pięknej kobiecie – dodał.
- Dlaczego tak bardzo zależy Ci na tym? – spytałam.
- A po co czekać? – odpowiedział pytaniem.
- I tak nie mam nic do gadania, prawda? – burknęłam.
- W tej kwestii niezbyt – pokręcił głową z szelmowskim uśmiechem.
- Co się tak szczerzysz?
- Uwielbiam, gdy się złościsz.
- Jestem zła, bo znowu podjąłeś decyzję sam – fuknęłam.
- Clairy…
- Nie Clairy! Taka jest prawda! – podniosłam odrobinę głos. – Wychodzę – prychnęłam, próbując się wyplątać z jego objęć. Na marne. – Zayn, puść mnie.
- Nie – odparł.
- Nie?
- Nie – potwierdził.
- Zachowujesz się jak dziecko!
- I vice versa.
- Niby kiedy? – oburzyłam się.
- Non stop? – uśmiechnął się szerzej. Dupek mnie prowokował i doskonale o tym wiedział!
- Non stop powiadasz? – uśmiechnęłam się lekko, szarpiąc lekko swoimi biodrami o jego naprężoną męskość. Syknął. – Lubisz się ze mną droczyć, prawda?
- Kocham – zacmokał.
- To zobaczymy jak zaraz będziesz… jęczał? – przygryzłam dolną wargę i zeszłam z jego kolan, by wejść między jego nogi. Zayn wplątał palce dłoni w moje mokre włosy i pchał delikatnie moją głowę do przodu, wprost na swojego penisa. – Chętny? – parsknęłam śmiechem, delikatnie go ściskając u nasady.
- Mm, Twoje dłonie i usta czynią cuda, maleńka – mruknął z aprobatą, opierając głowę o wannę i spoglądał na mnie spod swoich długich rzęs.
- Kwestia wprawy na moim mistrzu palcówek – powiedziałam, całując jego główkę.
- Mistrz palcówek? – zaśmiał się ochryple. – Zapamiętam to sobie, a teraz ssij mnie, maleńka.

Apodyktyczny jak zawsze.

- Komuś chyba naprawdę brak cierpliwości – szepnęłam, obejmując ustami główkę.
- O kurwa, Clairy – warknął, a jego klatka piersiowa gwałtownie uniosła się do góry. – Mocniej kochanie, weź mnie mocniej.
- Ciszej – mruknęłam ze śmiechem i ścisnęłam jego nasadę dłonią. Jęknął pojedynczo.
- Uwielbiam Cię oglądać ze mną w ustach… Boże, wyglądasz tak pociągająco – westchnął głęboko. – Potrzebuję się w Tobie zatopić.
- Musisz na to zasłużyć – uśmiechnęłam się szerzej i zassałam jego penis. Od razu poczułam jak stał się twardszy.
- Clairy! - krzyknął. Pracowałam na nim swoim językiem, dokładnie pieszcząc jego wrażliwą główkę. Pchał swoje biodra do góry tak, że penisem niemal uderzał w mój tył gardła. Z trudem powstrzymywałam się od odruchu wymiotnego, lecz był tak duży, że było to nieuniknione. Chwyciłam wolną dłonią jego jądra i masowałam je, co go doprowadzało do jeszcze większego obłędu i podniecenia. Oglądanie go takim było czymś niezwykłym i rzadkim. – Chcę Cię ostro pieprzyć Clairy…

I wiedziałam, że muszę w tym momencie powiedzieć „STOP”.

Z zadziornym błyskiem w oku oderwałam się od niego i uśmiechnęłam się złośliwie, gdy napotkałam jego zdziwione spojrzenie.
- Co ty robisz? – zapytał dysząc, spoglądając kątem oka na swojego twardego jak stal penisa.
- Mówiłam Ci, na wszystko trzeba zasłużyć – odparłam szelmowsko i wyszłam z wanny, czując jego twarde spojrzenie na plecach i opuściłam łazienkę tak szybko, nim mógł mnie przed tym powstrzymać.

