wtorek, 23 czerwca 2015

Book2 - 20

- Serio? Nawet tutaj musicie się pożerać? – usłyszałam głos David’a, przez który oderwałam się od całowania ust Zayn’a i spojrzałam w jego stronę. David stał z jakimś chłopakiem, który z bananem na twarzy patrzył na mojego przyjaciela. Oboje ubrani byli w granatowe obcisłe garnitury, podkreślające ich mięśnie i dobrze zbudowane sylwetki. – Mogłabyś uspokoić tą swoją zachłanną cipkę mała i poczekać do końca.
- I kto to mówi? – zaśmiałam się. – Czyżbym w końcu miała zaszczyt poznać tego sławnego Bruce’a?
- We własnej osobie, kocie – Bruce puścił mi oko. Gdybym nie przebywała z gejami na co dzień, pewnie by mnie to strapiło, ale przez zachowanie David’a byłam do takiego czegoś przyzwyczajona. – Słyszałem o Tobie wiele i przynajmniej raz David nie kłamał.
- W jakiej sprawie?
- Że masz naprawdę smakowity biust – wraz z Davidem się zaśmiali, a ja spojrzałam na nich z politowaniem.
- Uważaj Bruce, bo poczujesz na sobie złość Malika – odparł David i ponownie ryknął śmiechem.
- Boże, jak on się schlał – westchnęłam głośno, dostrzegając w końcu, że podpierał się ręką o ramię Bruce’a i ledwo trzymał się na nogach. – David, wynająłeś pokój?
- Może tak, może nie – parsknął śmiechem, a Bruce mu zawtórował.
- Pytam się poważnie David! – jęknęłam zdesperowana.
- Tak, wynająłem – odpowiedział w końcu i w jednej chwili zbladł. To mnie zaniepokoiło. – Dlaczego wirujesz, Clairy? – wybełkotał i raptownie padł w ramiona Bruce’a.
- Jasna cholera! – podbiegłam do chłopaka David’a i pomogłam mu go utrzymać, bo Bruce również na najtrzeźwiejszego nie wyglądał. – Musimy go zanieść do pokoju, Bruce. Gdzie ma klucze od apartamentu?
- Są w recepcji, ja je przyniosę – zaoferował się Zayn, biegnąc z powrotem do budynku.
- Żeś się załatwił, kolego – warknęłam robiąc wszystko, by nie opuścić David’a na ziemię. – Może go połóżmy?
- Dobry pomysł – mruknął Bruce i powoli ułożyliśmy go na ziemi.
- Co on do cholery takiego wypił? – zapytałam go, a Bruce wzruszył ramionami.
- Trochę whiskey, ze mną pół wódki, dużo szampana…
- No to życzę mu miłego poranka – wywróciłam oczami, spoglądając na niego z dezaprobatą. Przez chwilę poczułam się jak matka, która nie dopilnowała swojego syna.

Jakie miałam szczęście, że David nigdy nie miałbyś moim dzieckiem.

- Jak się dzisiaj bawiłaś? – zapytał mnie.
- Dobrze – mruknęłam, ziewając krótko.
- Serio? – parsknął. – Według mnie to było chujowe.
- No dobra, było do dupy – zaśmiałam się.
- Ile jesteś… Uważaj! – wydarł się raptem, a ja nie zdążyłam nawet zareagować.

Sekundę później czułam jak moje plecy piękną niemiłosiernie i ból narastał z kolejnymi chwilami. Krzyknęłam głośno, zginając się w pół.

