- Witam, jestem Brayley Wood i dzisiaj się wami zajmuję wraz
z moimi dwiema córkami, Ashley i Kendrą – oświadczyła Brayley, gdy przekroczyła
próg naszego domu o dziesiątej rano. Ta noc należała szczególnie nie do
przespanych, bo miałam ciekawsze zajęcia do robienia, niż spanie.
Zayn też.
- Nawet nie wiesz jak miło jest mi Cię poznać, Clarisso –
odparła Ashley, niska czarnowłosa dziewczyna o figlarnym uśmiechu i zielonych
oczach. – Wielu stylistów biło się do ostatniej chwili, aby was tylko dostać.
- Dlaczego? – zaśmiałam się, prowadząc kobiety do kuchni.
- Ty i Zayn Malik jesteście teraz najgłośniejszą parą w show
biznesie! Dlatego! – powiedziała Kendra, kompletne przeciwieństwo swojej
siostry. Kendra była wysoka, posiadała długie, niemal do pasa blond loki. Miała
duże, niebieskie oczy, które błyszczały ekscytacją. – Będziecie wyglądać perfekcyjnie,
dopilnujemy tego.
- Clairy wyszłaby w dresie i wyglądałaby oszołamiająco –
usłyszałam za sobą niski tembr mojego narzeczonego. Uśmiechnęłam się lekko do
kobiet i odwróciłam twarzą do Zayn’a. Wyglądał absolutnie seksownie w podartych
i obcisłych jeansach i przylegającym, różowym podkoszulku. Rzadko widziałam go
w takich kolorach, lecz zdecydowanie było mu w nich do twarzy. – Hej maleńka –
szepnął, składając czuły pocałunek na moich ustach. Zarumieniłam się i
oderwałam od mulata, gdyż nie byliśmy w pomieszczeniu sami. – Zayn Malik –
przedstawił się formalnie kobietom, każdej podając rękę. Wpatrywały się w niego
jak w obrazek. Nie dziwiłam się im. Reagowałam tak na niego przez pierwsze
kilka tygodni. – Kawy?
- Nie, jesteśmy po śniadaniu – odparła Brayley. – No to
bierzemy się do roboty! – klasnęła w dłonie z szerokim uśmiechem.
***
W ciągu tych kilku godzin, gdy Ashley i jej córki robiły
mnie na bóstwo, normalnie je pokochałam! Były cudowne! Nigdy nie widziałam
bardziej radosnych kobiet od nich! Gdyby nie naglił nas czas, na pewno
poszłabym z nimi na kawę lub coś mocniejszego.
- Więc, kiedy ślub? – zapytała mnie Ashley, układając
wytrwale moje włosy. Miałam ich mnóstwo i zrobienie z nich „czegoś” efektownego
zajmowało wiele czasu. Ashley postawiła na maskę loków, które miały być ułożone
po prawej stronie mojego ramienia. Makijaż już miałam gotowy, więc do końca
mojej „metamorfozy” zostało już nie wiele.
- Za niecałe trzy tygodnie – powiedziałam z uśmiechem. –
Jestem strasznie podekscytowana.
- Też bym była na Twoim miejscu! – zaśmiała się. – Wiesz,
ile Zayn złamał kobiecych serc, wybierając właśnie Ciebie?
- Doskonale wiem – parsknęłam śmiechem.
- Nie bałaś się jego… reputacji? – zapytała mnie Kendra,
biorąc moją suknię w ręce. Była po lekkich poprawkach i tylko czekałam na
moment, aż w końcu będę mogła ją założyć.
- Bałam, ale… jest inny, niż go opisuje prasa –
stwierdziłam. – Jest czuły, troskliwy, uroczy…
- Niewiarygodnie seksowny – dodała za mnie Ashley.
- Tak to prawda – ponownie się zaśmiałam, kiwając głową.
- Masz już wybraną suknię ślubną? – spytała mnie Brayley,
poprawiając mój makijaż.
- Nie… - mruknęłam z wahaniem. Wszystkie trzy wybałuszyły na
mnie oczy.
- Jak to?! Nic, a nic? – pokręciłam głową. –To niemal jak
zbrodnia!
