czwartek, 17 września 2015

Book3 - 6

Słysząc jego słowa ze zdziwienia otworzyłam lekko usta i miałam ogromne szczęście, że Zayn tego nie widział, bo właśnie wstawał z łóżka. Szybko się opanowałam.
- Tak? To naprawdę świetnie – odparłam z udawanym entuzjazmem, bo w moim mózgu jednak zapaliła się czerwona lampka, która mnie przed czymś ostrzegała. Dlaczego Jacksonowi tak bardzo zależało na spotkaniu ze mną? Teraz można było organizować spotkania przez FaceTime lub Skype. Strasznie nalegał i gdzieś w duchu zaczęłam wierzyć w to, co powiedział mi Zayn.
- Mam nadzieję, że wtedy uda mi się Ciebie wyciągnąć na kolację – powiedział, a w jego głosie usłyszałam tajemniczą nutę. Zakłopotana odpowiedziałam ciche „zobaczymy co da się zrobić” i po pożegnaniu się, jako pierwsza przerwałam połączenie. Zdecydowanie musiałam poczytać w Internecie kim był Jackson. Na dobrą sprawę : gościa w ogóle nie znałam.
- Chcesz coś do jedzenia? – zapytał mnie ciepłym tonem Zayn, przytulając od tyłu i całując w skroń. Od razu zapomniałam o telefonie Jackson’a, przynajmniej na tą chwilę.
- Mogę coś nam zrobić – odparłam, a gdy chciałam wstać, powstrzymał mnie.
- Nie mam lewych rąk, chyba umiem zrobić jajecznicę i tosty – zaśmiał się gardłowo, a na ten dźwięk po moich plecach przebiegł głęboki, rozkoszny dreszcz. – Idź weź prysznic i dołącz do mnie na dole. Nie pozwól na siebie zbyt długo czekać.
- Wtedy dołączysz do mnie? – zapytałam, z lekkim uśmiechem. Zayn go odwzajemnił.
- Wtedy tak szybko nie wyjdziemy – pochylił się nade mną by złożyć czuły pocałunek na moich wargach i wyszedł z pokoju, a ja nie mogąc się powstrzymać, odprowadziłam go wzrokiem, napawając oczy cudownym widokiem jego umięśnionych pleców. Ten mężczyzna był ideałem z każdej strony. Otrząsając swój umysł z przyjemnego amoku, wstałam z trudem z łóżka i podreptałam do łazienki, niemalże od razu wchodząc pod prysznic. Gdy ciepła woda oblewała moje skostniałe ciało, mogłam zacząć jasno myśleć.
Jackson McTyler ewidentnie się do mnie przystawiał. Zauważyłam to podczas naszego pierwszego spotkania na bankiecie z okazji BAFTA. Już wtedy wydawał się zbyt miły. W mojej głowie zabrzmiały słowa Waylihi podczas kolacji w domu Malików : „słyszę codziennie o nim wiele skandali i jest nie ciekawym typem w mediach”. Powoli zaczynałam domyślać się, dlaczego tak domagał się mojego przyjazdu do Nowego Jorku.

Chciał się do mnie dobrać i wywołać kolejny skandal ze mną – w roli głównej.

