niedziela, 24 maja 2015

Book2 - 13

Moje serce zatrzymało się i zaczęło bić trzy razy szybciej, niż sekundę temu.

Cholera, nie byłam na to gotowa. Tym bardziej na konfrontację w biurze Zayn’a! Znałam złość ojca i nie chciałam, by robił on awantury właśnie u niego. Chyba, że Zayn bardzo lubił wzywać policję na despotycznych i głośnych ojców – biznesmanów.
- Steve, spokojnie…
- Żadne mi spokojnie! Gdzie jest moja córka, Malik?! – wydarł się, a po moim ciele przeszły dreszcze. Jego głos był przerażający, więc nie chciałam już wyobrażać sobie miny, jaką miał w tej chwili.
- Uspokój się, bo będę zmuszony wezwać ochronę – powiedział twardo Zayn, a po jego napiętej sylwetce mogłam stwierdzić, że był równie wściekły, co mój ojciec. Nie chciałam by do czegoś między nimi doszło. Tylko mi brakowało, żeby mój ojciec i chłopak się pobili.
- To ja powinienem wezwać policję, że przetrzymujesz moją córkę! – krzyknął.
- Przetrzymuję?! – zagrzmiał.
- Przestańcie! – wtrąciłam się podniesionym głosem, dołączając do Zayn’a. Mój ojciec nie wyglądał na wściekłego. Był mega i poważnie wkurwiony. Był cały czerwony na twarzy, a w jego oczach widziałam ogromną furię. Cholera, było naprawdę źle.
- Clairy, co ty tu robisz? – zapytał trochę ciszej. Gdy mnie zobaczył jego mina stała się mniej tęga.
- To ja powinnam zapytać o to samo – odparłam, nie wiedziałam gdzie podziać swój wzrok. Pracownice Zayn’a za plecami mojego ojca patrzyły na całą sytuacją z wytrzeszczonymi oczami. Kilka chwil później znikąd pojawił się Leo i jeszcze jakiś wielki osiłek. Zesztywniałam. Robiło się nieciekawie.
- Nie zmieniaj tematu, Clarisso. Wyjaśnij mi natychmiast co tu się dzieje! – krzyknął.
- Nie będę rozmawiała z Tobą krzycząc – rzekłam poważnie. – Wejdź do gabinetu Zayn’a.
- Od kiedy jesteście do siebie po imieniu, co? – warknął, zaciskając dłonie w pięści. Zadrżałam, przysuwając się dyskretnie bliżej Zayn’a, który położył swoją lewą rękę na dole moich pleców. – Łapska z dala od mojej córki, Malik! – mój ojciec to zauważył.
- Od kiedy jesteś wobec mnie taki opiekuńczy? – prychnęłam, potem śmiejąc się ironicznie.
- Czy nie dałem Ci wszystkiego? I tak mi się odwdzięczasz? Zadając się z nim!?
- Jestem dorosła i będę robiła co chciała. Poza tym jeśli mam być traktowana jak totalna szmata przez własnego ojca, to ja podziękuję wszystkie Twoje troski! – krzyknęłam.
- O czym ty mówisz? – udawał zdziwionego.
- Nigdy nie wybaczę Ci tego, że nazwałeś mnie zdzirą przy swoich pracownikach i knujesz za naszymi plecami intrygi! Jesteś podłym oszustem i perfidnym myślącym tylko o sobie despotą! Jak mogłeś!?
- Ty wiesz kim jest Malik, dziecko!? Wiesz, jak on traktuje kobiety?!
- Odezwał się ten co nasłał Carmen, by przespała się z Zaynem! – wybuchłam. Wtedy chyba do niego dotarło, że wiem o wszystkim. Przeważył szalę. – Nie wiem co planujesz, ale uwierz mi, nie uda Ci się.
- Miałem rację. Jesteś taka sama jak matka. Puszczasz się z pierwszymi lepszymi bogatymi szychami i myślisz, że jesteś już kimś.

Tym zdaniem przebił wszystko.

Wyrwałam się z objęć Zayn’a i spoliczkowałam ojca z całej siły. Tata zatoczył się do tyłu i gdyby nie ochroniarze Zayn’a, runąłby na ziemię. Zaskoczyła mnie swoja gwałtowność, lecz nie żałowałam tego. Zasłużył w stu procentach.
- Nigdy nie porównuj mnie do matki, bydlaku – splunęłam, patrząc na niego z pogardą. – W jednej rzeczy miała rację. Jesteś totalnym chujem – dodałam, a on gorzko się zaśmiał.
- Zobaczymy, czy ten totalny chuj będzie Cię dalej utrzymywał!
- Mam w dupie Twoje pieniądze. Martwiłabym się o klientów Twojej firmy, gdy raptownie ich zabraknie.
- Grozisz mi? – syknął, próbując wyrwać się Leo i temu drugiemu, którzy mocno go trzymali za płaszcz.
- Jeszcze raz warkniesz na Clairy i ja nie ręczę za siebie, Steve – Zayn przyciągnął mnie do siebie. – Leo, Ian – zwrócił się do mężczyzn. Skinęli głowami i zaczęli prowadzić mojego ojca do windy. Wyrywał się im jakby obdzierali go ze skóry.
- Jeszcze z Tobą nie skończyłem, mała suko! Pożałujesz, że kiedykolwiek się urodziłaś! – wrzasnął, a gdy znikł mi z pola widzenia, zatkało mnie. Nie mogłam nic z siebie wykrztusić. To wszystko… mnie przytłoczyło. Zayn zatrzasnął drzwi i niemal od razu porwał mnie w ramiona.
- Dlaczego…
- Cśśś – uciszył mnie, głaszcząc po włosach.
- Chcę jechać do domu, proszę – szepnęłam drżącym głosem.
- W porządku – zgodził się niemal od razu, zostawiając mnie na chwilę samą, by zabrać z biurka telefon.

To wystarczyło, by zrobiło mi się ciemno przed oczami i zgubiła się w czarnej przestrzeni nicości, słysząc w tle krzyk Zayn’a.