- Wiem, ale… jest tego tak tyle, a chciałabym coś
wyjątkowego i jedynego w swoim rodzaju…
- Możemy załatwić Ci spotkanie z Randym Fenolim – oznajmiła
Brayley. – To nasz dobry znajomy…
- Randy Fenoli?! Ten z Salonu Sukien Ślubnych?!
- Tak – Brayley uśmiechnęła się i zaśmiała, widząc moją
reakcję.
- Uwielbiam go! – pisnęłam.
- My też…Więc, chciałabyś?
- Bardzo, ale… jutro wieczorem wylatujemy z Zayn’em z
powrotem do Londynu…
- Randy zrobi wyjątek, gdy usłyszy, że jesteś narzeczoną
Malika. Taka osoba jak ty… musi mieć naprawdę cudowną suknię. Powiedz mi, jaki
krój Cię interesuje?
- Syrena i dopasowana. Kocham koronkę i trochę przepychu –
powiedziałam po chwili zastanowienia.
- Randy ma tego tysiące w swoim lokalu. Na pewno zaproponuje
Ci coś pięknego.
- Nawet nie wiem jak mam wam dziękować – odparłam szczerze.
– Muszę dać wam coś w zamian…
- Ależ nic nie trzeba – machnęła ręką. – Wystarczy, że
dzisiaj zobaczymy Twoje piękne zdjęcia z Oscarów.
- Może chciałybyście przyjechać na nasz ślub do Londynu?
- Mówisz serio? – zapytała z niedowierzaniem Kendra.
- Listę gości będziemy ustalać w weekend, więc… oficjalnie
mogę was zaprosić jako jedne z pierwszych na wesele.
- No to czekamy na zaproszenie – uśmiechnęła się promienie
Brayley. – A teraz czas nas goni i czas Cię ubrać! – wzięła od Kendry moją
czerwoną suknię od Diora. – Niech zgadnę, Dior? – skinęłam głową, wstając z
krzesła, w końcu mogąc się wyprostować.
- Podobała się Zayn’owi – odparłam, a one uśmiechnęły się
jeszcze szerzej. – No co? Ma wyjątkowo dobry gust.
- Okay, chwila prawdy – odparła Brayley, nadstawiając dla
mnie suknię. Zdjęłam z siebie jedwabny, fioletowy szlafrok. Weszłam zgrabnie w
suknię, uważając aby nie porwać lub zaciągnąć swojej kreacji. Gdy Brayley już
ją zapięłam, odetchnęłam z ulgą.
- Wyglądasz pięknie – powiedziała Ashley, poprawiając długi
tył mojej sukni.
- Dzięki – uśmiechnęłam się lekko. Przy pomocy Kendry
założyłam swoje wysokie czarne szpilki od Louboutina.
Byłam gotowa.
- Musimy zrobić zdjęcie! – powiedziała Ashley, biorąc mój
telefon. Z uśmiechem za pozowałam do kilka ujęć. – Perfekcyjne – dziewczyna
zacmokała z aprobatą. – Idę zobaczyć czy Malik jest gotowy – powiedziała,
niemal wybiegając z pokoju.
- Ile zostało do wyjazdu? – zapytałam Brayley.
- Niespełna dziesięć minut, zdążyłyśmy na czas – odparła.
- Musimy jeszcze przypudrować Malik’a i poprawić mu włosy –
dodała Kendra.
- Ta dam! – Ashley wróciła do pokoju, a za nią wszedł Zayn.
Nie było nic bardziej lepszego, niż widok świeżo ogolonego
Zayn’a w dopasowanym garniturze i włosami zaczesanymi do tyłu. Gdy ciemne oczy
Malika mnie dostrzegły, jego malinowe wargi rozciągnęły się w tajemniczym
uśmiechu.
- I co o tym sądzisz? – zapytała go Brayley.
- Wygląda zjawiskowo – skomentował podchodząc do mnie i
złożył lekki pocałunek na moich ustach. – Będzie na czerwonym dywanie
największą gwiazdą.
