~ Zayn’s P.O.V ~
- Przepraszam, co? – wydukałem, patrząc oniemiały na doktora
Jenksa. – Ciąża?
- Może Pan usiądzie? Zrobił się Pan blady – powiedział,
wskazując ręką krzesło.
- Nie, nie… Po prostu zaskoczył mnie Pan – odparłem,
zerkając na Clairy. Przecież powiedziałaby mi, że jest w ciąży, prawda? Nie
zataiłaby tego przede mną… Chyba.
- Zaskoczyłem pozytywnie czy negatywnie? – zaśmiał się
ponuro.
I tu właśnie nie wiedziałem, co odpowiedzieć? Cieszyłem się?
Czy byłem zawiedziony? Wcześniej dzieci kojarzyły mi się z ciągłym krzykiem,
brudem i brakiem czasu na cokolwiek. Odkąd poznałem Clairy co raz częściej
myślałem nad ustatkowaniem się… No i lekko zapragnąłem tego malucha, który z
dumą nosiłby moje nazwisko.
- Moment! Clairy brała tabletki antykoncepcyjne –
przypomniałem sobie nagle. Twarz Jenksa wykrzywiła się w dezorientacji.
- Czasami mogą one nie działać, Panie Malik…
- Niech doktor spojrzy jeszcze raz na badania – powiedziałem
dobitnie.
- Ale wyniki…
- Proszę je sprawdzić jeszcze raz, doktorze – zażądałem
stanowczo. Jenks westchnął i zaczął przerzucać stos kartek, szukając tej
odpowiedniej. Gdy ją znalazł, przez chwilę skupił wzrok na niej, skanując
pewnie wszystkie wyrazy na niej.
- Jasna cholera! – przeklął głośno. – Przepraszam za mój
język, ale… wprowadziłem Pana w błąd. Przeczytałem nie te wyniki co trzeba, ja…
- Nic nie szkodzi – przerwałem mu ze słabym uśmiechem.
Jednak poczułem coś dziwnego w środku… tak jakby… zawiedzenie? Kurwa, byłem już
kompletnie rozdarty przez swoje bipolarne zachowania. – Oboje jesteśmy
zmęczeni.
- Naprawdę przepraszam, nigdy nie wprowadziłem nikogo w błąd
– kontynuował, ale ja machnąłem ręką.
- Nawet najlepszym zdarzają się wpadki, doktorze – rzekłem,
opierając głowę o ścianę. – Mogę tutaj zostać na noc prawda? Nie chciałbym jej
opuszczać…
- Dla Pana zrobimy mały wyjątek – odparł. – Ale rano…
- Zniknę na parę godzin – pokiwałem powoli głową.
- Dobrej nocy, Panie Malik. Proszę mnie wołać, gdy tylko
Panna Watson się obudzi – powiedział.
- Wiem – szepnąłem i oparłem się ramionami o łóżko Clairy.
Dziewczyna nadal była nieprzytomna. To mnie najbardziej martwiło. Czy to było
normalne by przez tyle godzin nie kontaktowała? – Obudź się maleńka – mrucząc,
pogłaskałem jej biały jak ściana policzek swoją dłonią.
Zdecydowanie już miałem dosyć tego dnia. Chciałem by on
nareszcie się skończył i Clairy wróciła do żywych i do mnie.
Bo jej potrzebowałem.
~ Clairy’s P.O.V ~
Wiedziałam, że jak otworzę oczy i się poruszę, zacznę
krzyczeć z bólu. I tak było, gdy tylko moje powieki uniosły się. Z moich ust
wyrwał się cichy krzyk, gdy lekko się przesunęłam w nie tą stronę, co trzeba.
- Clairy? – usłyszałam czyiś zaspany głos.
- Zayn? – stęknęłam szukając swoją ręką jego dłoni.
- Clairy, obudziłaś się! – powiedział głośniej i poderwał
się z krzesła. Był strasznie zmęczony. Pod jego oczami widziałam ogromne sińce.
Włosy miał kompletnie roztrzepane i w nieładzie. Gdybym tylko mogła, ułożyłabym
je. – Nawet nie wiesz, jakiego stracha mi napędziłaś? Nigdy więcej mi tego nie
rób – parsknął, pochylając się i złożył na moich ustach mokry i namiętny
pocałunek. Próbując się nie ruszać odwzajemniłam go. Pieszczota ta nie trwała
długo, lecz tyle mi wystarczyło, by choć na chwilę zapomnieć o bólu. Zayn był
na niego najlepszym lekiem.