***

Otępiała spróbowałam otworzyć oczy, ale te okazały się na tyle ciężkie, że zrezygnowałam z tego planu, jęcząc z rozrywającego bólu głowy, który mnie napastował.
- Clairy! – usłyszałam obok siebie głos Zayn’a i jego duże dłonie na swoich policzkach. Powoli podniosłam swoje powieki, by po chwili ujrzeć lekko rozmazaną twarz Zayn’a, który odetchnął z ulgą. Leżałam w naszej sypialni, okryta po szyję kołdrą.
- Panno Watson? – do moich uszu dobiegł drugi, kobiecy głos. Wytężyłam swój wzrok i spostrzegłam za Zayn’em wysoką czarną dziewczynę, która przyglądała mi się z troską. – Jestem doktor Kylie Barney.
- Co się dzieje?
- Zemdlałaś Clairy, mocno uderzając głową o podłogę – rzekła okrążając łóżko, na którym spoczywałam i stanęła nade mną.
- Co zrobiłam? – wydukałam z trudem przez suche gardło.
- Straciłaś przytomność nad nadmiar stresu i wydarzeń, które Cię spotkały.

Raptem sobie przypomniałam.

Ojciec złożył nam wizytę… i mój Boże on o nas wiedział! I uderzyłam go w twarz…
- Jak się czujesz? – zapytała mnie doktor Barney.
- Sama nie wiem… Przyćmiona – stwierdziłam cicho. Suchość w moim gardle była nie do wytrzymania. – Mogłabym się napić? Czuję się jakbym połknęła kilogram suchego kurczaka – jęknęłam. Zayn zerwał się z łóżka i podszedł do stolika nocnego, nalewając mi wody do szklanki.
- Pij powoli – szepnął Zayn, delikatnie podnosząc mnie do góry, bym mogła normalnie się napić. Poczułam się od razu lepiej.
- Mocno uderzyłaś głową, ale badania nie wykazały wstrząsu mózgu – powiedziała. – Czujesz jakieś mdłości, zawroty głowy bądź…
- Jestem tylko zmęczona – mruknęłam. Moje myśli powróciły do wydarzeń sprzed… kilku godzin? – Ile byłam nieprzytomna?
- Cały dzień. Jest prawie północ – odparł cicho Zayn, patrząc na mnie spod przymkniętych powiek. Wtedy zobaczyłam, że w całym pomieszczeniu świeciły się wszystkie lampy, a za oknem było ciemno. Twarz Zayn’a wyglądała… koszmarnie w pewnym sensie. Był bardzo zmęczony. Miał sińce pod oczami, które świadczyły o tym, że nie zmrużył nawet oka.
- Spałeś choć trochę? – podniosłam swoją rękę do góry i delikatnie musnęłam palcami jego wory pod oczami.
- Nie – pokręcił głową, chwytając moją dłoń i ucałował jej palce. – Martwiłem się.
- To ja zostawię was samych – odezwała się Doktor Barney. – Gdyby były jakieś komplikacje albo niepokojące objawy dzwoń do mnie od razu Zayn – zwróciła się do mojego chłopaka, a ten mruknął ciche „Dobrze”. Kobieta wyszła z pokoju, a Zayn niemal od razu pochylił się nade mną i pocałował. Zaskoczył mnie lekko, ale odwzajemniłam całus, nie zważając na ból głowy.
- Nawet nie wiesz jakie mi stracha narobiłaś, Clairy – syknął w moje usta zakańczając pocałunek zbyt szybko. Więc, przyciągnęłam go do siebie z powrotem, raptownie nabierając siły. – Nie, Clairy – zaśmiał się cicho, odsuwając mnie od siebie. – Nadal jesteś słaba.
- Potrzebuję Cię – szepnęłam, patrząc w jego miodowe oczy. Mój wzrok ewidentnie go błagał, by położył się obok mnie. Mimo złego samopoczucia, chciałam go. Pragnęłam jego bliskości. Szczególnie po… wydarzeniu z ojcem.
- Zbladłaś, Clairy – powiedział Zayn, dotykając moje policzki. – Jesteś strasznie chłodna – Zayn wyprostował się i zdjął z siebie wszystkie ubrania prócz bokserek, po czym położył się obok mnie. – Na pewno dobrze się czujesz?
- Nie – przyznałam, a z moim oczu zaczęły raptownie wypływać łzy. Cholera, nie chciałam tego!
- Och maleńka – Zayn przyciągnął mnie delikatnie do siebie, w efekcie czego siedziałam na jego kolanach jak małe dziecko i kołysał mnie, głaszcząc po włosach. Moje emocje puściły. Płakałam w jego ramię, mocno się do niego przytulając. – Nienawidzę patrzeć jak cierpisz – szepnął, sunąc ustami po mojej twarzy.
- Nie mogę uwierzyć, że ojciec mnie tak potraktował… Jak mógł mi powiedzieć prosto w twarz, że jestem dziwką?! – krzyknęłam, łkając głośno.
- Cśśś… Spokojnie, skarbie – Zayn pokręcił głową. – Wszystko będzie dobrze. Ja się o to postaram.
- Zayn, ale on może Ci teraz zaszkodzić… - szepnęłam drżącym głosem.
- Nie zaszkodzi, maleńka. Jest pod ostrzałem, nie pamiętasz? – no tak, Zayn wspominał mi o tym. Pokiwałam lekko głową. – No właśnie. Jesteśmy bezpieczni, nie musisz się o niego martwić.
- A co z Carmen i tym, co zrobił napad na mój apartament?
- Carmen… to Carmen. Trzeba z nią porozmawiać…
- Zayn, wiesz, że ona przy pierwszej lepszej okazji wskoczyłaby Ci do łóżka – powiedziałam.
- Wiesz, że bym Ci tego nie zrobił – odparł.
- Wiem, ale ona… jest nieprzewidywalna i o to się boję – rzekłam, spoglądając na niego. Na jego twarzy malowała się frustracja. Nie lubił tego tematu równie mocno, jak ja, ale w końcu musiałam go poruszyć.
- Carmen od zawsze liczyła na coś więcej, ale ja… nie miałem uczuć – odparł.
- Dlaczego więc ty i ja…
- Ciebie kocham, bo jesteś inna… Nie starałaś się, nie chciałaś się ze mną spotykać… Uwielbiam wyzwania. To ja powinienem zapytać, jak można kochać takiego dupka jak ja – parsknął śmiechem.
- Każdy musi doświadczyć miłości na swojej skórze, nawet ty – stwierdziłam.
- Wtedy tego nie rozumiałem… Byłem przesiąknięty starym sobą i nie widziałem nic, poza dominacją.
- Masz ochotę mnie…
- Nie i nawet nie zamierzam – przerwał mi ostro w połowie pytania. – Gwarantuję Ci, że nie chciałabyś poczuć tego na swojej skórze.
- A jeśli chcę? – spojrzałam na niego zawstydzona. Temat jego… dominackiej strony był dla mnie ciężki. Nie lubiłam jej poruszać, bo nie mogłam sobie wyobrazić Zayn’a z pejczem w dłoni, którym smaga mnie po tyłku. Nienawidziłam Carmen za to, że go takim stworzyła. Gdyby śmierć nie była karana…
- Nie chcesz Clairy, nie zrobię Ci tego.
- Ale Zayn…
- Nie Clairy – rzekł stanowczo. – Zrobię dla Ciebie wszystko, ale tego akurat nie.
- Ale masz swoje… potrzeby, których nie mogę Ci dać…
- W stu procentach mi wystarczasz, mała. Nie chcę, byś cierpiała dla mojej przyjemności, rozumiesz? – pokiwałam delikatnie głową. – Wcześniej robiłem to tylko dlatego, aby nie martwić się nużącą codziennością… Teraz mam Ciebie – uśmiechnął się delikatnie. Ja również nie mogłam powstrzymać uśmiechu. – Nawet nie wiesz jak czasami praca mnie męczy…
- Och uwierz mi, też pracowałam – parsknęłam śmiechem. – Poniekąd można powiedzieć, że umawiasz się ze swoim pracownikiem. Czy to nie jest niedozwolone i nie estetyczne względem firmy, Panie Malik?
- Pieprzę te wszystkie zasady moralne – wywrócił oczami.
- I przy okazji swoją… Właśnie, kim ja u Ciebie będę? – zapytałam podejrzliwie. Zayn uśmiechnął się złośliwie.
- Moją prywatną asystentką – odparł niskim głosem.
- Nie, Zayn, chcę zarabiać! – zaśmiałam się słabo. – Samodzielnie.
- Nie będę Ci przeszkadzał, będę wzywał Cię tylko wtedy, gdy będziesz mi potrzebna.
- Czyli non stop, prawda? – prychnęłam.
- Jestem bardzo zachłannym Ciebie człowiekiem Clarisso – mruknął uwodzicielsko.
- Wiem to, Malik – zaśmiałam się pod nosem.
- No i cholernie w Tobie zakochany – dodał po chwili i cmoknął mnie pojedynczo w usta. – Gdyby nie Twoje cholerne omdlenie poznałabyś moją siostrę, zjedlibyśmy jej w chuj kaloryczny obiad, a teraz byśmy razem go spalali – powiedział, zjeżdżając swoimi ustami na moją szyję. Jęknęłam cicho, gdy złożył mokry pocałunek w miejscu tuż nad obojczykiem i delikatnie ugryzł skórę. – A tak musimy iść spać.
- Narobiłeś mi chętki – mruknęłam niezadowolona, gdy się ode mnie oderwał i położył mnie płasko na łóżku. Wtuliłam się w jego bok, kładąc głowę na klatce piersiowej.
- Więc postaraj się czuć lepiej jutro – nie musiałam się na niego patrzeć by wiedzieć, że się szeroko uśmiecha. – Jeśli źle się poczujesz, od razu mnie budź.
- Spokojnie, sama sobie poradzę – powiedziałam, kreśląc małe kółeczka palcem wokół jego sutka.
- Clairy, zrób chociaż raz to, co karzę – poprosił, ziewając głośno.
- Zobaczymy – uśmiechnęłam się kwaśno.
- Nie zgrywaj się ze mną.
- Lubisz to.
- Idź spać, Clairy.
- Prosisz czy karzesz? – puściłam mu oczko.
- Clairy, wiesz co się stanie, jeśli mnie nie posłuchasz?
- O to mi chodzi – przygryzłam dolną wargę, zsuwając powoli rękę wzdłuż jego brzucha, aż nie dotknęłam krawędzi bokserek.
- Moja mała zadziora – powiedział z aprobatą. – …Która idzie teraz spać – Zayn zabrał moją rękę ze swojego krocza i oplótł nią sobie talię.
- Jesteś bez serca – mruknęłam niczym naburmuszone dziecko.
- Kocham Cię, Clairy – zignorował mnie i cmoknął w czubek głowy.
- Nienawidzę Cię, Zayn – skłamałam.
- I jak Ciebie tu nie kochać, dziecko?
- Dziecko? – odparłam oburzona. – Jestem od Ciebie tylko osiem lat młodsza!
- I te osiem lat pokazuje…
- Och zamknij się – podniosłam się na rękach i złączyłam nasze usta w pocałunku.
- Prowokatorka – skomentował, kładąc mnie na swoim ciele, nie przestając całować.
- Tylko Twoja – szepnęłam, przygryzając jego dolną wargę.
- Chyba jednak nie pozwolę Ci tej nocy spać.

