wtorek, 23 czerwca 2015

Book2 - 17

Tak jak sobie obiecałam : nie spotykałam się z Zayn’em przez następne trzy dni.

Szczerze? To były najgorsze trzy dni jakie przeżyłam, prócz czas rozłąki z Zayn’em.

Nie potrafiłam nie być z nim. Byliśmy sobie potrzebni niczym dwa magnesy. Boże, ja naprawdę byłam absurdalnie zakochana w tym człowieku i to uczucie wzrastało z każdym kolejnym dniem! Nie mogłam wytrzymać bez niego i to mnie przerażało. Cholera, on naprawdę był mi potrzebny do normalnego funkcjonowania.

W środku samego tygodnia coś we mnie… pękło. Potrzebowałam go : jego namiętnego pocałunku, mocnego przytulenia i tego zawadiackiego uśmiechu, by jakoś normalnie funkcjonować. W samych leginsach, znoszonych trampkach i długim białym swetrze zerwałam się z kanapy u Gab w domu, zabrałam kluczyki ze stolika i pognałam do samochodu. Wpadłam do niego niczym rozjuszony byk i po jego odpaleniu, ruszyłam do samego centrum Londynu. Dotarcie do firmy Zayn’a nie zajęło mi dużo czasu. Zaledwie dziesięć minut później zaparkowałam w swoim miejscu na parkingu i niemal biegiem pokonałam drogę dzielącą mnie od wieżowca.

- Dzień Dobry, Panno Watson – uśmiechnęła się do mnie promiennie sekretarka.
- Hej, Zayn ma jakieś spotkanie? – spytałam z lekką zadyszką spowodowaną przez bieg.
- Moment… - blondynka wystukała coś w swoim laptopie i przez chwilę błądziła wzrokiem po jego ekranie. – Nie, jest teraz wolny, dopiero ma jedno za pół godziny – oznajmiła.
- Dzięki – i poszłam w stronę windy, która o mało co nie zamknęła mi się przed nosem. Nacisnęłam numer piętra, na którym był Zayn i w ciszy czekałam, aż winda zatrzyma się tam, gdzie chciałam. Ludzie po kolei z niej wysiadali, aż na samym końcu zostałam sama. Stąpając z nogi na nogę patrzyłam jak sunę co raz wyżej i wyżej, aż nareszcie zatrzymuję się na ostatnim piętrze. Wyszłam z windy i rzucając krótkie „dzień dobry” pozostałym sekretarkom Zayn’a bez pukania otworzyłam mahoniowe drzwi i przekroczyłam próg jego gabinetu. Zayn był w nim sam, stojąc tyłem do mnie. Oczywiście, odwrócił się, gdy „ktoś” raptownie i bezceremonialnie wbił się do jego biura. Usta  delikatnie otworzył ze zdziwienia na mój widok. Tak… ja też się siebie tutaj nie spodziewałam.
- Clairy – powiedział cicho, ale i tak to usłyszałam.
- Zayn – uśmiechnęłam się lekko i nie wiem dlaczego, miałam ogromną ochotę się popłakać. Dlaczego? Tak cholernie za nim tęskniłam. Zayn odszedł od okna i gdy zaczął się kierować w moim kierunku, wyprzedziłam go i rzuciłam mu się w ramiona, totalnie rozklejając się.
- Och maleńka – wyszeptał, kurczowo mnie do siebie przyciskając i chowając twarz w szyi. – Nawet nie masz pojęcia jaka to ulga jest, gdy w końcu mam Cię w swoich ramionach.
- Tęskniłam za Tobą, idioto – parsknęłam śmiechem, mocząc jego szarą marynarkę swoimi łzami. Ta chwila była warta łez.
- Nie tak bardzo, jak ja – odparł, odsuwając mnie od siebie tylko na kilka centymetrów by wziąć moją twarz w swoje dłonie i namiętnie przylgnąć wargami do moich ust. Z jękiem aprobaty objęłam go w pasie i odwzajemniłam pocałunek, delikatnie dołączając język do całej uroczej pieszczoty. Zayn bawił się nim, co powodowało u mnie szeroki uśmiech na twarzy, który w ciągu tych trzech dni nie pojawił się ani razu. Zayn był moim szczęściem i on powodował, że się uśmiechałam. – Kocham Cię, skarbie. Nie opuszczaj mnie więcej, ja… tak do kurwy nędzy nie potrafię – mruknął między pocałunkami.
- Nigdy – powiedziałam z zapartym tchem i skończyłam pocałunek, nie spuszczając wzroku z jego miodowych tęczówek oczu.
- Wróć do domu… do naszego domu, Clairy – poprosił cicho, a jego oczy błagały mnie o to, bym powiedziała tak. „Nasz dom”. Dlaczego to określenie wydawało mi się takie… na miejscu? – Bez Ciebie to nie to samo.
- Wrócę – pokiwałam głową. Zayn’owi rozbłysły oczy, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. – Ale to nie znaczy, że nie chcę wyjaśnień. Jeśli będzie trzeba, wydobędę je z Ciebie siłą.
- Siłą? Jakoś chciałbym to zobaczyć – odparł przygryzając dolną wargę. No tak : on i te jego nieczyste myśli.
- Serio? Teraz seks gadka? – zaśmiałam się cicho.
- Na nią zawsze jest pora i sama doskonale o tym wiesz – mruknął niskim głosem, który przeszedł po moim ciele, powodując na nim dreszcze. – Więc, Clarisso…
- Nawet nie zaczynaj – przerwałam mu, nie mogąc powstrzymać szerokiego uśmiechu.
- Powiedz mi, maleńka, często o mnie myślałaś? – również parsknął śmiechem, ale potem na powrót na jego twarzy pojawiła się maska powagi.
- Tak często, jak ty o mnie – puściłam mu oczko. Jego wargi delikatnie zadrgały lekko, ale powstrzymał uśmiech.
- Czyli też sobie robiłaś dobrze pod prysznicem? – zapytał sprytnie, a mnie zatkało i zarumieniłam się na całej twarzy. – Tak właśnie myślałem – założył ręce na swojej potężnej piersi i obserwował mnie dociekliwym wzrokiem. – Mam dość obciągania sobie Clairy, potrzebuję Cię.
- Przez ręce działają cuda – uśmiechnęłam się złośliwie.
- Twoje usta są o niebo lepsze.

