niedziela, 24 maja 2015

Book2 - 12

Hej, jestem Clairy Watson i jestem uzależniona od ostrego pieprzenia się z Zayn’em Malik’iem.

To uczucie pojawiało się w moim ciele co raz częściej. Miałam wrażenie, że czasami żądza i podniecenie przejmują mnie, nim zdążę wysłać do swojego umysłu sprzeczne sygnały. Po prostu potrzebowałam orgazmu : takiego mocnego, obezwładniającego i dającego w kość. A to wszystko przez Malika – Boga seksu, który sprawił, że stałam się „nienasycona”.

Tego ranka też tak było.

Obudziłam się dosyć wcześnie, przynajmniej tak mi się zdawało. Wcześniej zdążyłam już wstać i wziąć tabletkę antykoncepcyjną oraz skorzystać z łazienki. Za oknem już świeciło delikatnie słońce, a ja byłam cholernie spragniona dotyku Zayn’a, który słodko spał, mając przytuloną twarz do moich nagich piersi. Jego wargi ocierały się o moje sutki, co jeszcze potęgowało moje rosnące skurcze w podbrzuszu. Wzięłam głębszy wdech i delikatnie przełożyłam nogę przez biodro Zayn’a, przez co moja kobiecość stykała się z jego udem. Miałam nadzieję, że zauważy jak bardzo mokra byłam i się obudzi, by mojego owego podniecenia się pozbyć. Otarłam się o niego lekko i w efekcie cicho jęknęłam, gdyż moja podrażniona łechtaczka zaczęła pulsować jeszcze mocniej. Zayn poruszył się niepewnie, przez co ja zastygłam w miejscu.

Obudź się i pomóż mi, ty samolubie!

A jedynie ręka Zayn’a przeniosła się na mój tyłek i ścisnęła go. Z moich ust wydobyło się mruknięcie.

- Zayn – syknęłam na tyle głośno, by mnie usłyszał. Nic. Westchnęłam rozdrażniona i położyłam swoją dłoń w dole jego brzucha, a palce głaskały jego ciemne włoski. Poczułam, jak jego mięśnie się zaciskają. Przynajmniej miałam pewność, że już w pełni nie śpi. Wtedy dotknęłam jego penisa. Zayn zachował się niczym automat. Jego oczy otworzyły się, nim zdołałam to zobaczyć i mocno mnie pocałował, odbierając możliwość oddychania na kilka chwil i znalazł się nade mną. Mocno objęłam go swoimi ramionami, a biodrami nacierałam na jego stojącą męskość. Spanie nago miało swoje zalety.
- Lubię takie poranki – mruknął zaspanym tonem, ale jego ruchy i gesty były w pełni świadome. – Jesteś taka mokra – stęknął, główką penisa pocierając o moją kobiecość. Zadrżałam, wbijając palce w jego bicepsy. – Czyżbym stworzył seksualnego potwora?
- A nie o to Ci chodziło? – zapytałam zmysłowym głosem, rozszerzając nogi jeszcze mocniej, niż miałam.
- Kurwa, kocham to Twoje wcielenie – i wszedł we mnie głęboko. Krzyknęłam głośno, czując jak jego ogromna wielkość rozpychała moje ścianki. – Tak, krzycz maleńka, chcę to usłyszeć – Zayn uśmiechnął się, poruszając swoimi biodrami w umiarkowanym tempie : lecz na tyle dobrym, że to było lepsze, niż perwersyjne bzykanko. Z każdym jego pchnięciem moje podbrzusze zaciskało się mocniej, nogi napinały, a palce u stóp same bezwiednie się podkurczały. Jęczałam jego imię, stękałam z rozrywającej mnie rozkoszy i wierciłam się, by przyśpieszyć swój zbliżający się szczyt. – Clairy! – warknął prostując się i wtedy jego ruchy stały się szybsze. Wykrzywiłam swoją twarz w grymasie, wyginając się w łuk, gdy Zayn obserwował mnie z góry, nie ukrywając złośliwego uśmiechu.
- Zayn, proszę… - wystękałam z trudem. – Nie drażnij się ze mną.
- Wiesz, że to uwielbiam – jego uśmiech się powiększył i zwolnił swoje pchnięcia. Jęknęłam w proteście. – I patrzenie jak jesteś spragniona szczytu wprowadza mnie w obłęd – dodał i pochylił się, by złożyć na moich ustach czuły pocałunek. Wtedy jego poczynania stały się delikatnie, przyjemne i… cholera, poczułam jakbym na nowo się w nim zakochiwała. – Ale pamiętaj, że bez ostrego posuwania i tak dojdziesz mocno – i potwierdził swoje słowa głębokim pchnięciem, trafiając w moje najczulsze punkty. Krzyknęłam cicho, a moim ciałem wstrząsnął dreszcz gorąca. Przygryzłam dolną wargę niemalże do krwi. – Och Clairy! – wydyszał w moją szyję. Czułam jak jego członek we mnie wrze, wykonując ostatnie ostre posuwiste ruchy. I tak doszłam drugi raz, tym razem wraz z nim, pochłaniając mocno jego usta w namiętnym całusie. – Kocham Cię.

