- Jak myślisz, będą tam kamery? – spytałam go, nerwowo
skubiąc skrawek złotego materiału, który okalał moje nogi. Siedzieliśmy z
Zayn’em w aucie od ponad dziesięciu minut, trzymając się za ręce, a delikatnie
gładząc kciukiem moje palce w geście uspokojenia.
- Na pewno – odparł, zerkając na mnie ciepłym wzrokiem. –
Nie powiesz mi, że stresujesz się aparatów? – uśmiechnął się lekko. Nie
odpowiedziałam mu, a tylko wzruszyłam ramionami. – Nie wierzę…
- To uwierz. Może przy Tobie jestem seksualnym potworem…
- Seksualny potwór? – uniósł rozbawiony jedną brew do góry.
- Sam mnie tak nazwałeś – powiedziałam, tym razem nie
powstrzymując uśmiechu.
- No tak, mój seksualny potworku – mruknął, pochylając się i
złożył słodki pocałunek na moich ustach. Moje serce zakołatało mocniej, a przez
ciało przebiegły dreszcze. – Chodź do mnie – dodał po chwili, owijając mnie
rękoma w talii. Podwinęłam sukienkę do góry tak, by przypadkiem jej nie porwać
i siadłam na jego kolanach.
- Ubrudzę Cię – szepnęłam zauważając, że w kącikach ust i na
górnej wardze miał moją czerwoną szminkę.
- Trudno – Zayn położył dłonie na moich pośladkach i ściskał
przyjemnie, lekko całując usta. Kochałam takiego Zayn’a. Owszem, jego wersja
dominata równie mocno mnie pociągała, ale która dziewczyna nie chciała mieć
słodkiego chłopaka, który by zrobiłby wszystko, byś była tylko szczęśliwa? Taki
był właśnie Zayn’a. Na początku był inny. Czułam dumę, że go choć trochę
odmieniłam, ale nadal czekałam, aż jego prawdziwe oblicze ujrzy światło
dzienne. To w końcu musiało się stać. – Chciałabyś mi towarzyszyć na przyjęciu
zorganizowanym przez moją matkę i siostrę w ten piątek?
- Chyba nawet zostałam zaproszona? – odparłam pytająco
przypominając sobie dzień, w którym jego matka złożyła nam nagłą wizytę.
Wydawało mi się, że było to tak dawno, a minęło… z półtorej tygodnia?
- No tak – uśmiechnął się lekko, cmokając delikatnie
muskając moją szyję ustami. Odchyliłam głowę do tyłu, dając mu większe pole do
popisu. – Chciałbym Cię o czymś uprzedzić.
- O czym? – spytałam.
- Carmen też tam będzie – oznajmił. W jednej chwili
zesztywniałam i spojrzałam na niego.
- Żartujesz? – parsknęłam ironicznie.
- Sam się wczoraj o tym dowiedziałem od matki i nie jestem
tym zadowolony.
- A myślisz, że ja jestem? Czy na każdym kroku będzie nam
ona towarzyszyć? – burknęłam.
- Jesteś zazdrosna – stwierdził z zadziornym uśmiechem.
- A jakbyś ty się czuł, gdyby ciągle uganiali się za mną
jacyś mężczyźni? – uniosłam zagadkowo brwi do góry. Zayn zacisnął usta i zmarszczył
czoło w konsternacji. Odpowiedź była jasna. – No widzisz, tak samo mam ja –
dodałam, dotykając dłonią jego chropowatego zarostu.
- Carmen nigdy nie była dla mnie ważna, Clairy – szepnął,
patrząc na mnie… smutno?
- Hej, dlaczego masz taki wzrok? – zapytałam go.
- Bo mam wrażenie, że nadal mi w pełni nie ufasz –
powiedział, przyglądając mi się zagadkowo. Gdy już chciałam mu odpowiedzieć, z
niewiadomego powodu nie odezwałam się.
Czy ja naprawdę nie
ufałam Zayn’owi do końca?
- Zayn…
- Nie, Clairy, rozumiem Cię – przerwał mi. – Nie zasłużyłem
sobie na takie szybkie zaufanie… Nie po tym, jak ukrywałem przed Tobą tyle
rzeczy.
- Zapomnij o tym, Zayn. Nie chcę wspominać tamtego czasu –
mruknęłam.
- Chcę byś mi ufała w stu procentach – ciągnął dalej.
- Ufam Ci – odparłam.
- Ale nie całkowicie – stwierdził pewnie.
- Skąd możesz to wiedzieć Zayn? – westchnęłam.
- Widzę to po Twoim zachowaniu. Chwilami myślę, że Cię
przytłaczam swoją obecnością – powiedział.