***

- To dziwne, że David jeszcze się do mnie nie odezwał. O tej porze już zazwyczaj miałam z dziesięć maili – odparłam zaskoczona, gdy przejrzałam swoją skrzynkę odbiorczą, która była pusta.
- Bo poprosiłem go, aby ze wszystkimi pytaniami zwracał się dziś do mojej matki – powiedział Zayn, opadając tuż obok mnie na kanapie, a palcem zamknął mój laptop. Zmarszczyłam brwi.
- Z jakiej to okazji? – zapytałam, odkładając sprzęt na szklany stolik.
- Chcę byś miała dzień wolny od wszystkich i wszystkiego, z wyjątkiem mnie oczywiście – powiedział, uśmiechając się ciepło. – Nie chcę byś wiecznie chodziła zestresowana i staram się zapewnić Ci tą małą oazę spokoju.
- Oazę spokoju, powiadasz? – pokiwał głową. Musiałam Zayn’owi powiedzieć o tym telefonie Jackson’a. Sama nie byłam pewna czy ufać McTyler’owi. Miała do niego zbyt wiele wątpliwości. – Więc, trapi mnie jedna sprawa.
- Co konkretnie? – między jego brwiami pojawiła się zmarszczka. Zawsze tam była, gdy się czymś zamartwiał.
- Chcę byś sprawdził Jackson’a. Przylatuje za kilka dni – oznajmiłam, a jego twarz od razu stężała. Niedobrze.
- Do Londynu? – skinęłam niepewnie głową. – To Ci skurwiel – warknął.
- Ej, spokojnie – wzięłam jego rękę. – Mogę sama coś popatrzeć w necie, ale nie chcę wierzyć plotkom z The Sun.
- Poproszę Leo aby coś załatwił – mruknął, a jego oczy stały się ciemniejsze.
- Zayn…
- Nie chcę aby ten kutas się do Ciebie zbliżał – odparł stanowczo. – Gdy się tu pojawi, na nowo zacznie siać sensację, a ja nie chcę, aby zaczęły powstawać jakieś bezpodstawne plotki na wasz temat.
- Nie dojdzie do tego – rzekłam i wtuliłam się w niego. Z początkowo zesztywniał jeszcze bardziej, lecz później z westchnięciem objął mnie ramionami i wtulił się policzkiem w moją szyję. Wtedy jeszcze nie zdałam sobie sprawy, jak bardzo Jackson McTyler, uprzykrzy mi życie.

***

- Zaproszenie? – odezwałam się, parskając śmiechem.
- Na co? – zapytał Zayn, a jego głowa wyjrzała zza łazienkowych drzwi.
- Na… - zaczęłam błądzić wzrokiem po tekście. Gdy znalazłam to co chciałam, wytrzeszczyłam oczy. – Oscary? – wydukałam, spoglądając na Zayn’a z niedowierzaniem. Po minie Zayn’a również widziałam, że był zaskoczony.
- Serio? – wyszedł z łazienki z ręcznikiem zawiązanym w pasie i usiadł obok mnie, by przeczytać zaproszenie. – No nieźle – skomentował po chwili ciszy.
- Byłeś już tam? – zapytałam.
- Raz – rzekł, wzruszając ramionami. – Nic nadzwyczajnego.
- Oscary to nic nadzwyczajnego? – zachłysnęłam się powietrzem, a Zayn się zaśmiał. – Pójdzie na Oscary to największe marzenie każdej kobiety.
- Czyli idziemy? – uśmiechnął się krzywo. Pokiwałam głową, uśmiechając się słodko. – Kiedy?
- Za tydzień w Teatrze Dolby – odparłam. – Chwila… to jest w Hollywood.
- Brawo, mój Sherlocku – wywrócił oczami. – Kiedy kupiłaś tą bieliznę? – spytał mnie niższym tonem, przebiegając palcami po moim czerwonym, koronkowym staniku. Zmrużyłam na niego oczy. – Nie przypominam sobie, abym gdzieś wcześniej ją widział.
- Nie musisz o wszystkim widzieć – powiedziałam, zamykając swój laptop. – Podoba Ci się?
- Doskonale wiesz, że tak – uśmiechnął się tajemniczo, powalając mnie na plecy, będąc na górze. – Ale najlepiej wyglądasz bez niej.
- To Ci nowość – parsknęłam śmiechem. – Mógłbyś mnie puścić? Muszę iść się ubrać – odparłam, próbując zrzucić jego ciało z mojego. Jakbym siłowała się z głazem. – Zayn!
- Clairy! – spróbował naśladować ton mojego głosu, na co buchnęłam gromkim śmiechem.