Te słowa wystarczyły, by mój dzień zaczął się wspaniale.

Ale czy tak samo miał się skończyć?

***
- Misiaczku, nie zgadniesz co się stało! – pisnął David, gdy po godzinie dziesiątej do mnie zadzwonił, prawie że rozrywając swoim głośnym tonem moje bębenki w uszach. Oczywiście po raz kolejny tego dnia zostałam w domu, a Zayn musiał zarządzać firmą. Byłabym samolubem, gdybym zabroniła mu pójść do pracy. I tak wiele dla mnie zrobił… przede wszystkim zmienił się. A to było najważniejsze.
- Mów, ale trochę ciszej – odparłam ze śmiechem.
- Dzwonił do mnie sam Malik i zaproponował posadę w dziale architektury i projektowania wnętrz! Normalnie, gdy to usłyszałem omal nie dostałem orgazmu! Nie wspominając już o tym jego boskim głosie i tej seksownej chrypce…
- Ugh, spokojnie ogierze – westchnęłam. – Nie zapominaj, że nie jest gejem mistrzu – parsknęłam śmiechem. – Przyjąłeś ofertę?
- A miałem odmówić?! Tylko idiota z HIVem by odmówił! – powiedział podniesionym głosem. – A jeśli już mówimy o tym… Czemu do cholery nie powiedziałaś mi, że już nie pracujesz?! Czy ja mam Ci wyrwać nogi z dupy, przyjaciółko?!
- Auć – jęknęłam. – To wyszło… spontanicznie. Ojciec się doigrał i musiałam tak zrobić.
- A co z projektem McTyler’a?
- O nie, z tego nie zrezygnuję. Taka szycha i miałabym sobie ją odpuścić? Ten projekt jest wart miliony funtów.
- No i tym razem dostaniesz całą kwotę.
- Problem będzie, skąd ja wezmę pieniądze na projekty, całą zabudowę, pracowników, wyposażenie…
- Tym chyba już zajmie się Malik, co? – wyczułam, że się uśmiecha.
- Co?
- Wiem, że teraz u niego pracujesz i to, że chciałaś bym przeniósł się z Tobą.
- Powiedział Ci?
- Aha – zaśmiał się. – Jesteś słodka, wiesz?
- Nie chciałam pracować tam sama… I pod tym wzrokiem jego spragnionych go pracownic – prychnęłam. – No i przyjaźnimy się od lat… Byłeś moim drugim rodzicem.
- Maleńka, gdybym Cię wychowywał, skończyłabyś jako lesbijka – parsknął.
- No to nie, nie chcę Cię jako troskliwego tatusia – wywróciłam oczami, zwijając się w kulkę na kanapie, a Scarleth od razu wdrapała się na moje kolana.
- Byłbym ojcem idealnym – powiedział dumny.
- Nie zaprzeczę – uśmiechnęłam się szeroko.
- Wejdźmy w inny temat… Jak Ci się żyje z Zayn’em? Jego kutas wciąż doprowadza Cię do orgazmu? Doszedł do drugiej, analnej bazy?
- David! – przerwałam mu, czerwieniąc się.
- Czyli tak!
- Nie! Zero analu – zaprzeczyłam, głaszcząc moją psinę po korpusie. – Przez Zayn’a robię się co raz bardziej napalona, to mnie martwi.
- Moja dziewczynka w końcu dorosła! – rzekł podekscytowany. – Nawet nie wiesz jak długo czekałem na to, aby słuchać Cię jak opowiadasz mi o swoich seksualnych ekscesach!
- Raczej nie powiem Gabrieli, że Zayn to dominat i co preferuje, co? – zaśmiałam się.
- No tak, dla mnie to nic nowego – odparł obojętnie. – I jest jeszcze coś! Konkretniej brunch! Obowiązkowo masz na nim być razem z Malikiem. Będą same szychy.
- Przemyślę to… Na razie nie mam ochoty nigdzie wychodzić, szczególnie po ostatniej akcji w apartamencie w One Hyde Park…
- Że co proszę?!