Mimo tego jak bardzo senna byłam, pozwoliłam kochać się Zayn’owi na różne sposoby, by potem całkowicie zaspokojona pójść spać.


I stawić czoła złowrogiemu jutrze. 


***********************************
Kochani, na razie będę odrabiała tutaj rozdziały, kolejne będą już jutro. No i nie będę prosiła o limit komów bo to byłoby bez sensu XD Do jutra!

K.

Book2 - 12

Hej, jestem Clairy Watson i jestem uzależniona od ostrego pieprzenia się z Zayn’em Malik’iem.

To uczucie pojawiało się w moim ciele co raz częściej. Miałam wrażenie, że czasami żądza i podniecenie przejmują mnie, nim zdążę wysłać do swojego umysłu sprzeczne sygnały. Po prostu potrzebowałam orgazmu : takiego mocnego, obezwładniającego i dającego w kość. A to wszystko przez Malika – Boga seksu, który sprawił, że stałam się „nienasycona”.

Tego ranka też tak było.

Obudziłam się dosyć wcześnie, przynajmniej tak mi się zdawało. Wcześniej zdążyłam już wstać i wziąć tabletkę antykoncepcyjną oraz skorzystać z łazienki. Za oknem już świeciło delikatnie słońce, a ja byłam cholernie spragniona dotyku Zayn’a, który słodko spał, mając przytuloną twarz do moich nagich piersi. Jego wargi ocierały się o moje sutki, co jeszcze potęgowało moje rosnące skurcze w podbrzuszu. Wzięłam głębszy wdech i delikatnie przełożyłam nogę przez biodro Zayn’a, przez co moja kobiecość stykała się z jego udem. Miałam nadzieję, że zauważy jak bardzo mokra byłam i się obudzi, by mojego owego podniecenia się pozbyć. Otarłam się o niego lekko i w efekcie cicho jęknęłam, gdyż moja podrażniona łechtaczka zaczęła pulsować jeszcze mocniej. Zayn poruszył się niepewnie, przez co ja zastygłam w miejscu.