~ Jackson’s P.O.V ~

Pijąc kolejną szklankę Whiskey, oglądałem kolejne zdjęcia Clarissy Watson na stronach plotkarskich. Nie mogłem pojąć, jak taka dziewczyna jak ona mogła być z takim dupkiem jak Malik. Była piękna, mądra, zabawna, a on? Typowy kutas.
- Co ja mam jeszcze zrobić, abyś była moja? – westchnąłem, wypijając zawartość szklanki jednym chłystem. Wiedziałem, że ten chuj chciał ją usidlić przy sobie i dlatego wymigiwała się od przyjazdu do Nowego Jorku. Zaśmiałem się gorzko. Myślała, że sobie tak łatwo odpuszczę? Spojrzałem ukradkiem na zdjęcie Emily. – Widzisz to Emily? Ona robi to samo co ty. Mam nadzieję, że nie jest tak samo bezmyślna jak ty – ponownie się zaśmiałem, rzucając ramkę ze zdjęciem prosto w ścianę. Szkło walało się po całej podłodze. – Och Clairy, wybrałaś jego zamiast mnie. Popełniłaś taki ogromny błąd – prychnąłem, tym razem rozbijając szklankę. Kilka odłamków naczynia wbiło mi się w dłoń. Syknąłem i powoli się ich pozbyłem. – Najwyraźniej nie jesteś rozsądną kobietą, za jaką Ciebie uważałem – sięgnąłem po swoją komórkę zdrową dłonią i wybrałem numer do kogoś, komu równie zależało na zemście.
- Myślałam, że już nie zadzwonisz, Jackson – powiedziała Chachi z udawaną ulgą.
- Uwierzyła w tą bajeczkę o Twojej rzekomej ciąży?
- Chyba tak.
- Chyba? – parsknąłem.
- Clarissy Watson nie da się tak łatwo wykiwać, stary – burknęła.
- Mniejsza z tym – wywróciłem oczami. – Będę za kilka dni w Londynie, a tu póki co rób wszystko, aby media nie dawały spokoju Watson i Malikowi.
- Bez problemu, kochany – i się rozłączyła.
Clarisso Watson – wkrótce Zayn Malik zniknie z naszego życia.

~ Clairy’s P.O.V ~

- Jesteś już gotowa? – zapytał Zayn po raz dziesiąty w ciągu pięciu minut, gdy ja próbowałam zapiąć swój granatowy kombinezon, wyginając swoje ciało w rozmaite strony.
- Mógłbyś na chwilę wejść? – w odpowiedzi Zayn wparował do pokoju. – Pomożesz mi? – spojrzałam na niego błagalnie. Zayn uśmiechnął się i stanął za mną. Uporał się z zamkiem w pół sekundy. – Dzięki – cmoknęłam go w policzek i obejrzałam. Obłędnie wyglądał w dopasowanym garniturze. Człowiek sukcesu.
- Wyglądasz pięknie – skomplementował mnie, oglądając dokładnie moje ciało. – Ten kombinezon zbyt bardzo uwydatnia te moje cuda – dodał, zatrzymując swój zachłanny wzrok na piersiach. Wywróciłam oczami i uniosłam jego podbródek.
- Oczy mam tutaj – zaśmiałam się. – I jestem gotowa.
- Świetnie – musnął moje usta swoimi i chwycił moją dłoń, wplatając w nią swoje palce, po czym wyszliśmy z sypialni.
- Szefie, paparazzi czekają przed bramą wjazdową – oznajmił nam Leo. Westchnęłam rozdrażniona.
- Trudno, poradzimy sobie – powiedział Zayn, przepuszczając mnie pierwszą w drzwiach. Od razu zauważyłam błyski fleszy daleko od nas, ale jednak kutasy z aparatami nie próbowali się kryć ze swoją obecnością. Poczekałam chwilę na Zayn’a, a potem razem poszliśmy do auta. – Udawaj, że ich nie widzisz – szepnął do mnie Zayn, a ja pokiwałam głową. Zayn wyprzedził mnie, by otworzyć drzwi dla mnie od strony pasażera.
- Co Ci się dzisiaj stało? – spytałam rozbawiona, gdy siadł za kierownicą.
- Traktuję Cię tak, jak powinienem to robić od samego początku – odparł, spoglądając na mnie czule i uniósł moją lewą dłoń do góry, by złożyć na niej pocałunek. Uśmiechnęłam się lekko.
- Wystarczyło zamówić pizzę i uszczęśliwiłbyś mnie tak samo – parsknęłam śmiechem.
- Zasługujesz na coś więcej – powiedział, odpalił auto i pojechaliśmy. Tak jak mi mówił, nie patrzyłam na paparazzi i udałam, że piszę coś w telefonie. – Jutro odwiedzi nas mój prawnik i przyniesie Ci wiadomości na temat McTyler’a.
- To dobrze, mam co raz większe wątpliwości co do niego – odparłam szczerze.
- Nie pozwolę na to, aby Cię skrzywdził – rzekł twardo. – Jak będzie trzeba wynajmę ochronę…
- Póki co nie jest mi to potrzebne – stwierdziłam szybko.
- Musisz być taka uparta? – westchnął.
- I vice versa – burknęłam.
- Lubisz się ze mną drażnić, prawda? – uśmiechnął się złośliwie, nie spuszczając wzroku z drogi. – Twoje usta mogłyby robić cos znacznie lepszego.
- Tak w aucie? Cóż za perwersja – odparłam, kładąc dłoń na jego kroczu, które było już na wpół twarde. – I jeszcze prowadzisz, to nie jest zbyt bezpieczne – odparłam, ściskając go pojedynczo i zabrałam rękę.
- Clairy – jęknął zdesperowany, a ja zaśmiałam się pod nosem.
- Bądź cierpliwy, Zayn.