- Ująłeś to tak skromnie – parsknęłam śmiechem, jeszcze raz
całując go w usta. – Również wyglądasz nienagannie.
- A ja nie powiem głośno, co bym chciał teraz z Tobą robić –
szepnął mi na ucho i dyskretnie ugryzł jego płatek. Zadrżałam.
- Wszystko w swoim czasie – odszepnęłam
- Albo najwyżej wezmę Cię w limuzynie.
***
- Denerwujesz się – stwierdził Zayn, gdy byliśmy w drodze
Dolby Theatre.
- Trudno by nie, to w końcu są Oscary – zaśmiałam się
nerwowo. Zayn położył dłoń na moim udzie, niedaleko centrum. Spojrzałam na
niego z politowaniem. – Nie pomagasz.
- Oj, ja wiem, że tym sposobem, bym Cię rozluźnił –
uśmiechnął się szelmowsko podnosząc materiał mojej długiej sukni do góry i jego
ręka wkradła się tam, gdzie miał dostęp tylko on. – Mała sesja rozluźniająca
przed Oscarami.
- Zayn… - nie zdążyłam nawet zaoponować, bo palcami odgarnął
materiał moich fig na bok. Zrobiło mi się ciepło.
- Moje sposoby zawsze się sprawdzają, Clarisso – odparł,
naciskając czubkiem środkowego palca na moją łechtaczkę. Ugryzłam się w dolną
wargę, aby nie jęknąć. Może i byliśmy w limuzynie sami, ale nie wydawało mi
się, aby była ona dźwiękoszczelna jak ta Zayn’a. – Mm, mokra cipka – powiedział
z aprobatą, a ja na te słowa oblałam się cała rumieńcem. Drażnił mój guziczek
okrężnymi ruchami, co kilka chwil zbierając moją wilgoć i rozprowadzając po
kobiecości. Oddychałam ciężko, a jego namiętny wzrok na mojej twarzy nie
pomagał mi w unormowaniu go. – Gdy wrócimy dobiorę się do Ciebie i nie
usiądziesz przez najbliższe kilka dni – warknął, a ja zadrżałam głęboko. Drgania
te odbiły się w mojej małej. – Nawet nie wiesz jak teraz bardzo chciałbym Cię
wziąć na tym siedzeniu, a potem dobrać się do tego jędrnego tyłka – jęknęłam
cicho przez jego niegrzeczne słowa. – Dajesz maleńka, powiedz mi, jak bardzo
chcesz dojść – syknął, przyśpieszając pieszczenie mojej łechtaczki. Wygięłam
się w lekki łuk, a moje biodra zaczęły poruszać się, próbując naśladować
okrężne ruchy jego palców. – Tak, kochanie, właśnie tak – szepnął, uśmiechając
się szeroko. Jego zboczone słowa doprowadzały mnie do szału! Jakim cudem
działały one na mnie równie mocno jak jego czyny? – Jesteś blisko? – jęcząc
cicho, pokiwałam głową. Dwa palce Zayn’a zniknęły we mnie, a kciukiem naciskał
na obolałą łechtaczkę. – Dojdź – warknął, a ja niemal automatycznie znalazłam
się w niebie. Z moich ust wyrwał się cichy krzyk, a moja dłoń mocno ścisnęła
udo Zayn’a. Mulat zasyczał i zabrał swoje palce, przenosząc do ust, zmysłowo je
oblizując. Zarumieniłam się i poprawiłam swoją suknię, która w dalszym ciągu
prezentowała się nienagannie. – Rozluźniona? – skinęłam głową, spoglądając na
niego z lekkim uśmiechem. – Później będzie tego o wiele więcej.
***
- Są i oni! Najgorętsza, angielska para! Witajcie! –
przywitał nas tegoroczny prowadzący galę Oscarów, Matthew Morrison, gdy tylko
dotarliśmy na czerwony dywan. To był… zupełnie inny świat. Pełno fleszy, gwiazd
światowego formatu, ludzie krzyczący Twoje imię i chcący zrobić sobie z Tobą
zdjęcie… To było coś. – Clarisso, wyglądasz bezbłędnie!