- Ty kurwo! – Bruce ruszył prawdopodobnie za sprawcą, a ja upadłam na kolana, zanosząc się gorzkimi łzami. Bałam się jakkolwiek ruszyć bo wiedziałam, że będzie boleć jeszcze bardziej. Moim ciałem co chwilę wstrząsał dreszcz przez płyn, który wyżerał moją skórę.
- Clairy! – usłyszałam kolejny wrzask. Odetchnęłam z ulgą widząc, że w naszą stronę biegnie Zayn, ale ból nie był ani grama mniejszy. – Kurwa, Twoje plecy! – stanął nade mną i czułam, jak jego wzrok badał moje zranione miejsce. – Co tu się stało?!
- Nnie wiem Zayn, ale to tak bboli – jąkałam się.
- Musimy jechać na pogotowie – powiedział, a jego głos zdradzał, że był lekko spanikowany. Widziałam Zayn’a złego, słodkiego, uroczego, wkurwionego, zagubionego, ale nie takiego.
- Nie, proszę, nie chce – pokręciłam głową, zanosząc się szlochem. Ból był niemiłosierny.
- Nie ma mowy – odparł twardo, delikatnie dotykając moich pleców. Zaskowyczałam, gdy tylko jego palce spoczęły na mojej skórze. – Mój Boże, Clairy, co ja mam zrobić? – zapytał sam siebie. – Gdzie jest w ogóle Bruce?
- Pobiegł za sprawcą – wysapałam.
- Clairy, połóż się delikatnie na ziemi, proszę – wyszeptał Zayn nerwowo. Powoli opadłam na niezraniony bok. Czułam się tak, jakby ktoś wbijał mi dziesiątki noży w plecy. – Muszę Cię podnieść, a to zaboli maleńka – powiedział i chwycił mnie tak, jak zawsze miał w zwyczaju. Pierwszy raz nie przyniosło mi to przyjemności. Jęknęłam głośno, gdy mnie uniósł do góry. Próbował nie dotykać rękoma moich pleców, ale samo naciąganie się skóry bolało jak cholera. – Przepraszam skarbie, naprawdę przepraszam… - szepnął w moje włosy i szybkim krokiem zaczął przemierzać przez parking wprost do limuzyny. W tamtej chwili nawet nie myślałam o tym, że zostawiliśmy David’a samego, nieprzytomnego na chodniku.
- Słabo mi, Zayn – wyszeptałam z trudem. Obraz przed moimi oczami się zamazywał, a moje powieki stawały się ciężkie.
- Clairy, nawet nie waż się tracić przytomności! – krzyknął cicho, ale było już za późno. Nim posadził mnie na tyłach pojazdu, straciłam przytomność.

