~ Zayn’s P.O.V ~
- Ty… Boże, ty się obudziłaś – wyszeptałem drżącym głosem
wstając ze stołka. Chwyciłem delikatnie jej twarz w obie dłonie. – Obudziłaś
się – powtórzyłem.
- Słyszałam jak śpiewasz – mruknęła cicho. – Nie wiedziałam,
że masz taki talent – zaśmiałem się, z niedowierzaniem patrząc na nią.
- O mało Cię nie straciłem, maleńka – powiedziałem, głaszcząc
jej blade policzki, które powoli nabierały kolorów. – Pamiętasz cokolwiek?
- Dzwoniłam do taty… rozmawiałam z nim, zdałam sobie sprawę,
że Jackson mnie oszukał i… - zacięła się, spoglądając na mnie pytająco. – Co
było dalej?
- Miałaś wypadek – odparłem. – Jackson wjechał w Ciebie
autem i nieźle pokiereszował.
- Ile byłam nieprzytomna?
- Trzy dni, prawie cztery – rzekłem. – Boże, nawet nie wiesz
jak się cieszę, że jesteś w końcu ze mną – uśmiechnąłem się szeroko. – Tak za
Tobą tęskniłem.
- Myślałam o Tobie non stop – odparła. – I mam wrażenie, że
to utrzymywało mnie przy życiu.
- Och kochanie… - zaśmiałem się pochylając nad nią i
złożyłem czuły pocałunek na jej ustach. Dobrze było znów czuć jej ciepłe wargi
na swoich. Clairy mruknęła i gdy chciała się unieść, by oddać pocałunek, głośno
syknęła. Oderwałem się od niej.
- Boli – jęknęła, dotykając delikatnie swój brzuch.
- Masz złamane trzy żebra – odparłem. – Musisz na razie na
siebie uważać, jeśli za tydzień chcesz dojść do ołtarza sama.
- To już za tydzień – uświadomiła sobie.
- Tak – ponownie się zaśmiałem. – Idę po pielęgniarkę,
miałem je poinformować, gdy się obudzisz.
- Nie zostawiaj mnie – mruknęła słabo.
- Wracam za moment – cmoknąłem czubek jej nosa i wyszedłem
prędko z Sali. – Obudziła się – poinformowałem pielęgniarki z recepcji, które
od razu poszły do Clairy, wyprzedzając mnie. Stałem w drzwiach i słuchałem jak
zasypują Clairy typowymi pytaniami : Jak się czujesz? Czy coś Cię boli? Kręci
Ci się w głowie? Za każdym razem Clairy odpowiadała lakonicznie. Widać było, że
była zmęczona. Zresztą, nie tylko ona. Sam ledwo stałem i marzyłem, by tylko
wziąć gorący prysznic i przespać przynajmniej pięć godzin.
Lecz musiałem jeszcze
ją poinformować o dziecku.
- I co z nią? – zapytałem jedną z pielęgniarek.
- Na moje oko wygląda bardzo dobrze jak na człowieka po ciężkim
wypadku – powiedziała. – Serce bije prawidłowo, ciśnienie również jest dobre…
Teraz potrzebuje tylko płynów wzmacniających organizm i dużo odpoczynku.
- A… dziecko?
- Jutro sprawdzimy, gdy tylko ginekolog będzie na oddziale –
uśmiechnęła się lekko i odeszła. Wszedłem z powrotem do Sali, gdzie inna
pielęgniarka robiła coś przy różnych rurkach wbitych w ręce Clairy.
- Panie powiedziały, że może jutro po południu stąd wyjdę –
uśmiechnęła się lekko Clairy, gdy zostaliśmy sami. – Jestem przytomna kilkanaście
minut, a już mam dosyć tego miejsca.
- Widzę, że wracają Ci humorki – parsknąłem śmiechem.
- Szczerze? To tylko marzę, by mieć w końcu spokój.
- Jest już po wszystkim skarbie – odparłem. – Nie musisz się
już bać.
- A co z Jacksonem?
- Siedzi w więzieniu i czeka na rozprawę – rzekłem. –
Przyznał się do zabójstwa Chachi i Emily, więc dożywocie ma zapewnione.
- Co ja mu takiego zrobiłam? – spytała płaczliwym tonem. –
Dlaczego on chciał mnie zabić?
- Bo… On jest moim bratem, Clairy – westchnąłem.
- Co? Jakim cudem? – odparła zaskoczona.
- Mój ojciec zdradził mamę z jakąś kobietą… no i była to
matka Jackson’a. Ojciec zostawił ją samą i Jackson chciał się na mnie zemścić,
odbierając mi Ciebie – powiedziałem.
- To było… okropne – szepnęła. – Ten ból… był nie do
zniesienia – spojrzała na mnie pustym wzrokiem. – W momencie zderzenia życie
przeleciało mi przed oczami i bałam się, że… naprawdę umrę.
- Ale teraz jesteś tu ze mną – odparłem. – I już nigdzie się
nie wybierasz.
- Tak, zostaję tutaj – mruknęła z uśmiechem. – Strasznie
boli mnie tyłek od leżenia. Najchętniej bym już wstała.
