niedziela, 24 maja 2015

Book2 - 13

Moje serce zatrzymało się i zaczęło bić trzy razy szybciej, niż sekundę temu.

Cholera, nie byłam na to gotowa. Tym bardziej na konfrontację w biurze Zayn’a! Znałam złość ojca i nie chciałam, by robił on awantury właśnie u niego. Chyba, że Zayn bardzo lubił wzywać policję na despotycznych i głośnych ojców – biznesmanów.
- Steve, spokojnie…
- Żadne mi spokojnie! Gdzie jest moja córka, Malik?! – wydarł się, a po moim ciele przeszły dreszcze. Jego głos był przerażający, więc nie chciałam już wyobrażać sobie miny, jaką miał w tej chwili.
- Uspokój się, bo będę zmuszony wezwać ochronę – powiedział twardo Zayn, a po jego napiętej sylwetce mogłam stwierdzić, że był równie wściekły, co mój ojciec. Nie chciałam by do czegoś między nimi doszło. Tylko mi brakowało, żeby mój ojciec i chłopak się pobili.
- To ja powinienem wezwać policję, że przetrzymujesz moją córkę! – krzyknął.
- Przetrzymuję?! – zagrzmiał.
- Przestańcie! – wtrąciłam się podniesionym głosem, dołączając do Zayn’a. Mój ojciec nie wyglądał na wściekłego. Był mega i poważnie wkurwiony. Był cały czerwony na twarzy, a w jego oczach widziałam ogromną furię. Cholera, było naprawdę źle.
- Clairy, co ty tu robisz? – zapytał trochę ciszej. Gdy mnie zobaczył jego mina stała się mniej tęga.
- To ja powinnam zapytać o to samo – odparłam, nie wiedziałam gdzie podziać swój wzrok. Pracownice Zayn’a za plecami mojego ojca patrzyły na całą sytuacją z wytrzeszczonymi oczami. Kilka chwil później znikąd pojawił się Leo i jeszcze jakiś wielki osiłek. Zesztywniałam. Robiło się nieciekawie.
- Nie zmieniaj tematu, Clarisso. Wyjaśnij mi natychmiast co tu się dzieje! – krzyknął.
- Nie będę rozmawiała z Tobą krzycząc – rzekłam poważnie. – Wejdź do gabinetu Zayn’a.
- Od kiedy jesteście do siebie po imieniu, co? – warknął, zaciskając dłonie w pięści. Zadrżałam, przysuwając się dyskretnie bliżej Zayn’a, który położył swoją lewą rękę na dole moich pleców. – Łapska z dala od mojej córki, Malik! – mój ojciec to zauważył.
- Od kiedy jesteś wobec mnie taki opiekuńczy? – prychnęłam, potem śmiejąc się ironicznie.
- Czy nie dałem Ci wszystkiego? I tak mi się odwdzięczasz? Zadając się z nim!?
- Jestem dorosła i będę robiła co chciała. Poza tym jeśli mam być traktowana jak totalna szmata przez własnego ojca, to ja podziękuję wszystkie Twoje troski! – krzyknęłam.
- O czym ty mówisz? – udawał zdziwionego.
- Nigdy nie wybaczę Ci tego, że nazwałeś mnie zdzirą przy swoich pracownikach i knujesz za naszymi plecami intrygi! Jesteś podłym oszustem i perfidnym myślącym tylko o sobie despotą! Jak mogłeś!?
- Ty wiesz kim jest Malik, dziecko!? Wiesz, jak on traktuje kobiety?!
- Odezwał się ten co nasłał Carmen, by przespała się z Zaynem! – wybuchłam. Wtedy chyba do niego dotarło, że wiem o wszystkim. Przeważył szalę. – Nie wiem co planujesz, ale uwierz mi, nie uda Ci się.
- Miałem rację. Jesteś taka sama jak matka. Puszczasz się z pierwszymi lepszymi bogatymi szychami i myślisz, że jesteś już kimś.

Tym zdaniem przebił wszystko.