~ Zayn’s P.O.V ~

To był najgorszy moment w moim życiu. Zobaczenie Clairy zwijającej się z bólu, z poparzonymi przez kwas plecami było tak okropne, jak kiedyś wieść, że mój ojciec nie żyje. Kto mógł być tak podły, żeby oblać kwasem Clairy?! Wiedziałem tylko, że skurwiel pożałuje tego, jak go tylko dopadnę. Jednak moje podejrzenia od razu spadły na Carmen. Może i przyjaźniliśmy się przez długi szmat czasu, ale odkąd pojawiła się Clairy, nie mogła jej znieść. No i moje odrzucenie musiało ją nieźle boleć. Musiałem z nią o tym porozmawiać.
- Co się dzieje z Clairy, doktorze? – zapytałem doktora Jenksa, gdy tylko opuścił salę, w której leżała moja ukochana. Była nieprzytomna już dobre kilka godzin. To mnie martwiło najbardziej. Nie chciałem, by groziło jej coś poważnego, a to wszystko było wyłącznie moją winą. Gdybym nie zostawił jej samej z Brucem, na pewno nie doszłoby do tego wydarzenia.
- Panna Watson jest w stanie stabilnym, Panie Malik – odparł, spoglądając na mnie.
- Co z jej plecami? – dopytywałem się dalej.
- Nie wyglądają najlepiej, lecz też nie najgorzej. Widziałem gorsze przypadki, a ten jest jednym z lżejszych. Rano zabierzemy Clairy na zbadanie rany i jej odkażenie oraz zabandażowanie. Blizny zostaną, ale niewielkie, a z czasem mogą nawet zniknąć.
- Mogę do niej wejść?
- Jest nieprzytomna, Panie Malik…
- Proszę – przerwałem mu ostro. Lekarz westchnął i przepuścił mnie, bym mógł wejść do Sali. Tak też zrobiłem. Clairy leżała na niewielkim łóżku, przyczepiona do różnych przyrządów. Clairy była nieruchoma. Nawet nie chciałem sobie wyobrażać, jaki ból czuła w tej chwili. Czemu zawsze co jest złe, musi spotykać akurat ją? – Maleńka… - szepnąłem, podchodząc do łóżka i siadłem na małym krzesełku, stojącym tuż obok niego. Chwyciłem jej drobną dłoń. Była lodowata. – Przepraszam Cię, gdybym tylko wiedział, jak to się skończy… Cholera, jakim ja idiotą jestem – podniosłem jej dłoń i pocałowałem miejsce, w które nie były wbite żadne igły. – Nigdy nie myślałem, że zobaczę Cię w szpitalu, nieświadomą i w takim stanie… Obiecuję Ci, że znajdę sprawcę i sam osobiście dopilnuję by trafił do pierdolonego pierdla – warknąłem. Odpowiedziała mi głucha cisza. To chyba najbardziej bolało. Ponownie poczułem się samotny. - Ten dzień miał się skończyć inaczej, wiesz? Mieliśmy pojechać do domu, kochać się dopóki nie skończą nam się siły. Następnego dnia miałem spędzić z Tobą cały dzień, potem… - sięgnąłem dłonią do swojej kieszeni i wyjąłem z niego małe, czerwone satynowe pudełeczko. – Miałem Cię poprosić o rękę. Nawet nie wiesz jak bardzo się tym stresowałem przez cały tydzień. To nie do pomyślenia, co? Ja Zayn Malik chce Ci się oświadczyć. Ciekawość mnie zżera czy przyjęłabyś pierścionek i uszczęśliwiłabyś mnie na resztę mojego marnego życia…
- Panie Malik? – oderwałem swój wzrok od bladej twarzy Clairy i spojrzałem w stronę wejścia do Sali. Stał tam Doktor Jenks.
- Tak, Panie Doktorze? – spytałem, chowając dyskretnie pudełko z powrotem do swojej kieszeni.
- Na korytarzu czeka jakaś kobieta i twierdzi, że Pana zna – odparł zmieszany.
- Ruda? – skinął głową. – W porządku, zajmę się nią.
- Tylko bez żadnych problemów, Panie Malik. To jest szpital – powiedział poważnie.
- Nic z tych rzeczy, doktorze – posłałem mu blady i mały uśmiech, po czym wstałem z krzesła. Złożyłem na ustach Clairy czuły pocałunek i wyszedłem z Sali. Carmen stała na końcu korytarza, ubrana już w normalne ubrania. Ja niestety nie zdążyłem się przebrać, a bardzo chciałem pozbyć się tego pieprzonego garnituru i założyć zwykły dres. – Co ty tu robisz? – warknąłem do Carmen, przechodząc przez cały korytarz. Gdy mnie zobaczyła, na jej twarzy pojawił się ironiczny uśmiech.
- Czyżby znowu nasza Clairy coś sobie zrobiła? – zapytała z drwiną, a we mnie się aż zagotowało.
- Komuś najwyraźniej dopisuje dobry humor – parsknąłem ironicznie. – Czego tutaj szukasz? Nie przypominam sobie, abym do Ciebie dzwonił?
- A to już nie wolno przyjechać do swojej przyszłej przyrodniej siostry i zapytać się o jej stan? – zaśmiała się gorzko.
- Nie jest z nią dobrze, a teraz możesz już sobie iść – warknąłem.
- Coś ty taki zgryźliwy, Zayn? Jak możesz mnie tak traktować po tylu rzeczach, które dla Ciebie zrobiłam? – fuknęła.
- Mogę i póki co proszę Cię normalnie, abyś opuściła szpital inaczej wezwę ochronę – syknąłem, patrząc na nią wściekle.
- Nie widzisz co się z Tobą stało? Jesteś miękki – prychnęła. – Gdzie jest ten Malik…
- Dawnego mnie nie ma już od dawna – przerwałem jej ostro. – I nigdy nie wróci, wbij to do swojego rudej pustej głowy!
- Ale temperamencik Ci został, nie powiem – kontynuuje, cmokając z aprobatą. – Takiego Cię uwielbiałam, stanowczego i nieokiełznanego.
