wtorek, 23 czerwca 2015

Book2 - 18

Słysząc jego słowa, serce podeszło mi do gardła ze zdenerwowania. Cholera, nie byłam na to przygotowana psychicznie!. Nie byłam gotowa na jego dominackie wcielenie. Zayn mógł uprzedzić!
- Zayn, ale ja nie wiem… - zaczęłam cicho, dalej nie mając zielonego pojęcia co mu powiedzieć. Zayn zauważył moje zagubienie.
- Chcę abyś poznała tą ciemniejszą stronę – mruknął przybliżając swoją twarz do mojej. – W końcu tyle razy mnie o to prosiłaś… Myślałem, że tego właśnie pragniesz.
- Pragnę, ale nawet nie wiem od czego zacząć… - szepnęłam skrępowana. Wtedy poczułam się jak typowa zawstydzona nastolatka przez starszego od siebie chłopaka.
- Pamiętasz, że możesz mi ufać? – skinęłam głową. – Właśnie. Poprowadzę Cię przez to, wszystko będzie dobrze – uśmiechnął się delikatnie. – Jeśli przesadzę, mów mi natychmiast.
- W porządku – odparłam.
- Od teraz… - Zayn podniósł mój podbródek do góry, bym nie spuszczała z niego wzroku. – Mówisz do mnie wyłącznie Panie, rozumiemy się?
- Tak – powiedziałam.
- Tak, co?
- Tak… Panie?
- Doskonale – uśmiechnął się zadziornie i przyciągnął mnie do siebie. Zachwiałam się na swoich wysokich obcasach i chwyciłam się jego barków. – To jest Twój pierwszy raz, więc zaczniemy od podstaw – i pchnął mnie na łóżko. Opadłam na niego, a moje podbrzusze ścisnęło się przez nieznane mi uczucie… Strach wymieszany z podnieceniem. Tylko tutaj bardziej przeważało nieoczekiwanie. Patrzyłam na niego, gdy on pozbywał się swoich ubrań, nigdy nie spuszczając ze mnie wzroku. – Nawet nie wiesz, jak bardzo mam ochotę sprawdzić co się kryje pod tym gorsetem – wymruczał.
- Nic, co by Pan wcześniej nie widział – uśmiechnęłam się lekko.
- Każdego dnia czuję się jakbym odkrywał Cię na nowo, Clarisso – odparł, zdejmując z siebie koszulę i odsłaniając tym samym swój boski tors. Sam Adonis mógłby mu pozazdrościć. Nawet nie zauważyłam, gdy Zayn pozbył się spodni i w samych bokserkach wchodzi na łóżko, między moje nogi. – Teraz zobaczmy co kryje się pod spodem – Zayn usiadł na moim tułowiu i zaczął odpinać małe klamry gorsetu. Obserwowałam go z otwartymi ustami, wciągając do swoich płuc powietrze, którego przez nadmiar emocji mi brakowało. Gdy ostatnia klamerka została już odpięta, Zayn rozsunął materiał. – Kurwa, jakbym rozpakowywał wymarzony prezent gwiazdkowy.
- Proszę, Za… Panie – poprawiłam się szybko. – Potrzebuję…
- Czego potrzebujesz maleńka? – spytał, schodząc ze mnie tylko na chwilę by zdjąć szpilki ze  stóp oraz stringi wraz z pończochami. Ponownie byłam naga przed Zayn’em, kompletnie oszalała z rozkoszy.
- Dotyku, Panie – szepnęłam drżącym głosem, patrząc na niego. Jego wzrok był pełen namiętności i dominacji. Zayn był w swoim „żywiole”. Zayn uśmiechnął się lekko i zsunął z siebie bokserki, dając mi możliwość obejrzenia jego boskiego i umięśnionego ciała. Dokładnie badałam wzrokiem jego tors i męskie V, które było mocno podkreślone. Z trudem powstrzymywałam swoje zachłanne oczy od przeniesienia spojrzenia na jego męskość, która była twarda, stercząca i gotowa na mnie.
- Dzisiaj… - Zayn z powrotem znalazł się nade mną. Jego penis znalazł się między moimi udami. Cholera, był strasznie podniecony. Malik chwycił moje ręce i umieścił je nad głową. – To będzie prawdziwe pieprzenie – dokończył po chwili i bez zapowiedzi wbił się do mojego wilgotnego środka. Krzyknęłam głośno czując go w sobie naprawdę głęboko. Zayn zatrzymał się na chwilę i dał czas mojej cipce na przystosowanie się do jego wielkości.

A skurwiel był naprawdę wielki.