- Niestety, jeszcze trochę poleżysz – pogłaskałem ją po
brzuchu i nagle na nią spoglądnąłem.
- Coś się stało? – zmarszczyła czoło.
- Muszę Ci o czymś powiedzieć – uśmiechnąłem się lekko. –
Nikomu o tym nie mówiłem, bo chciałem, abyś ty miała pierwszeństwo – wziąłem
głęboki wdech, po czym nerwowo się zaśmiałem.
- Na pewno jest wszystko okay? Wyglądasz na zdenerwowanego –
stwierdziła, przeczesując dłonią moje włosy, doprowadzając je jednocześnie do
ładu.
- Tak, jest okay… Clairy…
- Do rzeczy – zaśmiała się wesoło. Cholernie tęskniłem za
tym dźwiękiem.
- Podczas badań wykryto różne urazy, ale USG brzucha
pokazało… że jesteś w ciąży – ostatnie cztery słowa powiedziałem ciszej. Na jej
twarzy zauważyłem ogromne zaskoczenie i usłyszałem przez moment, jak pikanie z
jakiegoś sprzętu przyśpieszyło. – Spokojnie – szepnął, pocierając ją czule po
brzuchu.
- Jestem w ciąży? – zapytała ze łzami w oczach.
- Tak – zaśmiałem się. Clairy położyła swoje dłonie na
brzuchu, zakrywając tym jedną moją. – Dlaczego płaczesz? – spytałem ją
rozbawiony.
- Jestem taka szczęśliwa! – zaszlochała, uśmiechając się. –
Nigdy nie sądziłam, że zostanę matką, ale… o mój Boże – parsknęła śmiechem. Jej
radość była moją radością. – Cieszysz się?
- Bardzo – odparłem szczerze. – To maleństwo będzie
najbardziej rozpieszczonym i pięknym dzieckiem jakiego świat jeszcze nie
widział.
- Domyślam się – uśmiechnęła się szerzej. – Myślałam, że nie
chcesz dziecka tak wcześnie.
- Cóż, lepiej wcześniej, niż wcale – powiedziałem. – I tak
chciałem mieć sporą gromadkę.
- Gromadkę? Chcesz abym skończyła jako hipopotam?
- I tak będziesz wyglądać cudownie – rzekłem, po czym głośno
ziewnąłem.
- Zayn, może wróciłbyś do domu i poszedł spać? Wyglądasz do
dupy.
- Auć – zaśmiałem się krótko. – Nie chcę Cię tutaj zostawiać
samej.
- Ty też powinieneś wypocząć – szepnęła. – Jedź do domu.
- Na pewno? – skinęła głową. – Okay – westchnąłem, wstając
ze stołka. Moje mięśnie były zesztywniałe od ciągłego siedzenia w jednej
pozycji. – Do zobaczenia rano, kochanie – odparłem, całując ją w usta. – Kocham
Cię.
- Ja Ciebie też – musnęła usta swoimi wargami jeszcze raz,
nim się wyprostowałem. – Śpij dobrze.
- Ty też.
***
~ Clairy’s P.O.V ~
Wszystko mnie cholernie bolało, lecz zobaczenie uśmiechu
Zayn’a było tego warte. Przez te dni, podczas których byłam nieprzytomna nie
czułam nic. Byłam niczym zamknięta w izolatce bez światła i jedzenia. Byłam
naprawdę zdesperowana aby wrócić do moich najbliższych, ale to nie było takie
łatwe.
Byłam z powrotem. Jackson’a już nie było. Nadal byłam zła na
siebie, że tak dałam łatwo mu się nabrać, ale… był taki przekonywujący!
Tak, dzięki niemu
teraz leżysz w szpitalu, idiotko.
Nie należałam do osób łatwowiernych, więc poniekąd nie
rozumiałam siebie, dlaczego od tak uwierzyłam Jacksonowi. Nawet Zayn’a nie
darzyłam takim zaufaniem na początku, jak McTyler’a.
Drań mnie wykorzystał.
Mnie i moje zajebane zaufanie.
- Witamy wśród żywych, Clairy – przywitał mnie Doktor Jenks,
gdy rano złożył mi wizytę z promiennym uśmiechem. – Jak się czujemy?
- Kiedy będę mogła stąd wyjść? – zapytałam prosto z mostu, a
on się zaśmiał.
- Nie tak prędko, muszę jeszcze przeprowadzić kilka badań,
może wtedy Cię wypuszczę – odparł. – Zayn powiedział Ci o ciąży?
- Tak – uśmiechnęłam się.
- Gratulacje – rzekł, po czym dodał. – Na początku był tak
zaskoczony jak ja, gdy dowiedziałem się od mojej żony, że będę miał trojaczki.
- Niech mnie Doktor nie straszy – odparłam z udawaną powagą,
a on się zaśmiał.
- Wiesz, że dokładnie to samo powiedział mi Zayn? – spojrzał
na mnie rozbawiony. – Wy naprawdę do siebie pasujecie.
- Dzięki – zarumieniłam się lekko. – Ile potrwają te
badania?