Obudź się i pomóż mi, ty samolubie!

A jedynie ręka Zayn’a przeniosła się na mój tyłek i ścisnęła go. Z moich ust wydobyło się mruknięcie.

- Zayn – syknęłam na tyle głośno, by mnie usłyszał. Nic. Westchnęłam rozdrażniona i położyłam swoją dłoń w dole jego brzucha, a palce głaskały jego ciemne włoski. Poczułam, jak jego mięśnie się zaciskają. Przynajmniej miałam pewność, że już w pełni nie śpi. Wtedy dotknęłam jego penisa. Zayn zachował się niczym automat. Jego oczy otworzyły się, nim zdołałam to zobaczyć i mocno mnie pocałował, odbierając możliwość oddychania na kilka chwil i znalazł się nade mną. Mocno objęłam go swoimi ramionami, a biodrami nacierałam na jego stojącą męskość. Spanie nago miało swoje zalety.
- Lubię takie poranki – mruknął zaspanym tonem, ale jego ruchy i gesty były w pełni świadome. – Jesteś taka mokra – stęknął, główką penisa pocierając o moją kobiecość. Zadrżałam, wbijając palce w jego bicepsy. – Czyżbym stworzył seksualnego potwora?
- A nie o to Ci chodziło? – zapytałam zmysłowym głosem, rozszerzając nogi jeszcze mocniej, niż miałam.
- Kurwa, kocham to Twoje wcielenie – i wszedł we mnie głęboko. Krzyknęłam głośno, czując jak jego ogromna wielkość rozpychała moje ścianki. – Tak, krzycz maleńka, chcę to usłyszeć – Zayn uśmiechnął się, poruszając swoimi biodrami w umiarkowanym tempie : lecz na tyle dobrym, że to było lepsze, niż perwersyjne bzykanko. Z każdym jego pchnięciem moje podbrzusze zaciskało się mocniej, nogi napinały, a palce u stóp same bezwiednie się podkurczały. Jęczałam jego imię, stękałam z rozrywającej mnie rozkoszy i wierciłam się, by przyśpieszyć swój zbliżający się szczyt. – Clairy! – warknął prostując się i wtedy jego ruchy stały się szybsze. Wykrzywiłam swoją twarz w grymasie, wyginając się w łuk, gdy Zayn obserwował mnie z góry, nie ukrywając złośliwego uśmiechu.
- Zayn, proszę… - wystękałam z trudem. – Nie drażnij się ze mną.
- Wiesz, że to uwielbiam – jego uśmiech się powiększył i zwolnił swoje pchnięcia. Jęknęłam w proteście. – I patrzenie jak jesteś spragniona szczytu wprowadza mnie w obłęd – dodał i pochylił się, by złożyć na moich ustach czuły pocałunek. Wtedy jego poczynania stały się delikatnie, przyjemne i… cholera, poczułam jakbym na nowo się w nim zakochiwała. – Ale pamiętaj, że bez ostrego posuwania i tak dojdziesz mocno – i potwierdził swoje słowa głębokim pchnięciem, trafiając w moje najczulsze punkty. Krzyknęłam cicho, a moim ciałem wstrząsnął dreszcz gorąca. Przygryzłam dolną wargę niemalże do krwi. – Och Clairy! – wydyszał w moją szyję. Czułam jak jego członek we mnie wrze, wykonując ostatnie ostre posuwiste ruchy. I tak doszłam drugi raz, tym razem wraz z nim, pochłaniając mocno jego usta w namiętnym całusie. – Kocham Cię.

Te słowa wystarczyły, by mój dzień zaczął się wspaniale.

Ale czy tak samo miał się skończyć?

***
- Misiaczku, nie zgadniesz co się stało! – pisnął David, gdy po godzinie dziesiątej do mnie zadzwonił, prawie że rozrywając swoim głośnym tonem moje bębenki w uszach. Oczywiście po raz kolejny tego dnia zostałam w domu, a Zayn musiał zarządzać firmą. Byłabym samolubem, gdybym zabroniła mu pójść do pracy. I tak wiele dla mnie zrobił… przede wszystkim zmienił się. A to było najważniejsze.
- Mów, ale trochę ciszej – odparłam ze śmiechem.
- Dzwonił do mnie sam Malik i zaproponował posadę w dziale architektury i projektowania wnętrz! Normalnie, gdy to usłyszałem omal nie dostałem orgazmu! Nie wspominając już o tym jego boskim głosie i tej seksownej chrypce…
- Ugh, spokojnie ogierze – westchnęłam. – Nie zapominaj, że nie jest gejem mistrzu – parsknęłam śmiechem. – Przyjąłeś ofertę?
- A miałem odmówić?! Tylko idiota z HIVem by odmówił! – powiedział podniesionym głosem. – A jeśli już mówimy o tym… Czemu do cholery nie powiedziałaś mi, że już nie pracujesz?! Czy ja mam Ci wyrwać nogi z dupy, przyjaciółko?!
- Auć – jęknęłam. – To wyszło… spontanicznie. Ojciec się doigrał i musiałam tak zrobić.
- A co z projektem McTyler’a?
- O nie, z tego nie zrezygnuję. Taka szycha i miałabym sobie ją odpuścić? Ten projekt jest wart miliony funtów.
- No i tym razem dostaniesz całą kwotę.
- Problem będzie, skąd ja wezmę pieniądze na projekty, całą zabudowę, pracowników, wyposażenie…
- Tym chyba już zajmie się Malik, co? – wyczułam, że się uśmiecha.
- Co?
- Wiem, że teraz u niego pracujesz i to, że chciałaś bym przeniósł się z Tobą.
- Powiedział Ci?
- Aha – zaśmiał się. – Jesteś słodka, wiesz?
- Nie chciałam pracować tam sama… I pod tym wzrokiem jego spragnionych go pracownic – prychnęłam. – No i przyjaźnimy się od lat… Byłeś moim drugim rodzicem.
- Maleńka, gdybym Cię wychowywał, skończyłabyś jako lesbijka – parsknął.
- No to nie, nie chcę Cię jako troskliwego tatusia – wywróciłam oczami, zwijając się w kulkę na kanapie, a Scarleth od razu wdrapała się na moje kolana.
- Byłbym ojcem idealnym – powiedział dumny.
- Nie zaprzeczę – uśmiechnęłam się szeroko.
- Wejdźmy w inny temat… Jak Ci się żyje z Zayn’em? Jego kutas wciąż doprowadza Cię do orgazmu? Doszedł do drugiej, analnej bazy?
- David! – przerwałam mu, czerwieniąc się.
- Czyli tak!
- Nie! Zero analu – zaprzeczyłam, głaszcząc moją psinę po korpusie. – Przez Zayn’a robię się co raz bardziej napalona, to mnie martwi.
- Moja dziewczynka w końcu dorosła! – rzekł podekscytowany. – Nawet nie wiesz jak długo czekałem na to, aby słuchać Cię jak opowiadasz mi o swoich seksualnych ekscesach!
- Raczej nie powiem Gabrieli, że Zayn to dominat i co preferuje, co? – zaśmiałam się.
- No tak, dla mnie to nic nowego – odparł obojętnie. – I jest jeszcze coś! Konkretniej brunch! Obowiązkowo masz na nim być razem z Malikiem. Będą same szychy.
- Przemyślę to… Na razie nie mam ochoty nigdzie wychodzić, szczególnie po ostatniej akcji w apartamencie w One Hyde Park…
- Że co proszę?!

