środa, 31 grudnia 2014

7

Dominat! Fucken!

- Hm… To chyba nie jest odpowiednia rozmowa na tą chwilę – stwierdziłam. Wiem kim byli  dominaci. Luke pokazywał mi kiedyś na jakiejś stronie jak to wygląda i próbował wielokrotnie do tego namówić. Na filmikach wyglądało to… strasznie perwersyjnie. Nigdy nie sądziłabym, że kobieta dojdzie za pomocą bicia laską lub przez dawanie klapsów! Przecież to takie nie moralne!
- Więc, spotkajmy się wieczorem – nalegał dalej. Gdy już miałam zaprotestować, wyprzedził mnie ze swoją wypowiedzią. – Gdzie wybierasz się z Panną Gabrielą?
- Jeszcze nie ustaliłyśmy – odparłam.
- W porządku… - pokiwał w zamyśleniu głową. – Będę więc czekał na Ciebie w apartamencie.

O mamuniu!

- Przecież nie masz klucza…
- Zapomniałaś, że jestem właścicielem budynku, Clarriso? – podniósł pytająco brwi. – Lub zróbmy tak : pojedź ze mną teraz do mojego domu, potem bez ale odwiozę Cię z powrotem do One Hyde Park.
- Mam pracę, Zayn, zapomniałeś? – wywróciłam oczami.
- Nie rób tego – warknął, patrząc się na mnie z powagą.
- Czego?
- Nie kręć oczami. Denerwuje mnie to.
- Więc powinnam to robić znacznie częściej – parsknęłam.
- Pojedź ze mną, Clairy. Postaram się nie zrobić nic przyzwoitego, choć przy Tobie trudno jest mi trzymać ręce przy sobie – przygryzł dolną wargę, a swoją ciepłą i dużą dłoń położył na moim odsłoniętym kolanie. Zadrżałam pojedynczo, zerkając kątem oka na niego i na jego rękę. – Powiedz mi, czy ktoś dotykał Cię wcześniej?
- Przeszkadzam? – raptem usłyszałam za sobą głęboki baryton. Podskoczyłam i jednocześnie obróciłam się w stronę mojego ojca, który właśnie otwierał drzwi.
- Skądże – uśmiecham się ciepło.
- Widzę, że praca idzie pełną parą. Cieszę się bardzo – powiedział dumnie.
- Panie Watson, pozwoliłby Pan bym zabrał pańską córkę na obiad? Chętnie omówiłbym z nią temat formalności i pieniędzy przy czymś smacznym i ciepłym. Co Pan na to? – zapytał go Zayn, płynnym tonem i jednocześnie profesjonalnego biznesmana.
- Nie mam nic przeciwko, Clarissa i tak nie jest mi już dziś potrzebna. Wykonała wszystkie zlecenia na czas.
- Odpowiedzialna osoba – Zayn popatrzył na mnie przelotowo i puścił mi oczko.
- Czego tym razem Pan Malik chce od naszej firmy, huh? – pytał dalej mój ojciec, patrząc na niego z szacunkiem, co świadczyło o tym, że pewnie mają dobre stosunki poza pracą.
- Remontuję sypialnię. Potrzebuję kobiecej dobrej ręki, a Panna Watson zbierała najlepsze opinie wśród architektów wnętrz, więc zaryzykowałem.
- Nie przeliczy się Pan – obiecał mu, potem pod pretekstem podpisania mnóstwa dokumentów, wyszedł z pokoju.
- Podziwiam Cię – stwierdziłam, gdy tylko zamknęły się za nim drzwi.
- Czemu?
- Nie mogłabym być uprzejma przez tak długi czas.
- Słyszałem – uśmiechnął się zadziornie. Zarumieniłam się wiedząc, że miał na myśli moją rozmowę z Lukiem. – Masz piękne rumieńce, Clarisso. No i zdradzają one, jak się w tej chwili czujesz.
- Krępuje mnie Pan, Panie Malik – przyznałam bez ogródek.
- Krępować Panią będę później.

***
- Jak mogłam myśleć, że ty będziesz miał normalny dom? – prychnęłam, ale jednocześnie byłam pełna podziwu, widząc jego przeogromną willę, jeszcze większą od tej, którą miał mój ojciec, lecz była w podobnym stylu.
- Nie wiem – parsknął śmiechem, wjeżdżając na posesję, gdy czarna, żelazna brama rozsunęła się przed nami. Malik był trochę jak tytułowy bohater Big Great Gatsby : Piekielnie przystojny, piekielnie dziany i… piekielnie seksowny. – Powinnaś być przyzwyczajona do luksusów.
- Nie znoszę ich – przyznałam szczerze.
- Ja też lubię trochę skromności – stwierdził na co buchnęłam śmiechem.
- Jeśli ty lubisz skromność, to ja jestem modelką Victoria’s Secret! – Zayn odwrócił głowę w moją stronę i jego kąciki ust wygięły się szelmowsko ku górze.
- Jesteś od nich lepsza – zarumieniłam się i odwróciłam głowę w inną stronę i przy okazji oglądać posesję. Monstrum, cudo nad cudami, zamek… byłoby wiele określeń, które by określały „willę” Zayn’a. Na pierwszy rzut oka widać było, że jego właściciel był kimś wielkim.

No i przy okazji dominatem.

- Ty robisz krzywdę kobietom? – zapytałam prosto z mostu, gdy wchodziliśmy do jego posesji. Spojrzał na mnie zaskoczona.
- Dlaczego niby? – odpowiedział pytaniem, ostrym tonem.
- No bo jesteś tym… dominatem, a ja wiem na czym to polega…
- Może po prostu źle to spostrzegasz, Clarisso – fuknął, biorąc moją rękę i ciągnąc przez resztę domu. Czując jego dłoń zrobiło mi się ciepło, a gdy wplątał w nią palce myślałam, że zejdę na zawał nim dojdę z nim do salonu. – Nigdy nie sprawiłem kobiecie krzywdy w tym co robię.
- Może Ci po prostu tego nie mówiły?
- I doszły ponad dwa razy? Wręcz niemożliwe – parsknął ironicznie. Nie wiem dlaczego, lecz wtedy wyobraziłam sobie siebie taką… nagą i związaną przed Zayn’em, leżącą na wielkim łożu.

Była to podniecająca myśl.