- Ty mnie? – zdziwiłam się. – Zayn, to ja muszę się martwić,
by żadna kobieta nie zajęła mojego miejsca. Mieć Cię przy boku to najlepsza
rzecz, jaka mnie w życiu spotkała. Poza Tobą, Gab i Davidem… nie mam już
nikogo.
- Przykro mi – szepnął.
- Mi też – uśmiechnęłam się smutno. – Nie chcę byś patrzył
na mnie jak na ofiarę z rozbitej rodziny zadufanych bogaczy… - Zayn przerwał mi
nagłym pocałunkiem, który zaparł mi dech w piersiach. Przylgnęłam do niego
mocniej.
- Nigdy tak na Ciebie nie patrzyłem i nie zamierzam –
zaoponował, delikatnie pociągając zębami za moją dolną wargę. Jęknęłam cicho. –
Nie jęcz maleńka, po rozkaże Leo zawieść nas z powrotem do domu – zawarczał.
Zaśmiałam się pod nosem.
- Nie narzekałbyś – rzekłam.
- Nie – potwierdził z zadziornym uśmiechem. – Gdybym nie
obiecał Twojemu przyjacielowi, że przyjdziemy to jak myślisz : nie zawróciłbym?
- Oj zrobiłbyś to – wybuchłam śmiechem.
***
Cudem po wyjściu z auta udało nam się uniknąć blasku fleszy
i ciekawskich kamer, po czym przedostaliśmy się do środka One Hyde Park. W tym
hotelu nie byłam od czasu feralnego dnia, gdy włamano się do mojego
apartamentu. No i od tamtego dnia już nie patrzę na to miejsce z ogromnym
podziwem.
- Rozluźnij się – szepnął mi na ucho Zayn’a, zaciskając
palce wokół talii. Faktycznie, byłam bardzo spięta. W Sali „balowej”, która
mieściła się na parterze hotelu roiło się z trzysta osób. Większość spojrzeń
była skierowana na nas. Nie wiedziałam, gdzie mam podziać wzrok.
Gdzie nie
spojrzałam, tam spotykałam się z ciekawskim wzrokiem lub takim, który by mnie
zabił, gdyby miało ono takie zdolności. Dostawałam takie znaki szczególnie z
damskiej części, która miała wlepiony swoje zachłanne oczy w Zayn’a. Nie
dziwiłam im się : Zayn był bardzo przystojny i urodziwy, a że wybrał akurat
mnie… Sam podjął taką decyzję. No i przede wszystkim pierwszy raz pokazywaliśmy
się w otoczeniu jako „para”. Już widziałam te nagłówki gazet jutrzejszego dnia
: „Zayn Malik przestał być nareszcie kawalerem!”, „Kim jest tajemnicza
blondynka?!”. Czy byłam gotowa na takiego rodzaju rozgłos?
- Próbuję – odparłam, patrząc na niego. Przynajmniej on patrzył
na mnie normalnie i z ciepłem.
- Wiesz, że jesteś najpiękniejszą kobietą na tej Sali? –
zagadnął, bym nie zwracała na nikogo uwagi.
- Tutaj oprócz mnie jest ze sto kobiet, Zayn. To niemożliwe
– parsknęłam śmiechem.
- Uwierz w swoje względy i atuty – odparł, głaszcząc mój
policzek. Przez ten gest zarumieniłam się. – Jesteś urocza, gdy się
zawstydzasz.
- Uwielbiasz się ze mną drażnić, prawda?
- Kocham – uśmiechnął się szerzej i pocałował czule. Na
plecach poczułam gromiące spojrzenia innych, zawistnych kobiet, za pewne chcąc
być na moim miejscu.
Jebcie się, Zayn jest
już tylko mój.
- Więc, co my będziemy robić przez te następne kilka godzin?
– spytałam z jęknięciem dezaprobaty.
- Pić szampana, tańczyć i czekać na akcję wieczoru.
- O tak, typowo – wywróciłam oczami.
- Tylko czekać na bankietowe jatki – westchnął.
- Może na początek znajdziemy David’a?
- Clarissa? – usłyszałam. Odwróciłam się i ujrzałam… Jacksona
McTylera?
- Jackson, miło Cię widzieć – uśmiechnęłam się do niego
ciepło . Poczułam jak mięśnie Zayn’a się napinają.
Zluzuj gacie, ogierze.
- Nie wiedziałem, że Cię tutaj spotkam – odparł.
- I vice versa – parsknęłam śmiechem.
