niedziela, 22 listopada 2015

Book 3 - 13

- Witam, jestem Brayley Wood i dzisiaj się wami zajmuję wraz z moimi dwiema córkami, Ashley i Kendrą – oświadczyła Brayley, gdy przekroczyła próg naszego domu o dziesiątej rano. Ta noc należała szczególnie nie do przespanych, bo miałam ciekawsze zajęcia do robienia, niż spanie.

Zayn też.

- Nawet nie wiesz jak miło jest mi Cię poznać, Clarisso – odparła Ashley, niska czarnowłosa dziewczyna o figlarnym uśmiechu i zielonych oczach. – Wielu stylistów biło się do ostatniej chwili, aby was tylko dostać.
- Dlaczego? – zaśmiałam się, prowadząc kobiety do kuchni.
- Ty i Zayn Malik jesteście teraz najgłośniejszą parą w show biznesie! Dlatego! – powiedziała Kendra, kompletne przeciwieństwo swojej siostry. Kendra była wysoka, posiadała długie, niemal do pasa blond loki. Miała duże, niebieskie oczy, które błyszczały ekscytacją. – Będziecie wyglądać perfekcyjnie, dopilnujemy tego.
- Clairy wyszłaby w dresie i wyglądałaby oszołamiająco – usłyszałam za sobą niski tembr mojego narzeczonego. Uśmiechnęłam się lekko do kobiet i odwróciłam twarzą do Zayn’a. Wyglądał absolutnie seksownie w podartych i obcisłych jeansach i przylegającym, różowym podkoszulku. Rzadko widziałam go w takich kolorach, lecz zdecydowanie było mu w nich do twarzy. – Hej maleńka – szepnął, składając czuły pocałunek na moich ustach. Zarumieniłam się i oderwałam od mulata, gdyż nie byliśmy w pomieszczeniu sami. – Zayn Malik – przedstawił się formalnie kobietom, każdej podając rękę. Wpatrywały się w niego jak w obrazek. Nie dziwiłam się im. Reagowałam tak na niego przez pierwsze kilka tygodni. – Kawy?
- Nie, jesteśmy po śniadaniu – odparła Brayley. – No to bierzemy się do roboty! – klasnęła w dłonie z szerokim uśmiechem.