Czy my naprawdę po trzech dniach niewidzenia się musieliśmy rozmawiać od razu o erotyce?!

No tak : To my.

- Wiem, czułam – rzekłam, przebiegając palcami po jego torsie. Napiął się od razu.
- Kurwa, pragnę Cię – warknął, zaciskając znienacka palce na moich biodrach. - Nie masz przypadkiem spotkania za pół godziny? – uniosłam pytająco brew.
- Kochanie, gdybym był uparty, już dawno leżałabyś na tej kanapie i pieprzyłbym Twoją ciasną cipkę – mruknął pożądliwym głosem, napierając na mnie biodrami. Cholera, był mega twarda, a ja kurwa, straszliwie mokra. Potrzebowałam natychmiastowego uwolnienia od napięcia seksualnego w moim ciele, ale z myślą, że miałam tylko pół godziny, nawet nie wchodziło to w grę. – Jesteś wilgotna, prawda? Widzę to po Twojej minie i Twoich oczach – Zayn chwycił mnie za nogi i przeniósł wolnym krokiem na kanapę, sadzając mnie na niej, gdy on klęknął między moimi udami.
- Co tty robisz? – zająknęłam się delikatnie. Raptownie zrobiło mi się gorąco i żałowałam, że ubrałam ten cholerny sweter.
- Pomagam Ci się rozluźnić i dać tego, co pragniesz? – odpowiedział pytaniem i chwycił moje leginsy, ściągając je do kostek wraz z białymi figami. – Stringi? Chcesz abym już kompletnie oszalał? – syknął, szybko zdejmując z moich stóp trampek i potem leginsy. Zayn obejrzał mnie dokładnie i uśmiechnął się szelmowsko. – Wyglądasz naprawdę seksownie i ponętnie.
- Zayn, przestań gadać i się mną zajmij – stęknęłam, patrząc na niego spod przymkniętych powiek.
- Wiedziałem, że zatęsknisz za moim językiem – jego uśmiech się powiększył i pociągnął mnie za nogi tak, że moja pupa lekko zwisała z kanapy. Westchnęłam spoglądając jak Zayn zdejmuje z siebie marynarkę i następnie pochyla się w stronę mojej rozpalonej kobiecości, chuchając w nią leciutko. To wystarczyło, abym miała drgawki podniecenia na całym ciele. – Aż trzęsiesz się maleńka – odparł z aprobatą, wkładając dłonie pod mój sweter i obniżył miseczki do dołu, by potem drażnić sutki pociągnięciami. Jęknęłam, wyginając się w lekki łuk. – O tak, ta cipka mnie pragnie – i wtedy złożył mokry pocałunek na mojej łechtaczce.
- O kurwa! – krzyknęłam cicho, napierając na jego twarz.
- Tak za tym tęskniłem – zawarczał, co odbiło się na moim guziczku, który aż bolał z rozpierającej rozkoszy.  
- Zayn, proszę… - ponownie jęknęłam, nie powstrzymując głośnych dźwięków, które się ze mnie wydobywały. Nie byłam w stanie ich w sobie zdusić. Zbyt długo siedziały we mnie i czekały na moment, by w końcu mogły uwolnić się z rykiem. Zayn z cichym śmiechem zaczął ostro lizać moją małą, pociągając mocno za sutki. Wiedziałam, że to długo nie potrwa. I przyjemność zbliżała się do mnie wielkimi krokami. Moje podbrzusze zaciskało się z każdym jego liźnięciem. Mój srom był straszliwie nabrzmiały. Moim ciałem targały konwulsje… Warto było czekać trzy dni na coś tak wielkiego.