Cholera, nie powiedziałam Davidowi o napadzie na mój apartament!

- Powiem Ci przy okazji – powiedziałam wymijająco.
- Clairy, co się tam stało?!
- Ktoś go masakrycznie zdewastował i mieszkam teraz z Zayn’em i Scar u niego.
- Kurwa Clairy i ja nic o tym nie wiem!? Dlaczego?!
- Wyleciało mi to z głowy, okay?! Poza tym, ty pracujesz i nie chciałam zawracać Ci głowy! – z trudem go przekrzyczałam.
- Słodziutka, rzucił bym wszystko, byś była bezpieczna.
- To było miłe – mój uśmiech się powiększył.
- Ale nie tak miłe, jak moment, gdy kutas Malik’a Cię plądruje?
- David!

***
- Ja do Pana Malik’a – oznajmiłam znajomej sekretarce, gdy przekroczyłam próg wieżowca Zayn’a. Mimo tego, że znaliśmy się już jakiś czas, nadal robiło na mnie wrażenie to, co przez kilka lat osiągnął dzięki sobie i swojemu silnemu charakterowi.
- A Pani to…? – spojrzała na mnie spod swoich okularów ciekawsko.
- Clairy Watson – uśmiechnęłam się lekko. Dziewczyna sięgnęła po telefon i wybiła na nim prawdopodobnie numer do Zayn’a.
– Szefie? Przyszła do Pana Clairy Watson – nastąpiła chwila ciszy, a potem sekretarka pokiwała głową i się rozłączyła. – Pan Malik czeka w swoim gabinecie – odparła zdawkowo.
- Dziękuję – mruknęłam, pewnym siebie krokiem idąc przez korytarz i chwilę później wsiadając do windy. Ciągle byłam pod czujnym spojrzeniem asystentek Zayn’a, które patrzyły na mnie z nieukrywanym zainteresowaniem i… zazdrością?

A szmaty mogą mi zazdrościć. Jest czego.

Po minutowej jeździe wysiadłam z windy, pokierowałam się do biura Zayn’a. Coś mi to przypominało… Lecz nie mogłam przywołać owego wspomnienia, gdyż wyleciało mi to kompletnie z głowy. Zignorowałam swój popieprzony umysł i zapukałam lekko w drzwi, po czym weszłam do środka. Zayn siedział za swoim mahoniowym biurkiem, pisząc w swoim laptopie, jednocześnie popijając czarną kawę ze Starbucks’a. Gdy na mnie spojrzał, na jego poważnej twarzy pojawił się szelmowski uśmiech i raptownie całe pomieszczenie się rozjaśniło.

Boże, można było być tak mocno zakochanym i zadurzonym w człowieku?

- Chodź do mnie piękna – Zayn zamknął laptopa i odsunął się od biurka, rozkładając ręce w zapraszającym geście. Skorzystałam z jego propozycji od razu. Położyłam swoją torbę na podłodze i usiadłam na jego kolana, wtulając się w jego klatkę piersiową. – Jak Ci minął dzień?
- Strasznie mi się dłużył – westchnęłam głęboko. – Gdyby nie Twój telefon, umarłabym z nudów.
- Ja to samo – również westchnął, składając czuły pocałunek na moich ustach.
- Dziękuję, że przyjąłeś David’a. Zadzwonił do mnie, piszcząc jak mała dziewczynka – zaśmiałam się pod nosem.
- Wszystko dla mojej kobiety – rzekł, ponownie mnie całując, tym razem krócej. – A propos David’a… wspominał Ci o brunchu?
- Tak – pokiwałam głową.
- Wybieramy się? – spytał z lekkim uśmiechem.
- A masz ochotę? – odpowiedziałam pytaniem.
- Chodzić i pokazywać się z Tobą? Zawsze – odparł, przenosząc ręce na moją talię.
- Prędzej ja bym tak powiedziała. Na after party po BAFTA flesze nie odstępowały Ciebie na krok – powiedziałam.
- Powiedziałbym to samo – puścił mi oczko. – I tym razem to ja wybiorę Ci kreację.
- Czy to na pewno dobry pomysł? Nie chcę pójść na brunch w kaftanie – parsknęłam śmiechem.
- Wiesz, sukienka musi być łatwo zdejmowalna…
- Tylko takie preferujesz? – przygryzłam dolną wargę. Doskonale wiedziałam, że tym go podjudzę. Nie myliłam się. Poczułam, jak porusza biodrami i coś pode mną sztywnieje.
- Znowu mnie kusisz? – odparł niższym głosem. Po moim ciele przeszły ciarki.
- Nie wolno mi? – uniosłam zagadkowo brwi.
- Bo wtedy mam ochotę położyć Cię na tym biurku i ostro przelecieć – warknął.