- Chcesz czegoś mocniejszego? – wymruczał, prowadząc mnie przez główną część domu. Powalała ona na kolana. Hol był duży i przestronny, a jego ściany były pokryte obrazami jakiś bardziej nowoczesnych artystów. Kątem oka obejrzałam również kuchnię i salon. Wszystko było idealne i bałam się, co mogłam zobaczyć na górze.
- Masz Bourbon? – siadłam powoli na białym kręconym krześle tuż przy barku, a on w między czasie otworzył swoją szafkę pełnego dużo procentowego asortymentu. Zdjęłam swój płaszcz i położyłam na oparciu dużej kanapy, po czym założyłam nogę na nogę i z łokciami opartymi o barek, obserwowałam masywny tył Zayn’a. Jego plecy… były takie szerokie i opięte przez marynarkę! Miałam ją ochotę z niego zedrzeć i dotykać je najdłużej jak tylko mogłam.
- Nie ładnie jest tak obczajać – zganił mnie, gdy nie zdałam sobie sprawy z tego, że był już odwrócony do mnie twarzą, a ja wciąż tkwiłam w tej samej pozycji.
- Ty możesz, ja nie? – uśmiechnęłam się kuszącą odbierając od niego kieliszek, a jego zawartość wypiłam za pierwszym razem.
- Widzę, że Pani gustuje w mocnych alkoholach – odparł, obserwując mnie z lekkim rozbawieniem.
- Przez inne nie będę miała odwagi z Panem przebywać – palnęłam, a w myślach kopnęłam się w dupę. Zauważyłam w jego oczach tajemniczy błysk, przez który zrobiło mi się jeszcze bardziej goręcej i chciałam zrzucić z siebie swoją małą czarną oraz wszystko pod nią.
- Wstydzisz się mnie?
- Jest Pan taki… władczy i mocno trzymający się zasad – stwierdziłam, czując jak kieliszek Bourbonu daje o sobie znać.
- Tylko w pracy, a tu… - podszedł do mnie powoli i stanął pomiędzy nogami, patrząc na mnie z góry. – Jestem kimś zupełnie innym.
- A co, jesteś gejem? – spytałam, parskając śmiechem. Malik spoważniał.
- Nie i nigdy nie byłem Clarisso – powiedział, odkładając kieliszek na bar. – Chodźmy na górę – wziął mnie za lekko spoconą dłoń i po dużych schodach weszliśmy na piętro, gdzie dominowała czerwień : kolor namiętności. Moje serce podskoczyło do gardła. Powinnam jak najszybciej wrócić do apartamentu, być jak najdalej od niego. Nie znałam go, a już szłam z nim na górę! Wiedziałam co chciał robić. Więc, tak jak podpowiedział mi umysłu, zatrzymałam się w połowie drogi, nieruchomiejąc. Zayn spoglądnął na mnie zdezorientowany. – Coś nie tak?
- Ja… Nie wiem… Czy mogę Ci ufać – rzekłam z trudem, robiąc co wyraz przerywnik. – Nie znam Cię, dowiaduję się, że jesteś dominatem… To dla mnie chyba zbyt wiele jak na jeden dzień, Malik.
- Zaufaj mi – Zayn uśmiechnął się lekko i pogłaskał mnie opuszkami palców po policzku. Przymknęłam oczy. – Nie zrobię niczego wbrew Twojej woli. Chcę by moja kobieta odczuwała samą przyjemność, a nie tylko dlatego, że tak mi się podoba. Choć pragnę Cię i mam ochotę pieprzyć Cię w każdym możliwym miejscu w tym domu… - zadrżałam głęboko słysząc te słowa. – Nie zrobię tego, dopóki ty nie będziesz o to błagać.
- Błagać? – wykrztusiłam.
- Uwierz mi, będziesz błagać – uśmiechnął się jeszcze szerzej. Nie skomentowałam tego, gdyż… nie wiedziałam co miało się stać w najbliższym czasie. Powróciłam do patrzenia. Drugie piętro było jeszcze bardziej ekskluzywne, niż pierwsze. Wszystkie kolory komponowały się w jedną, przejrzystą całość. Wazy i rośliny pięknie przylegały do krwistych ścian. Potem zobaczyłam duże drzwi z dębowego drewna. Byłam niemal pewna, że za nimi znajdowała się sławna sypialnia Zayn’a Malik’a, o której nie raz godzinami potrafił mi opowiadać David. I wtedy też odkryłam, że jest najbardziej obleśnym homo jakiego znałam. Jego fantazje o Malik’u były… ugh! Nawet ja nigdy nie miałam tak zboczonych myśli! – Wchodzi Pani? – spytał miękkim barytonem. Zorientowałam się, że jego dłoń już nie trzymała mojej, a stał teraz przy drzwiach i trzymał je na oścież. Dyskretnie wzięłam wdech i niepewnym uśmiechem weszłam do jego sypialni.

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy : przeogromne łoże z dębową oblamówką, a tuż za nią do ściany był przyczepiony cieniowany pół okrąg, który tworzył „drewnianą” poświatę. Wyglądał mi na heban i klon w jednym, czyli bardzo bogatą mieszankę. Jasnoszara kołdra z dwoma białymi pasami na górze i na dole, okrywała materac z czystej bawełny. Łóżko zapierało niemały dech w piersiach. Cały pokój był pogrążony w lekkiej ciemności, lecz promienie padające z dwóch dużych, podłużnych okien oświetlało sypialnię. Było to bardzo przyjemnie.

- Piękne łóżko – skomentowałam z podziwem, dotykając nakrycia opuszkami palców.
- Dziękuję – odparł formalnie i usiadł w miejscu, które przed chwilą dotykałam. – Chciałabyś coś dla mnie zrobić, Clarisso?  
- Zależy co – wzruszyłam ramionami, a gula w moim gardle rosła ze zdenerwowania.
- Pokaż mi się – rzekł, zdejmując z siebie marynarkę.
- Przecież tu stoję – parsknęłam śmiechem.

- Rozbierz się dla mnie do naga, Clarisso. Chciałbym Cię zobaczyć. 


**********************************
No to ostatni rozdział na dziś! :D Dodaję tą część ze świeżutko sformatowanego komputera :3 

Oj Malik zaczyna świrować :3 

I chciałabym przesłać serdeczne pozdrowienia anonimowi, który nie rozumie słowa "kopia" i "żenada" :) Miłego dnia Ci życzę :* 

Kochani, chcę życzyć wam szczęśliwego nowego roku! Aby 2015 był lepszy od poprzedniego. Mi się na pewno przyda, bo idę do liceum, soł... poważna sprawa :D Bawcie się dobrze! :*

23 komentarze = NOWY ROZDZIAŁ!! :* <3

Komentujcie <3

K. 

6

Jego słowa odbijały mi się echem po głowie. Moje serce zaczęło bić nienaturalnie szybko i zrobiło mi się gorąco. Czułam, że nie będzie chciał zwykłego projektu, a…

Mnie.

- To… poważna propozycja – odparłam niepewnie, zaciskając kurczowo nogi, gdyż moja wewnętrzna Boginia mocno dawała mi się we znaki. – Ehm… I co z tego będę miała? – spytałam niemal piskliwym tonem.
- Przyjemność i mnie – Malik wstał, obszedł całe biurka i stanął naprzeciwko mnie.

O mamuniu! Mieć Zayn’a Malik’a na własność!

- Jesteś pewien swojej decyzji? – bałam się mu spoglądać na twarz, lecz trudno było na niego choćby nie zerknąć. Drań mnie podniecał i doskonale o tym wiedział.
- Nigdy nie byłem niczego bardziej pewny – odparł dobitnie. – Pokażę Ci takie rzeczy, których jeszcze nie widziałaś, Clarisso.
- Nic mnie już nie zdziwi – przyznałam szczerze.
- Tego się jeszcze przekonamy.

Między nami zapadła chwilowa cisza. Tylko wpatrywaliśmy się w siebie, a ja omal nie schodziłam z podniecenia na jego fotelu. Nigdy wcześniej nie reagowałam tak na mężczyznę, nawet na Luke’a. Może i dlatego mnie zdradził : nie chciałam się z nim kochać, przynajmniej nie w najbliższym czasie. Nie pragnęłam go tak mocno.

- Nie wiem co o tym powiedzieć – stwierdziłam, czując się co raz bardziej skrępowana w jego obecności. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Miałam być do jego… cielesnej dyspozycji. Wiedziałam, że normalny to on być nie mógł.
- Nie musisz podejmować decyzji od razu.
- Nie na co dzień dostaję takie propozycję – parsknęłam śmiechem.

Czy na poważnie brałam to wszystko pod uwagę? Czy kompletnie upadłam na głowę?

- Więc, powinnaś czuć się zaszczycona – rzekł, przysiadając na brzegu biurka.
- Z czego? Z wykorzystywania mnie dla swoich niewyżytych fantazji? – prychnęłam.
- Cóż, może zrobię z Ciebie mniej sztywną i bardziej rozrywkową – skitował.
- Nie znasz mnie – warknęłam, ale wiedziałam, że tutaj poległam.
- Doskonale wiesz, że znam Cię lepiej, niż ktokolwiek inny i mówiąc Ci, żebyś zapamiętała moje imię wiedz, że się ode mnie już nie uwolnisz.
- Przekonamy się jeszcze o tym – syknęłam podrywając się z fotela i wyszłam z gabinetu Malika, kipiąc ze złości. Przed wejściem do windy uświadomiłam sobie, że czegoś mi brakowało. – Cholera, moje portfolio! – jęknęłam cicho, wracając się. Nie miałam ochoty na kolejne starcie z nim, ale portfolio było ważniejsze, od jakiegoś tam Malika! To była cała moja praca!

Nie oglądając się wokół siebie weszłam do gabinetu Malika ponownie i podeszłam do stolika, na którym leżała moja teczka.

Ale Malika nie było.