***

Ranek przywitał mnie jak zwykle : dosyć chmurnie, słońce próbowało przebić się przez grubą warstwę puchu, a usta Zayn’a całowały mnie wzdłuż szyi. Byłam lekko zdziwiona, że po akcji z wczorajszego wieczoru był tak dla mnie miły i czuły. W końcu zostawiłam go kompletnie podnieconego! Mógł mieć mi to za złe.
- Dzień dobry, kochanie – mruknął w mój obojczyk, a jego ciepły oddech owiał mój dekolt. Zadrżałam.
- Czym sobie zasłużyłam na takie powitanie? – szepnęłam, cicho ziewając i chcą rozprostować ręce. Ku mojemu zdziwieniu coś mi w tym przeszkodziło. Zdezorientowana pociągnęłam rękoma po raz kolejny i usłyszałam zgrzyt metalu. Spojrzałam za siebie. Cholerny Zayn przyczepił moje dłonie kajdankami do ramy łóżka! – Co do cholery?
- Jeszcze sobie nie zasłużyłaś, ale musisz się naprawdę postarać – powiedział złośliwie i siadł na moim już nagim tułowiu. Nawet nie czułam przez sen, kiedy mnie rozebrał z bielizny. – Wczoraj zostawiłaś mnie samego i byłem tak wykurwiście twardy…
- I co z tym zrobiłeś? – spytałam zgryźliwie.
- A jak myślisz? – odpowiedział mi pytaniem, a ja w odpowiedzi buchnęłam gromkim śmiechem. – Zobaczymy jak ty będziesz jęczała maleńka na skraju orgazmu.
- Zayn, przestań sobie robić ze mnie żarty – parsknęłam śmiechem, lecz on całkiem poważny nadal nade mną tkwił i obserwował mnie pod osłoną podniecenia. To miała być zemsta.

Bardzo męcząca i przyjemna zemsta.

- Więc, jak to wczoraj szło? – puścił mi oczko ignorując wszystkie sprzeciwy z mojej strony. Zayn ustami zaczął swawolnie kreślić ścieżkę po moim ciele, którego temperatura wzrastała z każdym jego kolejnym ruchem lub gestem.
- Ty nie miałeś skutych rąk – zauważyłam, wyginając się lekko pod nim.
- Nie, ale mi to sprawia frajdę, jak ty to mówisz – powiedział z zadziornym uśmiechem, całując moje piersi, każdą dokładnie pieszcząc. Powstrzymywałam się od jęków, by nie dać mu satysfakcji z tego, co robi. – Widzę co robisz, maleńka… Uwierz mi, nie uda Ci się być cicho nie dłużej, niż dziesięć sekund.
- Zawsze warto próbować – odparłam.
- Nie wierzysz w mistrza palcówek, Watson? – zarumieniłam się słysząc te słowa i głośno jęknęłam, gdy wbił we mnie ostro swoje palce. – A nie mówiłem? Lubisz takie perwersyjne rzeczy, prawda? Podnieca Cię to – warknął. Wtedy spojrzałam w jego oczy. Były czarne jak węgiel. Był to dla mnie obcy widok. I dosyć przerażający.
- Zayn, przestań – powiedziałam drżącym głosem. Jego pieszczoty powodowały, że byłam niemal na skraju, lecz jednocześnie bałam się jego spojrzenia, którym skanował moją twarz.
- Jesteś blisko prawda? – syknął, wchodząc we mnie i wychodząc ostro trzema palcami. Moje ciało było w niebie, lecz było z tym, jak ja się czułam.
- Przestań! – krzyknęłam, szarpiąc się z nim, dopóki jego oczy nie nabrały swojego normalnego odcienia. – Rozkuj mnie z tych kajdanek – poprosiłam go cicho, próbując by mój głos się nie załamał.
- Clairy ja…
- Rozkuj mnie – powtórzyłam bardziej stanowczo. Zayn szybko chwycił klucz i pozbył się kajdanek.
- Przepraszam Cię maleńka – mruknął, porywając mnie w ramiona. – Naprawdę przepraszam, nie chciałem…
- Zayn, Twoje oczy… - popatrzyłam na niego. – Były takie bez uczuć.
- Nie wiem co się ze mną stało, skarbie…
- Już spokojnie, Zayn – uciszyłam go, wtulając się w jego klatkę piersiową i owinęłam ręce wokół jego tułowia. – Musisz się kontrolować.
- Nie panuję nad tym – odparł.
- Wiem, że tak – rzekłam pewnie. – Gdy chcesz, potrafisz być delikatny i czuły. Nie lubię takiego Zayn’a.
- Nie mogę, gdy mam takie sny...
- Jakie sny?
- O dominacji z Tobą, Clairy – szepnął. Zamarłam.
- Opowiedz mi o nich – poprosiłam.
- Zazwyczaj widzę Cię przykutą lub związaną… Błagasz mnie, abym Cię zbił, pieprzył najmocniej jak potrafię i pieścił tak długo jak będę tylko mógł… Najczęściej są to jednak klapsy.
- Tęsknisz za dominacją – stwierdziłam z obawą. Wiedziałam, że Zayn w końcu będzie chciał… choć na chwilę wrócić do swojego dawnego „wcielenia”, ale nie podejrzewałam, że nastąpi to tak szybko. – Zayn…
- Wiem co o tym sądzisz, ale ja muszę to przełknąć i przyzwyczaić.
- A Twoje potrzeby? – spytałam smutnawo.
- Ty wystarczasz mi w stu procentach.
- Nie o to pytałam – rzekłam.
- Chcesz znać prawdę? – pokiwałam niepewnie głową. – Chciałbym Cię tutaj teraz posiąść, oglądając jak Twoja ciasna cipka zaciska się wokół mnie, a ty krzyczysz z rozkoszy dochodząc.
- A te bardziej perwersyjne rzeczy? Klapsy na przykład? Kiedy masz na to chęć? – zapytałam.
- Gdy tylko mnie wkurzysz, Clarisso – parsknął śmiechem. – Potrzebuję Cię wtedy ukarać.
- Zayn, wiesz, że ja…
- Chcę abyś powstrzymywała mnie przed tymi wszystkimi zachciankami – powiedział, głaszcząc delikatnie mój policzek. – Nie chcę, by stała się Tobie krzywda. Nie przeżyłbym tego…
- Przestań tak mówić.
- Mówię prawdę. Kocham Cię i chcę dla Ciebie jak najlepiej. Swojej przeszłości już nie zmienię, ale pragnę by nasza przyszłość była jak najlepsza.
- To ty też musisz się postarać, aby Twój dominat w końcu znikł – odparłam.
- Staram się, ale…
- Nie ma żadnych ale – przerwałam mu po raz kolejny. – Wszystko będzie okay, jasne? Jesteśmy w tym razem na zawsze.
- Dlaczego mam wrażenie, że mówisz to bez przekonania? – smutek był widoczny w jego oczach.
- Wydaje Ci się – powiedziałam. – Zobaczysz, zwalczymy to. Musisz po prostu w siebie wierzyć, a to jest już połowa drogi do sukcesu.
- Nie wiem dlaczego zechciałaś takiego człowieka jak ja, Clarisso. Tyle razy byłem wobec Ciebie ostry, nieustępliwy… kłamałem Cię, aby trzymać Cię z daleka od hotelu, a ty nadal przy mnie jesteś – odparł.
- To jest miłość, idioto – zaśmiałam się, cmokając go pojedynczo w wargi. – A ja muszę być naprawdę szalona, aby tak cholernie mocno Cię kochać.