Wyrwałam się z objęć Zayn’a i spoliczkowałam ojca z całej siły. Tata zatoczył się do tyłu i gdyby nie ochroniarze Zayn’a, runąłby na ziemię. Zaskoczyła mnie swoja gwałtowność, lecz nie żałowałam tego. Zasłużył w stu procentach.
- Nigdy nie porównuj mnie do matki, bydlaku – splunęłam, patrząc na niego z pogardą. – W jednej rzeczy miała rację. Jesteś totalnym chujem – dodałam, a on gorzko się zaśmiał.
- Zobaczymy, czy ten totalny chuj będzie Cię dalej utrzymywał!
- Mam w dupie Twoje pieniądze. Martwiłabym się o klientów Twojej firmy, gdy raptownie ich zabraknie.
- Grozisz mi? – syknął, próbując wyrwać się Leo i temu drugiemu, którzy mocno go trzymali za płaszcz.
- Jeszcze raz warkniesz na Clairy i ja nie ręczę za siebie, Steve – Zayn przyciągnął mnie do siebie. – Leo, Ian – zwrócił się do mężczyzn. Skinęli głowami i zaczęli prowadzić mojego ojca do windy. Wyrywał się im jakby obdzierali go ze skóry.
- Jeszcze z Tobą nie skończyłem, mała suko! Pożałujesz, że kiedykolwiek się urodziłaś! – wrzasnął, a gdy znikł mi z pola widzenia, zatkało mnie. Nie mogłam nic z siebie wykrztusić. To wszystko… mnie przytłoczyło. Zayn zatrzasnął drzwi i niemal od razu porwał mnie w ramiona.
- Dlaczego…
- Cśśś – uciszył mnie, głaszcząc po włosach.
- Chcę jechać do domu, proszę – szepnęłam drżącym głosem.
- W porządku – zgodził się niemal od razu, zostawiając mnie na chwilę samą, by zabrać z biurka telefon.

To wystarczyło, by zrobiło mi się ciemno przed oczami i zgubiła się w czarnej przestrzeni nicości, słysząc w tle krzyk Zayn’a.

***

Otępiała spróbowałam otworzyć oczy, ale te okazały się na tyle ciężkie, że zrezygnowałam z tego planu, jęcząc z rozrywającego bólu głowy, który mnie napastował.
- Clairy! – usłyszałam obok siebie głos Zayn’a i jego duże dłonie na swoich policzkach. Powoli podniosłam swoje powieki, by po chwili ujrzeć lekko rozmazaną twarz Zayn’a, który odetchnął z ulgą. Leżałam w naszej sypialni, okryta po szyję kołdrą.
- Panno Watson? – do moich uszu dobiegł drugi, kobiecy głos. Wytężyłam swój wzrok i spostrzegłam za Zayn’em wysoką czarną dziewczynę, która przyglądała mi się z troską. – Jestem doktor Kylie Barney.
- Co się dzieje?
- Zemdlałaś Clairy, mocno uderzając głową o podłogę – rzekła okrążając łóżko, na którym spoczywałam i stanęła nade mną.
- Co zrobiłam? – wydukałam z trudem przez suche gardło.
- Straciłaś przytomność nad nadmiar stresu i wydarzeń, które Cię spotkały.

Raptem sobie przypomniałam.