- Tak skarbie, krzycz moje imię i wij się pode mną – charknął gardłowo, dodając do mojej słodkiej tortury palce. Odbijały się one o czuły punkt, który był już mocno podniecony. – Dojdź dla mnie – rozkazał, a ja od razu trafiłam do nieba pełnego orgazmu. Zasysając się powietrzem, wrzasnęłam jego imię, mocno ciągnąc go za włosy. Moje nogi przez chwilę były napięte niczym struna, po czym kompletnie wycieńczona rozluźniłam się.
- O mój Boże – sapnęłam, spoglądając na jego twarz. Przyglądał mi się z uśmiechem i po złożeniu małych pocałunków na moim brzuchu, oderwał się ode mnie.
- Tą cipkę mógłbym jeść codziennie – wymruczał. Boże, jak on na mnie patrzył! Znowu pragnęłam, by mnie dotknął.
- A ja potrzebuję seksu, jesteśmy w impasie – uśmiechnęłam się krzywo. Zauważyłam na jego twarzy rozbawienie.
- Da się zrobić – stwierdził. – Dzisiaj tak się Tobą zajmę, maleńka… Nadrobimy to, co zostało nam zabrane – obiecał, a po moim ciele ponownie przeszedł dreszcz oczekiwania na ciąg dalszy.
- No tak, spotkania się ważniejsze – podroczyłam się z nim chwilę, gdy dłoń ściskała jego męskość przez spodnie i przyjemnie ją masowała.
- Kurwa Clairy, przestań – syknął, odciągając od swojego krocza moją nachalną rękę. – Wiem, że pragniesz mojego kutasa maleńka, ale wszystko w swoim czasie. On jest cały Twój.

I ten jego niewyparzony język…

***
- Dzięki Gab, że mogłam się u Ciebie zatrzymać… Nawet nie wiem jak Ci podziękować – odparłam na pożegnanie, gdy stałam już ze swoimi rzeczami i Scarleth w drzwiach wyjściowych, z zamiarem pojechania do Zayn’a. Nie mógł mnie odebrać od Gabrieli, gdyż miał spotkania do dziewiętnastej. W tym czasie miałam okazję przygotować się na to, co zaplanowałam dla niego na dzisiejszy wieczór. Tak, byłam bardzo zachłanna i głodna Zayn’a. Tak jak on mnie. I poczułam to w biurze, gdy miałam jego głowię między nogami.
- Zawsze możesz to wrócić – uśmiechnęła się, delikatnie mnie przytulając. Gab naprawdę była wspaniała. Poniekąd była to moja pierwsza przyjaciółka, odkąd na stałe przeprowadziłam się do Londynu. Zdecydowanie nie zamieniłabym jej na żadną inną. – Jeśli jeszcze raz Malik skrzywdzi Cię w byle jaki sposób obiecuję Ci, że urwę mu jaja – zagroziła, a na widok jej poważnej miny, wybuchłam śmiechem.
- Sama sobie z nim poradzę – odparłam roześmiana. – Jeszcze raz Ci dziękuje.
- Nie ma sprawy – Gab jeszcze na pożegnanie chwilę łasiła się do Scarleth, która odpowiedziała jej tym samym i wyszłyśmy mieszkania Gab. Wpakowałam wszystkie rzeczy do samochodu, który był zaparkowany centralnie przed jej domem, wpuściłam Scarleth do środka na miejsce pasażera i na samym końcu siadłam ja. Jedno pytanie błądziło po mojej głowie.