- Jesteś taka ciasna – jęknął i wziął moje usta w namiętny pocałunek, zaczynając poruszać swoimi biodrami w zabójczym tempie, bez „uroczego” wstępu. Stękania uciekały z moich ust, które były miażdżone przez wargi Zayn’a, a ręce miałam uwięzione w jego sidłach. – Doprowadzasz mnie do obłędu.
- Zayn…

To był mój błąd.

Jego ręka spadła z trzaskiem na mój pośladek, na co z ust wyrwał mi się krzyk. Czy on naprawdę dał mi klapsa? Czy to było moje dziwne i pogmatwane wyobrażenie?
- Jak miałaś mnie nazywać, skarbie? – zapytałam niskim głosem, nie przerywając swoich szybkich i głębokich pchnięć.
- Panem – szepnęłam zduszonym głosem.
- A nie powiedziałaś tak… Czy tak zachowują się grzeczne dziewczynki?
- Nie – wykrzywiłam swoją twarz w grymasie rozkoszy, gdy zaczął robić obszerne koła ciałem, rozpychając mnie penisem na boki.
- Przynajmniej zgadzamy się w jednym – uśmiechnął się szeroko. – Nie ruszaj rękoma – rozkazał, puszczając moje ręce i przeniósł je na piersi. Przyjemnie je uciskał i szczypał mocno sutki, które rosły przez jego zmysłowy dotyk. – Uwielbiam Twoje cycki, Clarisso. Są takie krągłe, duże i idealnie mieszczą się w mojej dłoni – odparł, nacierając biodrami na moją łechtaczkę. Z moich ust wyrwał się krzyk. – Masz nie dochodzić, dopóki Ci na to nie pozwolę, jasne? – pokiwałam głową. – Odpowiedz mi.
- Tak, Panie – mruknęłam, patrząc w jego ciemne tęczówki. Nigdy nie widziałam bardziej urzekających i hipnotyzujących oczu od jego. Nawet spojrzenie Orlando Bloom’a tak na mnie nie działało. Jedynie Zayn tego dokonywał. Jego wzrok chwilami był tak intensywny, że dzięki niemu samemu o mało co nie dochodziłam. No i przez macanie cycków, tak za marginesem.
- Wyglądasz naprawdę wyśmienicie, Clairy – powiedział z chrypą. Jego klatka piersiowa i ramiona pokryła się małą warstwą potu. Mięśnie miał napięte. Wyglądał naprawdę seksownie. Jak taki ktoś jak on mógł być ze mną? Mógł mieć każdą kobietę, dużo lepszą i bardziej perfekcyjną ode mnie. – Jesteś taka gorąca i miękka… Cholera i to w jaki sposób zaciskasz się na moim penisie! – Zayn przyśpieszył, a moje usta otworzyły się szeroko przez prądy, które zaatakowały moje ciało. Mocno objęłam go nogami w pasie i dłonie wplątałam we włosy. Najwyraźniej jemu to nie przeszkadzało. Przyciągnął mnie do siebie tak, że nasze twarze były bardzo blisko siebie i stykaliśmy się czubkami nosów.
- Panie… - westchnęłam głośno, wypychając biodra w jego stronę, które były zachłanne orgazmu.
- Dojdziemy razem, Clairy! – krzyknął. Nie było żadnej taryfy ulgowej. Poruszał się we mnie mocno. Trzask za trzaskiem. Byłam otępiała z podniecenia.
- Proszę… - wyjęczałam, ciągnąc jego włosy. Zayn ryknął, waląc raz, a porządnie w moje biedne wnętrze. Z naszych ust jednocześnie wyrwał się krzyk spełnienia i doszliśmy, wymieniając się swoimi płynami szczytu. Zesztywniałam cała, czując pulsowanie na całym ciele. Zayn miał mocno zaciśnięte oczy, szczytując we mnie obficie. Ja również nie odstępowałam. Czułam, jak moje podniecenie spływa po udach. – Czuję się taka… ożywiona – odparłam z aprobatą, odrywając się od ust Zayn’a i moja głowa opadła na kołdrę.
- A czy ja z Tobą skończyłem? – wydyszał i jego męskość znowu zaczęła we mnie twardnieć.
- O jasna cholera.