Cholera, nie powiedziałam Davidowi o napadzie na mój apartament!

- Powiem Ci przy okazji – powiedziałam wymijająco.
- Clairy, co się tam stało?!
- Ktoś go masakrycznie zdewastował i mieszkam teraz z Zayn’em i Scar u niego.
- Kurwa Clairy i ja nic o tym nie wiem!? Dlaczego?!
- Wyleciało mi to z głowy, okay?! Poza tym, ty pracujesz i nie chciałam zawracać Ci głowy! – z trudem go przekrzyczałam.
- Słodziutka, rzucił bym wszystko, byś była bezpieczna.
- To było miłe – mój uśmiech się powiększył.
- Ale nie tak miłe, jak moment, gdy kutas Malik’a Cię plądruje?
- David!

***
- Ja do Pana Malik’a – oznajmiłam znajomej sekretarce, gdy przekroczyłam próg wieżowca Zayn’a. Mimo tego, że znaliśmy się już jakiś czas, nadal robiło na mnie wrażenie to, co przez kilka lat osiągnął dzięki sobie i swojemu silnemu charakterowi.
- A Pani to…? – spojrzała na mnie spod swoich okularów ciekawsko.
- Clairy Watson – uśmiechnęłam się lekko. Dziewczyna sięgnęła po telefon i wybiła na nim prawdopodobnie numer do Zayn’a.
– Szefie? Przyszła do Pana Clairy Watson – nastąpiła chwila ciszy, a potem sekretarka pokiwała głową i się rozłączyła. – Pan Malik czeka w swoim gabinecie – odparła zdawkowo.
- Dziękuję – mruknęłam, pewnym siebie krokiem idąc przez korytarz i chwilę później wsiadając do windy. Ciągle byłam pod czujnym spojrzeniem asystentek Zayn’a, które patrzyły na mnie z nieukrywanym zainteresowaniem i… zazdrością?

A szmaty mogą mi zazdrościć. Jest czego.

Po minutowej jeździe wysiadłam z windy, pokierowałam się do biura Zayn’a. Coś mi to przypominało… Lecz nie mogłam przywołać owego wspomnienia, gdyż wyleciało mi to kompletnie z głowy. Zignorowałam swój popieprzony umysł i zapukałam lekko w drzwi, po czym weszłam do środka. Zayn siedział za swoim mahoniowym biurkiem, pisząc w swoim laptopie, jednocześnie popijając czarną kawę ze Starbucks’a. Gdy na mnie spojrzał, na jego poważnej twarzy pojawił się szelmowski uśmiech i raptownie całe pomieszczenie się rozjaśniło.

Boże, można było być tak mocno zakochanym i zadurzonym w człowieku?

- Chodź do mnie piękna – Zayn zamknął laptopa i odsunął się od biurka, rozkładając ręce w zapraszającym geście. Skorzystałam z jego propozycji od razu. Położyłam swoją torbę na podłodze i usiadłam na jego kolana, wtulając się w jego klatkę piersiową. – Jak Ci minął dzień?
- Strasznie mi się dłużył – westchnęłam głęboko. – Gdyby nie Twój telefon, umarłabym z nudów.
- Ja to samo – również westchnął, składając czuły pocałunek na moich ustach.
- Dziękuję, że przyjąłeś David’a. Zadzwonił do mnie, piszcząc jak mała dziewczynka – zaśmiałam się pod nosem.
- Wszystko dla mojej kobiety – rzekł, ponownie mnie całując, tym razem krócej. – A propos David’a… wspominał Ci o brunchu?
- Tak – pokiwałam głową.
- Wybieramy się? – spytał z lekkim uśmiechem.
- A masz ochotę? – odpowiedziałam pytaniem.
- Chodzić i pokazywać się z Tobą? Zawsze – odparł, przenosząc ręce na moją talię.
- Prędzej ja bym tak powiedziała. Na after party po BAFTA flesze nie odstępowały Ciebie na krok – powiedziałam.
- Powiedziałbym to samo – puścił mi oczko. – I tym razem to ja wybiorę Ci kreację.
- Czy to na pewno dobry pomysł? Nie chcę pójść na brunch w kaftanie – parsknęłam śmiechem.
- Wiesz, sukienka musi być łatwo zdejmowalna…
- Tylko takie preferujesz? – przygryzłam dolną wargę. Doskonale wiedziałam, że tym go podjudzę. Nie myliłam się. Poczułam, jak porusza biodrami i coś pode mną sztywnieje.
- Znowu mnie kusisz? – odparł niższym głosem. Po moim ciele przeszły ciarki.
- Nie wolno mi? – uniosłam zagadkowo brwi.
- Bo wtedy mam ochotę położyć Cię na tym biurku i ostro przelecieć – warknął.

O kurwa, zrobiłam się mokra.