Odwróciłam się z zamiarem szybkiego wyjścia, lecz zderzyłam się z męskim torsem. Przestraszona podniosłam głowę. Malik przypatrywał mi się z zagadkowym wyrazem twarzy.
- Wróciłam po swoje portfolio, bo je zost… - czarnowłosy przerwał mi, gdy raptownie przyciągnął mnie do siebie, napierając na moje ciało jeszcze mocniej, niż w windzie. Pisnęłam zaskoczona wypuszczając portfolio z rąk. Jego silnie i męskie dłonie trzymały mnie mocno w biodrach i dociskał do mojego czułego miejsca swoją dolną partię. Czułam jak jego członek twardnieje na moim udzie, a moje ciało pragnęło go zupełnie gdzie indziej…
- Chciałabyś mnie poczuć całego, prawda? Twoja mina mówi mi wszystko, Panno Watson – odparł namiętnym tonem, ustami muskając mój rozpalony od rumieńca policzek. Prawda była taka, że rozpływałam się pod wpływem jego dotyku i nie mogłam tego opanować. Choć tym razem mi się to udało… w mniejszej części.
- Cóż za maniery, żeby tak napierać na kobietę? – zganiłam go, na co zaśmiał się i wyszeptał do mojego ucha głębokim barytonem.
- Lubisz to – i nadgryzł jego płatek. Zadrżałam, łapiąc się rękoma jego barków pokrytych marynarką. Przez grubą warstwę materiału czułam, jak jego ręce były umięśnione. – Jesteś taka drobna i delikatna... Podobasz mi się. Wiesz, jak bardzo chciałbym wziąć Cię teraz na tym biurku i usłyszeć, jak krzyczysz moje imię? – na dźwięk tych erotycznych słów, moje skurcze w dole brzucha nasiliły się. Odczuwałam niemałą chcicę.

Cholera jasna!

- To… zbiega na niewłaściwe tory – wydukałam z trudem, obserwując jego twarz.
- Nie pragniesz mnie? – zapytał, całując moją szczękę. – Powiedz nie, a przestanę i Cię puszczę – wyszeptał, przenosząc dłonie po klapy mojego płaszcza i go zdjął, po czym dokładnie mnie obejrzał. – Podoba mi się ta sukienka, wygląda na łatwo zdejmowalną – stwierdził, kładąc dłonie na moich pośladkach. Czułam jak miękną mi kolana. Nie mogłam mu zaprzeczyć, bo go pragnęłam zdecydowanie za szybko.
- Daj mi… czas – chwyciłam jego dłonie i zdjęłam je ze swojego ciała, które natychmiast poczuło pustkę. – Chyba tyle możesz dla mnie w tej chwili zrobić.
- Mogę – potwierdził, schylając się i sięgnął mój płaszcz zakładając mi go, a potem podał portfolio.
- Dzięki – szepnęłam i niepewnym krokiem ruszyłam ku drzwiom wyjściowym.
- I zapamiętaj tylko jedno, Clarisso – odezwał się jeszcze. Obróciłam się w jego stronę. Na jego przystojnej twarzy malował się dziki uśmiech. – Jeśli już w to wejdziesz, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.

***
Otępiała wróciłam do biura ojca, będąc na skraju załamania seksualnego. Czy w ogóle istniało takie załamanie?

Jeśli tak, to je właśnie do kurwy nędzy przechodziłam.

- I jak było na spotkaniu z przystojniakiem Malikiem? Jego uroda powala? – dopytywał się David, prostując się jak struna na mój widok.
- Nie zwróciłam na to uwagi – skłamałam, kładąc papiery na swoim biurku, po czym zdjęłam płaszcz i zawiesiłam go na oparciu krzesła.  
- Nie żartuj sobie, chicka! Musiałaś choć przez chwilę zawiesić wzrok na jego jędrnej dupie! – zaoponował.
- Przepraszam, ale nie jestem Tobą, David – wywróciłam oczami, siadając na krześle, centralnie naprzeciwko niego.
- O czym rozmawialiście? – dalej naciskał, a mnie oświeciło. Nie wzięłam od niego cholernego projektu!
- Chciał… - Myśl Clair, myśl. – Chciał projektu do swojej nowej sypialni. Wiesz… prosił o radę w meblach, kolorach…
- Tak, tak, a gorszych kitów to ty mi nie umiesz wciskać, baby? – podniósł zagadkowo jedną brew do góry.
- Nigdy nie byłam w tym dobra – skitowałam, uśmiechając się krzywo i w tym samym czasie zadzwonił mój telefon. W duchu odetchnęłam z ulgą i bez wahania odebrałam połączenie. – Słucham?
- Clairy, wysłuchaj mnie! – bez trudu rozpoznałam głos Luke’a. Westchnęłam rozdrażniona, na co David wypowiedział bezgłośnie imię mojego ex. Pokiwałam głową.
- Nie rób sobie nadziei, Luke. To koniec, chyba Ci to już dałam do zrozumienia rano – odparłam twardym tonem.
- Dlaczego nie chcesz uwierzyć mi, że…
- Ja też nie mogę uwierzyć, że pieprzyłeś moją własną matkę, Luke. Idź sobie do biednej rozwódki, to może jeszcze raz rozłoży przed Tobą nogi – mówię podniesionym tonem, na co David ogląda się wokół nas, czy nikt przypadkiem tego nie usłyszał. – Proszę, daj mi spokój, moja matka bardziej Cię potrzebuje, niż ja.
- Ona przynajmniej dała mi pobzykać, nie tak jak ty, ty pierdolona cnotko! – jego ton zmienił się w ciągu sekundy. Raptem zrobił się oschły, zły i pogardliwy.
- Odezwał się pieprzony miłośnik MILF!* - krzyknęłam, niemal miażdżąc swój telefon ze wściekłości. David to zauważył i zabrał mi go, przykładając do swojego ucha.
- Słuchaj mnie ty kutasie, jeśli jeszcze raz zadzwonisz do mojej chicki, wyrwę nogi z tej Twojej tłustej dupy i wtedy nawet żaden gej na Ciebie nie spojrzy, nie wspominając o puszczalskich dziwkach – wybałuszyłam oczy na Davida, pierwszy raz widząc go takiego podenerwowanego. Lecz jednocześnie wyglądał przezabawnie. David przez chwilę słuchał go, ale po jego minie widziałam, że robił to z niechęcią. – Nie obchodzi mnie to co robiłeś! Twój chuj splądrował szparę matki Clairy, więc teraz płać za swoje czyny, popierdoleńcu. Życzę miłego dnia! – i się rozłączył z uśmiechem wręczając mi z powrotem telefon. Zaśmiałam się cicho, nie wierząc w to co usłyszałam.
- David, czy z Tobą jest okay? – spytałam go z troską, uśmiechając się szeroko
- No przepraszam Cię bardzo, ale ten chuj zawsze grał mi na nerwach! W końcu mogłem się na nim odegrać! – powiedział piskliwie i zdecydowanie w stylu gejów.
- Wspominałam, że Cię kocham?  
- Żeby to tylko raz, mami! Nie ma za co, moje słońce! – zaśmiał się, a potem spoważniał. – Twój ojciec o tym wie?
- Niestety i z tego co mówił mi Brad, był wściekły.
- To dlatego tak mnie ochrzanił tylko dlatego, że nie przyniosłem mu tej kawy co trzeba! Ktoś go do kurwy nędzy musi przytulić! – naburmuszył się uroczo, na co ponownie się zaśmiałam. David nigdy nie pozwoliłby mi na to, bym chodziła smutna dłużej niż dwadzieścia sekund. Uwielbiałam jego charakter.
- Przeszkadzam Państwu w czymś? – za osobą usłyszałam ten głos, który wywoływał u mnie tysiąc różnych uczuć. Automatycznie wstałam i stanęłam z twarzą w twarzą z nim, zastanawiając się jak dużo słyszałeś z mojej i Davida rozmowy.
- Panie Malik, co Pana tu sprowadza w tak szybkim czasie? – spytałam profesjonalnym tonem.
- Nie wzięła Pani pieniędzy za projekt sypialni i meble – uśmiechnął się zawadiacko i zauważyłam w jego oczach, że wyłapał to z mojej rozmowy. Cholera, na to wychodziło, że słyszał wszystko.
- Mógł Pan zapłacić po skończonej robocie – stwierdziłam, biorąc odpowiednie papiery na pokaz. – Zapraszam do pokoju numer trzy, za chwilę do Pana dojdę.
- Niech Pani nie karze sobie długo czekać. Nie omówiliśmy jeszcze wszystkich kwestii.
- Oczywiście – uśmiechnęłam się grzecznie, a gdy Malik zniknął w pomieszczeniu, odwróciłam się na chwilę do Davida, który dosłownie robił pod siebie z wrażenia na jego widok.
- Dziewczyno! Osobiście tutaj przyjechał! – powiedział podekscytowany.
- No i co z tego? – spytałam drwiąco, biorąc kilka kwitków i dwa długopisy.
- On zawsze wysyła swoich ludzi, nigdy nie przyjeżdża sam!
- Oj dobra, nie dostań przez to orgazmu – zaśmiałam się ironicznie, idąc do pokoju.
- Powodzenia, chicka! – krzyknął, a ja pokręciłam głową z szerokim uśmiechem i weszłam do pokoju socjalnego. Tam czekał na mnie Malik, siedzący na kanapie obitej w brązową skórę.
- Po co tu przyjechałeś? – zapytałam nieuprzejmie, siadając na sofie, jak najdalej od niego. Byłam u siebie w pracy i tutaj musiałam uważać, by przypadkiem nie wszedł do pokoju mój ojciec. Na pewno nie byłby zadowolony gdyby dowiedział się, że jego córka dostała propozycję na bycie panienką do usług seksualnych Pana Malika!
- Chyba muszę ustalić, co Pani chce zrobić w mojej sypialni, prawda? – zobaczyłam, że z trudem powstrzymuje uśmiech.
- Wiesz, że nie musisz używać zwrotów formalnych, gdy jesteśmy sami? – spytałam go kpiąco. – Oboje jesteśmy za młodzi na Per Pan i Per Pani.
- Jak sobie życzysz – prychnęłam cicho. – A co wolisz, bym był dla Ciebie wulgarny?
- Takiego Cię poznałam, więc mi się nie dziw, Malik – burknęłam. – Tak poważnie, po co tu przyjechałeś?
- Pójdziesz dzisiaj ze mną na kolację? Wtedy byśmy mogli pobyć trochę na osobności, a nie ciągle pod ostrzałem moich pracowników – stwierdził.
- Niestety, ale jestem umówiona na drinka z Gabrielą.
- Tą z recepcji? – skinęłam głową. – Nie lubię jak moje kobiety piją.
- Nie jestem Twoją kobietą – położyłam nacisk na „Twoją”.
- Jeszcze.
- Skąd wiesz, że w ogóle zgodzę się na tą Twoją niemoralną propozycję?
- Według mnie nie jest niemoralna… Po prostu trzeba się nad nią poważnie zastanowić.
- Ostrzegłeś mnie przed samym sobą, więc, co ja mam o tym myśleć?
- Mam bardzo specyficzny charakter, który nie każdym kobietom pasuje… szczególnie wtedy gdy doświadczyły go na własnej skórze.