***
W ciągu tych kilku godzin, gdy Ashley i jej córki robiły mnie na bóstwo, normalnie je pokochałam! Były cudowne! Nigdy nie widziałam bardziej radosnych kobiet od nich! Gdyby nie naglił nas czas, na pewno poszłabym z nimi na kawę lub coś mocniejszego.
- Więc, kiedy ślub? – zapytała mnie Ashley, układając wytrwale moje włosy. Miałam ich mnóstwo i zrobienie z nich „czegoś” efektownego zajmowało wiele czasu. Ashley postawiła na maskę loków, które miały być ułożone po prawej stronie mojego ramienia. Makijaż już miałam gotowy, więc do końca mojej „metamorfozy” zostało już nie wiele.
- Za niecałe trzy tygodnie – powiedziałam z uśmiechem. – Jestem strasznie podekscytowana.
- Też bym była na Twoim miejscu! – zaśmiała się. – Wiesz, ile Zayn złamał kobiecych serc, wybierając właśnie Ciebie?
- Doskonale wiem – parsknęłam śmiechem.
- Nie bałaś się jego… reputacji? – zapytała mnie Kendra, biorąc moją suknię w ręce. Była po lekkich poprawkach i tylko czekałam na moment, aż w końcu będę mogła ją założyć.
- Bałam, ale… jest inny, niż go opisuje prasa – stwierdziłam. – Jest czuły, troskliwy, uroczy…
- Niewiarygodnie seksowny – dodała za mnie Ashley.
- Tak to prawda – ponownie się zaśmiałam, kiwając głową.
- Masz już wybraną suknię ślubną? – spytała mnie Brayley, poprawiając mój makijaż.
- Nie… - mruknęłam z wahaniem. Wszystkie trzy wybałuszyły na mnie oczy.
- Jak to?! Nic, a nic? – pokręciłam głową. –To niemal jak zbrodnia!
- Wiem, ale… jest tego tak tyle, a chciałabym coś wyjątkowego i jedynego w swoim rodzaju…
- Możemy załatwić Ci spotkanie z Randym Fenolim – oznajmiła Brayley. – To nasz dobry znajomy…
- Randy Fenoli?! Ten z Salonu Sukien Ślubnych?!
- Tak – Brayley uśmiechnęła się i zaśmiała, widząc moją reakcję.
- Uwielbiam go! – pisnęłam.
- My też…Więc, chciałabyś?
- Bardzo, ale… jutro wieczorem wylatujemy z Zayn’em z powrotem do Londynu…
- Randy zrobi wyjątek, gdy usłyszy, że jesteś narzeczoną Malika. Taka osoba jak ty… musi mieć naprawdę cudowną suknię. Powiedz mi, jaki krój Cię interesuje?
- Syrena i dopasowana. Kocham koronkę i trochę przepychu – powiedziałam po chwili zastanowienia.
- Randy ma tego tysiące w swoim lokalu. Na pewno zaproponuje Ci coś pięknego.
- Nawet nie wiem jak mam wam dziękować – odparłam szczerze. – Muszę dać wam coś w zamian…
- Ależ nic nie trzeba – machnęła ręką. – Wystarczy, że dzisiaj zobaczymy Twoje piękne zdjęcia z Oscarów.
- Może chciałybyście przyjechać na nasz ślub do Londynu?
- Mówisz serio? – zapytała z niedowierzaniem Kendra.
- Listę gości będziemy ustalać w weekend, więc… oficjalnie mogę was zaprosić jako jedne z pierwszych na wesele.
- No to czekamy na zaproszenie – uśmiechnęła się promienie Brayley. – A teraz czas nas goni i czas Cię ubrać! – wzięła od Kendry moją czerwoną suknię od Diora. – Niech zgadnę, Dior? – skinęłam głową, wstając z krzesła, w końcu mogąc się wyprostować.
- Podobała się Zayn’owi – odparłam, a one uśmiechnęły się jeszcze szerzej. – No co? Ma wyjątkowo dobry gust.
- Okay, chwila prawdy – odparła Brayley, nadstawiając dla mnie suknię. Zdjęłam z siebie jedwabny, fioletowy szlafrok. Weszłam zgrabnie w suknię, uważając aby nie porwać lub zaciągnąć swojej kreacji. Gdy Brayley już ją zapięłam, odetchnęłam z ulgą.
- Wyglądasz pięknie – powiedziała Ashley, poprawiając długi tył mojej sukni.
- Dzięki – uśmiechnęłam się lekko. Przy pomocy Kendry założyłam swoje wysokie czarne szpilki od Louboutina.

Byłam gotowa.

- Musimy zrobić zdjęcie! – powiedziała Ashley, biorąc mój telefon. Z uśmiechem za pozowałam do kilka ujęć. – Perfekcyjne – dziewczyna zacmokała z aprobatą. – Idę zobaczyć czy Malik jest gotowy – powiedziała, niemal wybiegając z pokoju.
- Ile zostało do wyjazdu? – zapytałam Brayley.
- Niespełna dziesięć minut, zdążyłyśmy na czas – odparła.
- Musimy jeszcze przypudrować Malik’a i poprawić mu włosy – dodała Kendra.
- Ta dam! – Ashley wróciła do pokoju, a za nią wszedł Zayn.
Nie było nic bardziej lepszego, niż widok świeżo ogolonego Zayn’a w dopasowanym garniturze i włosami zaczesanymi do tyłu. Gdy ciemne oczy Malika mnie dostrzegły, jego malinowe wargi rozciągnęły się w tajemniczym uśmiechu.
- I co o tym sądzisz? – zapytała go Brayley.
- Wygląda zjawiskowo – skomentował podchodząc do mnie i złożył lekki pocałunek na moich ustach. – Będzie na czerwonym dywanie największą gwiazdą.
- Ująłeś to tak skromnie – parsknęłam śmiechem, jeszcze raz całując go w usta. – Również wyglądasz nienagannie.
- A ja nie powiem głośno, co bym chciał teraz z Tobą robić – szepnął mi na ucho i dyskretnie ugryzł jego płatek. Zadrżałam.
- Wszystko w swoim czasie – odszepnęłam
- Albo najwyżej wezmę Cię w limuzynie.