- A to jest pewnie Zayn Malik – zwrócił się do Zayn’a i
wyciągnął formalnie rękę w jego stronę. – Jackson McTyler…
- Zayn Malik, chłopak Clairy – uścisnął jego rękę i po
chwili puścił.
- Chłopak? Clairy nie mówiła, że ma partnera – rzekł lekko
zdziwiony. Wyglądał na… zawiedzionego? Dlaczego?
- Wtedy jeszcze nie byliśmy razem – wyjaśniłam.
- Rozumiem – Jackson uśmiechnął się ponuro. – Mam nadzieję,
że nasze spotkanie jest nadal aktualne?
Cholera, musiał mówić
to przy Zayn’ie?!
- Oczywiście, czekam na telefon – uśmiechnęłam się lekko.
- Opuszczę was, muszę znaleźć swojego ochroniarza. Miłej
zabawy życzę.
- I wzajemnie – odpowiedział za nas Zayn sztywnym głosem.
Jackson spojrzał na Zayn’a dosyć nieprzyjaźnie i posyłając mi ostatni uśmiech,
odszedł od nas.
- To było dosyć…
- Dlaczego nic nie powiedziałaś mi o tym, że jesteście
umówieni na spotkanie? – zapytał Zayn, spoglądając na mnie z ciekawością.
- Bo tego dnia też się pokłóciliśmy i o tym zapomniałam –
odparłam zgodnie z prawdą. – Poza tym, nie muszę Ci o wszystkim mówić. To w
końcu jest mój klient.
- Mogłaś mi powiedzieć – mruknął.
- A ciekawe czy byś wtedy pozwolił mi wziąć udział w tym
spotkaniu? – prychnęłam.
- Pozwoliłbym – zmarszczył czoło.
- Ale…? – ciągnęłam dalej.
- Ze mną u boku – dodał.
- No właśnie – wywróciłam oczami. – Proszę, nie rozmawiajmy
o tym. Nie chcę, by i ten wieczór skończył się klęską.
- Nie pozwolę na to – odparł i przyciągnął mnie od siebie.
Przez chwilę staliśmy przytuleni do siebie, niczym młode dzieciaki. Nikt by nie
powiedział, że ja niedługo skończę dwadzieścia, a Zayn dwadzieścia osiem lat.
Przy Zayn’ie czułam się jeszcze młodsza, niż w rzeczywistości. – Chodź,
pójdziemy się czegoś napić.
Tak wyglądał niemal cały wieczór. Piliśmy szampana kieliszek
za kieliszkiem, rozmawialiśmy z ludźmi, którzy znali Zayn’a, który za każdym
razem przedstawiał mnie jako swoją partnerkę. Nie powiem, czułam lekką dumę, bo
Zayn nigdy nie miał partnerek na stałe i doskonale wiedziałam, że niektórzy
byli zaskoczeni, że owy Zayn Malik – milioner ( kiedyś i dominat ) ma kobietę.
- Zayn Malik, nie wierzę, że te wszystkie plotki okazały się
prawdą! – powiedział mężczyzna, który podszedł do nas rozbawiony, trzymając w
dłoni kieliszek wina. Był ubrany w drogi garnitur od Gucciego i włosy miał
ulizane do tyłu. Nie był on szczególnie urodziwy, ale również do najbrzydszych
nie należał. Miał duże, niebieskie oczy, gęste brwi i pełne wiśniowe usta. Po
budowie ciała mogłam stwierdzić, że był masywny i sporo czasu spędził na
siłowni.
- W nich też jest krzta prawdy, Oskarze – odparł Zayn,
spoglądając na mnie z uśmiechem. – Pozwól, że przedstawię Ci…
- Clarissa Watson – przerwał mu Oskar ze śmiechem. – W końcu
miałem kupić od niej Italian Dreamland – dodał. To on miał kupić na początku
mój Penthouse?! – Jesteś bardzo zdolną i utalentowaną kobietą, Clarisso.
- Dziękuję – szepnęłam.
- Nigdy nie powiedziałbym, że znajdziesz dziewczynę Malik.
Zwłaszcza taką, która z Tobą wytrzyma – uśmiechnął się zadziornie.
- Zdarzają się wyjątki – Zayn wzruszył ramionami. – Clairy
też należy do osób stanowczych, więc pasujemy do siebie.
- Z pewnością – Oskar pokiwał głową. – Będę szedł, mam dosyć
tego przyjęcia. Podziw dla organizatora, że sprowadził taką śmietankę…
- Oskarze? – do moich uszu dobiegł ten piskliwy głos. Nie
musiałam się odwracać by wiedzieć, kim była ta osoba.
- Tylko nie to – jęknęłam pod nosem tak, by usłyszał to
tylko Zayn.