Milioner, kobieciarz i damski bokser?!

- Biłeś kobiety? – pytam zduszonym głosem, bawiąc się koniuszkiem kartki specjalnie, by tylko na niego nie patrzeć.
- Nigdy nie podniosłem na kobietę ręki – powiedział poważnie, a był wręcz oburzony. – Po prostu moje sposoby zadowalania kobiet są… inne.
- Czyli jakie? Bawisz się w sadomaso? – parsknęłam śmiechem, lecz jego mina mówiła, że trafiłam w samą dziesiątkę. – Nie żartuj, że ty…
- Tak, jestem dominatem.

Na kogo ja do cholery trafiłam?!



 ***********************************
No kochani, zadziwiacie mnie na każdym kroku co raz bardziej :D Chyba podpadło wam do gustu to opowiadanie :D Zobaczycie co będzie później ^^ Malik nie będzie już taki grzeczny :D

A oprócz tego... CZY TYLKO JA CHCĘ MIEĆ PRZYJACIELA GEJA? XD 

Jeśli się postaracie, dodam nowy rozdział po południu! A jutro żadnego niestety, no bo dzisiaj w końcu sylwester jest ^^ 

21 komentarzy = NOWY ROZDZIAŁ!! :* <3

Komentujcie <3

K.

wtorek, 30 grudnia 2014

5

- Żartujesz, prawda? – wydukałam z trudem, patrząc zaskoczona na ojca.
- Jestem śmiertelnie poważny – odparł.
- Nie może pojechać David? Mam kilka papierkowych rzeczy do zrobienia i umówienia się z innymi klientami – skłamałam. Chciałam uniknąć spotkania z Malikiem. Wykorzystywał to, że miękłam w jego dotyku.
- Pan Malik chciał Ciebie.
- Świetnie – parsknęłam, co zdziwiło mojego ojca.
- Coś nie tak?
- Możemy porozmawiać u Ciebie? – wskazałam skinięciem głowy na jego gabinet.
- Oczywiście – zgodził się i poszedł.
- Przygotuj moje portfolio i dokumenty, jasne? – zwróciłam się do Davida.
- Tak jest, mami! – zasalutował mi. Wywróciłam oczami i po chwili zniknęłam w gabinecie taty.
- Co się dzieje? – zapytał.
- Dlaczego dostałam od Malika Astona Martina, tato?
- Dlaczego nie powiedziałaś mi, że to on wczoraj przywiózł Cię do domu? – podniósł zagadkowo brwi. Moje usta zacisnęły się w wąską linię.
- Zepsuło mi się auto, a on właśnie jechał i pomógł dojechać do Bradford, nic wielkiego – wzruszyłam ramionami.
- Mogłaś mi powiedzieć.
- Nie ma o czym mówić. Bardziej oburza mnie to, że dostałam od niego auto warte prawie trzysta tysięcy dolarów! Nie mogę tego przyjąć – powiedziałam dobitnie.
- Mówiłem mu, że tak zareagujesz, ale on tak się upierał i nie znosił słowa odmowy. Jeśli do niego pojedziesz, będziesz miała okazję z nim to wszystko wyjaśnić.
- Oby, bo jego zachowanie jest szczeniackie – warknęłam, wychodząc z biura taty i poprawiłam swój płaszcz.
- Mami, ale ty masz szczęście! Wiesz ile dałbym, aby choć przez chwile popatrzyć na tę sławną i jędrną dupę Zayn’a Malik’a? – powiedział podekscytowany, wręczając mi moje rzeczy .
- Ile dałabym, aby tą Malikową dupę skopać.

***
Pod firmę Malik’a podjechałam dwadzieścia minut później, wspomagając się GPS-em. Nie wiedziałam, że ktoś prócz mojego ojca ma tak ogromną i dochodową firmę, ale po chuja byłam potrzebna Malikowi? Bo na pewno nie do projektowania i meblowania pokoju.

Prędzej do testowania mebli.

Wjechałam na strzeżony parking, oczywiście zwracając na siebie uwagę swoim pieprzonym Astonem Martinem. Szybko znalazłam wolne miejsce i zaparkowałam. Przed wyjściem wzięłam kilka szybkim głębokich wdechów i opanowałam drżenie rąk. Opuściłam auto i minutę później stanęłam przed ruchomymi drzwiami, a nad nimi widniał napis :

MALIK ENTERPRISES HOLDING INC.