***

- Witamy w restauracji Gordona Ramsey’a, Panie Malik – przywitał nas wysoki i barczysty mężczyzna, podając Zayn’owi rękę, którą mój narzeczony uścisnął krótko. – Zaprowadzę Państwa do stolika.
- Jest taki o jaki prosiłem? – zapytał Zayn, idąc za mężczyzną, a ja tuż obok niego.
- Naturalnie – odparł mężczyzna prowadząc nas prawie przez cały lokal. Było w nim wielu ludzi. Nie ukrywając, restauracje Gordona Ramsey’a były najlepsze, a ceny były dosyć przyzwoite, jak na taki wykwintny lokal. – To tutaj – rzekł, wskazując ręką pięknie ozdobiony stolik. Uśmiechnęłam się szeroko, patrząc na Zayn’a, który również przyglądał mi się, nie ukrywając szelmowskiego uśmieszku. – Za chwilę przyjdzie do Państwa kelner i przyjmie zamówienia. Życzę miłego wieczoru – posłał nam przyjazny uśmiech i odszedł do wejścia restauracji, by przywitać kolejnych gości. Usiedliśmy przy stoliku, a ja nadal nie mogłam napatrzeć się na lokal.
- Tu jest pięknie – stwierdziłam.
- Fakt -  przyznał mi rację. – Myślałem, że będzie mniej ludzi, ale…
- Wiesz, my jako normalna część tego społeczeństwa musimy przyzwyczaić się do ich towarzystwa – odparłam, a on się zaśmiał.
- Uroki bycia normalnym – zadrwił. Kilka minut później przyszedł do nas kelner i wziął nasze zamówienia. Niedługo później na naszym stoliku pojawiła się butelka wina.
- Wino jest odpowiednie? – zapytał mnie Zayn gdy posmakowałam trunku, a ja skinęłam głową.
- Wiesz, że jestem fanką win i szampanów – powiedziałam rozbawiona.
- No tak – uśmiechnął się i wiedziałam, że przypomniał sobie pamiętną imprezę, z której przywiózł mnie do domu, gdy ja nawet tego nie pamiętałam.
- Nie wspominajmy tego – odparłam zawstydzona, a jego uśmiech się powiększył.
- Nie powiedziałabym, że spotkam swoją córkę w takim towarzystwie – usłyszałam głos, którego już od bardzo dawna nie słyszałam. Z pogardą spojrzałam na swoją matkę, która podeszła do naszego stolika.

- A ja nie powiedziałabym, że Cię tu w ogóle spotkam. 


2 komentarze:

  1. Co z tym kolesiem jest nie tak?! Dlaczego oni chcą się pozbyć Zayn'a? No kurna.. Powinni wszyscy wylądować z Carmen w psychiatryku ugh.... -.-
    Jak mu coś zrobią, albo Clari to ja normalnie skopie im dupę! ; /
    Oscary? Woww ^^
    Malik postarałeś się z tą kolacją ; ))
    Kurde uwielbiam ich ^^
    Buziaki ; 3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde, kurde, kurde, czy oni nie mkgą w spokoju wziąć ślubu i żyć długi i szczęśliwie? Tylko jakią tam psychopatą musi się wtrącać , ja prdl... Ale oni jak zawsze cudo ^^

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest dla mnie zachętą do dalszej pracy! <3