Ojciec złożył nam wizytę… i mój Boże on o nas wiedział! I uderzyłam go w twarz…
- Jak się czujesz? – zapytała mnie doktor Barney.
- Sama nie wiem… Przyćmiona – stwierdziłam cicho. Suchość w moim gardle była nie do wytrzymania. – Mogłabym się napić? Czuję się jakbym połknęła kilogram suchego kurczaka – jęknęłam. Zayn zerwał się z łóżka i podszedł do stolika nocnego, nalewając mi wody do szklanki.
- Pij powoli – szepnął Zayn, delikatnie podnosząc mnie do góry, bym mogła normalnie się napić. Poczułam się od razu lepiej.
- Mocno uderzyłaś głową, ale badania nie wykazały wstrząsu mózgu – powiedziała. – Czujesz jakieś mdłości, zawroty głowy bądź…
- Jestem tylko zmęczona – mruknęłam. Moje myśli powróciły do wydarzeń sprzed… kilku godzin? – Ile byłam nieprzytomna?
- Cały dzień. Jest prawie północ – odparł cicho Zayn, patrząc na mnie spod przymkniętych powiek. Wtedy zobaczyłam, że w całym pomieszczeniu świeciły się wszystkie lampy, a za oknem było ciemno. Twarz Zayn’a wyglądała… koszmarnie w pewnym sensie. Był bardzo zmęczony. Miał sińce pod oczami, które świadczyły o tym, że nie zmrużył nawet oka.
- Spałeś choć trochę? – podniosłam swoją rękę do góry i delikatnie musnęłam palcami jego wory pod oczami.
- Nie – pokręcił głową, chwytając moją dłoń i ucałował jej palce. – Martwiłem się.
- To ja zostawię was samych – odezwała się Doktor Barney. – Gdyby były jakieś komplikacje albo niepokojące objawy dzwoń do mnie od razu Zayn – zwróciła się do mojego chłopaka, a ten mruknął ciche „Dobrze”. Kobieta wyszła z pokoju, a Zayn niemal od razu pochylił się nade mną i pocałował. Zaskoczył mnie lekko, ale odwzajemniłam całus, nie zważając na ból głowy.
- Nawet nie wiesz jakie mi stracha narobiłaś, Clairy – syknął w moje usta zakańczając pocałunek zbyt szybko. Więc, przyciągnęłam go do siebie z powrotem, raptownie nabierając siły. – Nie, Clairy – zaśmiał się cicho, odsuwając mnie od siebie. – Nadal jesteś słaba.
- Potrzebuję Cię – szepnęłam, patrząc w jego miodowe oczy. Mój wzrok ewidentnie go błagał, by położył się obok mnie. Mimo złego samopoczucia, chciałam go. Pragnęłam jego bliskości. Szczególnie po… wydarzeniu z ojcem.
- Zbladłaś, Clairy – powiedział Zayn, dotykając moje policzki. – Jesteś strasznie chłodna – Zayn wyprostował się i zdjął z siebie wszystkie ubrania prócz bokserek, po czym położył się obok mnie. – Na pewno dobrze się czujesz?
- Nie – przyznałam, a z moim oczu zaczęły raptownie wypływać łzy. Cholera, nie chciałam tego!
- Och maleńka – Zayn przyciągnął mnie delikatnie do siebie, w efekcie czego siedziałam na jego kolanach jak małe dziecko i kołysał mnie, głaszcząc po włosach. Moje emocje puściły. Płakałam w jego ramię, mocno się do niego przytulając. – Nienawidzę patrzeć jak cierpisz – szepnął, sunąc ustami po mojej twarzy.
- Nie mogę uwierzyć, że ojciec mnie tak potraktował… Jak mógł mi powiedzieć prosto w twarz, że jestem dziwką?! – krzyknęłam, łkając głośno.
- Cśśś… Spokojnie, skarbie – Zayn pokręcił głową. – Wszystko będzie dobrze. Ja się o to postaram.
- Zayn, ale on może Ci teraz zaszkodzić… - szepnęłam drżącym głosem.
- Nie zaszkodzi, maleńka. Jest pod ostrzałem, nie pamiętasz? – no tak, Zayn wspominał mi o tym. Pokiwałam lekko głową. – No właśnie. Jesteśmy bezpieczni, nie musisz się o niego martwić.
- A co z Carmen i tym, co zrobił napad na mój apartament?
- Carmen… to Carmen. Trzeba z nią porozmawiać…
- Zayn, wiesz, że ona przy pierwszej lepszej okazji wskoczyłaby Ci do łóżka – powiedziałam.
- Wiesz, że bym Ci tego nie zrobił – odparł.
- Wiem, ale ona… jest nieprzewidywalna i o to się boję – rzekłam, spoglądając na niego. Na jego twarzy malowała się frustracja. Nie lubił tego tematu równie mocno, jak ja, ale w końcu musiałam go poruszyć.
- Carmen od zawsze liczyła na coś więcej, ale ja… nie miałem uczuć – odparł.
- Dlaczego więc ty i ja…