- Co ja tu do cholery robię? – spytałam samą siebie i weszłam do budynku. W środku powitał mnie przyjemny waniliowy zapach. Na parterze dominowała szarość. Nawet kobieta siedząca przy ladzie miała na sobie ciemno szary komplet składający się z ołówkowej spódnicy, białej koszuli i szarej marynarki. Ładna była. Jej twarz była smukła i ładnie pomalowana, a blond włosy również pozostały bez skazy. Przy niej trochę czułam się jak bezdomna.
- W czym mogę pomóc? – zapytała uprzejmie, gdy podeszłam do lady.
- Jestem umówiona z Panem Malikiem.
- Nazwisko? – blondynka zaczęła coś klikać w laptopie Apple.
- Clarissa Watson – rzekłam, niezręcznie przyciskając do siebie portfolio.
- Pan Malik za chwilę Panią przyjmie – uśmiechnęła się, wstając i zaprowadziła mnie do windy. Przyjechała po chwili i wsiadłam do niej. Po tym jak drzwi zasunęły się winda sunęła w górę i po chwili byłam na ostatnim piętrze. Tam czekała na mnie blondynka numer dwa, równie urodziwa, co jej poprzedniczka. Czy w tym miejscu pracowały tylko cholerne blondynki?!
- Pan Malik już na Panią czeka – powiedziała ze szczerym uśmiechem, wskazując na największe drzwi z mahoniu.
- Dziękuję – rzekłam i pewnym krokiem ruszyłam ku jego gabinetowi. W połowie drogi odczułam lekkie wahanie. Czy dobrze robiłam? Nie wiadomo jak bycie sam na sam z Zaynem Malikiem mogło się skończyć. Z westchnięciem przeczesałam swoje włosy i cicho zapukałam w drzwi.
- Proszę – rozległ się jego męski baryton, a mi przez chwilę zabrakło języka w gębie. W miarę szybko opanowałam się i pchnęłam drzwi do przodu.
Malik stał tyłem do mnie obserwując panoramę miasta. Od tyłu wydawał się jeszcze bardziej… potężny. No i mogłam przez chwilę obserwować tyłek Zayn’a Malik’a. Wiedziałam, dlaczego David tak bardzo się nim podniecał. Jego tyłek był boski.
- Wiem, że się patrzysz – odparł i wyczułam, że się uśmiecha. Speszona odwróciłam wzrok i weszłam do pomieszczenia, które… było ogromne. Był prawie tak duży jak mój apartament w One Hyde Park! Ile ten człowiek miał pieniędzy, by móc sobie na takie ekscesy pozwalać?! – Szybko przyjechałaś.
- Dostałam informację o pilnym wezwaniu, więc jestem – powiedziałam cicho i położyłam swoje rzeczy na szklanym stoliku. Malik mi na to nie pozwolił, ale… co mnie tak to właściwie obchodziło? Malik w końcu odwrócił się do mnie twarzą. Moc jego spojrzenia mnie sparaliżowała. Zastygłam w miejscu obserwując, jak powoli zmierza w moim kierunku. – I przy okazji powinnam Ci oddać Astona Martina.
- To prezent, bez możliwości zwrotu – rzekł spokojnie, sunąc leniwie wzrokiem po moim ciele. Zarumieniłam się lekko, przystępując z nogi na nogę. Dlaczego tak bardzo mnie krępował? Co miał takiego w sobie, że na jego widok, czułam skurcze w podbrzuszu?
- Prezent, który jest zdecydowanie za drogi! – zaoponowałam, wznosząc oczy ku niebu. – Chcę żebyś wziął ode mnie to auto.
- Nie ma mowy – warknął. W jednej chwili jego mina pełna spokoju i równowagi, zmieniła się w tą, co widziałam wczoraj : pogardliwą. – Przynajmniej teraz wyglądasz na prawdziwą kobietę z bogatego domu, a nie ze slamsu.
- Slamsu? Od kiedy Jeep należy do aut z niższej półki? – poczułam jak moja duma została urażona. Kochałam Jeepy. Były wygodne i pasowały do każdego miejsca. No, ale… niestety, przy Astonie Martinie się chował.
- W tym świecie owszem – uśmiechnął się w irytujący sposób, poprawiając swoją marynarkę.
- Wiesz, w dzisiejszych czasach nie każdego stać jest na Bentley’a – również się uśmiechnęłam, ale w sposób wymuszony.
- Przestańmy rozmawiać o takich bezsensownych rzeczach i przejdźmy do konkretów – Malik wskazał dłonią na fotel z czarnej skóry. Z gracją wyminęłam go i siadłam zakładając prawą nogę na lewą. – Przyznam, że prezentuje się Pani dzisiaj… nieco inaczej, niż wczoraj – stwierdził, a gdy mnie mijał, jego dłoń specjalnie przejechała po moim odsłoniętym do połowy udzie i kolanie. Powstrzymałam się od dreszczu.
- Wezmę to za komplement – prychnęłam. – I dziękuję za kwiaty, są piękne – dodałam po chwili. Kąciki jego ust podniosły się delikatnie ku górze.
- Pani powinna być obsypywana różami codziennie.
- A co najwyżej dostaję takich klientów jak Pan – odgryzłam się. Zaśmiał się gorzko.
- Auć, to zabolało – chwycił się za pierś w teatralnym geście i zasiadł w fotelu naprzeciwko mnie. – Dlaczego dzisiaj byłaś wściekła, Clarriso?
- Jak już Panu mówiłam, to nie Pana zakichany interes – warknęłam, co się mu nie spodobało.
- Wystawiasz moją cierpliwość na próbę, Clairy – powiedział ostrzegawczo.
- Och czyżby? I co mi Pan zrobi?
- Przełożę przez kolano i zbiję, zadowoliła Panią ta odpowiedź? – zamarłam słysząc te słowa. Przełknęłam głośno ślinę, co chwilę zerkając w inne miejsce, tylko nie na chłopaka. – Patrz mi w oczy, gdy rozmawiamy – zażądał władczym tonem. Natychmiast spojrzałam na niego i zauważyłam, że badawczo mi się przygląda. – Zadowoliła Panią ta odpowiedź?
- Niezbyt – pokręciłam głową, przygryzając dolną wargę z nerwów.
- Nie gryź wargi, Clarriso, bo wtedy ja mam ochotę to zrobić – rzekł i tym razem odczułam te słowa w podbrzuszu, a mój umysł natychmiast zaczął wyobrażać sobie jak to by było gdyby Zayn Malik „przygryzł” moją wargę.
- Czego Pan ode mnie oczekuje? Nie wydaje mi się, by Pan wezwał mnie na zaprojektowanie pokoju lub zamówienia mebli.
- Niezbyt, lecz na pewno z tego skorzystam… Mam dla Pani ciekawą propozycję.
- Nie śmiem zaprzeczyć – prychnęłam.
- Ale niech Pani najpierw zmieni ton głosu, nie lubię gdy ktoś tak się do mnie zwraca.
- Przepraszam – odparłam, oczywiście nieszczerze. – Więc, co to za propozycja?
- Byłaby Pani zainteresowana posadą u mnie? – tym pytaniem zbił mnie trochę z pantałyku.
- Mam już jedną pracę Panie Malik, nie potrzebna mi druga – stwierdziłam z przekonaniem.
- Wiem, że Pani zaczyna pracę od drugiej po południu. Mogłaby Pani pracować dla mnie od ósmej do dwunastej.
- Sprytnie. Widzę, że Pan to sobie wszystko dokładnie obmyślił.
- Lubię mieć wszystko pod kontrolę, Panno Watson.
- To musi się z czasem robić bardzo nudne – na jego twarzy pojawił się tajemniczy uśmiech.
- Zależy kto jak to odbiera, Clarriso.
- Więc, na czym miałaby konkretniej polegać ta praca?
- Byłaby Pani moją osobistą asystentką – oświadczył, a ja o mało co nie zadławiłam się własną śliną. Miał ich tyle, na co więc mu byłam ja?!
- Przecież ma Pan asystentki i to w dodatku na miejscu. Chyba nie jestem Panu potrzebna.
- Chcę podkreślam : osobistej asystentki, a nie zwykłej kobiety siedzącej za ladą. Mam ich setki w mojej firmie.
- I pewnie każda blondynka – zauważyłam. Ponownie się uśmiechnął.
- Być może – wzruszył ramionami.
- I moim zadaniem by było…?
- Być wyłącznie moja i tylko na moje żądania. Chcę by Pani mi się oddała.


*************************
Co tu mówić, macie drugi, nowy rozdział już dziś :D XD Zadowoleni? :D Czyżby urok Malika powoli zaczynał działać na Clarissę? ^^ Czy nie da mu się tak łatwo? Wkrótce się przekonacie :D

20 komentarzy = NOWY ROZDZIAŁ!! :* <3

Komentujcie <3

K.