***

- Denerwujesz się – stwierdził Zayn, gdy byliśmy w drodze Dolby Theatre.
- Trudno by nie, to w końcu są Oscary – zaśmiałam się nerwowo. Zayn położył dłoń na moim udzie, niedaleko centrum. Spojrzałam na niego z politowaniem. – Nie pomagasz.
- Oj, ja wiem, że tym sposobem, bym Cię rozluźnił – uśmiechnął się szelmowsko podnosząc materiał mojej długiej sukni do góry i jego ręka wkradła się tam, gdzie miał dostęp tylko on. – Mała sesja rozluźniająca przed Oscarami.
- Zayn… - nie zdążyłam nawet zaoponować, bo palcami odgarnął materiał moich fig na bok. Zrobiło mi się ciepło.
- Moje sposoby zawsze się sprawdzają, Clarisso – odparł, naciskając czubkiem środkowego palca na moją łechtaczkę. Ugryzłam się w dolną wargę, aby nie jęknąć. Może i byliśmy w limuzynie sami, ale nie wydawało mi się, aby była ona dźwiękoszczelna jak ta Zayn’a. – Mm, mokra cipka – powiedział z aprobatą, a ja na te słowa oblałam się cała rumieńcem. Drażnił mój guziczek okrężnymi ruchami, co kilka chwil zbierając moją wilgoć i rozprowadzając po kobiecości. Oddychałam ciężko, a jego namiętny wzrok na mojej twarzy nie pomagał mi w unormowaniu go. – Gdy wrócimy dobiorę się do Ciebie i nie usiądziesz przez najbliższe kilka dni – warknął, a ja zadrżałam głęboko. Drgania te odbiły się w mojej małej. – Nawet nie wiesz jak teraz bardzo chciałbym Cię wziąć na tym siedzeniu, a potem dobrać się do tego jędrnego tyłka – jęknęłam cicho przez jego niegrzeczne słowa. – Dajesz maleńka, powiedz mi, jak bardzo chcesz dojść – syknął, przyśpieszając pieszczenie mojej łechtaczki. Wygięłam się w lekki łuk, a moje biodra zaczęły poruszać się, próbując naśladować okrężne ruchy jego palców. – Tak, kochanie, właśnie tak – szepnął, uśmiechając się szeroko. Jego zboczone słowa doprowadzały mnie do szału! Jakim cudem działały one na mnie równie mocno jak jego czyny? – Jesteś blisko? – jęcząc cicho, pokiwałam głową. Dwa palce Zayn’a zniknęły we mnie, a kciukiem naciskał na obolałą łechtaczkę. – Dojdź – warknął, a ja niemal automatycznie znalazłam się w niebie. Z moich ust wyrwał się cichy krzyk, a moja dłoń mocno ścisnęła udo Zayn’a. Mulat zasyczał i zabrał swoje palce, przenosząc do ust, zmysłowo je oblizując. Zarumieniłam się i poprawiłam swoją suknię, która w dalszym ciągu prezentowała się nienagannie. – Rozluźniona? – skinęłam głową, spoglądając na niego z lekkim uśmiechem. – Później będzie tego o wiele więcej.