- Ciebie kocham, bo jesteś inna… Nie starałaś się, nie chciałaś się ze mną spotykać… Uwielbiam wyzwania. To ja powinienem zapytać, jak można kochać takiego dupka jak ja – parsknął śmiechem.
- Każdy musi doświadczyć miłości na swojej skórze, nawet ty – stwierdziłam.
- Wtedy tego nie rozumiałem… Byłem przesiąknięty starym sobą i nie widziałem nic, poza dominacją.
- Masz ochotę mnie…
- Nie i nawet nie zamierzam – przerwał mi ostro w połowie pytania. – Gwarantuję Ci, że nie chciałabyś poczuć tego na swojej skórze.
- A jeśli chcę? – spojrzałam na niego zawstydzona. Temat jego… dominackiej strony był dla mnie ciężki. Nie lubiłam jej poruszać, bo nie mogłam sobie wyobrazić Zayn’a z pejczem w dłoni, którym smaga mnie po tyłku. Nienawidziłam Carmen za to, że go takim stworzyła. Gdyby śmierć nie była karana…
- Nie chcesz Clairy, nie zrobię Ci tego.
- Ale Zayn…
- Nie Clairy – rzekł stanowczo. – Zrobię dla Ciebie wszystko, ale tego akurat nie.
- Ale masz swoje… potrzeby, których nie mogę Ci dać…
- W stu procentach mi wystarczasz, mała. Nie chcę, byś cierpiała dla mojej przyjemności, rozumiesz? – pokiwałam delikatnie głową. – Wcześniej robiłem to tylko dlatego, aby nie martwić się nużącą codziennością… Teraz mam Ciebie – uśmiechnął się delikatnie. Ja również nie mogłam powstrzymać uśmiechu. – Nawet nie wiesz jak czasami praca mnie męczy…
- Och uwierz mi, też pracowałam – parsknęłam śmiechem. – Poniekąd można powiedzieć, że umawiasz się ze swoim pracownikiem. Czy to nie jest niedozwolone i nie estetyczne względem firmy, Panie Malik?
- Pieprzę te wszystkie zasady moralne – wywrócił oczami.
- I przy okazji swoją… Właśnie, kim ja u Ciebie będę? – zapytałam podejrzliwie. Zayn uśmiechnął się złośliwie.
- Moją prywatną asystentką – odparł niskim głosem.
- Nie, Zayn, chcę zarabiać! – zaśmiałam się słabo. – Samodzielnie.
- Nie będę Ci przeszkadzał, będę wzywał Cię tylko wtedy, gdy będziesz mi potrzebna.
- Czyli non stop, prawda? – prychnęłam.
- Jestem bardzo zachłannym Ciebie człowiekiem Clarisso – mruknął uwodzicielsko.
- Wiem to, Malik – zaśmiałam się pod nosem.
- No i cholernie w Tobie zakochany – dodał po chwili i cmoknął mnie pojedynczo w usta. – Gdyby nie Twoje cholerne omdlenie poznałabyś moją siostrę, zjedlibyśmy jej w chuj kaloryczny obiad, a teraz byśmy razem go spalali – powiedział, zjeżdżając swoimi ustami na moją szyję. Jęknęłam cicho, gdy złożył mokry pocałunek w miejscu tuż nad obojczykiem i delikatnie ugryzł skórę. – A tak musimy iść spać.
- Narobiłeś mi chętki – mruknęłam niezadowolona, gdy się ode mnie oderwał i położył mnie płasko na łóżku. Wtuliłam się w jego bok, kładąc głowę na klatce piersiowej.
- Więc postaraj się czuć lepiej jutro – nie musiałam się na niego patrzeć by wiedzieć, że się szeroko uśmiecha. – Jeśli źle się poczujesz, od razu mnie budź.
- Spokojnie, sama sobie poradzę – powiedziałam, kreśląc małe kółeczka palcem wokół jego sutka.
- Clairy, zrób chociaż raz to, co karzę – poprosił, ziewając głośno.
- Zobaczymy – uśmiechnęłam się kwaśno.
- Nie zgrywaj się ze mną.
- Lubisz to.
- Idź spać, Clairy.
- Prosisz czy karzesz? – puściłam mu oczko.
- Clairy, wiesz co się stanie, jeśli mnie nie posłuchasz?
- O to mi chodzi – przygryzłam dolną wargę, zsuwając powoli rękę wzdłuż jego brzucha, aż nie dotknęłam krawędzi bokserek.
- Moja mała zadziora – powiedział z aprobatą. – …Która idzie teraz spać – Zayn zabrał moją rękę ze swojego krocza i oplótł nią sobie talię.
- Jesteś bez serca – mruknęłam niczym naburmuszone dziecko.
- Kocham Cię, Clairy – zignorował mnie i cmoknął w czubek głowy.
- Nienawidzę Cię, Zayn – skłamałam.
- I jak Ciebie tu nie kochać, dziecko?
- Dziecko? – odparłam oburzona. – Jestem od Ciebie tylko osiem lat młodsza!
- I te osiem lat pokazuje…
- Och zamknij się – podniosłam się na rękach i złączyłam nasze usta w pocałunku.
- Prowokatorka – skomentował, kładąc mnie na swoim ciele, nie przestając całować.
- Tylko Twoja – szepnęłam, przygryzając jego dolną wargę.
- Chyba jednak nie pozwolę Ci tej nocy spać.