4

- Mówiłem, że spotkamy się szybciej, niż się Pani tego spodziewa.

- Jakże miło jest Cię znowu widzieć, Malik – powiedziałam z nieszczerym uśmiechem, lecz poczułam, jak na jego widok moje serce zagalopowało, a podbrzusze ścisnęło się w długim skurczu. Z trudem powstrzymałam się od jęku. – Skąd wiedziałeś, że tutaj będę?
- Poniekąd, ten apartamentowiec to moja własność, Panno Watson.

O cholera!

- Dobrze wiedzieć – prychnęłam, przylegając mocno plecami do ściany windy.
- I Twój ojciec kupił jeden z tych pokoi, więc pomyślałem, że przywitam nową posiadaczkę apartamentowca One Hyde Park – uśmiechnął się zadziornie. Malik wyglądał… Obłędnie i zupełnie inaczej, niż poprzedniego dnia. Skórzaną kurtkę, obcisłe spodnie i T-Shirt zastąpił platynowy garnitur, z czarną koszulą pod marynarką i krawatem, a na stopach zamiast cięższych butów miał pantofle. Jego włosy były idealnie ułożone pod każdym kątem, a zarost… dodawał tylko seksapilu temu wszystkiemu. Czyli jedna wielka, podniecająca mieszanka chodzącego seksu.
- Cóż za troska, Panie Malik. Bardzo ją doceniam – burknęłam.
- Po tonie Twego głosu nie stwierdzam, żeby tak właśnie było – Malik raptownie znalazł się naprzeciwko mnie, a nasze twarze były od siebie oddalone tylko na kilka centymetrów. Czułam jego miętowy oddech, który owiewał moją twarz. W ogóle nie było czuć, że pali. – Dlaczego byłaś taka wściekła rano?
- To nie Twój interes? – odpowiedziałam pytaniem, dodając do tego trochę ironii. Malik zmarszczył brwi i przyparł mnie jeszcze mocniej do ściany windy. Teraz czułam jego tors na swojej klatce piersiowej, która unosiła się i opadała w zbyt szybkim tempie.
- Chyba muszę znać osoby, które tu mieszkają?
- Każdą osobę tak wypytujesz? – spytałam, na co gardłowo się zaśmiał. Ten dźwięk odbił się głęboko w moim ciele.
- Skąd mam wiedzieć, że nie jesteś seryjnym zabójcą?
- A wyglądam na kogoś takiego, że zadajesz takie głupie pytanie? – parsknęłam.
- Więc, może na jedno z nich w końcu mi odpowiesz, bo kończy mi się cierpliwość? – Malik naparł na mnie.
- A ty mi może dasz spokój? – westchnęłam, lecz moje ciało zdradziło mnie i podczas niego, uleciał z moich ust cichy jęk.
- Chyba tego nie chcesz – uśmiechnął się triumfalnie, kładąc swoją dłoń na moim udzie i masując je, robiąc kuliste i podłużne ruchy. Drugą dłonią zaś trzymał mnie w talii i unieruchamiał. Ustami sunął wzdłuż mojej szyi, aż do zagłębienia tuż pod moim uchem. Pod wpływem jego dotyku lekko drżałam, czego nie mogłam opanować.
- Zostaw mnie, Zayn, proszę… - powiedziałam łamiącym się głosem, choć moje ciało reagowało na niego inaczej. Pragnęło jego dotyku i chciało być przez niego pieszczone.

Pierdolona lafirynda ze mnie.

- Jeszcze będziesz błagała o to, bym Cię pieprzył, Clarriso, a ja spełnię Twoją prośbę z największa przyjemnością – mruknął, muskając ustami mój drżący kącik ust. Winda zatrzymała się, a on opuścił ją pewnym krokiem bez słowa pożegnania, zostawiając mnie roztrzęsioną i co gorsza : podnieconą.

***
Apartament był… wow. Wiedziałam już dlaczego ludzie wydawali miliony by tutaj zamieszkać. Umeblowanie, kolory, widok zza szklanej ściany, akcesoria… Wszystko było perfekcyjne. Gdyby nie to, że Malik był właścicielem tego apartamentowca. Przez krótką chwilę nawet pożałowałam tego, że nie zostałam u taty w willi. Po rozpakowaniu swoich rzeczy rozsiadłam się na ogromnej, białej kanapie i obserwowałam panoramę Londynu, napawając się tym pięknym widokiem. Kilka razy w tej czynności przerwał mi telefon od matki. Nie odebrałam ani razu. Zrobiła najbardziej perfidną i samolubną rzecz, na jaką było ją stać. Niech trzyma się ode mnie z daleka.

Po zjedzonym lunchu, który przywiozła mi obsługa, uświadomiłam sobie, że byłam spóźniona do pracy.

- Kurwa! – przeklęłam pod nosem, w oka mgnieniu zabierając wszystkie swoje rzeczy i wybiegłam z apartamentu. Na szczęście winda przyjechała szybko i w takim samym tempie zjechała na sam parter. Nie ukrywałam, że miałam lekkie obawy, przed tym, że „przypadkowo” mogłam spotkać Malika na swojej drodze, lecz tak się nie stało i po opuszczeniu windy odetchnęłam z ulgą. Równie prędko odebrałam kluczyki od swojego samochodu i zaprowadzona przez Gabrielę, po kilku minutach znalazłam się w podziemnym parkingu. Widząc te wszystkie Bentley’e i Lamborgini wiedziałam, dlaczego moje stare auto poszło na złom. Swego „nowego” auta szukałam z dobre dziesięć minut, a gdy już to zrobiłam, moje usta otworzyły się szeroko ze zdziwienia.
- To pieprzony Aston Martin! – pisnęłam, a Gabriela stojąca obok mnie się zaśmiała.
- Astona Martina tutaj jeszcze nie widziałam – stwierdziła z podziwem, przejeżdżając dłonią po białej nawierzchni mojego auta.
- Dla osoby, która na co dzień jeździła używanym Jeepem, Aston Martin jest Bogiem – powiedziałam, patrząc z niedowierzaniem na to cudo. – Mój ojciec naprawdę chyba nie ma na co wydawać pieniędzy.
- Pani ojciec? – zauważyłam w jej oczach znak zapytania.
- No tak, miał kupić mi nowe auto – odparłam z wahaniem. – Coś nie tak?
- Dzisiaj rano kluczyki dostałam od Pana Malik’a i mówił, że to w prezencie dla Pani – rzekła.
- Że co?! – cicho krzyknęłam, lecz po chwili się opanowałam. Co za człowiek! Każdemu dawał Astona Martina na początek dobrej znajomości?! – Muszę poważnie porozmawiać z Panem Malikiem. Tym razem przesadził.
- Myślałam, że Pani…
- Jestem Clairy, mówmy sobie po imieniu – podałam jej rękę, którą uściskała. – I uprzedzając Twoje pytanie, nie, nic na temat nie wiedziałam. Jestem w ogromnym szoku.
- Wpadłaś w oko Malikowi – powiedziała z zawadiackim uśmiechem. – Albo chce Cię przekupić i przelecieć.
- Na szczęście łatwa nie jestem – uśmiechnęła się złośliwie. Już zaczynałam lubić tą dziewczynę. – Co powiesz na to, że wieczorem pójdziemy do jakiegoś baru na drinka?
- Czemu nie – wzruszyła ramionami. – Jakby co, wiesz gdzie mnie szukać… A! Malik kazał to Tobie również dać – Gabriela wyjęła z tylnej kieszeni swoich czarnych spodni małą, kredową kartkę i wręczyła mi ją.
- Dzięki. Przeczytam ją w pracy – włożyłam kartkę między papiery, po czym delikatnie otworzyłam drzwi Astona od strony kierowcy.
- W porządku. Wracam do pracy. Miłego dnia, Clairy.
- Nawzajem – uśmiechnęłam się i wsiadłam do auta, przez dobrą minutę oglądając cały pojazd. – On jest pokręcony – mruknęłam do siebie i chcąc położyć papiery i teczki na siedzeniu obok, ale w połowie zatrzymałam się, gdyż już coś tam leżało, a konkretniej bukiet pięknych i przystrzyżonych róż. Zdezorientowana położyłam rzeczy na swoich kolanach, a do rąk wzięłam róże. Czy w dzisiejszych czasach tak się podrywa? Kupuje się dziewczynie jedno z najdroższych aut świata? Róże były gestem uroczy.