***

Tej nocy spałam jak małe dziecko : sen miałam twardy i mocny. Obudziłam się rano, gdy zauważyłam iż nie było obok  mnie Zayn’a i Scarleth łasiła się do mnie i ewidentnie prosiła o spacer. Z wielkim trudem i lekkim bólem bioder spowodowanym przez wczorajszy seks zwlekłam się z łóżka. Nałożyłam na siebie bieliznę i zwiewną czerwoną sukienkę bez pleców. Było dosyć parno.
- Chodź maleńka – szepnęłam, głaszcząc moją psinę po głowie i razem zeszłyśmy na dół. W kuchni o dziwo powitała mnie Haley. – Dzień dobry, Haley – przywitałam się z nią wesoło. Kobieta oderwała się od marynowania kurczaka i spojrzała mnie z uśmiechem.
- Dzień Dobry Clairy! Wróciłaś? – spytała, a ja pokiwałam głową. – Już myślałam, że opuściłaś to miejsce na dobre. Nawet nie wiesz jak Zayn cierpiał…
- Domyślam się – przerwałam jej. – Wiesz, gdzie jest Zayn?
- Niestety nie, powiedział mi tylko, że wróci przed trzynastą – uśmiechnęła się lekko.
- W porządku – odparłam. Myślałam, że spędzimy trochę czasu razem, bo w końcu byliśmy rozdzieleni, a on znowu gdzieś znika.
- Chciałabyś śniadanie? – zapytała mnie uprzejmie.
- Jakby nie było problemu – wzruszyłam ramionami.
- Oczywiście, że nie – powiedziała entuzjastycznie i zabrała się do roboty.
- To ja najpierw wyprowadzę Scarleth – oznajmiłam jej i opuściłam kuchnię.

***

Tego dnia również zdałam sobie sprawę, że zapomniałam o przeklętym bankiecie David’a. Jasna cholera, nie miałam nawet sukienki! Rzadko kiedykolwiek zdarzało mi się zapominać o takich rzeczach, bo były one pierwszorzędne i najważniejsze. Odkąd pojawił się Zayn w moim życiu, dla wszystkiego tracę głowę, a dla niego szczególnie. Byłam ciekawa, czy pamiętał o przyjęciu. W końcu David też go zaprosił.
- I co ja teraz założę? – warknęłam sama do siebie, walcząc z wyborem białej sukienki maxi czy niebieskiej do kolan. Nie były one za specjalnie nowe : zazwyczaj kupowałam te kreacje wtedy gdy musiałam. Nie byłam zakupoholiczką.

No dobra, może tylko troszkę.

 - Clairy? – odwróciłam głowę w stronę drzwi. Stał w nich Zayn’a ubrany… normalnie. No i w prawej ręce trzymał dużą torbę.
- Bankiet – odparłam, a on powoli pokiwał głową. – Zapomniałeś, prawda?
- Nie nie, tylko myślałem o czymś innym… Mam coś dla Ciebie, a propos bankietu – Zayn uśmiechnął się lekko i podszedł do mnie.
- Tylko nie mów mi, że wydałeś na mnie jakiekolwiek pieniądze – westchnęłam zirytowana. Doskonale wiedział, że tego nie lubiłam. Najwyraźniej dupek robił mi na złość.
- To jest wydatek w nagłym przypadku – puścił mi oczko i wręczył torbę, którą niechętnie przyjęłam.
- Dziękuję – mruknęłam z uśmiechem i stanęłam na palcach by go czule pocałować.
- Nie ma za co, Panno Watson. Dla Pani wszystko.
- Abyś nie wziął tego w do siebie w dosłownym sensie – zaśmiałam się cicho.
- Za późno – powiedział, cmokając mnie w czubek głowy. – Ubieraj się, nie mamy zbyt wiele czasu.
- Od kiedy się o to martwisz? – spytałam, wkładając dłonie pod jego czarny obcisły sweter.
- Nie masz dosyć po wczoraj? – odparł niskim głosem.
- Porządnie mnie wypieprzyłeś – zgodziłam się z nim. Poczułam jak się rumienię przez słowa, które wypowiedziałam. Zayn uśmiechnął się szerzej na widok moich rumieńców.
- Tak, porządnie Cię wypieprzyłem – powtórzył po mnie i delikatnie przytulił. – Przygotujmy się i miejmy ten pieprzony bankiet za sobą, bym mógł się później Tobą zająć.
- Robisz wszystko aby narobić mi chętki – parsknęłam śmiechem.
- Jeśli będziesz dzielnie czekać, spotka Cię nagroda.
- Och, jaka? – uniosłam zagadkowo brwi robiąc dziubek. Tym razem to Zayn się zaśmiał.
- Z pewnością Ci się spodoba – Zayn musnął moje wargi po raz ostatni i ścisnął moje pośladki.