O kurwa, zrobiłam się mokra.

- Twoje asystentki wzdychające na Twój widok, nie byłyby zadowolone – uśmiechnęłam się krzywo.
- Zazdrosna? – mruknął, napierając na mnie. Wyprostowałam się, mocniej zaciskając palce na jego grafitowej marynarce.
- Napalony?
- Oj tak – rzekł z dzikim uśmiechem. – Chciałbym posmakować tej mojej słodkiej Clairy… - ponownie zadrżałam.
- Nie tutaj Zayn – zachichotałam.
- Ten poranek tak na mnie działa – zarumieniłam się przypominając sobie swoje poczynania. – Możesz częściej mnie tak budzić.
- Zapamiętam to sobie – ponownie się w niego wtuliłam, jednocześnie ukrywając swoje zdradzieckie rumieńce na twarzy.
- Chciałbym dzisiaj spędzić z Tobą cały dzień – oznajmił mi.
- No z tym nie będzie trudno, bo mieszkamy ze sobą – odparłam ze śmiechem.
- Chcę żebyś dzisiaj pojechała ze mną na rodzinny obiad do mojej matki. Zaprosiła nas – powiedział niepewnie. Jego oczy wydawały się… ponure? Dlaczego?
- Chętnie – uśmiechnęłam się ciepło. – Chcę poznać Twoją siostrę.
- Ona Ciebie też. Ciągle do mnie wydzwania i pyta się, kiedy Cię w końcu zobaczy.
- Nigdy nie przyprowadzałeś kobiet do swojej matki?
- Nie – pokręcił sztywno głową. Cholera, czas się wycofać Clairy. – Moja matka tylko raz widziała Carmen. W zwyczaju trzymałem swoje uległe z dala od rodziny. Nie chciałem, by przypadkowo się wygadały.
- Myślisz, że by to zrobiły? – o dziwo pokiwał głową. Zmarszczyłam czoło. – Ponieważ…?
- Wtedy musiałbym je ukarać, a one… to kochały.

Cholera, która kobieta lubi być bita po tyłku?! W dodatku przez dorosłego mężczyznę?!

- To takie niesmaczne – stwierdziłam, teatralnie się skrzywiając. Na twarzy Zayn’a pojawił się smutny uśmiech.
- Trzeba się przełamać i nie patrzeć na to w ten sposób, w jaki ty to robisz… To może być naprawdę przyjemne.
- Ja…
- Jeśli nie będziesz chciała, to zrozumiem to, ale kiedyś mam nadzieję, że się odważysz.
- Nie wiem… - nie zdążyłam dokończyć, bo ktoś zaczął walić w drzwi. Jak oparzona zeszłam z kolan Zayn’a, stając na prostych nogach, spoglądając strapiona na Zayn’a.
- Poczekaj tu – powiedział Zayn idąc długim i sprężystym krokiem do drzwi, które szybkim szarpnięciem otworzył.
- Gdzie jest moja córka, Malik?!


Mój Boże, to był mój ojciec!


4 komentarze:

  1. Super teraz zacznie się akcja :D

    OdpowiedzUsuń
  2. OMFG! Ojciec Clari?! O fuck teraz to będzie dobra akcja xdd
    Kurczę, ale serio w takim momencie kończyć rozdział to zgroza ;c Ale na szczęście jest już następny ^^
    Więc czytam dalej!! ; **

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest dla mnie zachętą do dalszej pracy! <3