Ale co Malik próbował mi przez to wszystko powiedzieć?

***
- Nareszcie jesteś! Już miałem wysyłać po Ciebie Brad’a! – powiedział David, oddychając z ulgą. David był moim przyjacielem gejem. Jak na homoseksualistę wyglądał bardzo… kolorowo. Razem zajmowaliśmy się dekoracją i architekturę. Z pozoru wydawał się na swój sposób na normalny, ale bardziej zboczonego człowieka od niego to ja nie widziałam.

No, dopóki nie spotkałam takiego Zayn’a Malik’a.

- Jak widzisz, już jestem – wywróciłam oczami kładąc wszystkie swoje rzeczy na swoim biurku.
- Od kogo masz kwiaty, maleńka? Czyżby w Twoim przystojnym chłopaku w końcu znalazła się krzta romantyzmu.
- Jest zajęty pieprzeniem mojej matki, jak chcesz do nich dołączy, droga wolna! – zaśmiałam sztucznie. David oklapł.
- Zdradził Cię z Christiną? – zapytał oniemiały. Nie odpowiedziałam. – Najwidoczniej chłopak lubi pieprzyć stare cipki.
- Nie obchodzi mnie to zbytnio, David. Mój związek z nim jest skończony.
- Znajdziesz sobie lepszego, belle. Przynajmniej nie straciłaś dziewictwa z takim chujem… A może z tym co dał Ci kwiaty, mami? Pochwal się Davidowi, kim jest ten przystojniak?
- Nikt specjalny – wzruszyłam ramionami, a gdy po raz kolejny David miał mnie o to zapytać, z biura wyszedł tata.
- Masz pracę na dziś, Clair. Przed chwilą dzwonili do mnie, że masz się zjawić najprędzej, jak jest to tylko możliwe.
- Okay, gdzie to? – spytałam obojętnie.
- Malik Enterprises Holding. 


*****************************
Nom, robi się co raz bardziej ciekawiej :3 

Kochani chcę polecić dwa bardzo dobre blogi! 


I podziękować za polecenie mojego bloga blogowi : 

Cieszę się, że moje opowiadanie przypadło do gustu i się podoba :D Mam wiele pomysłów na tego bloga i naprawdę, staram się by tu wszystko było opisane jak najlepiej :D No i dziękuję, że w ciągu 5 dni (!) uzbierało się aż 15 obserwatorów i ponad 2 tysiące wyświetleń :D Wow! :D <3

20 komentarzy  = NOWY ROZDZIAŁ!! :* <3

Komentujcie <3

K.

poniedziałek, 29 grudnia 2014

3

Rano obudziło mnie echo szczekania Scarlet, które było co raz bliżej sypialni, w której się znajdowałam. Na co komu budzik! Scarlet miała najlepsze wyczucie czasu na świecie! Czujecie ten sarkazm?
- O jeezu… - podniosłam się do pozycji siedzącej i przeciągnęłam się, a przy tym towarzyszył mi dźwięk strzelania stawów. Wstałam na wpół przytomna z łóżka i otworzyłam drzwi, zza którymi Scarlet siedziała na tylnych łapach. – Chodź mój mały pulpecie – cmoknęłam, a Scarlet doskoczyła do mnie. – Pewnie chcesz na spacer, co księżniczko? – Scarlet szczeknęła, jakby mnie zrozumiała. Zaśmiałam się cicho, zamykając drzwi i wybierając sobie ubrania na dzisiejszy dzień. Postanowiłam, że ubiorę się elegancko, gdyż One Hyde Park pokazywali się tylko ludzie… godni tego miejsca. Może mój ojciec do takich należał, ale ja nie preferowałam ołówkowych spódnic i białych koszul. Wybrałam więc czarną, prostą przylegającą do ciała małą czarną do kolan, czarne szpilki na wysokim obcasie i beżowy płaszcz. Włosy pozostawiłam rozpuszczone, a makijaż lekki. Po dokładnych oględzinach swojego odbicia w lustrze, wyszłam ze Scarlet na spacer. W jego trakcie przeczytałam z dziesięć razy wiadomość od czarnowłosego mulata.

Mam nadzieję, że nie dostałaś palpitacji na wieść, że nie pozwolę Ci odejść. Lecz taka jest prawda. Do zobaczenia wkrótce Clarisso, a spotkamy się szybciej niż to sobie wyobrażasz xx.

Co miał przez to na myśli? Czyżby po godzinach robił NCIS i zamierzał porwać mnie przy pierwszej lepszej okazji z ulicy? Może i mógł być poprawnych biznesmenem, ale kto wie, co robił po godzinach?
- Dzień Dobry – gdy wróciłam ze spaceru, przywitała mnie cudowna woń jajek po benedyktyńsku na toście francuskim i gorącej herbaty z mlekiem oraz tato ubrany w czarny garnitur i mocno wyperfumowany.
- Hej – odpowiedziałam, siadając przy stole i jedząc śniadanie.
- Brad przyjedzie po Ciebie za godzinę, więc przygotuj wszystkie swoje rzeczy i bądź gotowa.
- W porządku – skinęłam głową, jedząc łapczywie. Byłam głodna jak wilk i mój żołądek pilnie domagał się jedzenia.
- Co w ogóle słychać u Luke’a? Dawno nic o nim nie mówiłaś – spojrzałam na tatę, w jednej chwili tracąc na jakiekolwiek jedzenie, choć było tak pyszne!
- My… zerwaliśmy, tato, definitywnie – odparłam przełykając tost z kawałkiem jajka. Na twarzy mojego ojca malowało się zdziwienie.
- Naprawdę? Byliście razem od ponad roku. Myślałem, że jesteście bliżej zwieńczenia związku zaręczynami…
- Też tak myślałam, ale cóż… jednak niedopasowanie – wzruszyłam ramionami, blokując swój umysł przed pokazaniem mi obrazu z wczoraj. Nie miałam zamiaru sobie tego ciągle wypominać. – Luke nie był mnie wart.
- Zrobił Ci krzywdę? – w jego oczach zamajaczyła się złość.
- Zależy jak na to patrzymy – warknęłam, biorąc duży łyk soku.
- Powiedz mi i ja sobie z nim pogadam…
- Pewnie jest jeszcze u matki w domu i biorą razem prysznic – prychnęłam wstając od stołu i zabrałam ze sobą tylko sok, kierując się do salonu, gdzie czekała na mnie śpiąca na kanapie Scarlet. Widząc mnie od razu się rozbudziła i gdy siadłam obok niej, łasiła się do mnie i domagała się uwagi. – Ty mnie nie zdradzisz, prawda Scarlet? – pogłaskałam ją po puchatej głowie, a jej kąciki pyska delikatnie podniosły się do góry, jakby próbowała się uśmiechnął. – Dobra dziewczynka – pochwaliłam ją, drapiąc za uchem w nagrodę.
Raptem rozległ się dźwięk dzwonka mojego telefonu. Z westchnięciem bez patrzenia na wyświetlacz odebrałam go.
- Halo?
- Clairy, nie rozłączaj się, proszę! – bez trudu rozpoznałam głos Luke’a i aż mną wstrząsnęło ze złości. On miał czelność jeszcze do mnie dzwonić po tym, co zobaczyłam?!
- Nie mamy o czym rozmawiać Luke, to koniec – powiedziałam bezuczuciowo przez zaciśnięte zęby.
- Proszę, daj mi się wytłu…
- Co masz mi wytłumaczyć?! Że moja matka rozłożyła przed Tobą nogi, bo ja nie chciałam tego zrobić i wykorzystałeś okazję na pieprzenie matki swojej dziewczyny?! – krzyknęłam zdesperowana. Odpowiedziała mi cisza, która łamała mi serce na kawałki. – Tak właśnie myślałam, ty parszywy chuju – warknęłam.
- Clairy, to nie tak naprawdę…
- Przestań się poniżać jeszcze bardziej. Moja matka na Ciebie czeka, więc zajmij się nią, a mnie zostaw w spokoju – i rozłączyłam się, fukając pełna presji. On Cię skrzywdził, Clair – mówił mi mój umysł. On Cię do cholery zdradził z Twoją matką! – Nie musisz mi o tym non stop przypominać – jęknęłam sfrustrowana, wtulając twarz w sierść Scarlet. Kilka chwil znowu zadzwonił mój telefon. Fukając nacisnęłam na zieloną słuchawkę, nie patrząc na numer i będąc pewna, że był to Luke. – Odwal się, ty pieprzony chuju!
- Clarisso, wszystko w porządku? – gdy usłyszałam ten głos, zarumieniłam się z własnej głupoty i w myślach pacnęłam się w czoło.
- Tak, Panie Malik, wszystko w porządku – odparłam, głęboko wzdychając. – Przepraszam za mój brak manier.
- Jakoś tych Twoich manier wczoraj nie widziałem – zauważył, a ja wywróciłam oczami. – Jak Pani minęła noc?
- Po to właśnie dzwonisz? By zapytać, jak mi się spało? – spytałam nie kryjąc zdziwienia i lekkie rozbawienia. – Skąd w ogóle Twój numer znalazł się na moim telefonie?
- Jest w telefonie opcja taka jak dodaj kontakt, radzę spróbować na przyszłość, nim Pani kogoś zacznie urażać na powitanie taką ilością wulgaryzmów – jego profesjonalny ton co raz bardziej mnie zaskakiwał. Po tym, jak wczoraj się zaprezentował, nigdy bym nie powiedziała, że ma w sobie choćby krztę czegoś… takiego!
- Powiem Panu, że wolę jak Pan mówi bardziej potocznym językiem – stwierdziłam, mimo chodem uśmiechając się gorzko.
- Czyżby? Czyli chcesz słyszeć, jak w przyszłości zamierzam Cię pieprzyć? – po moim ciele przeszły dreszcze, które… podnieciły mnie ledwo zauważalnie, ale w zakątkach mojej głowy powstała wizja, jakby to wyglądało.
- No, to zabrzmiało trochę inaczej – powiedziałam niepewnym głosem.
- Jeśli chce Pani znać szczegóły, chętnie je pokażę w praktyce przy najbliższej okazji.