Kiedy ponownie będę musiała wrócić do Gab?

***

Patrząc z niecierpliwością na zegarek i nerwowo wygładzając swój „strój” czekałam na przybycie Zayn’a. Do jego przyjazdu zostało niespełna dziesięć minut. Spoglądając również na swoje odbicie w lustrze, poprawiałam każdy swój detal, który mi nie pasował. Pamiętam jak dzień po feralnej imprezie poprosił mnie, bym jeszcze kiedyś tak dla niego zatańczyła.

Dostanie taniec i striptiz w jednym. No i powitalny seks. Nie mógł sobie nic lepszego wymarzyć.

Jeszcze raz poprawiłam swój czerwony gorset, który fenomenalnie opinał moje ciało. Nigdy nie sądziłam, że włożę na siebie… takie coś, ale to mi się nawet podobało. A szczególnie te czarne pończochy, które zamierzałam nosić częściej. Nawet żeby podjudzić tym Zayn’a.
- Clairy! Jesteś?! – gdy usłyszałam jego głos, poczułam jak po moim kręgosłupie przechodzi prąd podniecenia.
- Tak, w sypialni! – odkrzyknęłam z trudem i robiłam wszystko, by ukryć, że jestem zdenerwowana. Nigdy nie miałam do czynienia z erotycznym tańcem. Byłam w tym dziewicą. I wielu innych rzeczach związanych z seksem. Może była mała nadzieja, że Zayn „rozdziewiczyłby” mnie w tych kwestiach?
Zaledwie po kilku minutach Zayn wszedł do sypialni, jakby nigdy nic.
- Już myślałem, że nie… O kurwa – i wtedy podniósł na mnie wzrok. Sunął leniwie wzrokiem po mojej twarzy, a potem i ciele, które płonęło żywym ogniem. Oblizując dolną wargę podszedł do mnie wolno, lecz pewnie i położył ręce na moich biodrach. – Zabijasz mnie od środka, Clarisso – wymruczał pożądliwym głosem.
- I vice versa, Zayn – odpowiedziałam cicho, prostując się i wypinając w jego stronę piersi, które już były nabrzmiałe przez same jego spojrzenie.
- Czym sobie zasłużyłem na taki prezent? – spytał, przebiegając palcami po moich pończochach i lekko je pociągając.
- Każdy czasami potrzebuje rozkosznych niespodzianek – stwierdziłam, wsuwając ręce pod płachty marynarki Zayn’a i zgrabnie ją z niego zdjęłam.
- Więc, może ja Pani, Panno Watson również sprawię taką rozkoszną niespodziankę? – uniósł zagadkowo brew.
- Zamieniam się w słuch – przygryzłam dolną wargę.
- Och tak? – zaśmiał się groźnie. W tym samym momencie jego dłoń chwyciła moje włosy i pociągnęła je delikatnie do tyłu. Syknęłam mimo woli i popatrzyłam na niego ze znakiem zapytania. – Masz się nie odzywać, dopóki Ci nie powiem, jasne? – pokiwałam niepewnie głową. – Świetnie, a teraz na kolana i ssij mnie, maleńka.




1 komentarz:

  1. No to hmmmm wiedziałam, że nie wytrzymają bez siebie za długo, bo w końcu to oni xd
    I od razu seks xdd Tak to tez oni xx
    Ale w sumie to ja na miejscu Clari dopytywałabym się o co chodziło z tą Carmen ;/ Bo to było podejrzane nawet bardzo... ;c
    Końcówka mnie lekko zaskoczyła i zaniepokoiła, tak od razu ssij? xddd No, ale to Zayn kto co woli. ;> Jak zwykle dużo seksu, ale to jak ona weszła do niego do biura to było nawet bardzo urocze ^^
    Ciekawe czy ona kiedyś wróci do Gab ;/ Kurdę czytam dalej
    Pozdrawiam! ; ))

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest dla mnie zachętą do dalszej pracy! <3