Mimo tego jak bardzo senna byłam, pozwoliłam kochać się Zayn’owi na różne sposoby, by potem całkowicie zaspokojona pójść spać.


I stawić czoła złowrogiemu jutrze. 


***********************************
Kochani, na razie będę odrabiała tutaj rozdziały, kolejne będą już jutro. No i nie będę prosiła o limit komów bo to byłoby bez sensu XD Do jutra!

K.

13 komentarzy:

  1. Świetny rozdział jak zwykle nie mogę się doczekać.
    Kiedy będą rozdziały na innych twoich bloga i na wattapie??
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Boziu to jest swietne ! Juz nie umiem sie doczekac nastepnego :) ❤❤

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam to <3 zajebisty rozdzial jak wszystkie poprzednie pisz dalej *.* !

    OdpowiedzUsuń
  4. kocham to opowiadanie <333

    OdpowiedzUsuń
  5. Ooooooo nie wiem co powiedzieć na to wszystko co się wydarzyło na początku. Ojciec tak szmaci córkę? Ale w sumie jak go uderzyła to hmm trzeba mieć szacunek do rodzica, ale w takiej sytuacji to nie wiem co bym zrobiła ;/ I jeszcze jakie wyzwiska leciały uuu ;<
    Nie ciekawie i to omdlenie ;/ Martwiłam się, ale wszystko dobrze idzie ^^
    Czekam na następne! ; *

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak ja kocham to ff ♥
    Już nie mogę doczekać się nn ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Koffam ♡♥♡

    OdpowiedzUsuń
  8. Super a tak wogule to kiedy bedzie nastepny rozdzial na City Of Death??

    OdpowiedzUsuń
  9. Super *-*
    Od wczoraj czytam bloga i jestem nim po prostu zafascynowana <3
    Świetnie piszesz i bardzo przyjemnie się czyta każdy kolejny rozdział.
    Z niecierpliwością czekam na next i zapraszam do mnie :
    1- http://whereyoubelongimaginy.blogspot.com/
    2- http://passionatelove-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. cudenieczko <333

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest dla mnie zachętą do dalszej pracy! <3