O mamuniu! Jak się oddychało?!

- Nie wiem czy to dobry pomysł, Panie Malik. Chyba reputacja perfekcyjnego biznesmena jest dla Pana ważniejsza, niż pieprzenie się z obcą dziewczyną? – bąknęłam, wiedząc co za chwilę mi odpowie.
- Przeliczyłaby się Pani – wyczułam, że się uśmiecha, a moja wewnętrzna bogini dała o sobie znać. – Poza tym, Pani nie jest dla mnie aż tak obca.
- Ale Pan dla mnie owszem i myślę, że ta rozmowa zmierza donikąd – odparłam.
- Nie ma Pani racji. Daję sobie ręce uciąć, że choć trochę podnieciłem Panią i czuje przyjemne skurcze w podbrzuszu, prawda?

Skąd wiedział?!...

- Myli się Pan – zaprzeczyłam, co przypominało bardziej stęknięcie.
- Po Pani tonie głosu myślę, że trafiłem w Pani czuły punkt – mruknął tonem pełnym namiętności, a ja odczułam ten dźwięk dwa razy mocniej i poruszyłam się, by pozbyć się tego uczucia. A ono tylko się wzmocniło. Cholerne hormony. – Może ma Pani ochotę na lunch? Chętnie spotkam się z Panią po raz kolejny i będę podniecać na żywo.
- Mam pracę Panie Malik i jestem w trakcie przeprowadzki. Mam nadzieję, że Pan zrozumie.
- Ależ rozumiem, ale nie myśli sobie Pani, że tak łatwo odpuszczę – fuknął, przez co nareszcie usłyszałam tego Malika, którego miałam wczoraj zaszczyt poznać.
- Ależ nie śmiem w to wątpić, Malik – parsknęłam ironicznie. – Miłego dnia.
- Nawzajem Clarisso… – i rozłączyłam się, nim zdążył dokończyć. Wtedy dopiero odczułam, jak moje serce mocno biło.
- Boże, co ty ze mną robisz Malik… - stęknęłam pod nosem, masując dłonią dół brzucha, który mocno pulsował od seksualnego napięcia.

***
- Clairy, wszystko w porządku? Jesteś jakaś zamyślona – stwierdził Brad, gdy byliśmy już w połowie drogi do One Hyde Park. Ciągle w mojej głowie tkwiły słowa Zayn’a Malik’a, które za pewno tak łatwo nie miały jej opuścić przez najbliższy czas.
- Nie, zdaje Ci się – uśmiechnęłam się sztucznie, przeglądając Twittera. – Słyszałeś, że znowu Alicia Keys jest w ciąży?
- Zmieniasz temat – parsknął śmiechem, będąc skupionym na drodze. – Twój ojciec wyszedł potocznie wkurwiony z willi, co się stało? Już zalazłaś mu za skórę?
- Nie, po prostu… To Luke – westchnęłam.
- Twój chłopak?
- Były – poprawiłam go poważnym tonem.
- Nie dopytuję, bo widzę po Twojej minie, że masz ochotę rozwalić to auto.
- Jak najbardziej – prychnęłam.

Tego dnia i wyglądałam trochę na rozkapryszone dziecko bogatego ojca, ale byłam naprawdę zła od momentu, w którym zadzwonił Luke i Zayn, wyznając mi, że chce się ze mną pieprzyć. Po prostu świetnie! Nie marzyłam o niczym innym tylko słuchać tych idiotów o dziewiątej rano!

Pod One Hyde Park zajechaliśmy koło południa, gdyż po drodze z nerwów zachciało mi się jeść, więc  Brad kupił nam coś obojgu w Burger Kingu. Jedzenie trochę ukoiło moje zdenerwowanie, ale nie na tyle, bym mogła przestać o tym myśleć. W apartamentowcu ugościli mnie jak… damę. Lokaje zanieśli moje wszystkie rzeczy do mojego pokoju, a Gabriela, która witała gości poczęstowała mnie szampanem równie wykwintnym, jakie tata trzymał w domu.

- Twoje nowe auto czeka na Ciebie na parkingu podziemnym, a kluczyki masz odebrać w recepcji. Jeśli będziesz chciała coś ode mnie dzwoń śmiało, albo do swojego ojca. Jestem na wasze…
- Każde żądanie, kminie – skinęłam głową, przerywając mu. – Nie musisz udawać gentlemana, Brad. Wiem, że tego nie lubisz. Mojego ojca tu nie ma.
- Przynajmniej w Twoim towarzystwie. Normalnie leczyłbym o tej porze kaca – zaśmiałam się jak w jednej sekundzie zmienił postawę. – Dobra, nie trzymam Cię. Idź się rozgość, a na czternastą masz być w firmie, jasne?
- Jasne, lamusie – puściłam mu oczko.
- Czy ty mnie właśnie podrywasz, Clair? – parsknął śmiechem.
- Teraz mi wolno. Jestem wolna – uśmiechnęłam się promiennie i poszłam w stronę windy, która miała zawieść mnie na dwudzieste piąte piętro apartamentowca. Czekałam kilkanaście sekund, nim winda się zjawiła i do niej wsiadłam. Gdy jechałam na górę prawie jej nie czułam. Do około dziesiątego piętra byłam w windzie sama, dopóki właśnie na tym piętrze drzwi kabinowe nie rozsunęły się, a przede mną stanął Zayn Malik.

Który na mój widok był wyraźnie bardzo ucieszony.

- Mówiłem, że spotkamy się szybciej, niż się Pani tego spodziewa. 


***************************
Ach te windy :3 Tylko siedzieć w windzie z Malikiem :3 Kto za? :D 

18 komentarzy = NOWY ROZDZIAŁ!! :* <3

Komentujcie <3

K.