***

- Są i oni! Najgorętsza, angielska para! Witajcie! – przywitał nas tegoroczny prowadzący galę Oscarów, Matthew Morrison, gdy tylko dotarliśmy na czerwony dywan. To był… zupełnie inny świat. Pełno fleszy, gwiazd światowego formatu, ludzie krzyczący Twoje imię i chcący zrobić sobie z Tobą zdjęcie… To było coś. – Clarisso, wyglądasz bezbłędnie!
- Dzięki – zaśmiałam się, trzymając się kurczowo boku Zayn’a. Byłam trochę onieśmielona przez kamery, które były skierowane w naszą stronę, ale czuły dotyk Zayn’a powodował, że stresowałam się trochę mniej.
- To Twój pierwszy raz na Oscarach! Jak się czujesz?
- Jestem naprawdę podekscytowana, tutaj jest idealnie – powiedziałam szczerze.
- Gratuluję wam zaręczyn, świat teraz tylko o tym trąbi! Malik, złamałeś wiele kobiecych serc na kawałki!
- Tak, jestem takim bezdusznikiem – Zayn wywrócił teatralnie oczami i się uśmiechnął. – Mam szczęście, że trafiłem na taką osobę, jak Clairy.
- Zdradź przynajmniej kiedy ślub, stary! – zaśmiał się Morrison.
- Za niecałe trzy tygodnie – odparł z dumą, spoglądając na mnie rozbawiony.
- Ten tutaj bardzo nalegał, więc cóż, zgodziłam się – parsknęłam śmiechem, przytulając się do niego lekko.
- Wy naprawdę nie potraficie się od siebie odkleić – uśmiechnął się Matthew do nas. – Dziękuję, że ze mną rozmawialiście – Morrison podał Zayn’owi rękę, a po tym jak ją mocno uścisnął, jacyś ludzie zaprowadzili nas na centrum czerwonego dywanu, by za pozować dla fotografów. Zayn z uśmiechem dał mi pierwszeństwo. Żeby wyjść na profesjonalistkę, stanęłam pewnie, szeroko uśmiechnięta i z gracją prezentowałam siebie i swoją kreację. Czułam na sobie gorące spojrzenie Zayn’a, który niespodziewanie po minucie stanął przy mnie, całując czule i za razem namiętnie moje usta. Wokół nas rozbłysło więcej fleszy, na co zareagowaliśmy cichym śmiechem. Ciągle ktoś krzyczał nasze imiona, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Zayn przez cały czas obejmował mnie w talii, rękę trzymając niebezpiecznie blisko moich pośladków. Pozowanie z Zayn’em było czystą przyjemnością. Zgodnie z poleceniami ochroniarzy przeszliśmy na drugi panel, by pokazać się na ściance. Kąciki ust bolały mnie od ciągłego uśmiechu.
- Mogliśmy się napić przed wyjściem – powiedziałam do niego cicho.
- Też by mi się przydało – parsknął śmiechem.

~ Jackson’s P.O.V ~

Przez ich uśmiechy chciało mi się rzygać. Wiedziałem, że nie będzie dobrym pomysłem to, aby oglądać Oscary, ale musiałem zobaczyć Clairy. Chciałem wiedzieć, jak się prezentowała. Jak zwykle, wyglądała olśniewająco, a ja niemal wychodziłem z siebie. Zrobiłbym wszystko, by stanąć na miejscu swojego perfidnego brata i to ja ją bym namiętnie całował oraz powodował na jej piękniej twarzy uśmiech. Powinna być szczęśliwa właśnie ze mną i z nikim innym. Przez wiele miesięcy ją obserwowałem, a gdy miałem ją już na wyciągnięcie ręki, Malik musiał wystrzelić z zaręczynami! Czemu zawsze musiał mieć to co chciał? Mi też chyba się coś należało od życia?!

Ze złości rozbiłem swoją butelkę z Tequilą o podłogę. Zapach mocnego alkoholu szybko rozniósł się po pokoju. Nie mogłem przyjąć do siebie myśli, że ona była właśnie z nim.


Jeśli ja nie mogłem jej mieć, nikt nie będzie miał. 


1 komentarz:

  1. Zdecydowanie ten koleś ma coś z głową. Czy on chce coś zrobić Clari? Albo Zaynowi? Zabije go jeśli coś im zrobi -.-
    A co do Oscarów to robi się ciekawie ^^ Tak uroczo pewnie razem wyglądają na czerwonym dywanie i awwww ^^

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest dla mnie zachętą do dalszej pracy! <3