- Przestań żyć przeszłością Carmen – burknąłem. – Wracaj do Oskara i wykorzystuj kolejnego naiwnego dupka do Twoich dominackich zachcianek.
- Oskar przynajmniej traktuje mnie tak, jak zawsze chciałam tego od Ciebie! – krzyknęła cicho.
- Czyli jak? – zaśmiałem się ironicznie.
- Kocha mnie! – to mnie na chwilę przymknęło. Wiedziałem, że Carmen żywiła do mnie większe uczucia, ale nigdy nie sądziłem, że mnie kochała… Nie byłem zdolny do miłości, dopóki na swojej drodze nie spotkałem Clairy. To ona mnie odmieniła, nie Carmen. – Chciałam od Ciebie tylko głupiego uczucia, ale dla Ciebie liczyło się tylko pieprzenie.
- Sama mnie tego nauczyłaś, pamiętasz? Bzykać bez jakichkolwiek uczuć. To przez Ciebie żyłem pod osłoną dominata przez prawie dziesięć lat. Zrobiłaś ze mnie potwora, a gdy Clairy…
- Ciągle ta Clairy i Clairy! Co ona ma, czego ja nie mam?! – warknęła zdenerwowana.
- Nie jest cholerną egoistką i to ona jako jedyna podjęła próbę przywrócenia we mnie uczuć. Gdy to się już udało, teraz ty jak zwykle próbujesz być w centrum uwagi – wycharczałem.
- Ja? – zmarszczyła czoło.
- A kto? Zrozum Carmen bo powiem to raz… – fuknąłem. – Nigdy Cię nie kochałem i nie zamierzam tego robić. Clairy jest tą jedyną i to z nią zamierzam być do końca. To ją kocham, nie Ciebie!
- Jeszcze tego pożałujesz. Byłam najlepszą rzeczą, jaka Ci się przytrafiła…
- Dokładnie, rzeczą. Naprawdę chcesz usłyszeć co naprawdę o Tobie myślę? Byłaś tylko do pieprzenia, gdy nie mogłem znaleźć innej uległej. Byłaś nic nie wartą dziwką, Carmen. Może Oskar Cię odmieni, ale według mnie straciłaś wszystkie uczucia, jakie w sobie masz.
- Jesteś tylko zwykłym chujem, Malik, któremu w życiu się poszczęściło – syknęła. – Zobaczysz, że wszystko co zrobiłeś wcześniej odpłaci się na Tobie kilka razy mocniej i to nie będzie już przyjemne.
- Co się stało w rękę? – zapytałem, ignorując jej wszystkie słowa, a mój wzrok był skupiony na prawej dłoni, którą miała zabandażowaną.
- Nic – wzruszyła ramionami i schowała rękę za siebie.
- To ty oblałaś kwasem Clairy, prawda? – zawarczałem, a ona tylko spuściła wzrok na szpitalną podłogę. – Ty suko…
- Należało się! Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałam, żeby ten pierdolony kwas wylądował też na jej twarzy! Nikt by już jej nie chciał, a w szczególności ty i wróciłbyś do mnie!
- Jesteś chora, Carmen – uświadomiłem to sobie w końcu. Carmen była tak oślepiona zazdrością, że nie zdawała sobie sprawy, co robi. – Mogłaś ją zabić.
- Niech zdycha w piekle, pieprzona szmata! – wydarła się.
- Co tu się dzieje? – znikąd pojawiła się dwójka ochroniarzy.
- Ta kobieta popełniła przestępstwo, Panowie. Przez nią moja dziewczyna leży na Sali – powiedziałem, patrząc niczym rozjuszony byk na Carmen.
- Dlaczego mi to robisz, Zayn?! Nie rozumiesz, że zrobiłam to dla nas?! – krzyknęła, szarpiąc się za włosy. – Ona nie powinna żyć! Wchodzi między naszą dwójkę!
- Panowie, zajmijcie się nią, inaczej sam zgłoszę to na policję i do swoich prawników – syknąłem.
- Spokojnie – odparł jeden z ochroniarzy.
- Sami się nią zajmiemy – dodał drugi z mężczyzn i podszedł do Carmen, wykręcając jej ręce do tyłu. Odsunąłem się od nich, aby ją skuli.
- Nigdy Ci tego nie wybaczę Zayn! Jesteś jebanym dupkiem, któremu nie można ufać! – krzyczała, a ja nadal nie dowiedziałem, że to była ta sama osoba, z którą kiedyś na co dzień rozmawiałem i spędzałem czas. Clairy miała rację. Powinniśmy się trzymać od niej z dala. Tylko ja byłem głuchy na jej prośby.
- Jest Pan na razie wolny, Panie…
- Malik – spojrzałem na ochroniarza. – Zayn Malik.
- O cholera – szepnął cicho pewnie myśląc, że tego nie usłyszałem. – Nic Panu nie zrobiła?
- Nie, nawet mnie nie tknęła – westchnąłem, patrząc zrezygnowany na twarz Carmen. – Do widzenia, Carmen.
- Pierdol się – splunęła i została wyprowadzona przez jednego z nich. Wtedy po raz pierwszy od kilku godzin odetchnąłem z ulgą. Jakby ktoś zdjął ze mnie jeden z mega ciężkich ciężarów.
- Policja skontaktuje się pańskimi prawnikami na dniach, by wyjaśnić te całe zajście – odparł ochroniarz. – I dobrze by było gdyby wprowadził Pan ich w całe zajście.
- I tak zrobię – pokiwałem głową, przeczesując swoje włosy palcami. – Pozwoli Pan, że pójdę. Moja dziewczyna na mnie czeka.
- W porządku – lekko się skłonił i odszedł. Ja również udałem się do Sali Clairy. Nadal była nieprzytomna. W pomieszczeniu był również doktor Jenks.
- Co się stało? – spytałem, marszcząc czoło. Ten dzień już mnie wykończał.
- Tak, dostałem właśnie wstępne badania Clairy… - powiedział, czytając coś na kartce, a później spojrzał na mnie z uśmiechem. To mnie zbiło z pantałyku.
- I co w związku z tym? – dopytywałem się dalej.