***

- Jesteś gotowa?! – krzyknął Zayn z salonu, gdy ja poprawiałam każdy najmniejszy detal w swojej sukience od Zayn’a. Nie chciałam wiedzieć ile ona kosztowała, ale pachniała ogromnymi pieniędzmi, od których już nie raz zawróciło mi się w głowie. Suknia była długa i z delikatnego materiału. Jej złotawy odcień teraz idealnie współgrał z moim nowym kolorem włosów, które pozostawiłam rozpuszczone.
- Tak! – odkrzyknęłam. – Chyba… - szepnęłam pod nosem, nakładając na swoje usta lekką warstwę czerwonej szminki i spryskałam się perfumami o jakimś kwiatowym zapachu. Biorąc jeden głębi wdech opuściłam pokój, po cichu schodząc na dół. Zayn stał w salonie z Leo i Ian. Jego ochroniarze prezentowali się równie wykwintnie, ale Zayn przebijał wszystkich pod tym względem. Obłędnie wyglądał w czarnym, dopasowanym garniturze z dwudniowym zarostem i włosami jak po seksie. Zauważyłam też, że na jego prawej dłoni widniał duży sygnet. Zayn nigdy nie nosił przy mnie męskiej biżuterii, ale pasowała mu. Cholera, czy była taka rzecz, która nie była zła dla Malik’a?

Odchrząknęłam wymownie, zwracając na siebie uwagę całej trójki. Reakcje ochroniarzy Zayn’a były takie same : wytrzeszczyli na mnie lekko oczy i otworzyli usta ze zdziwienia. Uśmiechnęłam się lekko i przeniosłam wzrok na Zayn’a. Na jego twarzy widniał zadziorny uśmiech, a oczy rozbłysły ogniem. To spojrzenie mogłam porównać do tego, gdy drapieżnik znalazł swoją ofiarę. Zgadujcie, kto czyją rolę odgrywał.
- Wyglądasz aż nazbyt perfekcyjnie – skomentował, gdy podszedł do mnie i chwycił moją rękę. Przepłynęły przez nią tajemnicze prądy.
- A jaka jest Twoja definicja perfekcyjności?
- Perfekcja? Szczególnie w negliżu – puścił mi w oczko, a ja zapłonęłam rumieńcem. – Mam coś dla Ciebie.
- Jeszcze coś? – westchnęłam rozdrażniona, przez co uśmiechnął się szerzej.
- Jak ja uwielbiam Cię denerwować w tej kwestii – odparł i wyjął z kieszeni swojej marynarki podłużne pudełko. – I ubiegam Twoje pytanie, nie wydałem na to nawet funta – i otworzył wieko przedmiotu. W obity materiał leżał cienki naszyjnik zwieńczony małym „M”.
- To jest piękne Zayn, ale… dlaczego mi to dajesz? – zapytałam szeptem ze względu na to, że niedaleko nas byli Leo i Ian, ale oni byli zajęci rozmawianiem ze sobą.
- Każdy członek mojej rodziny taki posiada – wyjaśnił.
- To dlaczego ty go nie nosisz?
- Ponieważ oddaję Ci swój tak samo, jak oddałem Ci moje serce.

Zabrakło mi jakichkolwiek słów, by… opisać to co powiedział. W tym zdaniu tkwiła moc, czułość, miłość… Wszystko co najlepsze. Uśmiechnęłam się delikatnie bo tylko tyle byłam w stanie zrobić.
- Odwróć się – powiedział miękko. Zrobiłam to. Zayn wyjął naszyjnik z pudełka i przełożył go przez moją szyję, zwinnie zapinając. Odwróciłam się z powrotem twarzą do niego i złożyłam lekki pocałunek na jego ustach, by nie ubrudzić go szminką. – Teraz jesteś częścią mojej rodziny, maleńka.
- Brakuje tylko pierścionka i ślubu – zaśmiałam się ironicznie pod nosem. O dziwo jego uśmiech zamienił się w bardziej szelmowski.

- Wszystko w swoim czasie. 




1 komentarz:

  1. Oooo i o to chodziło xd Zayn zaczął panować xd Ale w sumie takie wcielenie jest jeszcze obce, ale hmm bardzo ciekawe i seksowne ^^
    Zayn kupił jej sukienkę ooo ; > Ale pewnie piękna musi być wyobrażałam sobie ją i owszem musi być idealna ; >
    Ciekawe jak bankiet wypali ^^ Ojeju dał jej swój wisiorek czyli i aaaa! Nie wiem też coś powiedzieć, zabrakło mi słów tak samo jak Clari ; >
    Część swego serca oddał jej i ona należy do jego rodziny awww
    A ślub w swoim czasie nie mogę się doczekać ; ))
    Buziak! Xx

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest dla mnie zachętą do dalszej pracy! <3