***
Staraliśmy się z Zayn’em nie wspominać incydentu z ranka i próbowaliśmy normalnie pracować. Cieszyłam się z powrotu do pracy. W końcu mogłam się czymś zająć i zapomnieć o wszystkich problemach w koło, które mnie napastowały.
- Idę po lunch, chcesz coś, maleńka? – zapytał mnie Zayn, jednocześnie odrywając mnie od projektowania pierwszej części budynku dla Jacksona. Miałam nadzieję, że mu się ona spodoba.

Inaczej chujowi nogi z dupy powyrywam.

- Kawę – uśmiechnęłam się do niego lekko.
- Tylko?
- Taak – powiedziałam z wahaniem. – A co? Mam chcieć podwójnego hamburgera z dużą colą?
- O to mi właśnie chodziło – zaśmiał się i złożył czuły pocałunek na szczycie mojego czoła. – Będę za góra dwadzieścia minut.
- W porządku – rzekłam i wróciłam do pracy, gdy tylko Zayn opuścił gabinet. Moja praca jednak nie potrwała długo. Głośnie walenie w drzwi przerwało moje dotychczasowe zajęcie. – Proszę! – krzyknęłam. Do gabinetu wleciała Rosalie. Na jej widok aż mnie zmroziło. Przynajmniej piersi miała schowane pod białą, obcisłą sukienką. – Czego tutaj chcesz? – spytałam ją oschle.
- Ciebie też jest miło widzieć, Clairy – wywróciła oczami. – Chcę, abyś uważała na Zayn’a.
- Dziękuję za ostrzeżenie, nie skorzystam – prychnęłam wstając od biurka.
- Mówię poważnie. Nie wiem czego nagadał Ci Zayn, ale radzę Ci nie wierzyć w każde jego słowo, bo możesz się ostro przeliczyć.
- Bo Ciebie zostawił? – powiedziałam z pogardą.
- To ja od niego odeszłam kochana, wiesz dlaczego? – fuknęła. – Traktował mnie jak zabawkę… jak śmiecia… I on zabił nasze dziecko.
- Co? – zrobiło mi się sucho w gardle.

- Przez tego palanta poroniłam. On zabił nasze maleństwo.


****************************
KONIEC CZĘŚCI 2 :)