- Do południa. Wolałbym, abyś została tutaj jeszcze na jedną
noc, ale słyszałem, że masz sporo do zrobienia rzeczy związanych ze ślubem i
weselem.
- To już akurat jest najmniejszy problem – stwierdziłam.
- Chciałbym Cię mieć jeszcze na oku przez jedną noc.
Porządnie oberwałaś i powinnaś spodziewać się, że tak łatwo Cię stąd nie
wypuszczę.
- Doktor doskonale wie, że nienawidzę szpitali –
uśmiechnęłam się krzywo.
- A kto lubi? – zażartował. – Zachowuj się przyzwoicie wobec
pielęgniarek, to może Cię wypiszę – doskonale wiedziałam, że doktor mówił o
sytuacji sprzed kilkunastu minut, gdy nakrzyczałam na pielęgniarkę za to, że
pięć razy wbiła mi igłę w nie to miejsce, co trzeba.
- Należało się jej – burknęłam.
- To stażystka, nie miej jej tego za złe – odparł ojcowskim
tonem. Byłam ciekawa czy mój tata w ogóle interesował się moim stanem. Zayn nic
o nim nie wspominał.
- Będę mogła dzisiaj wstać, rozchodzić się? – spytałam go.
- Po dwunastej, gdy odłączymy Cię od sprzętów – powiedział.
– Do zobaczenia – puścił mi oczko i wyszedł.
- I co ja tu będę robić? – warknęłam zirytowana.
***
Szczerze? Myślałam, że ocipieję z nudów. Wiedziałam, że
szpitale to nie kluby no, ale jakąś rozrywkę powinni zapewniać! Nie chciałam
wyrywać Zayn’a z pracy lub snu, bo nie mógł wiecznie przy mnie siedzieć. I tak
biedak spędził tu prawie cztery dni.
- Misiaczek! – usłyszałam głośny krzyk i już doskonale
wiedziałam, kto to był.
- David! – zaśmiałam się i gdy podbiegł do mnie przytuliłam
mocno, uważając na swoje bolące żebra.
- Wiesz jak się o Ciebie bałem, suczo?! Przez te cztery dni
żadnej nocy nie przespałem! – pisnął, głaszcząc mnie po włosach. – A mówiłem
Ci, że Jackson coś kombinował?! A nie mówiłem?!
- A nie mówiłeś – wywróciłam oczami.
- Słuchaj się starszych i mądrzejszych, Clairy! – niemalże
krzyknął.
- Z tym mądrym to dojebałeś – zaśmiałam się.
- Cicho – syknął. – Jak mogłaś być tak bezmyślna i
posłuchałaś Jackson’a?!
- Sama się nad tym zastanawiam – westchnęłam.
- Gdybym teraz spotkał tego skurwiela, jajca bym mu urwał i
wepchnął w tą paskudną mordę – warknął. – Skrzywdził mojego ukochanego
misiaczka!
- Żyję David, to się liczy – parsknęłam śmiechem.
- Ale w jakim stanie ty jesteś! Za tydzień masz ślub, a
wyglądasz jakbyś miała bliższe spotkanie z Tysonem!
- Nie przesadzaj – machnęłam ręką.
- Dobra, zobaczymy jak będziesz śpiewać kilka godzin przed
ślubem!
- David – jęknęłam, chowając twarz w poduszce.
- Dobra, dobra – powiedział ciszej, padając na stołek obok
mojego łóżka. – Wychodzisz dzisiaj?
- Bardzo możliwe – odparłam.
- Nie możesz pić?
- Głupie pytanie! – ponownie się zaśmiałam. Wtedy zdałam
sobie sprawę, że David nie wiedział, że byłam w ciąży. Przemilczałam ten fakt.
– Jestem na silnych lekach, w normalnych przypadku teraz leżałabym i zwijała z
bólu.
- No tak – odparł zmieszany. – Jak się ogółem czujesz?
- Do dupy – wzruszyłam ramionami. – Chcę pospać we własnym
łóżku i zjeść coś, co nie przypomina wyglądem cegły.
- Wyglądasz na zmęczoną – potwierdził. – Jakbyś czegoś
potrzebowała, wiesz, że jestem na zawołanie.
- Wiem – uśmiechnęłam się lekko. – Zayn będzie niczym niańka.
- Żebyś ty go widziała przez te kilka dni… Clairy, to był
wrak człowieka – mruknął. – Sam nie dowierzałem, że to był ten sam Zayn Malik,
którego poznałem kilka miesięcy wstecz. Nigdy nie widziałem go takiego
podupadłego na duchu.
- Wierzę Ci – wyszeptałam. – Ja też się bałam, że nie
zobaczę was ponownie… to była okropna myśl.
- Suko, umierałem na myśl, że masz mnie opuścić na zawsze
zawsze – wydymał smutno wargi. – Ale koniec zamulania! Musimy myśleć teraz o
ślubie i…
- Przeszkadzam? – do moich uszu doszedł dźwięk cichego
pukania w drzwi i niski, znajomy baryton. Spojrzałam w tamtą stronę i doznałam
szoku.
- Tata?