- Twoje asystentki wzdychające na Twój widok, nie byłyby zadowolone – uśmiechnęłam się krzywo.
- Zazdrosna? – mruknął, napierając na mnie. Wyprostowałam się, mocniej zaciskając palce na jego grafitowej marynarce.
- Napalony?
- Oj tak – rzekł z dzikim uśmiechem. – Chciałbym posmakować tej mojej słodkiej Clairy… - ponownie zadrżałam.
- Nie tutaj Zayn – zachichotałam.
- Ten poranek tak na mnie działa – zarumieniłam się przypominając sobie swoje poczynania. – Możesz częściej mnie tak budzić.
- Zapamiętam to sobie – ponownie się w niego wtuliłam, jednocześnie ukrywając swoje zdradzieckie rumieńce na twarzy.
- Chciałbym dzisiaj spędzić z Tobą cały dzień – oznajmił mi.
- No z tym nie będzie trudno, bo mieszkamy ze sobą – odparłam ze śmiechem.
- Chcę żebyś dzisiaj pojechała ze mną na rodzinny obiad do mojej matki. Zaprosiła nas – powiedział niepewnie. Jego oczy wydawały się… ponure? Dlaczego?
- Chętnie – uśmiechnęłam się ciepło. – Chcę poznać Twoją siostrę.
- Ona Ciebie też. Ciągle do mnie wydzwania i pyta się, kiedy Cię w końcu zobaczy.
- Nigdy nie przyprowadzałeś kobiet do swojej matki?
- Nie – pokręcił sztywno głową. Cholera, czas się wycofać Clairy. – Moja matka tylko raz widziała Carmen. W zwyczaju trzymałem swoje uległe z dala od rodziny. Nie chciałem, by przypadkowo się wygadały.
- Myślisz, że by to zrobiły? – o dziwo pokiwał głową. Zmarszczyłam czoło. – Ponieważ…?
- Wtedy musiałbym je ukarać, a one… to kochały.

Cholera, która kobieta lubi być bita po tyłku?! W dodatku przez dorosłego mężczyznę?!

- To takie niesmaczne – stwierdziłam, teatralnie się skrzywiając. Na twarzy Zayn’a pojawił się smutny uśmiech.
- Trzeba się przełamać i nie patrzeć na to w ten sposób, w jaki ty to robisz… To może być naprawdę przyjemne.
- Ja…
- Jeśli nie będziesz chciała, to zrozumiem to, ale kiedyś mam nadzieję, że się odważysz.
- Nie wiem… - nie zdążyłam dokończyć, bo ktoś zaczął walić w drzwi. Jak oparzona zeszłam z kolan Zayn’a, stając na prostych nogach, spoglądając strapiona na Zayn’a.
- Poczekaj tu – powiedział Zayn idąc długim i sprężystym krokiem do drzwi, które szybkim szarpnięciem otworzył.
- Gdzie jest moja córka, Malik?!


Mój Boże, to był mój ojciec!