- Ile byłam nieprzytomna? – spytałam słabym głosem.
- Całą noc – wyszeptał.
- I przez cały czas tutaj byłeś? – pokiwał głową. –
Dlaczego?
- Głupie pytanie –prychnął, wywracając oczami. – Martwiłem
się o Ciebie.
- Powinieneś wrócić do domu i trochę się przespać. Przecież
nie umieram – parsknęłam ironicznym śmiechem.
- Widzę, że Twoje humorki wracają – westchnął. – Powinnaś o
czymś wiedzieć – dodał po chwili, poważnym tonem.
- O czym? – zmarszczyłam czoło.
- Twój lekarz prowadzący wprowadził mnie w taki błąd, że o
mało nie zszedłem na zawał…
- Co takiego powiedział?
- Że jesteś w ciąży – zamarłam. – Ale to nieprawda, patrzył
nie na te wyniki co trzeba było – powiedział od razu, widząc moją minę.
- Na pewno? – skinął głową. – To dobrze – wypuściłam
powietrze ze swoich płuc.
- I to oblanie kwasem… To była Carmen – odparł Zayn,
spuszczając wzrok na moje dłonie. Otworzyłam lekko usta ze zdziwienia.
- Dlaczego? – zapytałam oniemiała.
- Zazdrość zasłoniła jej realia, Clairy – wzruszył
ramionami. – Przyszła tutaj w nocy, zrobiła jakąś scenę pseudo zazdrości i
ochroniarze ją zabrali. Dzisiaj pewnie będą wzywać mnie do złożenia zeznań.
- Nie wiedziałam, że ona jest tak niepoczytalna…
- Ja też – wszedł mi w zdanie. – Czasami naprawdę jestem
idiotą. Myślałem, że ona się zmieni, że w jakiś sposób się odkocha…
- Zayn, to jest tak samo jakbym ja lada dzień miała Cię
opuścić. To nie jest takie proste – powiedziałam. – Ona jest chora, Zayn.
Potrzebuje pomocy psychiatry.
- Wiem – pokiwał głową. – Gdy tylko dowiedziałem się, że to
ona… Pierwszy raz ujrzałem jej prawdziwe oblicze Clairy – Zayn spojrzał na
mnie. W jego oczach malował się smutek i pełno żalu.
- Proszę Zayn, nie zamartwiaj się tym… Ona była
nieobliczalna… - mruknęłam.
- Gdybym był przy Tobie, nic by się takiego nie stało –
warknął.
- Co się stało to się nie odstanie – odparłam.
- Po tym wszystkim muszę zabrać Cię na wakacje – zmienił
temat, delikatnie się uśmiechając. – Tyle ze mną Ci się przydarza, a ja nawet
nie mogę Ci tego wynagrodzić…
- Wystarczy, że jesteś – szepnęłam. Jego uśmiech trochę się
powiększył.
- Kocham Cię, Clairy – odparł, cmokając pojedynczo moje
czoło.
- Ja Ciebie też – mruknęłam.
***
Resztę dnia, aż do samego wieczora spędziłam sama.
Rozkazałam Zayn’owi iść do domu i trochę pospać, bo najlepiej po całonocnym
dyżurze tuż przy moim boku nie wyglądał. W mojej głowie cały czas tkwiła wizja
mnie z ciążowym brzuchem i Carmen oblewająca mnie kwasem. Na to drugie miałam
wytłumaczenie : ona była po prostu chora i do niej nic nie dochodziło.
Gorzej z ciążą.
A co by było gdyby okazało się to prawdą? Wiedziałam, że
tabletki nie dają mi stu procentowej gwarancji na to, że nie zajdę w ciążę,
ale… Czy Zayn wtedy by mnie chciał? Podjąłby się roli młodego ojca, który
kochałby swoje dziecko? Czy porzuciłby mnie i poleciał szukać innej „uległej”,
która dałaby mu wszystko, czego by tylko od niej chciał? Odgoniłam od siebie tą
myśl najszybciej jak się dało. Kochałam Zayn’a, a on kochał mnie. Owszem, krył
przede mną wiele tajemnic, ale starał się być wobec mnie szczery.