- Spokojnie – szepnął mi na ucho.
- Carmen, gdzie byłaś? Szukałem Cię po całej Sali – odparł
Oskar, patrząc na Carmen, która stanęła naprzeciwko nas. Carmen… wyglądała
dobrze. Może nawet trochę lepiej. Świetnie prezentowała się w czerwonej,
dopasowanej sukni, która z przodu eksponowała jej długie, opalone nogi. Swoje
rude włosy miała związane w wysokiego, końskiego kuca. Mocny makijaż, który
miała na twarzy wyjątkowo ją postarzał, ale zawsze wygląda jak stara zdzira,
więc nie robiło mi to zbytniej różnicy.
- Kochanie, byłam na zewnątrz – wykrzywiła swoje czerwone
wargi w sztucznym słodkim uśmiechu…
Chwila! Kochanie?!
- Carmen, nie mówiłaś, że masz chłopaka – odezwałam się,
patrząc na nią z zainteresowaniem.
- Bo nie było do tego okazji, Clarisso – odpowiedziała.
- Czekajcie, znacie się? – wtrącił się Oskar do naszej
wymiany zdań.
- Oj uwierz mi i to bardzo dobrze – parsknęłam ironicznie.
- Clairy – warknął cicho Zayn. Zignorowałam go oczywiście.
- Oskar, polubiłam Cię, więc Ci radzę, uważaj na nią, bo
Carmen to perfidna suka, która potrafi zniszczyć wszystko – fuknęłam, posyłając
jej lekki uśmiech. Carmen na początku zbladła, a potem zauważyłam, że jak jej
twarz tężeje. – Muszę się przewietrzyć – westchnęłam rozdrażniona i szybkim
krokiem opuściłam salę pod ciekawskimi spojrzeniami gości.
- Clairy! – poczułam mocny uścisk czyjejś dłoni na swoim
nadgarstku.
- Zostaw mnie Zayn – wyrwałam swoją rękę, zatrzymując się. –
Chcę pobyć sama!
- Uspokój się – mruknął.
- Wiedziałam, że tak będzie, jeśli ona…
- Zapomnij o niej, maleńka – powiedział, kładąc dłonie na
moich nagich ramionach. – Już nigdy nie wejdzie między nas, proszę, uwierz mi –
szepnął.
- Jak jeśli wkrótce będzie moją pieprzoną przyrodnią
siostrą?! – burknęłam, spuszczając wzrok na swoje buty.
- Ale nigdy nie będziecie prawdziwą rodziną – odparł
przenosząc dłonie na moje policzki. – Masz mnie, pamiętasz? Jesteśmy razem i
przejdziemy przez to – uśmiechnął się lekko.
- Wiesz co? – spojrzał na mnie pytająco. – Czasami mam
wrażenie, że jesteś takim facetem, który jest tylko w filmach. Jesteś zbyt
idealny.
- To nie film, Clairy, to życie – jego uśmiech stał się
szerzy. – A ty wiesz co?
- Hm? – również już nie powstrzymałam uśmiechu.
- Ja mam natomiast wrażenie, że przywróciłaś moje
człowieczeństwo – powiedział, muskając kciukiem moją dolną wargę.
- Zmieniłbyś się, gdyby nie ja? – zapytałam cicho.
- Nie – pokręcił głową. – Żałuję tych wszystkich cholernych
rzeczy, które Ci zrobiłem. Patrzyłem na Ciebie jak na… uległą i seks partnerkę,
jasna cholera, nie tego chciałem…
- Cśś – uciszyłam go czułym pocałunkiem. Zayn porwał mnie w
swoje ramiona i wplątał palce w moje włosy, przeradzając pocałunek w niedbały i
bardziej namiętny. Jęknęłam z aprobatą i obwiązałam rękoma jego szyję, szarpiąc
go za końcówki włosów.
- Kocham Cię maleńka – wymruczał, nie przestając mnie
całować.
- Wiem – sapnęłam. – Jak myślisz, David obrazi się, jeśli
opuścimy przyjęcie bez jego wiedzy?
- Mam to w dupie, pragnę się w Tobie zatopić i pieprzyć do
upadłego.
Ciekawie nie powiem xdd
OdpowiedzUsuńPrzyjęcia i ten Oskar i co? Carmen ma chłopaka? Ale Clari się wkurzyła uuuuu ; >
Miłość kwitnie!! ^^
Buziaki! < 3
kochana właśnie nadrabiam i jest bosko <3 uwielbiam to opowiadanie. lece czytac dalej buziaczki xoxo
OdpowiedzUsuń