- Dzięki – zaśmiałam się, trzymając się kurczowo boku
Zayn’a. Byłam trochę onieśmielona przez kamery, które były skierowane w naszą
stronę, ale czuły dotyk Zayn’a powodował, że stresowałam się trochę mniej.
- To Twój pierwszy raz na Oscarach! Jak się czujesz?
- Jestem naprawdę podekscytowana, tutaj jest idealnie –
powiedziałam szczerze.
- Gratuluję wam zaręczyn, świat teraz tylko o tym trąbi!
Malik, złamałeś wiele kobiecych serc na kawałki!
- Tak, jestem takim bezdusznikiem – Zayn wywrócił teatralnie
oczami i się uśmiechnął. – Mam szczęście, że trafiłem na taką osobę, jak
Clairy.
- Zdradź przynajmniej kiedy ślub, stary! – zaśmiał się
Morrison.
- Za niecałe trzy tygodnie – odparł z dumą, spoglądając na
mnie rozbawiony.
- Ten tutaj bardzo nalegał, więc cóż, zgodziłam się –
parsknęłam śmiechem, przytulając się do niego lekko.
- Wy naprawdę nie potraficie się od siebie odkleić –
uśmiechnął się Matthew do nas. – Dziękuję, że ze mną rozmawialiście – Morrison
podał Zayn’owi rękę, a po tym jak ją mocno uścisnął, jacyś ludzie zaprowadzili
nas na centrum czerwonego dywanu, by za pozować dla fotografów. Zayn z uśmiechem
dał mi pierwszeństwo. Żeby wyjść na profesjonalistkę, stanęłam pewnie, szeroko
uśmiechnięta i z gracją prezentowałam siebie i swoją kreację. Czułam na sobie
gorące spojrzenie Zayn’a, który niespodziewanie po minucie stanął przy mnie,
całując czule i za razem namiętnie moje usta. Wokół nas rozbłysło więcej
fleszy, na co zareagowaliśmy cichym śmiechem. Ciągle ktoś krzyczał nasze imiona,
chcąc zwrócić na siebie uwagę. Zayn przez cały czas obejmował mnie w talii,
rękę trzymając niebezpiecznie blisko moich pośladków. Pozowanie z Zayn’em było
czystą przyjemnością. Zgodnie z poleceniami ochroniarzy przeszliśmy na drugi
panel, by pokazać się na ściance. Kąciki ust bolały mnie od ciągłego uśmiechu.
- Mogliśmy się napić przed wyjściem – powiedziałam do niego
cicho.
- Też by mi się przydało – parsknął śmiechem.
~ Jackson’s P.O.V ~
Przez ich uśmiechy chciało mi się rzygać. Wiedziałem, że nie
będzie dobrym pomysłem to, aby oglądać Oscary, ale musiałem zobaczyć Clairy.
Chciałem wiedzieć, jak się prezentowała. Jak zwykle, wyglądała olśniewająco, a
ja niemal wychodziłem z siebie. Zrobiłbym wszystko, by stanąć na miejscu
swojego perfidnego brata i to ja ją bym namiętnie całował oraz powodował na jej
piękniej twarzy uśmiech. Powinna być szczęśliwa właśnie ze mną i z nikim innym.
Przez wiele miesięcy ją obserwowałem, a gdy miałem ją już na wyciągnięcie ręki,
Malik musiał wystrzelić z zaręczynami! Czemu zawsze musiał mieć to co chciał?
Mi też chyba się coś należało od życia?!
Ze złości rozbiłem swoją butelkę z Tequilą o podłogę. Zapach
mocnego alkoholu szybko rozniósł się po pokoju. Nie mogłem przyjąć do siebie
myśli, że ona była właśnie z nim.
Jeśli ja nie mogłem
jej mieć, nikt nie będzie miał.
Zdecydowanie ten koleś ma coś z głową. Czy on chce coś zrobić Clari? Albo Zaynowi? Zabije go jeśli coś im zrobi -.-
OdpowiedzUsuńA co do Oscarów to robi się ciekawie ^^ Tak uroczo pewnie razem wyglądają na czerwonym dywanie i awwww ^^