Albo oczy miałam
przesiąknięte pożądaniem.
- Jak się czujesz, Clairy? – przed godziną osiemnastą
przyszedł do mnie Doktor Jenks, mój lekarz prowadzący. Lubiłam go. Był
najnormalniejszą osobą, jaką poznałam do tej pory.
- Kijowo doktorze – parsknęłam cicho, bawiąc się swoimi
palcami.
- Jak Twoje plecy po zabiegu?
- Trochę lepiej – stwierdziłam. – Kiedy stąd wyjdę?
- W najlepszym przypadku jutro rano, gdy Twoje wyniki będą
na tyle stabilne, abym mógł Cię z czystym sumieniem wypuścić – uśmiechnął się
do mnie słabo.
- Nie dałoby rady wypisać mnie dzisiaj? – zapytałam z
nadzieją.
- Gdzie Ci się tak śpieszy? – zaśmiał się cicho.
- Doktorze, ja naprawdę nie lubię szpitali – odparłam
szczerze.
- Oczywiście, mógłbym Cię wypisać na własne żądanie, ale
byłaś nieprzytomna ponad dwadzieścia godzin…
- Ale teraz jestem, prawda? Doktorze, proszę – szepnęłam.
- Poczekaj, aż przyjdzie Zayn. Samej Cię stąd nie wypuszczę
– powiedział stanowczo i opuścił salę. Westchnęłam rozdrażniona.
***
- Hej maleńka – usłyszałam ciche mruknięcie tuż obok mojego
łóżka. Otworzyłam oczy. Zayn stał nade mną i przyglądał mi się z przymrużonych
powiek. Wyglądał znacznie lepiej. – Przysnęłaś? – pokiwałam głową. – Słyszałem,
że chcesz dzisiaj wyjść.
- Gdybym tylko mogła – wzruszyłam ramionami, ziewając.
- Więc Cię zabieram, chcę mieć Cię przy sobie – rzekł,
biorąc mnie na ręce.
- Zayn, uważaj na… - krzyknęłam, ale po chwili ucichłam, gdy
uświadomiłam sobie, że moje ręce były odłączone od tego całego ustrojstwa,
kabli i innych badziewi. I byłam również przebrana w luźne ubrania– Kiedy…?
- Gdy spałaś. Jenks powiedział mi o wszystkim i Cię poparłem
– odpowiedział na moje niedokończone pytanie. – Jedziemy do domu skarbie.
To złożeniu kilku podpisów na karcie wypisu u Jenksa i po
tym jak powiedział, że życzy mi szybkiego powrotu do zdrowia wyszliśmy ze
szpitala, kierując się prosto do domu. Siedzenie w Bentley’u pierwszy raz było
nie wygodne. Nie mogłam leżeć na plecach, gdyż nadal chorobliwie mnie bolały,
mimo silnych leków przeciwbólowych.
- Zayn?
- Hmm…? – mój chłopak zerknął na mnie, jednocześnie
precyzyjnie sunąc autem po drodze w promieniach zachodzącego Londyńskiego
słońca.
- Wydaje mi się, że Carmen ma coś wspólnego z włamaniem do
apartamentu w One Hyde Park – oświadczyłam. Zayn spoważniał.
- Dlaczego tak sądzisz?
- Może Carmen była niepoczytalna i tak samo jak teraz, nie
wiedziała co robi? A ojciec mógł jej powiedzieć o apartamencie i stąd
wiedziała, że go w ogóle mam – mówię słabym głosem, gdyż nadal byłam zmęczona i
wyczerpana bólem. Zayn się nie odzywał. Słuchał mnie. – Tata miał powód do zemsty na nas, bo wiem, że
wiedział o nas wcześniej, tylko nie przyjmował tego do siebie. Wiem, że to
podłe… ale on taki był. Nieobliczalny.
- Powiem o Twoich domysłach prawnikom. Sprawdzą Twojego ojca
jeszcze bardziej i tym razem też Carmen.
- W ogóle… co z nią teraz będzie? Oprócz tego, że będzie w
psychiatryku?
- Odpowie za próbę zabójstwa – spojrzał na mnie poważnym
wzrokiem. Widziałam, że ciężko było mu o tym mówić. Znał Carmen tyle lat, ufał
jej, a ona… Zrobiła taką rzecz na jego oczach.