Book2 - 11

- O cholera – wydukałam. Tylko tyle byłam w stanie powiedzieć. Wiedziałam, że ten dzień nadejdzie, ale… żeby tak szybko? Nie miałam nic przygotowanego… kompletnie nic! Nie byłam gotowa na powiedzenie prawdy ojcu… Przecież ten urwałby mi głowę, gdyby dowiedział się, że za jego plecami pieprzę się z Zayn’em!
- Musimy mu powiedzieć o sobie – oświadczył. Oczy o mało co nie wyszły mi ze zdziwienia na wierzch.
- Nie, nigdy w życiu! Zayn, Twoja firma…
- Nic jej nie będzie – przerwał mi. Spojrzałam na niego zbita z pantałyku.
- Ale przecież oni mówili…
- Dużo mogą sobie mówić, Clairy, ale chyba zapomnieli, że jestem bogatym i obytym w znajomości człowiekiem – parsknął ironicznym śmiechem. – Zatrudniłem najlepszych prawników, informatyków i techników z całego kraju. Nie przedrżą się przez nas. Gdy będą próbowali wydobyć informacje na mój temat, od razu będę o tym wiedział i będę mógł działać przeciwko nim.
- Zayn, zawsze będą mieć w zanadrzu plan B, a potem C i D… - Zayn ponownie nie pozwolił mi dokończyć zdania, bo wpił się w moje usta. Odwrócił tym samym moją uwagę od tematu rozmowy. Lecz tylko na moment.
- Wszystko będzie dobrze, maleńka – obiecał mi, przyciągając do siebie.
-  Możesz sobie zniszczyć karierę przeze mnie. Nie dopuszczę do tego – powiedziałam, z trudem odrywając się od jego ust.
- A ja nie pozwolę na to, abyś znowu mnie zostawiła – w jego oczach zauważyłam smutek. – Już nigdy. Prędzej dam sobie ręce uciąć albo się oszpecić.
- I tak będziesz seksowny – uśmiechnęłam się kpiąco.
- Tak? – zaśmiał się cicho. – Jestem seksowny?
- Pytasz czy uświadamiasz się w tej myśli?
- Wiesz, mogę być nie na tyle przystojny, by Ci się podobać.
- Kompletnie pomieszało Ci się w głowie, wiesz? – tym razem to ja się zaśmiałam. – Wiele kobiet chciałoby być na tym miejscu, na którym teraz ja stoję.
- Miałem ich sporo i żadna nie wytrzymała ze mną tyle, ile ty – odparł. Poczułam w sobie… dumę?
- Dlaczego tak krótko? – zapytałam.
- Poddawały się. Jestem za ostry – stwierdził.
- No dla szarych myszek to nie jesteś ideałem księcia z bajki – powiedziałam, śmiejąc się pod nosem.
- A ja jestem Twoim księciem? – spytał, a jego wzrok ściemniał.
- Ty nigdy nie byłeś księciem. Nie nadajesz się do tego – rzekłam z przekąsem.
- Och, to zaraz udowodnię Ci co ten książę potrafi – mruknął podnosząc mnie i przerzucając przez swoje ramię jak worek ziemniaków.
- Hej! – krzyknęłam. Zayn ruszył do na górę, a ja z całych sił próbowałam nie spaść z niego, choć wiedziałam, że nigdy by mnie nie opuścił. - Nie, Zayn, nie będę uprawiać z Tobą seksu! Nie pozwoliłeś mi dojść rano, nadal jestem na to zła! – zaoponowałam, gdy zaczął kierować się do sypialni.
- Więc, nie pozwolisz mi Cię zaspokoić? – usłyszałam w jego głosie nutę podniecającej grozy. Zadrżałam.
- Jestem zmęczona – powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Zmęczona? – przytaknęłam. Zayn zawrócił i po chwili wszedł do łazienki. – To weźmiemy kąpiel. Jestem spięty – Malik postawił mnie na łazienkowych kafelkach. Podniosłam wzrok na niego. Rozpinał koszulę, bacznie mnie obserwując. Jego wzrok czułam w swoim podbrzuszu, które obudziło się pełnym niezadowoleniu poranku. Przystąpiłam z nogi na nogę, dyskretnie je zaciskając. Nie miałam na sobie bielizny, tylko jego za dużą białą koszulkę, która sięgała mi do kolan. Miałam wrażenie, że moje soki podniecenia spływają mi po udach strumieniami. – Nie zaciskaj nóg – odparł, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. – Rozszerz je – rozkazał, wsuwając dłoń między moje uda, gdy tylko pozbył się koszuli ze swojego ciała. Jęknęłam cicho, gdy jego palce przebiegły po mojej cipce, muskając delikatnie podrażnioną łechtaczkę. – Kurwa, jesteś taka mokra – westchnął, wsadzając dwa palce we mnie, by rozprowadzić sekundę później moje podniecenie po kobiecości. Stęknęłam czując, jak moje nogi stawały się watą. Gdy już wszystko było na dobrej drodze, jego palce znikły. Spojrzałam na niego pod sztucznym „oburzeniem”.
- Co ty robisz? – niemal warczę.
- Chcę napuścić wodę – powiedział z miną niewiniątka. Wyminął mnie i puścił ciepłą wodę do swojej… naszej skandalicznej wanny. Nadal nie mogłam się przyzwyczaić do tego, że mieszkałam z nim. Coś w głębi mnie nadal uważało, że to wszystko działo się o wiele za wcześniej… Niedawno zeszliśmy się po ogromniastej kłótni. Nadal nie dowiedziałam się wielu rzeczy na ten temat, ale… już nie byłam taka pewna czy chcę ingerować w jego dawne życie. Ostatnim razem skończyło się to płaczem, gorzkim cierpieniem i… większym płaczem. Nie byłam ponownie na to gotowa i nawet nie zamierzałam ponownie przez to przechodzić. – O czym myślisz? – zapytał mnie Zayn. Nawet nie zauważyłam, że siedziałam na gzymsie wanny, a Zayn stał nagi pomiędzy moimi nogami. Z trudem nie próbowałam się patrzeć na jego męskość, którą bezszczelnie obnażał.
- O niczym – wzruszyłam ramionami. – Po prostu… ten dzień był nudny. Bardzo nudny.
- Bez pracy jest znacznie inaczej? – pokiwałam głową. – Spokojnie, już niedługo zawitasz w mojej firmie.
- Nie wydaje Ci się to nie fair?
- Dlaczego? – uniósł zagadkowo jedną brew w zdziwieniu.
- Bo setki ludzi stara się o chociażby posadę sekretarki u Ciebie, a ja…
- Ty jesteś moją kobietą i masz pierwszeństwo – przerwał, głaszcząc mnie swoją dużą dłonią po policzku. – I nie obchodzimy mnie zdanie pracowników. Jeśli będą traktować Cię źle, od razu wylecą na zbity pysk.
- Chciałabym, abyś też zatrudnił Davida – rzekłam. Na twarzy Zayn’a malował się kolejny znak zapytania. – David może i nie wygląda, ale jest naprawdę rzetelnym pracownikiem i wywiązuje się ze wszystkich swoich obowiązków. No i jest moim najlepszym przyjacielem.
- Rozważę to – uśmiechnął się lekko.
- Naprawdę?
- Czemu nie? – zapytał retorycznie. – Jeśli Tobie naprawdę na tym zależy… Poza tym, widzę jaka łączy was więź. Czasami zastanawiam się, czy my również taką posiadamy.
- Pracujemy nad tym. Wiele przeszliśmy w ciągu tych kilku tygodni – stwierdziłam, wstając i przytulając się do jego nagiego ciała.
- No na pewno więcej, niż każda normalna para – parsknął śmiechem. – Teraz zrobię wszystko, by między nami było idealnie.
- Wliczamy w to perwersyjne bzykanko? – uśmiechnęłam się zadziornie, przygryzając dolną wargę.
- Każdy rodzaj perwersyjnego bzykanka – potwierdził i naparł na mnie. Z trudem powstrzymałam się od jęku. – I wprowadzimy kilka nowości.
- Nowości? – zainteresował mnie. Po Zayn’ie mogłam się wszystkiego spodziewać.
- Chciałbym abyś poznała moją drugą stronę… Tylko mniej gwałtownie – odparł, całując delikatnie każdy skrawek mojej skóry szyi i dekoltu. Z sapnięciem odchyliłam głowę do tyłu, dając mu większe pole do popisu. Oczywiście, nie zrezygnował z mojej propozycji. Jego pocałunki były lekkie jak muśnięcia piórka. Słodka wersja Zayn’a była dla mnie jeszcze bardziej seksowna. – Nie chcę zrobić Ci krzywdy… Chcę byś szalała z rozkoszy – kontynuował, zaciskając usta wokół mojego lewego sutka. Otworzyłam usta, lecz nie byłam w stanie nic z siebie wykrztusić. Uczucie, które budowało się w moim podbrzuszu było błogie i niesamowite. – Chcę słyszeć, jak krzyczysz moje imię, dochodząc wokół mojego penisa… – jęknęłam przez moc tych słów. Moja dolna strefa niemal tonęła w swoich płynach. – Pragnę zobaczyć, jak Twoja słodka cipka zaciska się na mnie, a łechtaczka pulsuje…
- Zayn – jęknęłam głośno, powoli nie wytrzymując słuchania tych erotycznych słów.
- Będę wielbić Twoje całe idealne ciało, patrząc jak wyginasz się pode mną, jak zaciskasz kurczowo nogi wokół mojej talii…
- Proszę, Zayn – mój ton był niemal błagalny. Wiedział w jakim stanie jestem. Byłam na skraju przez ruchy jego bioder, ssanie sutków i zboczone słowa. Czy to było tak wiele?!
- Jesteś blisko?

Nie kurwa, daleko!