- Zostanie Pan ojcem. 


18 komentarzy:

  1. Co?! Zayn ojcem?! Ale super! Będzie ciekawie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww :D mój Boże OJCEM ?? Super XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże! Aby Clairy wyszła z tego wszystkiego! Na miejscu Zayn'a bym udusiła tą sukę...Zayn ojcem?! Rozdział superowy^^ czekam nn

    read-all-aboutit.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. o Boże... Zayn ojcem?! Kurde, nieźle :D A Carmen to zwykła s**a :)

    http://dark-side-jen-law-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. O ja pierdole... Co się własnie wydarzyło? Bo jakoś tak odpadłam na początku.
    Bruce i David kurde fajna z nich para będzie ;> Ale to co potem się stało, kurwa no zabiłabym sprawcę. I od początku sądziłam, że to Carmen. ehhh suka też nie ma co robić. I jeszcze miała czelność przyjść do szpitala?! No to za dużo już...
    Kurde no nie mogę AWWWW ^^ Zayn co ty powiedziałeś tam do Clari? *.* No nie mogę! ZAYN MALIK CHCE SIĘ OŚWIADCZYĆ !! Ludzie co się dzieje *o*
    I kurde mać ochroniarz to dobry xdd "Zayn, Zayn Malik " hahahha i od razu wiedzą kim on jest ;P Ale końców właśnie ja jebie co to będzie ^^
    Zayn Ojcem to ciekawi ; >
    Teraz to raczej jestem ciekawa jego reakcji i reakcji Clari ^^
    Czekam już na następny!

    OdpowiedzUsuń
  6. Generalnie nie komentuje twojego bloga gdyz bardzo czesto nie ma czego. Wciaz to samo, klotnia, powrot, sex, klotnia powrot, sex i tak dalej... Ale tym razem mnie zaskoczylas! W koncu cos sie dzieje! To poparzenie, zareczyny i dziecko! Tak sobie myslalam, ze tak czesto uprawiaja ten sex, ze w koncu musialo do tego dojsc, nawet jak sie zabezpieczala.
    A no i nie moglam wspomniec o tym, ze kocham Bruce'a <3 szkoda, że jest gejem:(

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak długo czekałam na tą wiadomość! Nie mogę się doczekać następnego. Pozdrawiam i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Co?!?!?!?!?!?!?!? Jakoś nie widzę go jako ojca!

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy będzie nn?

    OdpowiedzUsuń
  10. proszeeeeee dodaj nexttt

    OdpowiedzUsuń
  11. Na Wattpad tez jest to opowiadanie tylko kilkanaście rozdziałów do przodu. Taka sama nazwa szybko znajdziecie. Całuje wiki ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Przeczytałam twoje opowiadanie na wattpad. I jest rewelacyjne. Twój blog (całe opowiadanie) jest niesamowite. Masz talent i z całą pewnością o niego dbać. Może kiedyś będziesz robić to zawodowo, bo każdy rozdział jest rewelacyjny i nie można się doczekać kolejnego.
    Weny w pisaniu kolejnych rozdziałów i miłych wakacji :)

    OdpowiedzUsuń
  13. o ja cię pierdziele!!!!!! Zayn ojcem?! ciekawe jak to sie potoczy lece dalej :*

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest dla mnie zachętą do dalszej pracy! <3