- Przepraszam Cię, że musisz przez to przechodzić –
szepnęłam.
- To nie Twoja wina. To moja łatwowierność tutaj zawiniła,
Clairy.
- Widzisz dlaczego na początku Tobie nie chciałam ufać? –
spytałam go. – Bałam się, że mnie zranisz, a gdy wtedy Carmen u Ciebie w domu…
- Nie, Clairy – przerwał mi Zayn, zaciskając kurczowo palce na
kierownicy. – Nie poruszamy tego tematu, pamiętasz? Nie chcę, abyś żyła
przeszłością.
- Wiem, ale… mamy jeszcze tyle spraw do wyjaśnienia –
powiedziałam z westchnięciem.
- Postaram się na nie odpowiedzieć, ale Clairy… gdy ostatnim
razem to zrobiłem, opuściłaś mnie – rzekł cicho. Jego wzrok zmienił się w
ponury. Nie chciałam by taki był.
- Zayn, tym razem tego nie zrobię, obiecuję Ci – odparłam. –
Drugi raz tego samego błędu nie popełnię.
- Wtedy poczułem się… oszukany, wiesz? Myślałem, że chciałaś
mnie wykorzystać. Pierwszy raz ktoś mnie tak zranił – rzekł łamliwym głosem.
- To wszystko mnie przerosło – dodałam szeptem.
- Wiem – pokiwał głową. – To był ciężki dzień dla nas
obojga.
- Co z Rezydencją? – zapytałam go. Jego uścisk na kierownicy
wzmocnił się. Cholera, drażliwy temat.
- Co z Rezydencją? – powtórzył moje pytanie. – Przecież nie
chciałaś mieć z nią nic wspólnego.
- Pomyślałeś, że będę chciała ją w końcu zobaczyć? –
uniosłam zagadkowo brew do góry. Zayn zacisnął usta w wąską linię.
- Nie i nie chcę byś spędzała tam czas – warknął. Nastrój w
samochodzie raptownie się zmienił.
- Ale Zayn…
- Nie Clairy! – krzyknął i uderzył z pięści w kierownicę.
Podskoczyłam w miejscu delikatnie i to wystarczyło, bym głośno jęknęła z bólu
przechodzącego wzdłuż moich pleców.
- Jasna cholera – stęknęłam przez łzy.
- Nic Ci nie jest? – zapytał, zerkając na mnie kątem oka.
- Nie, tylko Twoja pierdolona ex oblała mnie kwasem,
świetnie nie? – burknęłam zirytowana.
- Clairy…
- Proszę, bądź cicho – przerwałam mu ostro. Resztę drogi tak
jak chciałam, nie odzywał się. I to nawet dobrze, bo nie chciałam po raz
kolejny słuchać jego cienkich wymówek. Wolałabym żeby się nie odzywał.
***
Następnego ranka obudziłam koło południa. Czułam się
naprawdę wypoczęta, a leki nareszcie zaczęły działać i moje plecy nie cierpiały
już takich katuszy. Zayn’a nie było koło mnie. Trochę mnie ten fakt zasmucił,
ale jak widać, wziął sobie moje słowa do serca. Powoli podniosłam się do
pozycji siedzącej i w takim samym tempie wstałam z łóżka. Dobrze było w końcu
stanąć na swoich nogach.
- Zayn?! – krzyknęłam pytająco dreptając małymi krokami ku
drzwiom sypialni. Jednak ktoś mnie wyprzedził. I mój Boże, to nie był Zayn.
Tylko rozwścieczona
Carmen z wymierzonym pistoletem prosto we mnie.
O kurnaa.
OdpowiedzUsuńMino Zayna pewnie była niezastąpiona w tamtym momencie, gdy lekarz powiedział o ciąży xd Chociaż sądzę, że byłby świetnym ojcem, ale to taki szczegół ^^
Carmen powinna iść na karę śmierci za to co robi, robiła i co widzę na końcu rozdziału dalej robi. ;/
Czy to w samochodzie to była kłótnia? Mam nadzieję, że niee ;c ma być już dobrze ; /
A końcówka mnie zatkała. Błagam niech to będzie jebany sen!
Kurde gdzie jest Malik? Czytam dalej i pozdrawiam! ; 3
o cholera! co za szmata! niech się odpierdoli od nich!!
OdpowiedzUsuńleće dalej buźka :*