- Bardzo! – westchnęłam. Przez moje ciało co chwilę przechodziły prądy podniecenia, których nie dało się opanować.
- Rozłóż nogi – bez wahania wykonałam jego polecenie. Stanęłam w pół rozkroku, patrząc wyłącznie na niego. Jego wzrok był tak gorący, jak wulkan podczas wybuchu. Sam był taki gorący! Jego uroda nadal powalała na kolana! Zdyszana obserwowałam go, gdy powoli zmieniał pozycję na klęczącą, znajdując się między moimi nogami. Cholera, moje podbrzusze było tak napięte, że choćby najmniejsze muśnięcie czegokolwiek o moją kobiecość spowodowałoby natychmiastowe dojście. Malik przeniósł wzrok na moje wilgotne miejsce erogenne i wpijając palce w moje uda, przyssał się natychmiastowo do mojej łechtaczki. Krzyknęłam dochodząc tak mocno, że miałam czarne plamy przed oczami wymieszane z niebieskimi gwiazdkami. Przytrzymałam się wanny, wyginając się w łuk i naparłam biodrami na jego twarz. Jego język bez skrępowania badał cipkę, pozbywając się wszystkich dowodów w postaci płynów podniecenia. Ich miejsce zastępowały nowe, gdy kolejny orgazm zaczął cisnąć się na moje ciało.
- Zayn! – krzyknęłam, szlochając z ogromnej przyjemności, gdy doszłam po raz drugi. Ten orgazm był równie mocny, jak poprzedni, jak nawet nie bardziej gwałtowny. Ledwo mogłam ustać na nogach. Miałam je jak z waty. – Cholera – przeklęłam, oddychając niczym odwodniony szczur, a moje serce o mało nie wyskakiwało z piersi. Nie ważne, że ściskałam gzyms wanny tak, że o mało nie łamałam sobie palców.

Dla takiej chwili mogłam złamać cokolwiek.

- To było… - brakowało mi słów. Zayn nareszcie oderwał się ode mnie, zakańczając swoją wariację ostatnim mokrym pocałunkiem na łechtaczce i podniósł się do góry, oblizując językiem dolną wargę.

Kurwa, czy to normalne, że tyle płynów się ze mnie wydobywało?

- Też mi się podobało – Zayn się zaśmiał i pocałował mnie krótko. – Mam nadzieję, że przebaczyłaś mi bez orgazmowy poranek?
- O tak.

***
- Nie mam w ogóle ochoty wychodzić – stwierdziłam, wtulając się w tors Zayn’a i jednocześnie rozkoszując się ciepłem wody, które powoli nikło.
- Nie tylko ty jesteś zmęczona, Clarisso. Chciałbym się położyć – odparł.
- Och, okay – zgodziłam się niechętnie i z westchnieniem podniosłam swój tyłek i wyszłam z wanny, oczywiście czując jego baczny wzrok na tyłach swojego ciała.
- Nawet nie wiesz, jak seksownie wyglądasz gdy jesteś cała mokra – powiedział, uśmiechając się do mnie figlarnie. Uwielbiałam go takiego beztroskiego, słodkiego i normalnego. Zachowywał się przy mnie jak normalny 27 latek, bez bogactwa ani doświadczenia dominackiego w statucie. Przynajmniej w takich momentach nie czułam się przy nim jak głupia 19 latka.
- Wiem o tym – puściłam mu oko i po wytarciu się ręcznikiem, narzuciłam na siebie koszulkę Zayn’a.
- Co jeśli chciałem ją ubrać? – zaśmiał się, naciągając na siebie szarawe dresy, które w seksowy sposób zwisały z jego bioder.
- Jest już moja – odparłam stając na palcach i krótko go pocałowałam.

***

‘ Szłam do biura Zayn’a niosąc mu lunch i kawę, po drodze witając się ze wszystkimi pracownikami. Chciałam mu jakoś poprawić humor, bo od samego rana chodził zły i zapracowany. Pomagałam mu jak tylko mogłam, ale on nie chciał mnie wykorzystywać. Praca u Zayn’a była jedną z najłatwiejszych, jaką kiedykolwiek miałam. Wyręczał mnie we wszystkim.

Gdy już miałam wejść do biura Zayn’a, drzwi okazały się lekko uchylone. Z ciekawości zajrzałam do środka.

Widok ten co zobaczyłam, złamał moje serce.

Na jego biurku siedziała roznegliżowana Carmen, Zayn między jej nogami i ich ciche jęki rozchodziły się po pomieszczeniu. Do moich oczu napłynęły łzy i mocno ścisnęłam lunch Zayn’a, który miałam ochotę roztrzaskać mu na twarzy.
- Co z Clairy? – usłyszałam jej pytanie pomiędzy jękami. Jeszcze miała czelność pytać o mnie?!
- Nie obchodzi mnie ona – sapnął, a moje serce umarło. – Nigdy jej nie kochałem. Wierzyła w każde słodkie słówka. Przy okazji nieźle się z nią pieprzy, ale Tobie nigdy nie dorówna, maleńka.
- Wiem o tym – zaśmiała się gorzko.
- Nie… - szepnęłam drżącym głosem. ‘

- Nie! – krzyknęłam, wybuchając płaczem. – Nie!
- Clairy? – do moich uszu doszedł zmartwiony głos Zayn’a. – O kurwa, Clairy! – Zayn zauważając to w jakim stanie byłam, rozbudził się i przyciągnął mnie do siebie. – Shh, kochanie… To był tylko sen – szepnął mi na ucho, biorąc mnie na swoje kolana i kołysząc jak małe dziecko. Wtuliłam twarz w jego szyję, próbując powstrzymać płacz. – To tylko sen, jestem tutaj – złożył czuły pocałunek na mojej skroni.
- Tten ssen… był tak realistyczny… - wychlipałam, pociągając nosem.
- Co Ci się śniło? – zapytał cicho.
- Nakryłam Cię w biurze z Carmen… Ty mówiłeś, że… nnigdy mnie nie kochałeś i że ona… - język plątał mi się niewyobrażalnie.
- To się nigdy nie zdarzy – powiedział twardo. – Nigdy nie zostawię Ciebie dla niej.
- Obiecaj mi, Zayn – wyszeptałam drżącym głosem.

- Obiecuję, maleńka. 



środa, 20 maja 2015

Rozdziały!

W niedzielę dodam 3 NOWE ROZDZIAŁY NA 1000000 %. Byłyby one w sobotę, lecz nie ma mnie tego dnia w sobotę! Przepraszam, że tyle wzlekam, ale... Serio, ciężko jest ogarnąć tyle blogów i szkołę :/;/ Przyrzekam poprawę! 

Kocham was mocno! ❤️